Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 część III

Stwierdziłam, że nie będę wam odpowiadać w komentarzach *patrzy badawczym wzrokiem po zebranych* bo jeszcze wyjdzie na to, że moje komentarze też będą wliczane do ,,odliczanki" *uśmiecha się ironicznie choć tego nie potrafi*.

TrustNoOneYou regularnie? Czyli jak? Ba ja miałam zamiar wprowadzić, że *chowa się za drzewo* jedna część na 4/5 dni. *wychyla się i z piskiem chowa się przed Avadą lecącą w jej stronę*
- Uff, mało brakowało - mówię i z pozornym spokojem dokańczam moją mowę.

karneval_blood takie przywileje za rozdział? To łap następny *uśmiecha się przyjaźnie i macha łapką jakby muchy odganiała do zebranego ludu*

No to zapraszam na rozdział!

W Kwaterze część

Czas mijał nie ubłagalnie i zanim Harry zdążył się obejrzeć minęły już trzy tygodnie, odkąd przybył do KG. W pewną sobotę zorganizowano więc wypad na Pokątną. Ucieszyło to wszystkich, a w szczególności Rona i Hermionę którzy myśleli, że będą mogli w końcu porozmawiać z przyjacielem. Jednak rozczarowali się gdy podzielono ich na grupy. Harry wylądował z Draco Snapem i Lupinem.

Z samego rana, ich ochrona pojawiła się w Kwaterze Głównej, gdzie zjedli śniadanie. ( chociaż w przypadku Snape'a było to obrzucanie wszystkich morderczym spojrzeniem ) Potem teleportowali się na ulicę Pokątną. Wbrew przypuszczeniom nie wybrali się do banku Gringotta, ponieważ Remus wybrał ich pieniądze. Przez co Malfoy nie spuszczał go z oka no i coś mamrotał, że zaraz po przyjeździe będzie musiał napisać do ojca, czy nic z ich skrytki nie ubyło. Potem poszli do księgarni, następnie do apteki. Cały czas ganiali od sklepu do sklepu, bo Nietoperz cały czas ich ponaglał. Dlatego też zakupy skończyli na kilka godzin przed czasem.

- To co robimy ? - Zapytał sie Harry gdy cała czwórka siedziała w lodziarni.

- Możemy iść sobie kupić ciuchy. Ostatnio z Harrym byliśmy, ale brakuje nam kilku rzeczy.

- Ale chyba nie na mugolski Londyn. - Zapytał się z niepokojem Lupin.

- Ależ oczywiście, że tak. - Rozwiał jego złudzenia Draco.

- A jak Sami-Wiecie-Kto nas zaatakuje to ja i Severus sobie nie poradzimy. - Protestował wilkołak.

- Spokojnie. Tom raczej nie pojawi się w środku centrum handlowego. - Powiedział pewnym tonem Harry.

- A z skąd Ty, to możesz wiedzieć Potter. Jakoś nie wydaje mi się, żeby Czarny Pan dzielił się z tobą swoimi planami. - Włączył się do rozmowy Snape.

- Po prostu mam takie przeczucie. - Powiedział szczerząc zęby, wczoraj przez przypadek Tomowi wymsknęło się, że dziś musiał odwiedzić kilka osób i musi się wyspać.

- A co jeśli, profesor Dumbledore się dowie? - Nie chciał dać za wygraną Snape, który widział coś nieco na temat zakupów Malfoyów.

- To biorę winę na siebie. - Powiedzieli obaj chłopcy jednocześnie.

Chcąc nie chcąc obaj zgodzili się i ruszyli przez Dziurawy Kocioł do centrum mugolskiego Londynu. Gryfon i Ślizgon, którzy po ostatnich zakupach byli już zapoznani z terenem latali od sklepu do sklepu. Starsi czarodzieje na początku próbowali wymigać się od tego szaleństwa, ale dali za wygraną pod ostrzałem miażdżących spojrzeń. Pierwszy poddał sie Lupin, który wiedząc jak syn jego przyjaciela świetnie się bawi, sam postanowił nie psuć mu tego dnia. Snape poddał się, gdy zobaczył czarne rurki. Obaj chłopcy zdziwili się, że ich profesor lubi takie ciuchy, ale nim zdążyli się odezwać nietoperz posłał im spojrzenie pt. "powiedzcie coś a uduszę " , wywołało to tylko wielki wybuch śmiechu.

O upływającym czasie zorientowali się, gdy zegar wybił 18.00 Wtedy wszyscy wpadli w panikę. Dwie godziny temu mieli sie spotkać z resztą w Dziurawym Kotle. Na łeb na szyję lecieli w kierunku baru. Jednak mimo najwiękrzych starań dotarli tam dopiero pół godziny później.

Pomieszczenie było ciemne i ponure. Wszędzie toczyli się ludzie. Gdy cała czwórka zdyszana z hukiem otworzyła drzwi wszyscy wlepili w nich wzrok. Wśród zebranych był także Albus Dumbledore i kilku aurorów.

- Gdzie wy byliście?! Wszyscy wyłazimy ze skóry by was znaleźć! Myślałam, że zaatakował was Sami-Wiecie-Kto. - Prawiła im kazanie Molly, a Ron z Hermioną szczerzyli zęby.

- Nie, nie porwał nas. - Warknął Severus z ironicznym uśmiechem.

- To, co z wami się działo przez ten czas? - Zapytał się cicho Dumbledore.

- A chodziliśmy to tu, to tam. - Odpowiedział niemal natychmiast Harry.

- A gdzie konkretnie. - Wtrąciła się znów pani Weasly.

- A czy to ważne ? -- Odpowiedział pytaniem na pytanie Draco, któremu udzielił się buntowniczy nastrój.

- To jest bardzo ważne. - Powiedział z naciskiem Drops.

- Ależ Albusie, oni byli ze mną więc czemu miałoby im się coś stać? - Powiedział Snape, który nagle w przypływie aktu miłosierdzia postanowił pomóc chłopcom.

- Mogło się im stać bardzo dużo, tyle niebezpieczeństw czyha na ulicy, a Ty sam byś ich nie uchronił. - Starzec wyraźnie się uparł.

- Ale nic nam się nie stało, więc w czym problem? - Wymiana zdań stawała się coraz ostrzejsza, a dyrektor nie zamierzał się kłócić w takim miejscu. Przegrał tą bitwę o odzyskanie Pottera.

Po powrocie do KG wszystko się zmieniło. Każdy patrzył na Harry'ego i Draco jak na kosmitów. Krążyły plotki, że podczas ich podróży spotkali się z Voldemortem i przyłączyli się się do niego. Harry'ego mało co obchodziły te plotki. Bardziej skupił się na zemście na dawnych przyjaciołach i gdy w końcu tego dokonał poczuł się naprawdę wolny.

Wspomnienie.

Było to ciche, sierpniowe popołudnie . Tego dnia Ron poprosił Hermionę o chodzenie. Ona oczywiście się zgodziła. Już po godzinie cała rodzina im gratulowała. Harry także to zrobił, lecz bez większego przekonania. Od wyprawy na pokątną prawie się do nich nie odzywał, a jak dowiedział się od Draco, że w starych czarodziejskich domach, które są przesiąknięte magią, takie jak KGZF można używać magi, od razu rozpoczął swą edukacje. Właśnie Draco, on pokazał mu całkiem inny świat. Nie ten grzeczny, dobry pełen tęcz i skaczących jednorożców, ale ten tajemniczy i mroczny przesiąknięty złem. Harry'ego przestało obchodzić to co myślą inni, wręcz przeciwnie miał to głęboko w poważaniu. Stał sie cyniczny, opryskliwy i wredny. Robił to co chciał i kiedy chciał.

Złoty Chłopiec szedł właśnie do piwnicy, gdy natknął się na całującą się namiętnie parkę. ( Ron and Hermiona ) Ci oczywiście nie zauważyli, go zbyt pochłonięci sobą. Na twarzy Potter'a rozkwitł paskudny uśmieszek. Szybko wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie. Zwiał.

Tymczasem Ron i Hermiona próbowali ,,odkleić" się od siebie, (nie)stety bez najmniejszego skutku. Byli do siebie przyklejeni ustami.

Dokładnie w tym momencie Harry wchodził do kuchni. Usiadł do stołu i zaczął jeść ciastka jak gdyby nigdy nic. Zaraz po nim wszedł Draco ( który przez przypadek zobaczył parę próbującą się od siebie oderwać. ) On też zachowywał sie nadzwyczaj spokojnie. Wszyscy zgromadzeni patrzyli na to z niemym zdziwieniem. Dla nich takie zachowanie było wręcz niemożliwe, zawsze przy posiłku coś się działo. Teraz spokojnie wcinali czekoladowe ciastka, wogóle nieprzejmowali się natrętnymi spojrzeniami. Nagle do kuchni wpadła zakochana para, nadal złączona. Hermiona popłakała się z zażenowania, a Ron był cały czerwony. Harry i Draco próbowali zachować powoagę, ale i tak mieli wlepione na twarzy złośliwe uśmiechy.

- Na Merlina co sie tu dzieje?! - Wpadła w histerię pani Weasly.

- Gryfoni próbowali przekazać na migi co się wydarzyło, ale członkowie ZF patrzyli tylko na nich głupio. W końcu Miona wpadła na świetny pomysł i napisała wszystko na kartce. Wtedy wszystkich olśniło. Próbowali odwrócić czarno magiczne zaklęcie, ale nikomo nawet Lupinowi sie nie udało. Harry patrzył na to wszystko z politowaniem, jedno złe zaklęcie i banda aurorów leży i kwiczy. Nagle w kominku zabłysło zielone światło i w kuchni pojawił się dyrektor Hogwartu. Spojrzał na to wszystko ze zdziwieniem, po czym wypowiedział zaklęcie i Ron araz Hermiona stali już rozłączeni.

- Niech ktoś mi wytłumaczy co się tu stało. - Powiedział, ale nikt nie kwapił się do wyjaśnień. Wszyscy byli zażenowani tym, że pokonało ich, jedno słabe zaklęcie. - No trudno możecie odejść. Ty Harry zostań. - Powiedział chwilę później.

Złoty Chłopiec niechętnie został, ale nagle olśniła go wspaniała myśl.

- Zanim pan zacznie profesorze chciałbym pana o coś prosić... - Powiedział ciut przesłodzonym głosem.....

~~~*~~~
Za błędy przepraszam.

Wymiękam *płacze*
Dlaczego ja? *chlipie*
Czy tylko ja jestem taka miękka, że ulegam namową na nexty?
*płacze jeszcze głośniej*
A może... *zapala się żarówka*
Pójdę do psychiatry,
ma ktoś namiary?
XD

Pozdro! ;*

PS. Następny jak będzie 13 komentarzy ♥.♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro