Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Zaskakujące wiadomości ...


 W ciemnym holu zgromadziło się pięć postaci:trzy kobiety i dwóch mężczyzn.

-Kiedy oni się obudzą?- Mruknęła zniecierpliwiona Gabriele.

-Powinni za jakieś 10 min- odpowiedziała Anna- Ty zajmij się tą Catheriną, Neliquele, Oteos weźmie Pabla Costello, Viktoria- Michaela Bryzel, a ja i Vincent...

-...zajmiemy się Potterem- wtrącił Valum. Wszyscy skinęli głowami i zniknęli w odpowiednich drzwiach.

***

Harry ocknął się nagle i w pierwszej chwili nie wiedział, gdzie się znajduje. Myślał, że wciąż jest w lochach Voldemorta,więc nie otwierał oczu. Dopiero po chwili zorientował się, że nie pasują mu niektóre czynniki: po pierwsze nie wyczuwał chłodu i wilgoci, po drugie brakowało mu smaku własnej krwi w ustach, a po trzecie leżał na jakimś łóżku.Słyszał ogień trzaskający w kominku i cichy oddech jakiejś istoty. Powoli otworzył oczy i widząc dwie, obce mu postaci, zerwał się z łóżka, stając gotowy do obrony.

-Kim jesteście?- Warknął.

-Spokojnie, Harry- odezwała się kobieta-Nazywał się Anna Valerious. Spotkaliśmy się w parku, pamiętasz?- Chłopak skinął głową i czekał na dalsze wyjaśnienia- To jest mój przyjaciel, Vincent Valum-mężczyzna w ogóle nie zareagował badawczo mu się przyglądając. Był niesamowicie blady, a na głowie miał postawiony czub z czarnych włosów. Niezwykłe były jego oczy: czerwone.

-Gdzie ja jestem? Kim...?- Zaczął ponownie Harry, ale Anna mu przerwała.

-Może usiądziemy? Proszę...- ona i jej kolega położyli różdżki na łóżku- Jesteśmy bezbronni. Teraz porozmawiamy?- Harry skinął głową i usiadł na jednym z trzech purpurowych foteli. W pokoju panował półmrok, ponieważ okna były zasłonięte.

-Doskonale- uśmiechnęła się kobieta- A więc zacznijmy od tego, gdzie się znajdujemy. Jesteśmy na innej płaszczyźnie, w wymiarze zwanym Necronomicon, w mieście Necronopilis. Mieszkańcy należą głównie do pięciu ras magicznych: elfów, wampirów, pół elfów, dhampirów oraz wilkołaków.Zdarzają się również mieszańcy elfów i wampirów, czyli peredhilowie oraz osobniki innych gatunków.

-No dobrze, ale co ja tu robię?-Zniecierpliwił się Harry- Przecież moim ojcem był James Potter, czystej krwi czarodziej i Lilly Evans, czarownica z mugolskiej rodziny. Nie zostałem przecież ugryziony, ani nic z tych rzeczy.

-Wiesz...- Anna zagryzła lekko wargę-... to nie do końca tak. Ja jestem twoją babką, a twoimi rodzicami byli Lidia i Lorens Valerious. Wampir i czarodziejka- Harryemu szczeka opadła do ziemi. W wieku 16 lat dowiaduje się, że jest zupełnie kimś innym. To był dla niego prawdziwy szok. Potrzebował czasu, żeby się otrząsnąć.

-Jak to się stało?- Zapytał po chwili ciszy,częściowo opanowując emocje.

-Wiesz, jak dwoje ludzi się kocha to po pewnym czasie decydują się na przedłużenie rodu i...- zaczął mówić Vincent całkiem poważnie, ale Anna szybko doprowadziła go do porządku.

-Chociaż raz mógłbyś być poważny- warknęła,więc mężczyzna posłusznie ucichł- A więc twoi rodzice byli zagrożeni ze strony innych czarodziei. Matka, bo związała się z twoim ojcem, a on ze względu na swoją rasę- kobieta ponownie zwróciła się do Harryego- Dziecko Potterów zmarło po błędzie lekarzy, więc twoi prawdziwi rodzice zmienili kolor twoich włosów na czarny i przekazali Potterom. Lekarze zapomnieli o tym, a poza tym na rękę im było zatuszować ich pomyłkę.

-Czy oni...?- Zapytał Harry, ale Vincent mu przerwał.

-...Żyją? Niestety nie. Lidię zabili mieszkańcy jej rodzinnej wioski za związek z twoim ojcem, a on, pogrążony w rozpaczy sam zaatakował ich i również zginął.

-A nie mogli się schronić tutaj?- Zapytał Potter.

-Nie, to miejsce zostało odkryte niespełna 10 lat temu przez mojego męża- powiedziała Anna- Mieszkały tu inne rasy, a my tylko znaleźliśmy sposób na podróżowanie między wymiarami. Nawiasem mówiąc twój dziadek poświęcił życie dla tych badań.

-Czego ode mnie oczekujecie? I dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz?

-Twój organizm dopiero niedawno zaczął zmieniać się ze względu na pochodzenie. Wyostrzyły ci się zmysły, zacząłeś reagować ma krew, objawiła się wrodzona niechęć do istot ludzkich i większa odporność. Przedtem nie przeżyłbyś podróży pomiędzy płaszczyznami- wyjaśnił Vincent- Przejdziesz szkolenie u każdego z Rady Najwyższych, do której należę ja, Anna, Oteos Green, Victoria Harvest i Gabriele Crow. Spędzisz tu trzy lata,a później na rok zaśniesz, by obudzić się pełnoprawnym dhampirem.

-Czyli w sumie cztery lata? Przecież to niemożliwe!- Krzyknął chłopak- Jeśli zniknę na cztery dni ci idioci z Zakonu Feniksa postawią na nogi pół Królestwa*!

-Bez obaw. W twoim świecie minie tylko cztery tygodnie- powiedziała Anna- Na czas szkolenia twoje miejsce zajmie wyszkolony szpieg pod działaniem eliksiru wielosokowego.

-A czy tylko ja będę się szkolił?- Zapytał Harry.

-Nie, jeszcze dwóch twoich znajomych: Pablo Costello- elf i Michael Bryzel- dhampir. Poza tym wampirzyca Catherina Neliquele.

-Żartujecie? Jak to możliwe, że Pablo i Michael...?- Zaczął Harry, ale olśniło go- Niechęć do istot ludzkich?

-Dokładnie- potwierdził Vincent- Poznaliście się niedawno i to nie był przypadek. Masz czas do namysłu, dokładnie jutro o 20:00 sprowadzimy was, by, mam nadzieję, rozpocząć szkolenie. Masz jeszcze jakieś pytania?

-Wiecie...jak bym nazywał się, gdyby...moi rodzice żyli i zajęli się mną?- Zapytał nieśmiało.

-Tak- powiedziała Anna i spojrzała na nie go z mieszaniną smutku i dumy- Velkan Valerious- chłopak skinął głową i nie odezwał się już więcej.

-A więc widzimy się jutro o 20:00-powiedział Vincent wstając- Tylko pamiętaj, nikt nie może o tym wiedzieć,oprócz oczywiście pozostałych wybranych. Do zobaczenia- machnął ręką, a Harry ponownie poczuł ból, który był jednak lżejszy niż za pierwszym razem. Pojawił się w łazience, zachwiał lekko, ale ustał na nogach. Zamknął na chwilę oczy,ale nie doświadczył ukojenia. Szybko ubrał koszulę i wpadł do pokoju, w którym rozmawiała reszta chłopców. Nie przejmując się nimi wyciągnął z kufra Mapę Huncwotów i pelerynę niewidkę. 

-Nie czekajcie na mnie- mruknął i wyszedł. W pokoju wspólnym było jeszcze kilkanaście osób, które umilkły widząc wychodzącego Pottera. Chłopak przeszedł przed dziurę pod portretem i zarzucił pelerynę niewidkę. Szedł przed siebie, nie określiwszy sobie konkretnego celu.Zamyślił się głęboko i nie zauważył, kiedy znalazł się na polanie w Zakazanym Lesie. Zrzucił pelerynę i usiadł na zwalonym pniu, wpatrując się w wielki księżyc.

-„Podsumowując: nazywam się Velkan Valerious, jestem dhampirem, mam żyjącą rodzinę, moi rodzice zostali zabici przez czarodziei... pięknie, po prostu pięknie. Na dodatek mam spędzić cztery lata w jakimś Necronomiconie. Tylko czy się zgodzić? W sumie to nawet nie powiedzieli mi, czego tam się będę uczył... i w ogóle kto to jest ten dhampir? No bo, że pół-wampir to wiem, ale czy będę musiał pić krew? W sumie nie byłoby to takie straszne...wgryźć się w szyję Dropsa...Cholera! O czym ja myślę?! Chyba będę musiał brać jakieś leki uspokajające, bo inaczej rzucę się na Snapea na pierwszych eliksirach. Hi, hi, hi...Co się ze mną dzieje? Porzuciłem Rona i Hermionę, poznałem Pabla i Michaela...czy ja wciąż jeszcze jestem tym Harrym Potterem?"

-„Nie..."- odpowiedział sam sobie- „Nikt po trzech tygodniach u Riddlea nie jest już tym samym człowiekiem. Dorosłem... i jestem Velkan Valerious!"- Nagle usłyszał za sobą cichy szelest. Błyskawicznie odwrócił się w tamtą stronę, wyciągając różdżkę. Za nim stał wysoki centaur.

-Witaj Harry Potterze- przywitał się głębokim głosem. Miał jasną, kasztanową sierść- A może powinienem powiedzieć Velkanie Valerious?

-Skąd wiesz?- Zapytał Harry, opuszczając różdżkę.

-Z gwiazd- odparł tamten lakonicznie-obserwuję twoje losy już od dłuższego czasu i mam ci coś ważnego do przekazania. Znalazłeś medalion?

-Jaki meda...?- Zaczął chłopak, ale natychmiast przypomniał sobie o zdarzeniu podczas podróży przez jezioro.Sięgnął do kieszeni i wyciągnął wisiorek, który zalśnił w świetle księżyca- Oten chodzi? Co on oznacza?

-Niestety nie mogę ci powiedzieć- odparł tamten- Ale to znak. Znak, że jesteś kimś wyjątkowym. Myślę, że dowiesz się o tym już wkrótce- centaur mówił bardzo tajemniczo.

-Czy to ma związek z moim przeznaczaniem? A może chodzi o moje pochodzenie? Kim ja jestem?!- Krzyknął rozpaczliwie i opadł na ziemię. Objął rękami kolana i zaczął kołysać się w przód i w tył- Już nie mam siły...- szepnął.

-Masz. Masz jej wiele... o wiele więcej niż ktokolwiek na tym świecie- centaur klęknął przy nim i spojrzał prosto w jego oczy- Musisz walczyć, to twoje przeznaczenie. Pamiętaj, że przyjaciele zawsze ci pomogą. I nie pozwól, by przepowiednie zaćmiły twoje czyste serce-powiedział mężczyzna i wstał, ale Harry zatrzymał go.

-Przepowiednie? Jakie przepowiednie? Ja wiem tylko o jednej. O co chodzi?- Obrzucił go gradem pytań, ale tamten tylko uśmiechnął się tajemniczo i zniknął między drzewami- Hej! Zaczekaj!- Chłopak ruszył za nim, jednak ograniczały go dwie nogi i nieznajomość terenu. Po ok. 15 min zdecydował się wrócić. Tylko którędy? Błąkał się po lesie przez prawie cztery godziny i odnalazł drogę dopiero wtedy, gdy zaczęło świtać. Do zamku dotarł wycieńczony i jeszcze bardziej zagubiony. Wziął szybki prysznic i ruszył na śniadanie. W Wielkiej Sali czekali już na niego Pablo i Michael.

-Wyglądasz jak trup- powiedział na powitanie blondyn, podając mu kubek kawy.

-Nie spałem cała noc- powiedział Harry i z wdzięcznością przyjął kubek z gorącym płynem- Dostaliśmy już plany lekcji?-Zapytał.

-Nie, panie Potter- za nim pojawiła się opiekunka Gryffindoru- Czy raczyłby pan jeść posiłki przy właściwym stole?-Zapytała podając mu pergamin z podziałem godzin.

-Nie- odparł krótko chłopak- O ile wiem nie jest to przymusowe, mam rację?

-W zasadzie tak, co nie zmienia faktu, że za bezczelność traci pan 5 punktów- odparła profesor i oddaliła się w stronę stołu nauczycielskiego.

-Nie jest źle- podsumował Pablo- Eliksiry,ONMS i Zaklęcia mamy wszyscy razem, ja mam z Harrym Zielarstwo, z tobą ONMS, a z Puchonami Transmutację.

-Ja mam z Harrym Transmutację- powiedział Michael- No to praktycznie cały czas jesteśmy razem. Pierwsze mamy Eliksiry,więc chyba powinniśmy się pospieszyć- szybko dokończyli śniadanie i ruszyli w stronę lochów. Pod klasą czekała już reszta: z Gryffindoru tylko Hermiona, ze Slytherinu Malfoy, z Ravenclawu Padma Patil i jakiś chłopak, a z Hufflepuffu Arnie McMillan. Ze względu na wysokie wymagania było ich tak mało.

-Później mamy okienko, więc będziemy musieli porozmawiać- powiedział cicho Harry, a chłopcy zorientowali się o co chodzi,więc nie pytali.

-Wchodźcie- warknął Snape, który nie wiadomo kiedy otworzył klasę.

-Mam nadzieję, że się opanuję i nie zagryzę go...- mruknął Harry i dodał ze złośliwym uśmiechem-...na pierwszej lekcji- stoły były czteroosobowe, więc chłopcy zajęli tan najbardziej oddalony od biurka nauczyciela. Snape zaczął swoją zwykłą przemowę, więc śmiało się wyłączyli.

-...Może pan Potter- usłyszeli po około 10 min

-Zależy co- powiedział bezczelnie chłopak wstając.

-Odpowiedź- powiedział Snape z mściwym uśmiechem na twarzy.

-Proszę bardzo- mężczyzna zaczął mu zadawać najróżniejsze pytania, ale na większość z nich nie znał odpowiedzi.

-Nędzny, panie Potter- powiedział profesor-To, że jest pan Chłopcem- Który- Niestety- Przeżył- Po- Raz- Kolejny tonie znaczy, że będziesz miał u mnie taryfę ulgową- z satysfakcją podkreślił siódme słowo.

-Zdążyłem to zauważyć podczas ostatnich trzech tygodni moich wakacji- odgryzł się Potter i usiadł.

-Pięknie- pogratulował mu Pablo

-Dzięki- uśmiechnął się Harry i w tym momencie zabrzmiał dzwonek- Chodźcie, znam miejsce, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał- powiedział czarnowłosy i ruszył ku wyjściu z zamku. Doszli nad jezioro i usiedli pod jedną z rosnących tam wierzb. Po burzy świeciło słońce,tworząc miłą atmosferę.

-I co sądzicie o ich propozycji?- Zaczął rozmowę Harry.

-Ja się zgodzę- powiedział natychmiast Pablo- Dowiedziałem się, kim byli moi rodzice. Dziwię się tylko, dlaczego nie powiedzieli mi o tym, kim ja jestem.

-Ja swoich nie znałem- odparł Michael-Ojciec był wampirem, a matka mnie oddała, więc nawet jeśli ich poznam, to oni nie przeżyją tego spotkania.

-Ciekaw jestem, co powiedziałby Drops, gdyby dowiedział się, że jego „Złoty chłopiec" jest mieszańcem- mruknął Potter i cisnął w wodę kamień, który trzymał w ręce- Aha, zapomniałem się przedstawić-zwrócił się do nich- Velkan Valerious- ukłonił się.

-Teraz już nic mnie nie zdziwi- powiedział Pablo- Czyli kolejne cztery lata spędzimy razem?

-Nie do końca- powiedział Michael- My z Harrym prześpimy ostatni rok. A jak wygląda przemiana w elfa?

-Kiedy nadejdzie czas mam zostać zaprowadzony do jakiegoś Wiecznego Lasu, gdzie ma odbyć się jakiś rytuał-powiedział Pablo- Z tego co słyszałem o elfach to będę miał spiczaste uszy,może będę trochę wyższy i bardziej wrażliwy na naturę.

-A ja nawet nie spytałem, czy będę musiał pić krew- powiedział Harry. Przez resztę czasu rozmawiali o swoich planach,odczuciach i obawach. W końcu podjęli decyzję, że zgodzą się. Rozmawialiby dalej, ale zadzwonił dzwonek, więc chcąc nie chcąc udali się na Zaklęcia.Później mięli Transmutację i na tym skończyły się ich zajęcia.

-Chodźmy do biblioteki, poszukamy czegoś o tym symbolu- zaproponował Michael po obiedzie, więc udali się do królestwa pani Prince. Mam każdy z nich znalazł kilka opasłych tomisk i pogrążył się w poszukiwaniach. Niestety, nie znaleźli nic, a na dodatek stracili poczucie czasu.

-O cholera- mruknął Pablo patrząc na zegarek- Jest 19:53!

-Zmywamy się- mruknął Harry i po prowadził ich do Pokoju Życzeń. Tam nikt nie mógł ich znaleźć. Dokładnie o 20:00 poczuli znajome uczucie i, kiedy otworzyli oczy, znajdowali się w dość obszernym salonie. Była tam już obecna cała Rada Najwyższych i dziewczyna, wyglądająca na jakieś 18 lat. Miała krótkie blond włosy i lekko zaokrągloną sylwetkę.

-Witamy was- odezwała się Anna, patrząc na nich ciepło- Mam nadzieję, że podjęliście słuszną decyzję. Zgadzacie się?- Cała czwórka pokiwała głowami na znak zgody- Świetnie. Catherina, tobą zajmie się Gabriele, Oteosie, zaopiekujesz się Pablem. Michael, ty pójdziesz z Vincentem,a Viktoria zajmie się Harrym- wszyscy skinęli głowami i wyszli z salonu z wyznaczonymi opiekunami.


♥♥♥♥

*Królestwo-United Kingdom, Wielka Brytania

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro