4. Zaskakujące wiadomości ...
W ciemnym holu zgromadziło się pięć postaci:trzy kobiety i dwóch mężczyzn.
-Kiedy oni się obudzą?- Mruknęła zniecierpliwiona Gabriele.
-Powinni za jakieś 10 min- odpowiedziała Anna- Ty zajmij się tą Catheriną, Neliquele, Oteos weźmie Pabla Costello, Viktoria- Michaela Bryzel, a ja i Vincent...
-...zajmiemy się Potterem- wtrącił Valum. Wszyscy skinęli głowami i zniknęli w odpowiednich drzwiach.
***
Harry ocknął się nagle i w pierwszej chwili nie wiedział, gdzie się znajduje. Myślał, że wciąż jest w lochach Voldemorta,więc nie otwierał oczu. Dopiero po chwili zorientował się, że nie pasują mu niektóre czynniki: po pierwsze nie wyczuwał chłodu i wilgoci, po drugie brakowało mu smaku własnej krwi w ustach, a po trzecie leżał na jakimś łóżku.Słyszał ogień trzaskający w kominku i cichy oddech jakiejś istoty. Powoli otworzył oczy i widząc dwie, obce mu postaci, zerwał się z łóżka, stając gotowy do obrony.
-Kim jesteście?- Warknął.
-Spokojnie, Harry- odezwała się kobieta-Nazywał się Anna Valerious. Spotkaliśmy się w parku, pamiętasz?- Chłopak skinął głową i czekał na dalsze wyjaśnienia- To jest mój przyjaciel, Vincent Valum-mężczyzna w ogóle nie zareagował badawczo mu się przyglądając. Był niesamowicie blady, a na głowie miał postawiony czub z czarnych włosów. Niezwykłe były jego oczy: czerwone.
-Gdzie ja jestem? Kim...?- Zaczął ponownie Harry, ale Anna mu przerwała.
-Może usiądziemy? Proszę...- ona i jej kolega położyli różdżki na łóżku- Jesteśmy bezbronni. Teraz porozmawiamy?- Harry skinął głową i usiadł na jednym z trzech purpurowych foteli. W pokoju panował półmrok, ponieważ okna były zasłonięte.
-Doskonale- uśmiechnęła się kobieta- A więc zacznijmy od tego, gdzie się znajdujemy. Jesteśmy na innej płaszczyźnie, w wymiarze zwanym Necronomicon, w mieście Necronopilis. Mieszkańcy należą głównie do pięciu ras magicznych: elfów, wampirów, pół elfów, dhampirów oraz wilkołaków.Zdarzają się również mieszańcy elfów i wampirów, czyli peredhilowie oraz osobniki innych gatunków.
-No dobrze, ale co ja tu robię?-Zniecierpliwił się Harry- Przecież moim ojcem był James Potter, czystej krwi czarodziej i Lilly Evans, czarownica z mugolskiej rodziny. Nie zostałem przecież ugryziony, ani nic z tych rzeczy.
-Wiesz...- Anna zagryzła lekko wargę-... to nie do końca tak. Ja jestem twoją babką, a twoimi rodzicami byli Lidia i Lorens Valerious. Wampir i czarodziejka- Harryemu szczeka opadła do ziemi. W wieku 16 lat dowiaduje się, że jest zupełnie kimś innym. To był dla niego prawdziwy szok. Potrzebował czasu, żeby się otrząsnąć.
-Jak to się stało?- Zapytał po chwili ciszy,częściowo opanowując emocje.
-Wiesz, jak dwoje ludzi się kocha to po pewnym czasie decydują się na przedłużenie rodu i...- zaczął mówić Vincent całkiem poważnie, ale Anna szybko doprowadziła go do porządku.
-Chociaż raz mógłbyś być poważny- warknęła,więc mężczyzna posłusznie ucichł- A więc twoi rodzice byli zagrożeni ze strony innych czarodziei. Matka, bo związała się z twoim ojcem, a on ze względu na swoją rasę- kobieta ponownie zwróciła się do Harryego- Dziecko Potterów zmarło po błędzie lekarzy, więc twoi prawdziwi rodzice zmienili kolor twoich włosów na czarny i przekazali Potterom. Lekarze zapomnieli o tym, a poza tym na rękę im było zatuszować ich pomyłkę.
-Czy oni...?- Zapytał Harry, ale Vincent mu przerwał.
-...Żyją? Niestety nie. Lidię zabili mieszkańcy jej rodzinnej wioski za związek z twoim ojcem, a on, pogrążony w rozpaczy sam zaatakował ich i również zginął.
-A nie mogli się schronić tutaj?- Zapytał Potter.
-Nie, to miejsce zostało odkryte niespełna 10 lat temu przez mojego męża- powiedziała Anna- Mieszkały tu inne rasy, a my tylko znaleźliśmy sposób na podróżowanie między wymiarami. Nawiasem mówiąc twój dziadek poświęcił życie dla tych badań.
-Czego ode mnie oczekujecie? I dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz?
-Twój organizm dopiero niedawno zaczął zmieniać się ze względu na pochodzenie. Wyostrzyły ci się zmysły, zacząłeś reagować ma krew, objawiła się wrodzona niechęć do istot ludzkich i większa odporność. Przedtem nie przeżyłbyś podróży pomiędzy płaszczyznami- wyjaśnił Vincent- Przejdziesz szkolenie u każdego z Rady Najwyższych, do której należę ja, Anna, Oteos Green, Victoria Harvest i Gabriele Crow. Spędzisz tu trzy lata,a później na rok zaśniesz, by obudzić się pełnoprawnym dhampirem.
-Czyli w sumie cztery lata? Przecież to niemożliwe!- Krzyknął chłopak- Jeśli zniknę na cztery dni ci idioci z Zakonu Feniksa postawią na nogi pół Królestwa*!
-Bez obaw. W twoim świecie minie tylko cztery tygodnie- powiedziała Anna- Na czas szkolenia twoje miejsce zajmie wyszkolony szpieg pod działaniem eliksiru wielosokowego.
-A czy tylko ja będę się szkolił?- Zapytał Harry.
-Nie, jeszcze dwóch twoich znajomych: Pablo Costello- elf i Michael Bryzel- dhampir. Poza tym wampirzyca Catherina Neliquele.
-Żartujecie? Jak to możliwe, że Pablo i Michael...?- Zaczął Harry, ale olśniło go- Niechęć do istot ludzkich?
-Dokładnie- potwierdził Vincent- Poznaliście się niedawno i to nie był przypadek. Masz czas do namysłu, dokładnie jutro o 20:00 sprowadzimy was, by, mam nadzieję, rozpocząć szkolenie. Masz jeszcze jakieś pytania?
-Wiecie...jak bym nazywał się, gdyby...moi rodzice żyli i zajęli się mną?- Zapytał nieśmiało.
-Tak- powiedziała Anna i spojrzała na nie go z mieszaniną smutku i dumy- Velkan Valerious- chłopak skinął głową i nie odezwał się już więcej.
-A więc widzimy się jutro o 20:00-powiedział Vincent wstając- Tylko pamiętaj, nikt nie może o tym wiedzieć,oprócz oczywiście pozostałych wybranych. Do zobaczenia- machnął ręką, a Harry ponownie poczuł ból, który był jednak lżejszy niż za pierwszym razem. Pojawił się w łazience, zachwiał lekko, ale ustał na nogach. Zamknął na chwilę oczy,ale nie doświadczył ukojenia. Szybko ubrał koszulę i wpadł do pokoju, w którym rozmawiała reszta chłopców. Nie przejmując się nimi wyciągnął z kufra Mapę Huncwotów i pelerynę niewidkę.
-Nie czekajcie na mnie- mruknął i wyszedł. W pokoju wspólnym było jeszcze kilkanaście osób, które umilkły widząc wychodzącego Pottera. Chłopak przeszedł przed dziurę pod portretem i zarzucił pelerynę niewidkę. Szedł przed siebie, nie określiwszy sobie konkretnego celu.Zamyślił się głęboko i nie zauważył, kiedy znalazł się na polanie w Zakazanym Lesie. Zrzucił pelerynę i usiadł na zwalonym pniu, wpatrując się w wielki księżyc.
-„Podsumowując: nazywam się Velkan Valerious, jestem dhampirem, mam żyjącą rodzinę, moi rodzice zostali zabici przez czarodziei... pięknie, po prostu pięknie. Na dodatek mam spędzić cztery lata w jakimś Necronomiconie. Tylko czy się zgodzić? W sumie to nawet nie powiedzieli mi, czego tam się będę uczył... i w ogóle kto to jest ten dhampir? No bo, że pół-wampir to wiem, ale czy będę musiał pić krew? W sumie nie byłoby to takie straszne...wgryźć się w szyję Dropsa...Cholera! O czym ja myślę?! Chyba będę musiał brać jakieś leki uspokajające, bo inaczej rzucę się na Snapea na pierwszych eliksirach. Hi, hi, hi...Co się ze mną dzieje? Porzuciłem Rona i Hermionę, poznałem Pabla i Michaela...czy ja wciąż jeszcze jestem tym Harrym Potterem?"
-„Nie..."- odpowiedział sam sobie- „Nikt po trzech tygodniach u Riddlea nie jest już tym samym człowiekiem. Dorosłem... i jestem Velkan Valerious!"- Nagle usłyszał za sobą cichy szelest. Błyskawicznie odwrócił się w tamtą stronę, wyciągając różdżkę. Za nim stał wysoki centaur.
-Witaj Harry Potterze- przywitał się głębokim głosem. Miał jasną, kasztanową sierść- A może powinienem powiedzieć Velkanie Valerious?
-Skąd wiesz?- Zapytał Harry, opuszczając różdżkę.
-Z gwiazd- odparł tamten lakonicznie-obserwuję twoje losy już od dłuższego czasu i mam ci coś ważnego do przekazania. Znalazłeś medalion?
-Jaki meda...?- Zaczął chłopak, ale natychmiast przypomniał sobie o zdarzeniu podczas podróży przez jezioro.Sięgnął do kieszeni i wyciągnął wisiorek, który zalśnił w świetle księżyca- Oten chodzi? Co on oznacza?
-Niestety nie mogę ci powiedzieć- odparł tamten- Ale to znak. Znak, że jesteś kimś wyjątkowym. Myślę, że dowiesz się o tym już wkrótce- centaur mówił bardzo tajemniczo.
-Czy to ma związek z moim przeznaczaniem? A może chodzi o moje pochodzenie? Kim ja jestem?!- Krzyknął rozpaczliwie i opadł na ziemię. Objął rękami kolana i zaczął kołysać się w przód i w tył- Już nie mam siły...- szepnął.
-Masz. Masz jej wiele... o wiele więcej niż ktokolwiek na tym świecie- centaur klęknął przy nim i spojrzał prosto w jego oczy- Musisz walczyć, to twoje przeznaczenie. Pamiętaj, że przyjaciele zawsze ci pomogą. I nie pozwól, by przepowiednie zaćmiły twoje czyste serce-powiedział mężczyzna i wstał, ale Harry zatrzymał go.
-Przepowiednie? Jakie przepowiednie? Ja wiem tylko o jednej. O co chodzi?- Obrzucił go gradem pytań, ale tamten tylko uśmiechnął się tajemniczo i zniknął między drzewami- Hej! Zaczekaj!- Chłopak ruszył za nim, jednak ograniczały go dwie nogi i nieznajomość terenu. Po ok. 15 min zdecydował się wrócić. Tylko którędy? Błąkał się po lesie przez prawie cztery godziny i odnalazł drogę dopiero wtedy, gdy zaczęło świtać. Do zamku dotarł wycieńczony i jeszcze bardziej zagubiony. Wziął szybki prysznic i ruszył na śniadanie. W Wielkiej Sali czekali już na niego Pablo i Michael.
-Wyglądasz jak trup- powiedział na powitanie blondyn, podając mu kubek kawy.
-Nie spałem cała noc- powiedział Harry i z wdzięcznością przyjął kubek z gorącym płynem- Dostaliśmy już plany lekcji?-Zapytał.
-Nie, panie Potter- za nim pojawiła się opiekunka Gryffindoru- Czy raczyłby pan jeść posiłki przy właściwym stole?-Zapytała podając mu pergamin z podziałem godzin.
-Nie- odparł krótko chłopak- O ile wiem nie jest to przymusowe, mam rację?
-W zasadzie tak, co nie zmienia faktu, że za bezczelność traci pan 5 punktów- odparła profesor i oddaliła się w stronę stołu nauczycielskiego.
-Nie jest źle- podsumował Pablo- Eliksiry,ONMS i Zaklęcia mamy wszyscy razem, ja mam z Harrym Zielarstwo, z tobą ONMS, a z Puchonami Transmutację.
-Ja mam z Harrym Transmutację- powiedział Michael- No to praktycznie cały czas jesteśmy razem. Pierwsze mamy Eliksiry,więc chyba powinniśmy się pospieszyć- szybko dokończyli śniadanie i ruszyli w stronę lochów. Pod klasą czekała już reszta: z Gryffindoru tylko Hermiona, ze Slytherinu Malfoy, z Ravenclawu Padma Patil i jakiś chłopak, a z Hufflepuffu Arnie McMillan. Ze względu na wysokie wymagania było ich tak mało.
-Później mamy okienko, więc będziemy musieli porozmawiać- powiedział cicho Harry, a chłopcy zorientowali się o co chodzi,więc nie pytali.
-Wchodźcie- warknął Snape, który nie wiadomo kiedy otworzył klasę.
-Mam nadzieję, że się opanuję i nie zagryzę go...- mruknął Harry i dodał ze złośliwym uśmiechem-...na pierwszej lekcji- stoły były czteroosobowe, więc chłopcy zajęli tan najbardziej oddalony od biurka nauczyciela. Snape zaczął swoją zwykłą przemowę, więc śmiało się wyłączyli.
-...Może pan Potter- usłyszeli po około 10 min
-Zależy co- powiedział bezczelnie chłopak wstając.
-Odpowiedź- powiedział Snape z mściwym uśmiechem na twarzy.
-Proszę bardzo- mężczyzna zaczął mu zadawać najróżniejsze pytania, ale na większość z nich nie znał odpowiedzi.
-Nędzny, panie Potter- powiedział profesor-To, że jest pan Chłopcem- Który- Niestety- Przeżył- Po- Raz- Kolejny tonie znaczy, że będziesz miał u mnie taryfę ulgową- z satysfakcją podkreślił siódme słowo.
-Zdążyłem to zauważyć podczas ostatnich trzech tygodni moich wakacji- odgryzł się Potter i usiadł.
-Pięknie- pogratulował mu Pablo
-Dzięki- uśmiechnął się Harry i w tym momencie zabrzmiał dzwonek- Chodźcie, znam miejsce, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał- powiedział czarnowłosy i ruszył ku wyjściu z zamku. Doszli nad jezioro i usiedli pod jedną z rosnących tam wierzb. Po burzy świeciło słońce,tworząc miłą atmosferę.
-I co sądzicie o ich propozycji?- Zaczął rozmowę Harry.
-Ja się zgodzę- powiedział natychmiast Pablo- Dowiedziałem się, kim byli moi rodzice. Dziwię się tylko, dlaczego nie powiedzieli mi o tym, kim ja jestem.
-Ja swoich nie znałem- odparł Michael-Ojciec był wampirem, a matka mnie oddała, więc nawet jeśli ich poznam, to oni nie przeżyją tego spotkania.
-Ciekaw jestem, co powiedziałby Drops, gdyby dowiedział się, że jego „Złoty chłopiec" jest mieszańcem- mruknął Potter i cisnął w wodę kamień, który trzymał w ręce- Aha, zapomniałem się przedstawić-zwrócił się do nich- Velkan Valerious- ukłonił się.
-Teraz już nic mnie nie zdziwi- powiedział Pablo- Czyli kolejne cztery lata spędzimy razem?
-Nie do końca- powiedział Michael- My z Harrym prześpimy ostatni rok. A jak wygląda przemiana w elfa?
-Kiedy nadejdzie czas mam zostać zaprowadzony do jakiegoś Wiecznego Lasu, gdzie ma odbyć się jakiś rytuał-powiedział Pablo- Z tego co słyszałem o elfach to będę miał spiczaste uszy,może będę trochę wyższy i bardziej wrażliwy na naturę.
-A ja nawet nie spytałem, czy będę musiał pić krew- powiedział Harry. Przez resztę czasu rozmawiali o swoich planach,odczuciach i obawach. W końcu podjęli decyzję, że zgodzą się. Rozmawialiby dalej, ale zadzwonił dzwonek, więc chcąc nie chcąc udali się na Zaklęcia.Później mięli Transmutację i na tym skończyły się ich zajęcia.
-Chodźmy do biblioteki, poszukamy czegoś o tym symbolu- zaproponował Michael po obiedzie, więc udali się do królestwa pani Prince. Mam każdy z nich znalazł kilka opasłych tomisk i pogrążył się w poszukiwaniach. Niestety, nie znaleźli nic, a na dodatek stracili poczucie czasu.
-O cholera- mruknął Pablo patrząc na zegarek- Jest 19:53!
-Zmywamy się- mruknął Harry i po prowadził ich do Pokoju Życzeń. Tam nikt nie mógł ich znaleźć. Dokładnie o 20:00 poczuli znajome uczucie i, kiedy otworzyli oczy, znajdowali się w dość obszernym salonie. Była tam już obecna cała Rada Najwyższych i dziewczyna, wyglądająca na jakieś 18 lat. Miała krótkie blond włosy i lekko zaokrągloną sylwetkę.
-Witamy was- odezwała się Anna, patrząc na nich ciepło- Mam nadzieję, że podjęliście słuszną decyzję. Zgadzacie się?- Cała czwórka pokiwała głowami na znak zgody- Świetnie. Catherina, tobą zajmie się Gabriele, Oteosie, zaopiekujesz się Pablem. Michael, ty pójdziesz z Vincentem,a Viktoria zajmie się Harrym- wszyscy skinęli głowami i wyszli z salonu z wyznaczonymi opiekunami.
♥♥♥♥
*Królestwo-United Kingdom, Wielka Brytania
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro