Rozdział 24 część II
Obudził się zlany potem. Nie wiedział co się dzieje, bolały go wszystkie mięśnie, a jakby przecząc jego stanowi w którym nie był w stanie nic zrobić, energia rozsadzała go od środka. Czuł jak płynie mu żyłach domagając się uwolnienia. Jednocześnie nie był w stanie podnieść się i wstać z łóżka.
Zgodnie z obietnicą członka bractwa śmierci ostatnie dni były koszmarem. Nie mógł przebywać w pomieszczeniu z osobą lub stworem magicznym. Gdy tylko wszedł skrzat, albo któryś z jego przyjaciół jego magia wariowała. Szyby w oknach pękały, temperatura wzrastała do niewiarygodnie wysokich temperatur, a jego samego zamykała w pułapce bólu. Gdyby nie to, że Tom był inteligentny i szybko zorientował się o co chodzi, mogłoby się to skończyć tragicznie.
Westchnął, wiedział, że zostało mu coraz mniej czasu. Ostateczna bitwa zbliżała się wielkimi krokami. Jednak zanim miało to nastąpić czekała go jeszcze rozmowa z Tomem. Musiał mu jakoś wyjaśnić dlaczego nagle jego układ odporności magicznej został zniszczony. Zdawał sobie jednak sprawę, że prawdy nie może powiedzieć. To by było najgorsze co mógłby zrobić, zwłaszcza po tym jak oddał medalion bractwu.
Miał dość samotności jaka go otaczała, chciał spędzić ostatnie dni z Tomem, w końcu należało mu się to. Tymczasem nie miał nawet do kogo się odezwać. Więź między nim, a Riddle'm także przynosiła mu ból, także blokował ją i czuł, ze Voldemort ze swojej strony robi to samo, żeby tylko odjąć mu cierpienia. Westchnął i zamknął oczy próbując zasnąć.
Tom siedział za biurkiem starając się skupić na planach przed nim. Dzięki Severusowi dowiedział się jakie zaklęcia ochronne otaczają Hogwart. Oczywiście były to zaklęcia które odpierały każde możliwe zaklęcie czarnomagiczne. Nie miał pomysłu czego użyć, by przebić się przez te bariery. Sprawę dodatkowo komplikował fakt, że Potter uczulony był na jakikolwiek przejaw magii. Został zmuszony do odesłania skrzatów, oraz wszystkich śmierciożerców a także Draco i Hermionę. Został tylko on i to tylko dlatego, że ktoś musiał przypilnować Harry'ego, a ponieważ ich magia była w pewien sposób połączona, to jego obecność, aż tak nie szkodziła.
Przez moment zapragnął pójść do chłopaka, ale niemal natychmiast porzucił ten pomysł, nie chcąc zadać mu jeszcze więcej bólu. Wciąż miał przed oczyma scenę kiedy to Harry się obudził i wszyscy popędzili do jego pokoju. Nigdy nie słyszał takiego krzyku, a już wielu ludzi doprowadzał do agonii. To było przerażające, jakby coś rozrywało go od środka. Natychmiast wyprosił tych co przebywali w pomieszczeniu i ze zdziwieniem odkrył, że ból chłopaka jakby opadł. Nietrudno było domyślić się reszty. Jego system odporności magicznej się regenerował. Nie miał pojęcia tylko dlaczego to nastąpiło. Miał tyle pytań i żadnej odpowiedzi.
Rzucił jeszcze raz okiem na plany i już wiedział co trzeba zrobić. Skoro nie zadziała czarna magia, trzeba użyć białej. Szybkim krokiem skierował się do biblioteki by znaleźć odpowiednie zaklęcia. Czekało jeszcze od groma roboty. Nie tylko musiał odnaleźć potrzebne czary, ale też musiał ich nauczyć śmierciożerców. Potem tylko zdobyć niemagiczną Anglię. Bitwa o Hogwart miała odbyć się jako ostatnia już po przejęciu władzy w ministerstwie magii. To tam miała rozegrać się decydująca bitwa między nim a Dumbledorem. Do tego czasu jednak pozostało jeszcze trochę czasu.
Hermiona siedziała w uroczej kawiarni w Wiedniu. Naprzeciwko niej siedział Wiktor, który teraz rozanielony przypatrywał się jej. Sama dziewczyna była rozkojarzona i pochłonięta własnymi myślami. Martwiła się o Harry'ego, wiedziała jednak, że nie może nic zrobić. Na zaproszenie Kruma postanowiła spędzić resztę wojny w jego towarzystwie. Żałowała, że nie może być w tych dniach z Potterem, przypilnować go i mu pomóc. Miała nadzieję, że Tom sobie poradzi.
Po tym jak Voldemort odkrył co się dzieje z Harry'm przeniósł ich do Malfoy-Manor, jednak ona nie czuła się tam komfortowo, nawet pomimo obecności Draco. Do tej pory dziwiła się sobie, że pomimo pięciu lat nienawiści udało się im ze sobą zaprzyjaźnić. Gdyby nie Potter nie odkryłaby, że ten arogancki arystokrata może być tak inteligentny. Miała tylko nadzieję, że gdy wojna się skończy, to ich znajomość będzie trwać dalej.
Wiktor złapał ja za rękę i uśmiechnął się ciepło, a ona poczuła się lepiej. Dzięki temu, ze pokłóciła się na wakacje z Harry'm ich relacje znowu się odnowiły. Przez to zdała sobie sprawę, że do Rona nic nie czuje. Zanotowała sobie, żeby mu kiedyś za to podziękować. Bo choć z Krumem różnili się jak dzień i noc, to dopełniali się i przez to byli szczęśliwi.
Draco opadł bezwładnie na łóżko i zaraz potem skarcił się w myślach, że takie zachowanie nie przystoi arystokracie. Westchnął, kiedyś życie był o wiele prostsze. Szlamy i zdrajcy krwi byli kimś gorszym od niego, jego jedynym celem w życiu było stać się takim jak ojciec i jedynym co musiał robić, to zachowywać się z wytyczoną etykietą. Jednak odkąd zaczął przyjaźnić się z Harry'm wszystko uległo zmianie. Nagle etykieta przestała mieć tak wielkie znaczenie, dostrzegł wiele wybitnych jednostek których niestety jego ojciec nie przypominał. No i zaczął przyjaźnić się z tymi których kiedyś uważał za gorszych. Kiedyś myślał, że gdy skończy Hogwart poślubi arystokratkę która będzie godna nazwiska Malfoy, a teraz wiedział, że z nikim innym się nie zwiąże jak z Fleur.
Dodatkowo zbliżała się wojna. Czas kolejnych zmian i zupełnie nowej rzeczywstości. Nie miał pojęcia czy za parę miesięcy nazwisko Malfoy nadal będzie znaczyć tyle co w tym momencie. Draco ze zdumieniem odkrył, że tak naprawdę to niewiele go to obchodzi. Miał tylko nadzieję, że nadal będzie przyjaźnił się z Harry'm i jeszcze nie raz wpadną w jakieś tarapaty, albo będzie musiał pomóc pogodzić mu się z Czarnym Panem. Uśmiechnął się na samą myśl, dzięki Potterowi zmienił się na lepsze.
Przewracał się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Miał już tego dość, tego pokoju, łózka i ciężkich zasłon które sprawiały, ze w pomieszczeniu panowała nieprzenikniona ciemność. Chciał wyjść, porozmawiać, zrobić coś, cokolwiek.
Podniósł się powoli i choć jakikolwiek ruch powodował bunt mięśni, nie poddał się. Zamierzał wyjść z tego pokoju, inaczej by zwariował. Kiedy bose stopy dotknęły zimnej posadzki syknął z bólu. Jednak jeszcze gorzej było gdy próbował przejść parę kroków. Podłoga jakby wirowała, przez co miał problem z poruszaniem się, jednak wytrwale szedł dalej.
Po chwili która ciągnęła się w nieskończoność wyszedł na korytarz. Nigdy nie spodziewał się, że tak niewielki wysiłek sprawi mu tyle kłopotu. Przystanął próbując złapać oddech i zastanowił się gdzie może być Tom. W grę wchodziły tylko dwa pomieszczenia biblioteka i gabinet. Postanowił pójść najpierw do pierwszego z pomieszczeń, gdyż znajdowało się bliżej.
Nie wiedział ile szedł, ale pomimo bólu jaki powodował każdy krok, sprawiało mu to radość. Idąc przez korytarz pełen obrazów czuł, że żyje, a nie egzystuje w łóżku. Kiedy w końcu stanął pod drzwiami biblioteki czuł się z siebie dumny i z uśmiechem na twarzy pchnął wrota.
W oczy rzuciło mu się od razu światełko w rogu sali, wywołało to u chłopaka jeszcze szerszy uśmiech, oznaczało to, że Riddle tutaj jest. Wolnym i chwiejnym krokiem ruszył w jego kierunku.
Tom przeglądał właśnie opasły Tom, pełen zaklęć, czarów i rytuałów. Ze zniecierpliwieniem przerzucał kolejne kartki w poszukiwaniu czegoś co mogłoby mu pomóc. Już miał sięgnąć po kolejną książkę, kiedy katem oka zauważył jakiś ruch Odwrócił się w tamtą stronę i ze zdziwieniem dostrzegł uśmiechniętego Pottera. Nie wierzył w to co widział, ten uparty dzieciak powinien znajdować się w łóżku odpoczywając, a nie szwendać się po zamku. Złość jednak zaraz zastąpiła troska. Tom podniósł się lekko i podszedł do chłopaka pomagając mu usiąść.
- Co ty tutaj robisz?- Zapytał stając przed wychudzonym Potterem.
- Siedzę. - Wyszczerzył się, choć czuł, że głowa mu zaraz pęknie. - Nie mogłem już wytrzymać w tym pokoju. - Voldemort westchnął.
- Harry, nie możesz postępować tak lekkomyślnie. Musisz leżeć i odpoczywać. Z takich chorób nie wychodzi się łatwo.
- Wiem. - Warknął zielonooki nim zdążył ugryźć się w język.
- Wiesz? A skąd? - Riddle uniósł jedną brew do góry, uważnie przyglądając się chłopakowi, który się zmieszał.
- Przecież od paru dni ledwo żyje, wniosek nasuwa się sam przez się. - Próbował wybrnąć z sytuacji, ale widząc minę Toma, wiedział, że mu się nie udało.
- Nie wierzę ci. - Powiedział mrużąc oczy. - System odporności magicznej jest praktycznie nienaruszalny, tylko w naprawdę nielicznych sytuacjach można go uszkodzić, ty go nie tylko nadwyrężyłeś ty go zniszczyłeś i nie wmówisz mi, że nie wiesz jak to się stało.
- Ja... no... nie wiem o czym mówisz. - W tej chwili pożałował, że wyszedł z pokoju. Nie miał pojęcia co powiedzieć.
- Myślę, że doskonale wiesz. - Warknął Czarny Pan, jednak chwile później był już spokojny. - Harry spójrz na mnie. - Tym razem jego głos zabrzmiał wyjątkowo łagodnie. Kiedy jednak wybraniec nadal uciekał wzrokiem, uniósł jego podbródek i zmusił go by ten spojrzał na niego. - Nawet nie wiesz, jakie ja piekło przeszedłem przez ostatnie dni, nigdy się tak nie martwiłem. Gdyby nie to, że twój system odporności magicznej jakiś cudem sam zaczął się regenerować, to mógłbyś zginąć. Nie mogłem nic zrobić. - Przez chwile zamilkł jakby czekając, aż Harry zacznie mówić, kiedy to nie nastąpiło, kontynuował. - Przez ciebie nie mogłem się skupić na wojnie, więc jeśli przegramy to będę wiedział kogo obwiniać. - Uśmiechnął się, jednak zamarł kiedy zobaczył ogromny ból w oczach Pottera.
- Tom, ja naprawdę chciałbym ci powiedzieć, ale nie mogę. Nie teraz. - Odwrócił wzrok. - Obiecuję, że powiem ci po bitwie o Hogwart. - Miał ochotę się rozpłakać, ale wiedział, że tym jeszcze bardziej zmartwiłby Riddle'a.
- Mam nadzieję, że w nic się nie wpakowałeś. - Mruknął, jednak nie naciskał dalej. Jeżeli ten chciałby mu powiedzieć, zrobiłby to.
- Nawet jeśli to nie jest nic poważnego. - Skłamał, siląc się na uśmiech. Tom zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. - W każdym razie już jest lepiej, mogę przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu i nie powoduje to wielkiego bólu.
- Nie zmienia to faktu, że powinieneś leżeć. - Westchnął starszy czarodziej, nie wiedząc co ma z nim zrobić. - Choć odprowadzę cię do pokoju. - Wstał i podniósł go w ramiona.
- Tom przestań, postaw mnie na ziemi. Potrafię sam chodzić. - Zbulwersował się, jednak nie miał sił przeciwstawić się Voldemortowi.
- Właśnie widzę ile masz siły. - Uśmiechnął się zwycięsko i wyszedł z biblioteki. Kiedy tak szli oboje byli pochłonięci własnymi myślami. Nawet nie zauważali kiedy znaleźli się pod drzwiami pokoju Harry'ego.
Tom ostrożnie ułożył Pottera na łóżku i już miał odejść, kiedy chłopak przytrzymał go za rękę.
- Jest już późno. Połóż się obok mnie. - Zabrzmiał niemal błagalnie, a Riddle widząc jego nieszczęsną minę poddał się.
- Ale tylko na chwilę. - Powiedział układając się wygodnie obok wybrańca.
- Tak, tylko na chwilę. - Harry wtulił się w Toma i zamknął oczy, niemal natychmiast zasypiając.
~~~*~~~
Przed nami jeszcze tylko rozdział 25 i epilog :cc
Będę tęsknić
Do następnego ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro