Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Rozdział 17
- Dlaczego mam wrażenie, że nie robimy im przysługi? – powiedział, z dziwną ironią w głosie.
Od długiego czasu o tym myślał, właściwie to od momentu, w którym postanowił wyzwolić w nich Magię Drugiego Poziomu. Z jednej strony, staną się bezpieczni, będą mogli pomóc w obronie innych, a nawet w zwycięstwie w wojnie, w obu wojnach. Ich moc zapewni im pozycje przywódców, liderów, staną się bardzo wpływowi, a czarodzieje, będą się liczyć z ich zdaniem ze względu na moc, tak jak do tej pory liczyli się z Dumbledorem. Dzięki temu może faktycznie uda się zmienić myślenie ludzi.
Z drugiej natomiast strony, skazuje ich na życie na świeczniku, na stanie na pierwszej linii frontu, w wielu bitwach, nie tylko tych z użyciem magii, ale przede wszystkim tych, w których testowana będzie ich inteligencja i moralność. Odbiera im prywatne życie, a w zamian daje ciągłą niepewność, czy dadzą radę zmienić świat.
- Za dużo myślisz. Wiem, że moc kusi i ciężko byłoby im odmówić, kiedy zebraliśmy ich razem, ale decyzja była ich – Maissie prychnęła ze złością. – Czemu ten pieprzony smok, nie może żyć w miejscu bez komarów?
- Podejrzewam, że chodzi o natężenie pożywienia, które myśli, że jest tu na szczycie łańcucha pokarmowego.
- Nieważne. Oni nie robią tego dla mocy, a dla ciebie wiesz o tym dobrze.
- Wiem, i dlatego właśnie nie czuję się...
Jego słowa zostały przerwane przez głośny ryk, oraz wyłaniającą się spomiędzy krzaków brązową głowę Falandzkiego smoka. Maissie uderzyła pierwsza, przygważdżając napastnika do ziemi. Unieruchomiła jednak tylko jego głowę, podczas, gdy reszta ciała zaczęła się wywijać. Ogon uderzył niebezpiecznie blisko Harrego, który nie tracił czasu na stawienie tarczy.
Zielono, a może raczej złoto-zielonooki wyciągał przed siebie dłonie skupiając na nich magię. Próbował okiełznać smoka na tyle, żeby mogli go przetransportować do zakazanego lasu, gdzie czekały już na nich stworzenia potrzebne do rytuału Magii Drugiego Poziomu. Feniks, trzy wilkołaki, acromantula, kuguar i testral. Brakowało tylko smoka dla Nevilla, ale oboje zgodzili się, że bezpieczniej będzie złapać go na końcu, niż próbować kontrolować w jednej z magicznych barier Jaquesa.
Najdziwniejsze było to, że jego przyjaciele tak chętnie, mimo jego ostrzeżeń, wybrali mroczne stworzenia, jako te, z którymi zwiążą swoje rdzenie. Dziwne było także to, że większość z nich miała charaktery zgodne z czymś mrocznym, jedynymi wyjątkami był Dumbledore i Luna, których stworzenia przedstawiały zgodność magii z światłem lub z neutralną stroną. Dziwne było także to, że dyrektor postanowił połączyć się z feniksem, skoro miał do wyboru także hipogryfa, oraz to, że to Feawks zgodził się, być tym który odda dla niego życie.
- Uważaj - krzyknęła Maissie, która osłaniała go przed szponami, ogonem oraz ognistym podmuchem smoka. - I z łaski swojej pośpiesz się.
Harry skupił się na swojej magii i skierował otwarte dłonie w stronę smoka. Ten w odpowiedzi zaryczał i spróbował po raz kolejny spopielić swojego wroga, ale odkrył, że jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Jego łapy, skrzydła i cała reszta stały się uwięzione, choć smok nie czuł żadnych pętów, czy nici magii, które mogłyby go więzić.
- Wybacz. Gdyby to było możliwe żyłbyś nadal nietknięty - powiedział, podchodząc na wyciągnięcie ręki i kładąc dłoń na czole bestii. - Chcę, żebyś wiedział, że twoja moc pozwoli nam zachować świat, w którym twoi bracia i dzieci będą mogły żyć. Przynajmniej spróbujemy.
Skinął głową do swojej dziewczyny i zniknął zabierając ze sobą smoka. Maissie miała pozostać za nimi, by zatrzeć ślady magii.
**
Maski
**
Na błoniach Hogwartu znajdowała się magiczna różowa kopuła, która od trzech dni stała się centrum zainteresowania uczniów, nauczycieli, a nawet przedstawicieli ministerstwa. Kopuła poddawała się wszelkim magicznym testom, jak i próbie penetracji. Nie wykazywała też żadnych oznak magii, co czarodzieje z Departamentu Tajemnic uznali za wielce niepokojące.
Sama kopuła poza tym, że zajęła powierzchnię podobną co boiska Quiditcha, i drugie tyle na powierzchni oraz pod wodami jeziora,  zdawała się wchłaniać rzucane na nią zaklęcia, to nie robiła nic. Nikt nie mógł wejść do jej środka, nic z niej nie wyszło. Czasem tylko falowały, a może raczej rozbłyskały jej ściany, lub niektóre tylko pojedyncze segmenty, składała się bowiem z ośmiu segmentów, rozdzielonych skalnymi kolumnami, wyginającymi się do środka, niczym szpony olbrzymiej bestii.
- Wyjaśnisz nam co to jest? - zapytała Susan, gdy przyglądali się kopule spoza obszaru ochronnego wytyczonego przez ministerstwo.
- Jak już będziemy w środku - odpowiedziała Maissie.  - Chodźcie, Harry czeka już w środku.
Skinęła dłonią, a wszyscy po kolei stali się przezroczyści, jakby byli zbudowani z kryształu.
- Dla reszty jesteście niewidoczni, ale wiedziecie siebie nawzajem - wyjaśniła blondynka. - Idźcie, kopuła was przepuści, a ja muszę jeszcze sprowadzić jedną osobę.
**
Maski
**
Wewnątrz kopuły znajdowały się już wszystkie stworzenia, które zostały schwytane, a każde z nich siedziało pod miniaturową wersją różowej kopuły, z tą różnicą, że te były lekko przezroczyste. Jedynym wyjątkiem był feniks, który siedział na ramieniu Dumbledora.
- Wejdźcie w krąg, przed swoim stworzeniem - polecił im Harry, poczekał, aż wszyscy ustawią się w odpowiednich miejscach. - Ostatni moment na zmianę decyzji, po niej będziecie już na zawsze Magami Drugiego Poziomu. Będziecie jednym z najpotężniejszych istot chodzących po ziemi, mocniejsi w mocy od samych założycieli.
- To ma nas zniechęcić? - Zapytała Tonks.
- To ma wam uświadomić, że każdy będzie chciał być taki jak wy, że każdy będzie chciał was przetestować, i nie zaznacie już spokoju do końca swojego życia - odpowiedziała Maissie, pojawiając się za nią, z Draconem. - Idź do swojego kręgu.
- Chwileczkę - powiedział Harry. - Chciałbym zamienić z Tobą słowo Draco.
- A mam wybór?
- Tak. Możesz mi odmówić. Ale jak ze mną porozmawiasz to dam ci szansę na rezygnację z tego rytuału - stwierdził. - Więc jak?
Odeszli na kilkanaście metrów, zanim Harry zaczął mówić.
- Dlaczego tego nie chcesz?
- Byłeś w mojej głowie, więc wiesz.
- Wiem, że sobie nie ufasz, i obwiniasz się, za swoje dotychczasowe decyzje. Wiesz, że powinieneś być martwy od chwili, w której postanowiłeś zacząć chronić Hermionę? Zdjąłem z ciebie Magiczną przysięgę jeszcze w Hogsmade.
- Zastanawiałem się, kiedy przysięga mnie zabije. Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo krew jest czerwona, Draco. Gdy ty to zrozumiałeś, ja zrozumiałem, że zostałeś dotknięty i skrzywdzony przez Voldemorta równie mocno co ja. Jak mógłbym skazać cię na śmierć, za pierwszą dobrą decyzję w życiu?
- Mogłeś to zrobić. Byłeś w rozpaczy po...
- Ronie. W pewien sposób zrozumiałem dlaczego tak się stało, to nadal boli i nadal chcę za to zapłaty w krwi śmierciożerców, ale ty nie jesteś jednym z nich.
- Czego ode mnie chcesz?
- Żebyś zaufał mi, kiedy mówię, że zasługujesz na to by tu być
Przez chwilę wpatrywali się sobie w oczy, po czym Harry rzucił mu monetę.
- To świstoklik na boisko Quiditcha, aktywuje się za minutę. Chyba, że jednak mi uwierzysz, wtedy bądź za tą minutę w swoim kręgu - powiedział, po czym ruszył w kierunku reszty.

- Obyś tego nie żałował - powiedział Draco, mijając go szybkim krokiem. - Pieprzeni gryfoni - rzucił jeszcze mijając uśmiechającego się Lupina.
- Ok. skoro jesteśmy tu wszyscy, to mam kilka rzeczy do ogłoszenia - powiedział Harry. - Zaraz po rytuale, który przeprowadzi Maissie, zamknę nas, razem z tą kopułą w pętli czasowej.
- Mi opanowanie Magii Drugiego Poziomu zajęło rok, Maissie podobnie i wedle jej słów, to wygląda to tak w większości przypadków. Potem musicie się nauczyć ukrywać swoją moc tak my to robimy. Dlatego na zewnątrz minie kilkanaście godzin, a ty półtora roku - dodał, w ramach wyjaśnienia. - Pierwsze kilka tygodni będziecie ćwiczyli pod okiem Maissie, potem do was dołączę. Czy macie jakieś pytania?
- Gdzie będzie mieszkać i spać? I przede wszystkim co będziemy jedli?
- Mamy magię, to nam wystarczy, i to będzie odpowiedz, na większość pytań jakie zadacie. Dlatego też usiądźcie w siadzie wojownika.
Kiedy wszyscy usiedli, Maissie otoczyła ich barierami i rozpoczęła pierwszy raz w tych czasach rytuał Magii Drugiego Poziomu.
Harry w tym czasie usiadł w centym głównej kopuły, zbierając magię, bo pętli czasowej, opartej o Magię Piątego Poziomu, jakiej nauczył go Samuel.
**
Maski
**
- Wróciłeś?
- Mamy coś do jedzenia? - Zapytał. - I co cię tak śmieszy?
- To było też pierwsze pytanie Samuela, za każdym razem - powiedziała. Na początku rozbawionym głosem, ale z każdym słowem tracąc humor.
- Mi też go brakuje. Poza tym jak już opanujesz taką magię i sama stworzysz pętle, to pogadamy.
- Jak im idzie? - Zapytał, gdy pochłonął już pierwsze porcje jedzenia.
- Dobrze. Choć Hermiona i Draco mieli kilka spięć.
- Można było przewidzieć. Jak reszta i Draco?
- Zaskakująco dobrze. Draco przoduje w opanowaniu Magii Drugiego Poziomu, co niezwykle irytuje...
- Hermionę, łatwo się domyślić, a jak reszta?
- Zapomniałam jak potrafisz być irytujący. Z resztą dogaduje się zaskakująco dobrze, głównie dlatego, że chętnie dzieli się swoimi przemyśleniami na temat mocy.
- No to pora ich sprawdzić?
**
Maski
**
- Harry - wykrzyknęła Hermiona, gdy tylko go zobaczyła.
- Zrobiłeś sobie wakacje Potter? - Zakpił Malfoy, gdy gryfonka ruszyła w stronę swojego przyjaciela.
- Na trzy walczycie z Harrym, wszyscy - poleciła im Maissie. - Raz, dwa, trzy - odliczyła, a następnie otoczyła się tarczą i odeszła na bok.
- Na co czekacie? - Zapytał kruczowłosy, rzucając zaklęcie wybuchające na Malfoya, przed którym rozbłysła tarcza, najwyraźniej niepostawiona przez niego, bo jego zdziwienie było wyraźnie widoczne.
Dwa zaklęcia zapalające rozbiły się na tarczy Harrego, a jego przyjaciele rozbiegli się na boki.
Walka była bardzo spokojna, przynajmniej w porównaniu do walki jaka odbyła się w Hogsmade. Harry kroczył spokojnie nie próbując nawet odbijać czy unikać ich ataków, a większość i tak rozbijała się na jego tarczy, niektóre tylko zostawały wchłonięte przez czarny dym, który go otaczał.
Zaklęcia, które rzucał Harry nie należały do skomplikowanych, i właściwie poza ich siłą niczym nie różniły się od tych, które znali. Walka trwała jednak coraz dłużej, bo o ile oni dawali z siebie wszystko, to w żaden sposób nie byli w stanie przebić się przez osłonę Pottera.
Pierwsza osłabła Luna, tracąc prawie cała moc gdy w jej tarczę trafiło potężne reducto. Następny czar posłał ją kilka metrów w tył, a po nim poszedł następny cios, który rozprysł się kilka centymetrów od niej.
- Powinniście ją chronić, gdy skończyła się jej moc – powiedział Harry. – Następnego czaru nie rozproszę – ostrzegł, wracając do walki.
Jego przyjaciele zwolnili na chwilę, gdy dotarło do nic, że ta walka nie jest tylko sprawdzianem ich nowej siły. Zaraz jednak wszyscy wrócili do ataku, jednak ta chwila wahania kosztowało ich utratę najbardziej doświadczonego z ich grupy. Dumbledore został wyrzucony w powietrze pomimo tego, że jego tarcze zdawały się nienaruszone. Jeszcze w powietrzu został trafiony dwoma kolejnymi zaklęciami, po których upadł nieprzytomny.
Draco, razem z Nevillem i Remusem rozpoczęli połączony atak, z kilku kierunków, a Tonks najwyraźniej próbowała ich osłaniać. Nie skończyło się to dobrze, bo Harry zatoczył piruet, zawijając wokół siebie ręce i znikając w rozwiewającym się dymie. Pojawił się obok Dory, wewnątrz jej osłony, ogłuszając ją lekkim dotknięciem.
Znikał jeszcze kilka razy by zmylić przeciwników i osłabić ich moc, samemu atakując bezlitośnie. Zatrzymywał się też obok ogłuszonych, uniemożliwiając swoim przeciwnikom używanie zaklęć obszarowych.
W pewnym momencie na placu boju została Hermiona i Draco, oboje prawie wyczerpani.
- To ciekawe. Hermiono wytrzymałaś do teraz, choć nie próbowałaś z nikim współpracować. Draco współpracował z każdym, a mimo to został sam, jakby ich wykorzystał. Które z was ma szansę zostać zwycięzcą? – Zapytał.
- Hermiona osłoniła na początku Malfoya – powiedziała Maissie.
- A Draco ją co najmniej trzy razy, poświęcając innych towarzyszy – dodał Potter, wywołując rumieniec na twarzy Draco i zdziwienie u Hermiony.
- Nie bądź niesprawiedliwy. Tylko raz musiał podjąć decyzję, pozostałe dwa razy, nie miał szansy zobaczyć, że równocześnie atakujesz innych. Są kwita.
Harry przez chwile przyglądał się im w zamyśleniu.
- Ocuć resztę – polecił Maissie. Pewnie będziemy musieli porozmawiać.
**
Maski
**
- Wiecie dlaczego musieliście ze mną walczyć? – Zapytał, gdy wszyscy siedzieli wokół dużego ogniska.
- Żebyśmy zobaczyli, że nie mamy z tobą szans.
- Nie Hermiono. Szans niemieliście nawet ze mną – odpowiedziała Maissie. – W dużej mierze mieliście pokazać Harremu, czy coś się w was zmieniło.
- I prawie wszyscy oblaliście ten test – powiedział Potter. – CO w pewnym sensie jest dobre, bo oznacza, że moc was nie zmieniła, ale z drugiej strony tak ogromna moc, wymaga pewnych zmian charakteru.
- W każdym razie jeszcze masa pracy przed wami. Albusie jesteś z nich najsłabszy, ale o ile dobrze zrozumiałem Maissie, odcięła już twój stary rdzeń, dla twojego dobra. Luna twoja magia ofensywna leży, ale to mały problem bo możemy nad tym popracować. Hermiono – zaczął, ale widać było, że się zawahał, jakby szukał słów. – Ty zmieniłaś się najbardziej. Niestety na gorsze. Pamiętam jak chętnie kiedyś walczyłaś z innymi, wspierałaś ich i pomagałaś się rozwijać. Potrafisz szybko myśleć i naprawdę słuchasz, co pokazuje choćby to, że jako jedyna zrozumiałaś co mówi Maissie i szybko osłoniłaś Draco. Później jednak podjęłaś decyzję, o tym, że będziesz walczyć sama. Taką decyzję podjął też kiedyś Voldemort. Miał moc i umysł wykraczający znacznie poza normalny poziom. Otocz się ludzmi, bo inaczej szybko dojdziesz do wniosku, że ich nie potrzebujesz. Dotarłaś do samego końca walki, ale prawda jest taka, że gdyby nie Draco skonczyłabyś zaraz po Albusie. Do reszty nie mam zastrzeżeń.
Zapadło długie milczenie, w czasie którego słychać było jedynie trzaskanie drzewa.
- A ja? – Zapytał w końcu Draco.
- Tak jak powiedziałem. Nie mam zastrzeżeń.
- Ja mam – powiedziała Hermiona. – Dlaczego mnie osłaniałeś?
- Bo walczymy razem, to oczywiste.
- Nie, nie oczywiste. Wybrałeś mnie, zamiast kogoś innego.
- Zamiast Dumbledora, który jest najsłabszy, a w tym pojedynku, moc liczyła się dużo bardziej niż doświadczenie – odpowiedz blondyna miała wszystkie podstawy prawdy, ale jego wzrok mówił co innego. Draco patrzył na Pottera z nadzieją w głosie.
- Ta tajemnica i niedomówienia, jakie macie z Harrym, i to jak nagle ci zaufał muszą znaczyć coś więcej i chcę wiedzieć co – oznajmiła twardo. – Chcesz znać powody mojej zmiany, Harry? Nie wiem komu ufać.
- Nam – odpowiedział Potter. – Mnie, Maissie, Remusowie, Dorze, Lunie, Nevillowi, Albusowie i Draco.
- Masz czerwoną krew – powiedział cicho Draco. – Zobaczyłem ją w Hogsmade, gdy klęczałaś przy Weasleyu. Nie była brudna, nie było w niej szlamu. Twoja krew jest czerwona, tak jak moja, tak jak każdego innego człowieka, nawet mugola. Nienawidziłem cię, bo tak zostałem wychowany, bo byłaś lepsza we wszystkim, bo musiałaś zrobić coś, że twoja moc jaśniała, choć powinna być brudna, jak mówiło mi wszystko i wszyscy, których znałem od dziecka. A jednak twoja krew była czerwona. To jest tajemnica, którą dzielę z Potterem. Nic co znałem w życiu nie było prawdą, a jedyne co widzę po zamknięciu oczu, to twoja czerwona krew – zakończył wstając i odchodząc w stronę jeziora.
**
Maski
**

Podsumowanie 17
Hmmm… zacznę od końca.
Mam nadzieje, że przemówienie Malfoya nie było patetyczne. W wielu opowiadaniach Draco staje się dobry, zakochuje się w Ginny/Hermionie/siostrze Pottera itp. Ale powody jego zmiany są pomijane, autorzy często piszą (w dwóch zdaniach rozmowy z Blaisem), że od „dawna nie podziela ideałów ojca i szuka jak się wyrwać”, lub coś podobnego. Ja postanowiłem oprzeć się odrobinę na nauce zwanej psychologią. Kiedy dziecku coś mówisz, jako rodzic (mam dwóch synów (6 i 2 lata) i córkę w drodze) to dzieci ci wierzą. Kiedy mówisz dziecku, że jak będzie pogoda to weźmiesz je do Zoo, to ono ci wierzy i czeka na spełnianie obietnicy. Kiedy mówisz mu, że ma nie dotykać psów, bo może go ugryźć, to ono będzie bało się psów, itp.
Draco przez całe życie słyszał, o brudnej krwi. O gorszym gatunku ludzi, o szlamie itp. Osobiście nie uznaję tak wielkiej zmiany opisanej w jednym zdaniu. Drugą rzeczą, która mi się nie podoba jest pominiecie tej zmiany w historii, tz. Taka zmiana jest istotna dla fabuły i należało by jej poświęcić rozdział lub dwa, ale to rozbijało by historię (chyba, że jest to opowieść o Draco).
Postanowiłem zmienić go czymś co w psychologii nazywa się szokiem pourazowym. Czasem, osoby uwielbiające psy, doznają tak wielkiej traumy, że boja się nawet małego psa. Czasem wystarcza impuls, materiał w tv o tym, że pies kogoś zaatakował, czy cos podobnego.
Draco przeżywa swój impuls w czasie Bitwy o Hogsmade, widzi śmierć (pierwszy raz, bo wcześniej był od tego odizolowany) na własne oczy, widzi ból w oczach i na twarzach swoich „Wrogów”, i widzi krew kogoś, kogo nienawidził, kogoś kim pogardzał. Tak krew jest impulsem, zapalnikiem jego myśli i sumienia.
Nie chciałem pisać o tym od razu, w zbyt oczywisty sposób, ale powiem wam, że scenę z słowami „Twoja krew jest czerwona” planowałem w okolicach rozdziału, 4-5, gdy Harry poznawał nazwisko Maissie.

Reszta rozdziału.
Rytuał Magii Drugiego Poziomu, pominięty, bo niema sensu opisywać go po raz drugi, zwłaszcza, ze nie było żadnych komplikacji. Cela walki Pottera z resztą zostanie jeszcze rozwinięty w następnych rozdziałach.
Jedno co może was zastanawiać. Dlaczego kopuła znalazła się w Hogwarcie, a nie w Givelin (posiadłość Harrego i Maissie), po co ściągać na Hogwart taką uwagę? Odpowiedz jest prosta. W Hogwarcie jest teraz grupa najpotężniejszych czarodziejów na świecie. Jednocześnie ta grupa ma chronić Hogwart, więc dobrze by było, by skupić uwagę wrogów na tym punkcie, a nie pozwalać im szaleć pośród niewinnych poza zamkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro