Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Rozdział 19
Różowa aura pokrywa rozwiała się bezgłośnie, niczym mgła, zdmuchnięta lekkim wiatrem. Twarze wszystkich, który byli akurat na błoniach, czy to uczniów, czy pracowników ministerstwa, zwróciły się w jej stronę, w momencie, gdy szponiaste kolumny zaczęły się zapadać w ziemię.
Pośrodku kręgu stały dwie postacie, ubrane w kostiumy z czarnej mgły. Ich twarze skrywały niebieskie maski z gładkiego drewna, a jedyne otwory, stanowiły małe dziurki w miejscu oczu. Wyższa z postaci rozejrzała się na boki, ruszając po chwili w stronę lasu. Niższa z nich rozwiała się wraz z maską, w taki sam sposób jak kopuła. Zdawało się, że nigdy jej tam nie było.
Dopiero gdy postać była na granicy lasu, w pracownikach ministerstwa coś się odblokowało i ruszyli biegiem w jej kierunku. Wcześniej stali skamieniali, niezdolni zrobić kroku.
- Stój! – krzyknął jeden z nich, i ku jego zdziwieniu postać zatrzymała się i odwróciła.
- Kim jesteś?  - Rzucił jeden z aurorów.
W odpowiedzi, spod maski wydobyło się dziwne gulgotanie, które zmieniało się kilka razy. Po chwili wyciągnął rękę w stronę aurora, a jeden z pasków mgły wystrzelił i niczym wielka dłoń oplótł jego głowę. Rozwiał się jednak po kilku sekundach.
- Czy pracownicy ministerstwa nie zwykli się przedstawiać? – Zapytał nieznajomy, klekoczącym głosem, brzmiącym, jakby przemawiała akromantula.
- To ty się tu pojawiłeś razem z tą kopułą.
- A może tylko zostałem w niej uwięziony, na chwilę. Który rok mamy? – Głos postaci zmieniał się lekko. Stawał się z każdym słowem wyższy, zbliżający się do skrzeku.
- Co?
- Najwyraźniej minęło więcej niż myślałem. Moje więzienie dobiega końca, a wraz z nim nastąpi koniec tego co zwiecie czarną magią. Nadam jej nowy sens, nowe znaczenie – powiedziała postać, a dym z jej ramion rozrósł się błyskawicznie w coś na kształt skrzydeł. – Kto teraz wami rządzi?
- Władzę nad czarodziejami Brytanii sprawuje ministerstwo i wizengamot – odpowiedział wystraszony człowiek.
- Nie. Kto jest Czarnym Panem? Zawsze jest jakiś, a wolałbym nie czekać kilku lat, by się pokazał. Proszę nie mów mi, że żyjecie w czasach pokoju – tym razem głos stał się syczący, a mimo iż nie było widać twarzy postaci, a po głosie nie dało się rozróżnić czy to mężczyzna, czy kobieta, to coś w jego postawie sugerowało, że cieszy go ta zmiana.
- Wydaje mi się, że osoba o którą pytasz to Tom Marvlo Riddle, znany jako Lord Voldemort – odezwał się przybywający na miejsce Dumbledore.
- Tak – wysyczała postać. – Czuję jego magię, choć słabą. Był tu, w tym budynku.
- Tak. Uczył się w tej szkole około pięćdziesięciu lat temu – Dumbledore podchodził powoli do postaci, zdając się równie zdumiony jak reszta. – Możesz nam powiedzieć, jak się nazywasz?
- Pięćdziesiąt lat – powtórzył nieznajomy, z niedowierzaniem. – Moja magia osłabła. Powinienem był wyczuć go dokładnie, skoro to było tylko pięćdziesiąt lat – zastanawiał się ignorując Dumbledora.
- Kim jesteś – powtórzył dyrektor z naciskiem.
- Nic ci to nie powie. Za czasów, kiedy chodziłem po ziemi, minęło dużo lat. Jestem Leavedos, co w waszym języku oznacza Idącym z wiatrem, a może Wiatronośny, Niesiony Wiatrem, Ten który przynosi oddech, Podmuch, Tchnienie. Nie ma na to określenia w waszej prostej mowie, więc możecie mnie zwać Tchnienie, brzmienie tego słowa mi się podoba.
- A co zamierzasz? – Spytał Dumbledore, ostrożnie wyjmując różdżkę.
- Zamierzam spotkać tego waszego Lorda – oznajmił po czym się zaśmiał. – Choć patrząc na waszą magię, nie zasługuje na ten tytuł. Sprowadź go do mnie, powiedz mu, że Tchnienie go oczekuje.
- Nie wiem, gdzie można go znaleźć.
Postać przechyliła nieznacznie głowę, niczym pies przyglądający się czemu ze zdziwieniem.
- No tak, ty pachniesz jego magią. Nie znasz mocy Czarnej Magii. Ale w zamku za tobą, są tacy, którzy go spotkali – powiedział i ruszył w stronę Hogwartu. – Oni zaniosą moją wiadomość.
- Nie możesz tak iść – dyrektor przesunął się przed niego. – To szkoła Magii, są w niej uczniowie, których przysięgałem bronić. Nie znam twoich intencji, ale skoro chcesz szerzyć czarną magię, to nie mogę pozwolić ci tam wejść.
- Jesteś tylko jętką, która dziś się rodzi, a jutro umiera. Jaką mocą możesz mnie powstrzymać? – Czarne macki rzuciły się do przodu rozpychając aurorów i odrzucając Dumbledora w bok. – Ale nie zamierzam krzywdzić twoich uczniów. Nauka magii, nawet tak pospolitej jak wasza, jest czymś co pochwalam. Wyślę posłańca i poczekam na waszego Lorda – powiedział nie odwracając się.
**
Maski
**
- Ten dym jest taki jak ten, którym otoczył się Potter – stwierdził jeden z aurorów, gdy wraz z dyrektorem podążali za Tchnieniem.
- Nie. Rozumiem magię, której używa Harry. To coś nowego – odpowiedział dyrektor.
Tymczasem na błonia zaczęli wylewać się uczniowie, zwabieni hałasem rozpadających się kolumn kopuły.
- Pora się dowiedzieć kim on naprawdę jest – powiedział dość głośno Harry, puszczając dłoń Maissie. – Zajmiesz się pilnowaniem rodziny?
Sam ruszył do przodu, skinął dłonią, a jego ciało owinęły czarne opary. Dopiero teraz dało się je rozróżnić. Te które otaczały Tchnienie, wyglądały, jakby były czarnym dymem, wylanym z wiadra, a może zwiewnymi czarnymi włosami. Te które otaczały Pottera, były z wiecznie kłębiącego się w małe kółka nitek dymu. Różnica z pozoru, żadna, ale kiedy oba znajdowały się blisko, różnice są łatwe do zauważenia.
- Gdzie się tego nauczyłeś? – Zapytał Tchnienie, przekrzywiając głowę.
- Mógłbym zapytać o to samo. Nie jesteś stąd prawda?
- Bardziej niż ty dziecko. Pochodzę z czasu, gdy  ten zamek był ledwie kamieniem. Kamieniem, w którym byłem uwięziony, przez tysiące lat. To ja jestem Tchnieniem mocy – wysyczał ostatnie zdanie.
- Kto cię w nim uwięził?
Postać zawahała się.
- Nie pamiętam. Wiem natomiast, że mam powołanie, by znaleźć Czarnego Pana i zmienić oblicze Czarnej Magii.
- A jak zamierzasz tego dokonać?
- Powinieneś to wiedzieć. Twoja moc jest bardzo mroczna – powiedział rozglądając się. – Oni nie czują tego tak jak ja. Ja, który byłem pierwszy.
- Możesz zdjąć maskę? – Zapytał Harry.
Tchnienie podniósł dłoń, która wyrwała się spod dymu. Jego długie i niemal białe palce powędrowały do maski, którą pogładził pieszczotliwie.
- Nie. Nie czuję się dobrze z myślą, o tym by ją zdjąć. – Oznajmił. – Pozwólcie mi wysłać posłańca, albo zmierzcie się z konsekwencjami.
Harry pokiwał głową.
- Chyba nie mogę tego zrobić – chciał powiedzieć coś jeszcze, ale macki czarnego dymu wyrzuciły go w powietrze.
Harry wyrwał się lądując na ziemi kawałek dalej i atakując kilkunastoma ognistymi atakami, które nie zrobiły na jego przeciwniku najmniejszego wrażenia. Widmowe zbroje zdawały się pochłaniać magię i obie wydawały się w pełni skuteczne. Dwóch czarodziejów wymieniało się ciosami magii, zbliżając się coraz bardziej. Maissie roztoczyła wielkie pole ochronne przed uczniami, ale nawet pomimo tej osłony, wszyscy czuli uderzenia magii. W pewnym momencie, Harry upadł na kolana, a jego ciało zostało oplecione nićmi z pancerza, Tchnienia.
- Jesteś silny, mógłbyś być Czarnym Panem, może nawet będziesz lepszym kandydatem niż ten Lord, nie jesteś przesiąknięty złą nauką. Dlatego zostawię cię przy życiu, ale radzę, nie próbować mnie atakować – powiedział odrzucając nieprzytomnego chłopaka na ziemie, kilka metrów dalej.
Rozejrzał się po uczniach, jego macki uderzyły w tarczę Maissie, wyrywając zza niej Blaisa.
- Cuchniesz magią Czarnego Pana, powiadom go, że Tchnienie szuka ucznia. Będę tu jeden dzień, bo mam dość tego miejsca, po tym czasie moim uczniem zostanie to dziecko.
**
Maski
**
Podsumowanie 19
Teraz powinniście być zaszokowani, a w waszych głowach powinna świecić się lampka, z napisem WTF?
Kim jest Tchnienie?
Możecie zgadywać, bo oczywiście wam nie powiem, może w przyszłym rozdziale, który będzie oczywiście dłuższy.

Celem tego rozdziału jest wprowadzenie czegoś nienormalnego. Czegoś co przykuje uwagę do rzeczy, które to ja chce pokazać. Bo mógłbym napisać cos o Draco, albo innych nowych użytkownikach Magii Drugiego Poziomu. Mógłbym napisać kolejny rozdział o Harrym i jego zemście, albo o wewnętrznej walce Hermiony, czy może coś z punktu widzenia Voldemorta.
Tymczasem pojawia się Tchnienie. Postać  znikąd, o której nie wiemy nic, nie znamy jego mocy, nie znamy jego motywacji, nie wiemy po której stronie się opowie.  Istny WTF.
Czy ktoś czeka na następny rozdział? Jeśli tak to cel osiągnięty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro