Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Hej,
Napisze szczerze, że strasznie męczy mnie to opowiadanie. Tz. Mam rozpisane skrypty na kilka najbliższych rozdziałów i ogóły na całość, ale nie czuje już radość z pisanie tej opowieść. Dlatego ten rozdział, potem następy i opowiadanie zostanie zawieszone, a ja wracam do pisania D.I.C.K.a 2 i opowieści o Detektywie.
Może kiedyś do tego wrócę i pewnie osoby nadal czytające to opowiadanie będą złe, za zakończenie go wielkim Cliffhangerem, cóż, dopóki nie lecą we mnie brukowce, pewnie dam sobie radę i liczę, że czytelnicy nie obrazą się tylko przeczytają następne książki.



Rozdział 13
**
Maski
**
Pokój wspólny był olbrzymi i na pewno zajmował więcej miejsca, niż tylko sumę objętości poprzednich pokojów. Udekorowany w sztandary szkoły, składał się z ciepłych żółtych i pomarańczowych barw na ścianach oraz czarnych i ciemno brązowych mebli. Na ścianach wisiało kilka drewnianych prostych masek, niczym z greckiego teatru. Każda miała inny kolor i lekko zmienioną fakturę. Jedna wyglądała jakby miała zapłonąć, inne niczym wycięte z kory. Z elementów, których gryfoni do tej pory nie doświadczali, pojawiły się choćby typowe dla krukonów półki na książki. Jedna ze ścian niemal w całości pokryta była drzwiami i schodami prowadzącymi do wyższych pięter dormitoriów.
Uczniowie siedzieli w niewielkich grupach trzymając się raczej znanych twarzy. Harry skierował się w stronę kanapy i foteli w centrum pokoju. Nikt nie zajął tej części, bo graniczyła ona z wszystkimi obszarami okupowanymi przez cztery domy Hogwartu.
- Podoba mi się to – powiedział, gdy Maissie usiadła obok niego, Susan naprzeciw, a po chwili dołączyli do nich Nevill, z Luną.
- Czy ja wiem, większość wolała chyba stary porządek – stwierdził Longbottom.
- Ja zgadzam się z Harrym. To może wyjść szkole tylko na dobre. Ludzie zobaczą, że ci w innych domach są tacy jak oni – wtrąciła Luna.
- Większość domów wiedziała o tym, a ci, którzy nie mogli tego zrozumieć i tak siedzą osobno.
- Za kilka lat, nowi uczniowie będą tak z sobą zżyci, że nie będą nawet rozumieli o co były te waśnie z przeszłości.
- Tłumacz się – fuknęła groźnie Hermiona, opadając zmęczona na kanapę i mierzą zielonookiego wzrokiem.
- Nie powinnaś dbać o integrację uczniów?
- Spoko, nikt nie ciska na razie zaklęciami, a gdy to nastąpi, wkroczą nauczyciele – powiedział Ron.
- No dobrze – Harry uśmiechnął się i otoczył ich barierą przeciw podsłuchom.
- Miałeś nie czarować – skarciła go Maissie.
- Tylko odrobinę – zaczął tłumaczenie, ale nie uchroniło go to przed kuksańcem w żebra. – Wracając do tematu. Znalazłem coś co można by nazwać duszą, albo sercem Hogwartu. Miejsce w którym skupia się magia zamku, stworzona przez kogoś, o wiele starszego i potężniejszego niż założyciele. Dzięki dostępowi do tego miejsca, można zmieniać zamek. A że uważam, iż Tiara miała rację zadziałałem.
- I chciałeś mieć osobny pokój, by spotykać się z Maissie – dodał Ron.
- To chyba przede wszystkim.
- Harry… - zaczęła Hermiona, ale ten jej przerwał.
- Sercem Hogwartu jest pokój życzeń. Z tym, że do zmiany całego zamku potrzeba dużo magii, więcej niż ma Serce. Jak potrafisz to zrobić proszę bardzo. Ja nie zamierzam cofać tych zmian, bo uważam, że wyjdą na dobre. Poza mną tylko Maissie ma dość mocy by próbować i przeżyć, ale pewnie skończyłaby jako charłak.
- A ja nie będę ryzykować – dodała blondynka. – Chodź, zamierzam obejrzeć jakie sypialnie nam przygotowałeś – powiedziała wstając i pociągając Harrego za rękę.
**
Maski
**
Sypialnia okazała się pomieszczeniem niewiele mniejszym od salonu w ich domu. Zawierała, oprócz wielkiego łóżka, stolik, kilka foteli, kominek, biblioteczkę, wielkie biurko i stół jadalny. Całość w barwach gryfindoru, przetykanych srebrem, prezentowała się bogato, ale bez zbędnego przepychu.
- Wow, wszystkie są takie? – Zapytał z zachwytem Ron.
- Nie. Tylko jedna. Jakoś musiałem przekonać Maissie, by wprowadziła się do mnie – Harry zwalił się na fotel i stracił przytomność.
- Nic mu nie jest – powiedziała natychmiast Maissie. – Wyczuwałam w Wspólnej Sali jego osłabienie, więc zaproponowałem zwiedzanie sypialni, by nie zemdlał przy wszystkich. Wyczerpał za dużo magii, nadal ma dostęp do pewnych zasobów, ale on uparcie nie chce z nich korzystać. Nie wiem jak działa Magia Czwartego Poziomu, ale pewnie ma swoje powody, by cierpieć osłabienie, zamiast się zregenerować. Co do pokoju, to Harry żartował. Pokoje na pewno da się modyfikować i cetnie wam pomogę. To nie naruszy mojej mocy.
**
Maski
**
- Ocknąłeś się? – Usłyszał głos Maissie, dookoła panowała ciemność, a on dopiero po kilku sekundach zorientował się gdzie jest. Jego dziewczyna musiała przenieść go na łózko.
- Długo spałem?
- Siedem godzin.
- Czyli długo. Dumbledore mnie nie szukał?
- Nie, ale pewnie będziesz się musiał wytłumaczyć. Był tu jednak Slughorn – powiedziała podając mu eliksir przyspieszający  regenerację. – Twój popis zrobił na nim większe wrażenie niż myślisz.
- Opowiesz?
- Zasadniczo jak to ujął, chciał się upewnić, że najpotężniejszy czarodziej wszystkich czasów nie umrze, zanim nie nauczy go tego, co mu pokazałeś.
- Hmm… wszystkich czasów, to brzmi obiecująco.
- Zostawił ci też to – powiedziała podając mu zwinięty pergamin, z fioletową wiązką. – Od dyrektora.
Harry rozwinął pergamin.
- Dziś wieczorem mam pierwsza lekcję, która ma mi wyjaśnić nieśmiertelność Voldemorta. Idziesz zemną?
- Chyba nie. Pokażesz mi to potem, a ja umówiłam się z dziewczynami. Mam pewien pomysł, który ci się pewnie spodoba.
**
Maski
**
- Witaj, Harry – powiedział Dumbledore, gdy czarnowłosy wszedł o umówionej porze do jego gabinetu.
- Dobry wieczór, profesorze – odpowiedział siadając w fotelu przed biurkiem. – Co będzie przedmiotem naszych lekcji? – Zapytał rozglądając się za czymś co mogło by dać mu podpowiedz.
Wiedział, że nie będą to zajęcia związane z walką, lub obroną. W tym nie potrzebował lekcji, ale możliwe że Dumbledore nadal uznał, iż może go czegoś nauczyć. Zresztą pewnie mógł i to nie jednego.
- Chcę pokazać ci wspomnienia o lordzie Voldemorcie, jakie udało mi się zebrać. Planowałem to zrobić i potem wyjaśnić ci, jak możemy go pokonać, brakuje nam co prawda jednego kluczowego wspomnienia, ale wierzę, że z twoją pomocą je zdobędziemy. Zacznijmy jednak od tego, że to co zobaczysz – kontynuował Dyrektor. – to jedynie moje domysły. W pewnej części są potwierdzone wspomnieniami, ale nie ma ich wiele, a luki pomiędzy musiałem wypełnić na podstawie dedukcji i znajomości Toma Riddle.
- Od czego zaczniemy? – Zapytał Harry z zainteresowaniem. Faktycznie nie tego się spodziewał. Po pierwsze Dumbledore traktował go poważnie, informując o tym, że będzie go potrzebował, ale też o tym, że może się mylić.  Do tego poznanie przeszłości Voldemorta, drogi jaką ten odbył do miejsca w którym stał się Czarnym Panem może być niezwykle ciekawa.
- Od poznania dziadka Toma, tego, po którym ma imię Marvollo, a także jego matki. Zobaczysz w jakim domu i jakie wartości cenił jego ród – zaczął dyrektor i wlał do myślodsiewni pierwszy flakonik. – Zanim zaczniemy jakiekolwiek komentarze, chciałbym od razu pokazać ci następne wspomnienie – dodał. – Drugie będzie dotyczyć dzieciństwa Voldemorta, miejsca w którym dorastał.
**
Maski
**
- Nie tego się spodziewałem – powiedział zielonooki, gdy ponownie znaleźli się w gabinecie.
- A czego, jeśli mogę zapytać?
- Czegoś bardziej przypominającego dwór Malfoyów.
- Mówiłem ci i chyba sam lord Voldemort także, że jesteście bardzo do siebie podobni. Oboje przeżyliście stratę i byliście wychowywani w miejscu, którego nie mogliście nazwać domem. Różnica jest taka, że ty zdecydowałeś by nie poddać się rozpaczy.
- On także się nie poddał.
- Ale postanowił, że zamiast zmienić siebie, zmieni świat. Zamiast odnaleźć radość, postanowił odebrać ją innym.
- No dobrze, ale jak ma mi to pomóc pokonać Toma, skoro jest nieśmiertelny?
- Te dwa wspomnienia są wprowadzeniem.
- Powinieneś z nich zapamiętać kilka szczegółów, ale jestem pewny, że gdy zrozumiesz na czym polega problem od razu sobie te szczegóły przypomnisz. Nie chcę za bardzo ukierunkowywać twoich myśli, bo może dojdziesz do nowych wniosków, które mi umknęły.
Harry skinął głową.
- Co zobaczymy jako następne?
**
Maski
**
- A więc profesor Slughorn posiada odpowiedz.
- Tak uważam. Zauważyłeś, że wspomnienie było zmodyfikowane.
- Niezwykle nieudolnie. Jestem pewny, że czarodziej klasy Horacego Slughorna, zrobiłby to lepiej. On chce to wyznać – Potter zaczął krążyć po gabinecie. – Wie pan czym są te Horcruksy?
- Tak, to kawałki duszy. Czarodziej chowa kawałek swojej duszy w magicznym pojemniku. Dopóki taki pojemnik istnieje, nie można umrzeć, nawet, gdy twoje ciało zostanie zniszczone.
- Więc to dlatego, nie zginął, gdy uderzyła w niego odbita klątwa – Harry zatrzymał się.  – Dziennik?
- Tak sądzę, ale nie mam pewności, bo po twoich działaniach stał się tylko dziennikiem.
- I wtedy powinien zginąć. Czy można stworzyć więcej niż jeden horcruks?
- Nie wiem, nigdzie nie ma na ten temat informacji – na twarzy Dumbledora pojawił się uśmiech. – Myślisz dokładnie tak jak ja. – Sięgnął do szuflady i wyjął pierścień.
- Pierścień Gauntów?
- Tak, i były horcruks.
- Jak go pan odnalazł?
- Był w starym domu Marvolla, obłożony dość paskudną klątwą.
- A jak go pan zniszczył?
- Tak jak ty zniszczyłeś dziennik.
- Jad bazyliszka? Ale… - Harry rozejrzał się. – Miecz Gryffindora?
- Doskonale Harry.
- No dobrze, więc zakładając, że Voldemort stworzył więcej Horcruksów to czym będą następne? Skoro miał pierścień i medalion i czarkę, to pewnie chciał równie potężne przedmioty.
- Diadem Roweny i coś od Gryffindora, ale jedyny znany artefakt tego drugiego to ten miecz.
- A dziennik?
- Próba, test, przechwałka, na temat odnalezienia komnaty?
- Rozumiem, że to do czego mnie pan potrzebuje to zdobycie wspomnienia od profesora Slughorna.
**
Maski
**
- Czym mogę ci pomóc, Harry – zapytał mistrz eliksirów, gdy po kolejnej lekcji Potter pozostał sam w sali.
- Nie omijając tematu powiem wprost. Potrzebuję niezmodyfikowane wspomnienie o Tomu, to w którym pyta o Horcruksy.
- Dumbledore ci to pokazał?
- Tak. Choć nie rozumiem powodu, dla którego miałby pan ukrywać przed nim  prawdę.
- A nie wpadłeś na to, że to wszystko co mam. Może Voldemort dopadł mnie wcześniej.
- Nie, bo albo byłby pan martwy, albo zrobiono by to znacznie dokładniej.
- No dobrze. A co w sytuacji, gdybym nie chciał oddać tego wspomnienia?
- Nie zrozumiał mnie pan. Ja nie prosiłem o nie. Ja oświadczyłem, że go potrzebuje. Wezmę to wspomnienie, bo o tego zależy przyszłość wojny. Wolałbym nie mieć w panu wroga, ale zawsze mogę zmodyfikować pana myśli tak, że będzie pan pewny, iż dał mi wspomnienia dobrowolnie, albo wręcz zapomni, że kiedykolwiek tu byłem.
- Harry…
- Nie profesorze. Czekam na decyzję. Da mi pan wspomnienie czy mam je zabrać sam.
**
Maski
**
- I co? Mamy potwierdzenie? – Zapytał Dumbledora, gdy obejrzeli wspomnienie.
- Mieliśmy je wcześniej, w postaci Horcruksów – powiedział Maissie, która tym razem była z nimi. – Teraz mamy nowe pytania. Czy udało mu się stworzyć siedem?
- Dziennik, medalion, czarka, pierścień, on sam i co dalej? Diadem zaginął, artefakt Gryffindora jest tu – wyliczył Harry.
- Co pomyślicie o teorii, że to relacja Voldemorta i Nagii, jest zbyt głęboka, na relację wężoustego z wężem? - 
- Że nie przekonamy się do czasu, aż nie będzie za późno. Tą teorię, sprawdzimy jako ostatnią.
- Jedno wydaje się pewne. To po to wyruszyłeś z Ronem i Hermioną. Szukać Horcruksów, a potem go pokonaliście – powiedziała Maissie. – Pan był martwy, zabity przez Severusa.
- Tym przynajmniej możemy się zająć – kontynuowała Maissie. – Muszę pana zbadać, ale sądzę, że z uszkodzonym rdzeniem sobie poradzimy. W najgorszym wypadku zostanie pan charłakiem, ale i na to jest metoda.
- A ja zajmę się Severusem – dodał Harry.
- Prosiłbym cię, żebyś się wstrzymał – odezwał się szybko dyrektor, jakby bał się, że Harry zamierza, zaraz rzucić się na jego mistrza obrony.  – To ja prosiłem Severusa, by gdy nadejdzie moja chwila, zabił mnie. Może wydaje wam się to nienormalne, ale mój plan był głębszy. Miałem nadzieję, że ten czyn pozwoli Severusowi, na otrzymanie od Voldemorta nagrody. Hogwartu, a wtedy mógłby ochronić uczniów.
- Dość naiwny plan.
- To nie wszystko. Jest coś o czym możecie nie wiedzieć, a co większość czarodziejów uważa za bajki. Co wiecie o Insygniach śmierci? – Zapytał, a gdy dowiedział się, że nic kontynuował.
Opowiedział im baśń, o trzech braciach, wyjaśnił legendę, która stała za bajką.
- Twoja peleryna Harry, jest jednym z Insygniów. Ta różdżka jest drugim – powiedział kładąc na biurku swoją czarną różdżkę. – A to trzecie – dodał dokładając pierścień Marvolla.
- Kamień wskrzeszenia?
- Nie do końca, nie wskrzesza, a jedynie przywołuje coś w rodzaju ducha – w głos Dumbledora wkradł się ból. – Nie jest to jednak duch, w takim rozumieniu, jak na przykład Prawie-Bezgłowy-Nick, raczej marionetka w rękach władcy kamienia.
  - Więc nie zamierzam go używać – powiedział zielonooki.
- Co nam to daje? Czy mając Różdżkę, Kamień i Pelerynę, może pan powstrzymać Voldemorta?
- Nie sądzę. Chodziło o to, że po waszym starciu na cmentarzu, Voldemort najpierw poszukiwał odpowiedzi, a teraz skupi się na szukaniu potęgi. Teraz gdy zna już treść przepowiedni. Wie, że jego słabością jest różdżka. Z tego co mi wiadomo, na razie bada połączenie między waszymi rdzeniami, ale prędzej, czy później dojdzie do wniosku, że musi wymienić różdżkę. A najpotężniejszą można wytropić.
- Rozumiem, że to Snape miał mu ją dostarczyć, ale co to zmienia?
-Nie. Severus miał stać się nowym panem Czarnej Różdżki, a przez to, nawet gdyby zabrał ją z mojego grobu nie służyła by mu za dobrze.
- A dlaczego by nie mógł wtedy zabić Severusa? – Zapytała blondynka.
- Mógłby. Nie twierdziłem, że to idealny plan.
- Więc co zrobimy? Mógłbyś przegrać jakiś publiczny pojedynek i rozwalić swoją różdżkę, by Voldemort nie zaczął szukać nowej – zasugerowała dziewczyna.
- A ty złamiesz swoją?
- Raczej nie – odpowiedziała z uśmiechem.
- No dobrze. Na razie nie jest to tematem zmartwień. Voldemort, nie szuka jeszcze Czarnej Różdżki, i raczej nie zdecyduje się zaatakować mnie. Wszystkie legendy mówią, że można ją zdobyć tylko podstępem, a docierając od Ollivadera do Gregorovicza, a potem do Grindelwalda, tylko potwierdzi te teorię.
- Zobaczymy. Zasadniczym problemem, jest odnalezienie Horcruksów i na tym proponuję skupic wysiłki. Nie sądzę by był pan jakimkolwiek wyzwaniem dla mnie, nawet z czarną różdżką – stwierdził Harry. – Gdzie mogą być ukryte?
- Ja ukryłabym je w miejscach kompletnie nie do skojarzenia. Zapomniany szyb kopalni, albo na dnie morza.
- Ale nie jesteś Tomem. On lubi symbolikę, a więc miejsca silnie magiczne, ważne dla jego historii.
- Dom Gauntów, Starożytny ród, Malfoyów, Gringott, Hogwart, Ministerstwo, Pokątna…
- Wszystko jest możliwe, choć odrzuciłbym Pokątną i Ministerstwo, zbyt duże ryzyko, że ktoś odkryje czym są – powiedział dyrektor.
- Gringott i Hogwart – oznajmił Harry. – Ja mam całkiem niezłe kontakty w Gringottcie. A przeszukanie Hogwartu będzie dobrą rozrywką na popołudnia.
- Mam jeszcze jedno miejsce, które chce przeszukać. Od jakiegoś czasu nie daje mi spokoju ten sierociniec, bo to tam odkrył swoja magię. Chciałbym zadbać tą ścieżkę, o ile nie macie nic przeciwko?– Dumbledore pytający Harrego o zdanie, był taką nowością, że ten tylko kiwną głową.
**
Maski
**
Harry jeszcze tego samego dnia wybrał się do Gringotta opisując im problem i prosząc o przeszukanie skarbców, w celu odnalezienia, a przynajmniej sprawdzenia, czy w ich banku nie znajduje się Horcruks.
Sam, wraz z Maissie zwiedzał zamek, w poszukiwaniu ukrytych pomieszczeń. Pierwszym i najoczywistszym powinna być Komnata Tajemnic, ale poza szkieletem bazyliszka i kilkoma bezużytecznymi księgami nie znaleźli tam nic.
Minęło kilka tygodni, gdy Harry wkroczył radośnie do Wspólnej Sali i ruszył prosto do ich kanap w środku.
- Co się, stało? – Zapytała Hermiona, gdy Harry usiadł na ich kanapach.
- Och taka drobnostka, ale jeśli mi się uda będziemy o krok bliżej zabicia Voldemorta.
- Czego się dowiedziałeś? – Wtrąciła się Maissie.
- Mam wieści o jednym, sam wiesz czym, od niskich przyjaciół. Znikamy z zamku w pierwszy wolny weekend.
- O czym wy mówicie? Znikacie ostatnio coraz częściej i wiem, że nie ma was wtedy w waszym pokoju – zaatakowała Hermiona.
- To dość poufna informacja. Dowiedzieliśmy się jak Harry pokonał Voldemorta – odpowiedziała Maissie, po czym lekkim skinieniem różdżki otoczyła ich zaklęciem ciszy i wysłała kilka patronusów.
- O czym chcieliście porozmawiać? – Zapytał Nevill, gdy wraz z Luną i Susan siedzieli wewnątrz wytłumionej magicznie sferze.
Po sprawdzeniu strażników w ich umysłach, Maissie opowiedziała im, czego dowiedzieli się od Dumbledora, a na koniec Harry dodał najświeższe informacje.
- Gobliny właśnie powiadomiły mnie o lokalizacji jednego z nich – powiedział. – W najbliższy weekend, zamierzam się włamać do skarbca Lastrangów i pożyczyć czarkę Helgi Huffelpuff.
- Zamierzamy się włamać – dodała Blondynka, a gdy zielonooki skinął głową powiedziała z uśmiechem.  – Grzeczny chłopak.
- A my?
- A wy bawicie się w Hogsmeat, gdzie dołączymy – odpowiedział Harry. – Naprawdę ciągnięcie was było by tylko zwiększaniem ryzyka.
- Dlaczego musisz się włamywać? Gobliny nie mogą ci tego porostu przynieść? – Zapytała Hermiona.
- Mogą, ale wtedy dla Voldemorta stanie się jasne, że ktoś poluje na jego Horcruksy i ten, ktoś ma wsparcie Goblinów. Z tego co wiem, w tych skarbcach są prowadzone regularne audyty. Włamanie będzie doskonała wymówką, że go nie zdradziły. Choć pewnie kilku z nich za to zginie.
- Więc może warto zostawić ten Horcruks na koniec?
- Spokojnie, nie zamierzamy włamać się w widowiskowy sposób. Zostawimy dobrą kopię i jak się uda zmodyfikujemy odpowiednio pamięć audytora i goblinów.

**
Maski
**
Razem wyszli do Hogsmeat, ale oprócz Harrego i Maissie, nikt nie wydawał się rozluźniony. Może z wyjątkiem Rona, bo ten był pochłonięty opisywaniem Harremu egzaminów do drużyny Quiditcha.
Zielonooki słuchał z zainteresowaniem, ale tak, naprawdę liczyło się dla niego to, że Maissie weszła na pozycję ścigającej, a Ginny zajęła jego pozycję. Druzyna Gryffindoru, nie wiedziała, jeszcze o tym, że czeka na nich siedem nowych błyskawic, bo Ron uznał, że nie zamierza tego ogłaszać przed zakończeniem naboru.
- Tu nikogo nie ma – powiedział rozglądając Harry – wykonał lekki gest ręką, a obok nich pojawiła się widmowa kopia Pottera i jego dziewczyny. – Powinny się sprawdzić. DO pewnego momentu będę nimi kierował, ale jak wejdziemy do podziemi to wejdą w tryb automatyczny. Więc pokręcie się po sklepach, ale od czternastej zaszyjcie się w jakim miejscu, w którym nikt nie będzie nas zaczepiał. No i bawcie się dobrze – dodał chwytając Maissie i znikając.
**
Maski
**

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro