10. Powrót do świata.
Niestety, następnego dnia musieli wracać na Ziemię. Po długim pożegnaniu przenieśli się do Pokoju Życzeń,w których czekali już na nich ich dublerzy. Skłonili się Velkanowi i przekazali im fiolki ze wspomnieniami z ostatnich miesięcy. Później bez słowa zniknęli.
-To co? Oglądamy, nie?-Uśmiechnął się Pablo. Rozejrzeli się po pomieszczeniu i zauważyli trzy kamiennemisy. Każdy z nich wziął jedną z nich i zatopił się we własnych wspomnieniach.Wyszli z nich po kilku godzinach
-I jak?- Zapytał Michael
-Nie jest tak źle.Zrobiłbym to samo w prawie wszystkich sytuacjach. No i nie było niewygodnych pytań- uśmiechnął się Pablo- A ty, Velkan?
-Po pierwsze, musicie mówić mi Harry. W końcu oficjalnie nadal nazywam się Potter. A po drugie to muszę przeprosić Rona i Hermionę. Nie chcę mieć wrogów- mruknął- No i mam szlaban z Dumbledorem, jutro po lekcjach- powiedział i ziewnął potężnie- Ok.,chodźcie już, jestem strasznie zmęczony. Jednak podróż między wymiarami robi swoje- wyszli z pomieszczenia i ruszyli na kolację. Velkan nie skierował się razem z przyjaciółmi w stronę stołu Slytherinu, ale ruszył w kierunku stołu swojego domu. Nikt nie zwrócił uwagi na zmiany w jego wyglądzie, jednak dzięki doskonałemu słuchowi słyszał westchnienia dziewczyn i ich uwagi typu „ale on słodziutki...a jakie ma ciałko...ale towar...patrz na Pottera, kiedy się z niego takie ciacho zrobiło?...cud, miód i orzeszki". Śmieszyło go to, więc uśmiechnął się lekko ironicznie. Nie był świadomy, że w tym momencie bardzo przypominał Snapea. Przy stole Gryffindoru nie zauważył ani Rona ani Hermiony, więc usiadł obok Ginny.
-Cześć- uśmiechnął się-Wiesz, gdzie jest twój brat?- Zapytał od razu.
-Pewnie męczy się z Hermioną nad zadaniem domowym. A co cię tak nagle do niego ciągnie? Nie wystarczą wam kłótnie na korytarzu?- Zapytała podejrzliwie.
-Dlaczego sądzisz, że chciałbym się z nim kłócić?- Udał zdziwienie chłopak.
-Ostatnio nic innego nie robicie- odparła dziewczyna.
-Będę grzeczny-uśmiechnął się ironicznie i ruszył w kierunku wieży Gryfonów. Szedł korytarzami i przypominał sobie wszystkie szczęśliwe chwile, które spędził w tym zamku.Jednak teraz wszystko się zmieniło. Najważniejszy dla niego był Necronomicon i Gabriele. Stanął przed portretem Grubej Damy świadomy, że nie zna hasła. „Nie boję się Voldemorta" zostało zdjęte tuż po uczcie powitalnej, ponieważ wszyscy panicznie bali się wymienić imienia czarnoksiężnika.
-Witam panią- skłonił się grzecznie kobiecie na obrazie- Czy byłaby pani tak łaskawa i wpuściła mnie do środka?- Starał się złapać kontakt wzrokowy, który był podstawą hipnozy.
-No, nie wiem...- wahała się, ale w końcu uległa- Proszę, młodzieńcze- Velkan skłonił się i wszedł przez dziurę w ścianie. Pokój Wspólny był pełen rozgadanych uczniów. Obok kominka dostrzegł byłych przyjaciół. Śmiałym krokiem podszedł do nich i usiadł obok.Pierwsza zauważyła go Hermiona.
-Czego chcesz?- Zapytała niezbyt życzliwie.
-Pogadać- powiedział po prostu chłopak- Wiem, że ostatnio nie byłem zbyt miły...- Ron prychnął z niesmakiem-..., ale chciałbym, żebyście zrozumieli jak jest mi trudno. Nie chcę mieć w was wrogów, tym bardziej po tych latach, które spędziliśmy razem.
-A niby dlaczego mamy ci wierzyć? Przez ostatnie miesiące w ogóle się do nas nie przyznawałeś, tylko łaziłeś cały czas z tamtymi dwoma- powiedział Weasley. Widać było, że nie ma zamiaru się z nim pogodzić.
-Dlaczego nie potrafisz tego zrozumieć? Czasy się zmieniają, zmieniając ludzi. Już nie jestem tym starym Harrym Potterem, pupilkiem Dumbledorea, mimowolnym wybawcą świata...- z jednej strony miał do niego żal, a z drugiej wcale mu się nie dziwił- Jeśli nie dorosłeś do tego, żeby to pojąć, trudno. Są istoty z trochę większą wyobraźnią-wstał i już chciał odejść, ale zatrzymała go Hermiona.
-Harry, co się z tobą stało?- W jej oczach szkliły się łzy- Coś ukrywasz, ale nie wiem co...dlaczego nie chcesz nam zaufać?
-Chcę, ale nie mogę...-potrząsnął głową, jakby odtrącając natrętne myśli- Nie mogę was narażać...przykro mi- odszedł nie odwracając się. Był świadomy jak ważną rzecz właśnie zrobił.Zakończył pewien etap swojego życia...spalił mosty.
***
-Panno Crow, czy dzieci już śpią?- Zapytał wysoki, przystojny mężczyzna w eleganckim garniturze.
-Tak, panie Smith.Zasnęły jakąś godzinę temu- powiedziała dziewczyna otrząsając się ze wspomnień-A kiedy wróci pani Smith?
-Wyjechała, będzie dopiero za trzy dni- zaczął się do niej zbliżać- Czy wspominałem już, że jest pani niesamowicie piękna?
-Dziękuję- od razu włączyła jej się czerwona lampka- Czy będę jeszcze potrzebna?
-Niewątpliwie- teraz stał bezpośrednio przed nią. Gabriele zaczęła się wolno cofać, ale natrafiła na biurko.
-„Cholera jasna"- zaklęła w myśli, ale szybko ułożyła sobie plan działania- Co ma pan na myśli?-Zapytała, mrużąc zalotnie oczy, choć wewnątrz miała ochotę uciec stąd jak najdalej.
-Sama wiesz, dziecinko. Będzie miło- mruknął mężczyzna. Ta tylko zarzuciła mu ręce na szyję i namiętnie...kopnęła go w krocze.
-Wystarczająco miło?-Zapytała złośliwie do zwijającego się na podłodze mężczyzny- Zwalniam się-powiedziała i wyszła trzaskając drzwiami.
***
Velkan miał właśnie iść do łazienki, kiedy w oknie dostrzegł Hedwigę. Dawno jej nie widział, więc z uśmiechem wpuścił ją do środka, korzystając z okazji, że jego współlokatorzy jeszcze nie wrócili.
-Masz coś dla mnie?-Zapytał głaszcząc ją po aksamitnych piórkach. Ta w odpowiedzi wystawiła nóżkę, gdzie przywiązany był kawałek pergaminu.
Za 10 min. na polance w Zakazanym Lesie.
G.C.
Ta krótka notatka była niewątpliwie od Gabriele, bo kiedy chłopak skończył ją czytać natychmiast zmieniła się w kupkę drobnego piasku. Nieco zdziwiony ubrał czarny dres i wyszedł z sypialni.
-Idziesz gdzieś?-Zdziwiła się Ginny, która siedziała przy stoliku obok Hermiony. Rona nie było.
-Muszę się odstresować-odparł Velkan i wyszedł z pomieszczenia. Była 22:00, więc nikogo nie spotkał. Raz prawie natknął się na Snapea, ale w ostatniej chwili bezszelestnie wskoczył na ścianę i ukrył się w cieniu pod sklepieniem. Bez większych problemów dotarł na skraj Zakazanego Lasu i zaczął szukać swojej narzeczonej. Po kilku chwilach poczuł jej zapach i ujrzał ją siedzącą na polanie.
-Cześć- przytulił ją- Coś się stało?
-Pan Smith...wiesz, ten u którego pracowałam...on...on się do mnie dobierał- powiedziała cicho dziewczyna.
-Co!?- Zdziwił się Velkani natychmiast krew zaczęła się w nim burzyć. Po chwili jego oczy przybrały kolor czerwony, kły się wydłużyły, a uszy zaostrzyły- Pożałuje tego...- mruknął i chciał zniknąć, ale Gabriele pocałowała go namiętnie. Po chwili całkiem się uspokoił i poświęcił dziewczynie. Gładził jej aksamitne włosy, mocne plecy, delikatne ramiona...
-Nic się nie stało-szepnęła- Dostał w...nieważne- uśmiechnęła się złośliwie- Tylko nie wiem, co ja teraz będę robić.
-Na pewno coś się znajdzie- pocieszył ją Velkan- Muszę już iść...przyjdziesz jutro?- W odpowiedzi tylko uśmiechnęła się tajemniczo i zniknęła w chmarze piasku, a szczęśliwy chłopak wrócił do wieży, by zapaść w płytki, czujny sen.
Następnego dnia obudził się o świcie, bo wieczorem zapomniał zaciągnąć zasłon i wstające słońce podrażniło jego czuły wzrok. Niechętnie wstał, przeciągnął się i, mimo, że była dopiero 6:00, ruszył do łazienki. Chwilę poćwiczył na wyczarowanym przez siebie sprzęcie, później wziął prysznic, ogolił się i w samym ręczniku przepasanym wokół bioder wszedł do sypialni. Reszta już nie spała.
-Cześć- przywitał się, ale koledzy wciąż byli zaspani, więc odpowiedział tylko Dean.
-Coś ty taki ranny ptaszek ostatnio? Rzadko widać, żebyś spał do siódmej- zainteresował się Saemus.
-Siła przyzwyczajenia-zbył go Velkan i odwrócił się, żeby sięgnąć po ubrania.
-Ja nie mogę!- Krzyknął Neville. Wampir natychmiast odwrócił się gotowy do obrony, jednak napotkał tylko zdziwione spojrzenia współlokatorów.
-Kiedy ty sobie zrobiłeś tatuaż?- Zdziwił się Saemus- Pozwolili ci? Czemu nam wcześniej nie powiedziałeś?
-Tak jakoś wyszło-mruknął chłopak i wrócił do łazienki, gdzie z premedytacją walnął się w czoło-„Jak mogłem zapomnieć o zaklęciu maskującym?! Ale ze mnie idiota! Dobrze chociaż, że reszta ujawnia się tylko przy silnych emocjach. Będę musiał się pilnować"- ubrał się szybko i ruszył do Wielkiej Sali, po drodze zabierając swoje rzeczy. Po drodze spotkał Michaela.
-Coś ty taki wściekły?-Zapytał przyjaciel, kiedy wchodzili do Wielkiej Sali. Pablo już tam na nich czekał.
-Zapomniałem zamaskować tatuażu i chłopaki go zauważyli- mruknął.
-No tak, wiedziałem, że w końcu coś takiego nastąpi- westchnął Pablo siadając przy stole Ślizgonów. Cała trójka w ogóle nie zwróciła uwagi na pogardliwe spojrzenia rzucane im przez dom węża.
-To co dzisiaj mamy?- Zapytał Velkan.
-Ja mam zaklęcia, transmutację, OPCM i Eliksiry- powiedział Michael.
-No ja mam to samo-uśmiechnął się Velkan patrząc na swój plan- No i po lekcjach przesłuchanie u dyrcia. Myślę, że będzie chciał się dowiedzieć, dlaczego się tak zmieniłem. Trzeba będzie się pilnować. Nie mogę całkowicie zablokować umysłu, bo się zorientuje że jestem leglimentą, więc będę musiał mu podsuwać nic nieznaczące wspomnienia.
-No to czeka cię pracowity dzień- uśmiechnął się Pablo- Pierwsze mamy zaklęcia, więc już chodźmy.
Na pierwszych dwóch lekcjach nie robili praktycznie nic, poza poprawnym wykonaniem zadania. Później mięli mieć OPCM, której byli niezmiernie ciekawi. Do klasy weszli jako ostatni i usiedli w ławkach najbardziej oddalonych od biurka nauczyciela. Po kilku sekundach usłyszeli wolne kroki na korytarzu i do pomieszczenia wszedł Dumbledore z dobrotliwym uśmiechem na twarzy.
-Witam was, moi kochani-Velkan tylko spojrzał na kolegów i o mało nie parsknął śmiechem- Widzę, że wszyscy są wiec przejdźmy od razu do tematu. Dziś zajmiemy się wilkołakami.Wiem, że omawialiście już ten temat- powiedział wolno, bo Hermiona podniosła rękę do góry-, ale to nie wystarczy by zdać OWTMy, na co najmniej P. A więc zacznijmy od tego, co już wiecie. Jak odróżnić wilkołaka od zwykłego wilka?-Oczywiście ręka Hermiony od razu wystrzeliła w górę- Tak, panno Granger- przez kolejne kilka minut gryfonka śpiewająco odpowiadała na zadane jej pytania i kiedy siadała dyrektor dodał Gryffindorowi 30pkt.
-A teraz chciałbym poznać wasze zdanie- zaczął dyrektor- Jak wspomniała przed chwilą wasza koleżanka...-Malfoya prychnął z niesmakiem-...wilkołaki dzielą się na zwykłe i zmutowane.Zwykłe to czarodzieje ugryzieni przez wilkołaka, którzy podczas pełni przechodzą przemianę, a zmutowane to takie, które mogą zmieniać formę kiedy chcą i po przemianie zachowują pełną świadomość. I tu pojawia się moje pytanie:co sądzicie o traktowaniu wilkołaków przez inne rasy magiczne?- Nikt jakoś nie kwapił się, żeby zabrać głos. Dopiero po chwili ręka Hermiony nieśmiało powędrowała w górę- Prosimy, panno Granger.
-Moim zdaniem zwyczajne wilkołaki są krzywdzone- zaczęła dziewczyna- Ministerstwo i większość czarodziei przylepiło im etykietkę, która pasuje bardziej do mutantów „źli, krwiożerczy i bezwzględni". Pewnie dlatego, że wielu wilkołaków przyłączyło się do Sami- Wiecie- Kogo. A przecież tylko nieliczni decydują się na mutację, bo,o ile wiem, jest ona dobrowolna. Tak więc podsumowując: należałoby zwiększyć prawa wilkołaków zwyczajnych, a zacząć polować na mutantów- usiadła na miejsce wyraźnie zadowolona ze swojej wypowiedzi.
-Dziękujemy- powiedział Dumbledore uśmiechając się- A teraz może jakiś pan...- szybko przejechał wzrokiem listę-...Pablo Costello- głowy wszystkich obecnych w klasie zwróciły się w kierunku ostatnich ławek. Pablo bez pośpiechu wstał i ustawił krzesło. Velkan spojrzał na Michaela i obaj się uśmiechnęli. Wiedzieli, że ich przyjaciel jest zagorzałym zwolennikiem równouprawnienia rasowego, a na dodatek świetnym mówcą.Poza tym, jako elf, żył w zgodzie ze wszystkimi stworzeniami.
-Moim skromnym zdaniem sądzę, iż w ogóle nie zgadzam się z panną Granger- Velkan zacisnął wargi, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Hermiona spojrzała w tamtą stroną z mieszaniną zdziwienia i zainteresowania- Powiedziała nam przed chwilą, że wilkołaki zmutowane są krwiożercze, bezwzględne i ogólnie złe. Czy tak?- Dziewczyna bez wahania skinęła głową- A powiedz, droga koleżanko, skąd to wiesz? Czy kiedykolwiek znałaś jakiegoś zmutowanego wilkołaka? Miałaś z nim kontakt?
-Nie, ale czytałam o tymi...- Pablo nie dał jej szansy na wytłumaczenie.
-A więc wysnułaś te wnioski na podstawie dwóch, może trzech książek i opinii środowiska, czy tak?-Ta dyskusja coraz bardziej przypominała rozprawę na sali sągowej, gdzie Costello był oskarżycielem, a Hermiona- męczonym świadkiem obrony.
-Tak się złożyło, że ja wiem co nieco na ten temat i mogę powiedzieć, że większość wilkołaków decyduje się na bardzo bolesną i długotrwałą mutację, aby móc kierować swoimi przemianami i zachowywać podczas nich pełną świadomość.
-Tak, żeby zabijać tylko osoby wyznaczone przez Czarnego Pana- mruknął jakiś Ślizgon.
-Czy naprawdę jesteście tak naiwni, żeby myśleć, że robią to tylko zwolennicy Voldemorta?- Większość klasy się wzdrygnęła. Nie tylko ze względu na wymówione imię, jak również zimny ton elfa- Moim zdaniem łowcy, którzy zawodowo zajmują się tropieniem wilkołaków po mutacji to banda idiotów, którzy nie potrafią odróżnić zwykłego obywatela od mordercy. Więc zabijają wszystkich, a wystarczyłoby spojrzeć na ich lewe ramię-potoczył wzrokiem po wszystkich zgromadzonych w klasie i już spokojnym tonem dodał- Łowcy powinni zająć się tropieniem naprawdę niebezpiecznych ludzi, a to,czy ktoś jest wilkołakiem, elfem, wampirem, olbrzymem czy człowiekiem całkiem zignorować- usiadł, a w klasie zapadła martwa cisza. Przyjaciele przybili sobie piątki pod ławką.
-No...dziękujemy. Na zadanie domowe napiszecie mi co wiecie o wilkołakach. Dwie rolki pergaminu, możecie już zacząć- nikt jakoś się do tego nie kwapił. Wszyscy poruszeni byli odważnym wystąpieniem Krukona. Chłopcy z niecierpliwością czekali na dzwonek. W końcu usłyszeli upragniony dźwięk i szybko opuścili salę. Zostały im już tylko dwie godziny ze Snapem.
-Niezły pokaz dałeś-uśmiechnął się Valerious- Myślałem, że Dumbledore zaraz z krzesła spadnie.
-Dzięki. Wkurzyła mnie ta dziewczyna- powiedział Pablo- Ale teraz mi ulżyło. To co, dwie godziny i mamy wolne?
-Na to wygląda- ziewnął Michael- Ciekawe co tam nam Nietoperz przygotuje.
-Zaraz zobaczymy- mruknął Velkan, bo akurat rozbrzmiał dzwonek. Po krótkiej chwili w lochach pojawił się Mistrz Eliksirów i wpuścił ich do klasy.
-Dziś rozpoczynamy ważenie trucizn. Antidota już mieliście, więc jeśli coś się stanie na pewno sobie poradzicie- uśmiechnął się wrednie- Na początek mały test- machnął różdżką i przed każdym pojawił się pergamin z zestawem pytań. Po kilku sekundach Velkan stwierdził, że jest on banalny, więc szybko zakreślił wybrane odpowiedzi i po 10 min oddał pergamin zdziwionemu nauczycielowi. Kiedy już wszyscy oddali kartki Snape wyczarował słoik z kawałkami pergaminu w środku- Tu macie nazwy kilkunastu trucizn o różnym stopniu trudności. Wszystkie przepisy są w książce, a skończone lub nieskończone prace oddajecie pod koniec lekcji.Teraz niech każdy po kolei wylosuje swój „temat"- Velkan, Michael i Pablo podeszli jako ostatni. Byli zadowoleni z wyniku losowania, bo ich trucizny były jednymi z najtrudniejszych. Wreszcie mogli się wykazać. Bez zbędnych komentarzy zabrali się do pracy. Velkan najpierw otworzył książkę na przepisie wywaru z rącznika pospolitego i przygotował sobie wszystkie potrzebne składniki.Następnie ostrożnie je posiekał i przygotował do ważenia. Dopiero później wyciągnął cynowy kociołek, nalał do niego wody i rozpoczął warzenie. Pracował w skupieniu, całkowicie ignorując czynniki zewnętrznie. Nie zwrócił uwagi na fakt, że kilkakrotnie zatrzymał się przy nim Snape, próbując doszukać się jakiegoś błędu. Rzucił kilka kąśliwych uwag, ale widząc, że chłopak prawdopodobnie nawet ich nie słyszy odszedł gnębić innych. Valerious skończył swój eliksir na kilkanaście minut przed końcem lekcji. Ostrożnie przelał go do małej fiolki i dokładnie umył ręce i wszystkie przyrządy, ponieważ rycyna,główna trucizna w tym wywarze, nawet w niewielkiej ilości może spowodować zgon.
-Koniec czasu!- Ogłosił Snape po kilku minutach- Zostało nam jeszcze trochę czasu, więc może ktoś chciałby opowiedzieć nam o swojej miksturze?- Zgłosiła się Hermiona i Velkan- Może pan Potter. W końcu będzie mógł wykazać się swoją niezwykle rozległą wiedzą- dodał nauczyciel złośliwie, ale chłopak puścił to mimo uszu.
-Wylosowałem wywar z rącznika pospolitego. Jest on jedną z silniejszych trucizn znanych czarodziejom. Właściwości tej rośliny znane były już kilka tysięcy lat temu wstarożytnym Egipcie. Główną trucizną w tym eliksirze jest rycyna. Najwięcej jej jest w nasionach rącznika, więc to je dodaje się do wywaru. Powoduje gwałtowne wymioty i biegunkę oraz silne przekrwienie narządów układu pokarmowego i nerek. Dawka śmiertelna dla człowieka wynosi 0,003 mg na 1 kg masy ciała. Trucizna ta ma barwę ciemno-purpurową, ale po dodaniu do jakiegokolwiek płynu staje się niewidoczna- chłopak mógłby mówić jeszcze długo, ale rozbrzmiał dzwonek.
-Oceny poznacie na następnej lekcji- mruknął Snape- Możecie iść- nikomu nie trzeba było tego drugi raz powtarzać. Każdy z ulgą udał się na obiad.
-Jakie macie plany?- Zapytał Pablo podczas posiłku.
-Taa...ja idę na pogadankę do dyrcia- mruknął Velkan tracąc dobry humor- Niech go szlag trafi!
-Co? Przecież nie z takimi sobie dawałeś radę- powiedział Michael- Dasz radę.
-Dzięki- powiedział Valerious i ruszył w kierunku gabinetu dyrektora. Starał się uspokoić, więc szedł z zamkniętymi oczami. Nagle poczuł znajomy zapach i odwrócił się szybko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro