Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23 część II

Harry powoli szedł przez korytarz, uparcie patrząc przed siebie. Jego myśli skupiały się tylko na tym, żeby dojść do biblioteki. Ze wszystkich sił starał się nie rozglądać na boki. Wszystko w zamku przypominało mu o Tomie, a on chciał wyrzucić go z myśli. Jego ciało jeszcze nie doszło do siebie po chorobie, ale nie zwracał na to uwagi. Krok po kroku posuwał się na przód.

Kiedy dotarł pod drzwi biblioteki westchnął głęboko. Wiedział, że teraz nie będzie już mógł dłużej odwlekać tego, co się stało. Musiał stawić czoła twardej rzeczywistości. Miał ochotę się rozpłakać, zamknąć w pokoju i już nigdy nie wychodzić. Ale nie mógł tego zrobić. Wiedział, że największym marzeniem Toma, była zmiana świata czarodziei i on zamierzał to zrobić. Dopiero potem będzie mógł pogrążyć się w rozpaczy.

Lekko uchylił drzwi i wszedł do ogromnego pomieszczenia. Tak jak myślał Hermiona i Draco byli w środku otoczeni księgami. Powoli ruszył w ich kierunku starając się zachować obojętny wyraz twarzy.

- Harry! - Krzyknęła Hermiona, gdy tylko go zobaczyła. Podniosła się i rzuciła się na szyję bruneta, przytulając go mocno. Nie pewnie odwzajemnił uścisk. - Jak się czujesz? - Zapytała nie puszczając Pottera, jakby miał się zaraz rozsypać.

- W porządku. - Skłamał, a na jego twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. Draco spojrzał na niego z niedowierzaniem, nic nie mówiąc.

- Tak się bałam, o Ciebie, jak byłeś chory. Myślałam, że też umrzesz. - Dziewczyna dopiero teraz puściła go i dokładnie obejrzała.

- Powinienem umrzeć. Ja i Tom byliśmy połączeni, nie pamiętacie przepowiedni? Żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje. - Powiedział siląc się na spokojny ton.

- Ale to niemożliwe. Powinieneś być martwy. - Hermiona spojrzała na niego jak na ducha.

- To wszystko przez medalion. Tom dał mi go przed bitwą i kazał nosić. Czyni on nieśmiertelnym czy jakoś tak. - Malfoy i Granger wymienili spojrzenia. Harry spojrzał na nich dziwnie, ale się nie odezwał.

Popołudnie minęło mu zdecydowanie za wolno. Jego przyjaciele robili wszystko chcąc go pocieszyć, lecz z nie najlepszym skutkiem. Potter już kilkukrotnie miał ochotę kazać im się zamknąć, kiedy to po raz setny mówili mu jak im jest przykro. Jednak zaciskał zęby i patrzył w podłogę.

Kiedy w końcu zaczęli mówić o swoich poszukiwaniach mógł skupić myśli na czymś innym, niż rozpacz. Był zdziwiony tym, że nie mogli nigdzie znaleźć planów Toma. Sam niejednokrotnie słuchał jak ten opowiadał mu o wszystkim. O tym jak będą przebiegać bitwy i kto będzie brał w nich udział. Pamiętał jak siadali na jego łóżku, a on kład głowę na kolanach Riddle'a i z zaciekawieniem słuchał wszystkiego.

Kiedy Draco i Hermiona usłyszeli o tym ucieszyli się. Oznaczało to koniec ich poszukiwań. Stracili jednak zapał gdy usłyszeli jakie były te plany. Dla Toma owszem były osiągalne, posiadał on zastęp czarodziei gotowych spełnić każdy jego kaprys. Jednak teraz, gdy nie było jego wszystko się rozsypało. Nie było nawet mowy, że mogą wprowadzić to w życie.

Po długiej rozmowie co dalej postanowili, na podstawie wcześniejszych planów ustalić nowe, własne. Takie, które można by było wprowadzić teraz w życie. Nie było to łatwe zadanie, ale postanowili spróbować. Co innego im pozostało?

Przez kolejne dni Harry był niczym duch. Chodził z miejsca na miejsce szukając dla siebie zajęcia. Na niczym jednak nie mógł się skupić. Malfoy i Granger zostawili go w spokoju nie wiedząc co można mu powiedzieć. Nie było odpowiedniego pocieszenia, które mogłoby zadziałać. Postanowili, że poczekają. W końcu to czas najlepiej leczy rany.

Czas jednak mijał i nic się nie zmieniło. Harry męczył się coraz bardziej udając normalność, a raczej starając się, ponieważ nie wychodziło mu to najlepiej. Nie chciał rozmawiać, jeść ani spać. Wszystko, każda podstawowa czynność sprawiała mu ból. Starał się jednak dla Hermiony i Draco. Chciał im pomóc, chciał żyć normalnie, ale nie potrafił. To było ponad jego siły, a gdy tylko pomyślał o Tomie w jego oczach zbierały się łzy.

Prawie dwa tygodnie po jego przybyciu Harry siedział w ogrodzie patrząc w księżyc. Malfoy z Hermioną poszli spać już kilka godzin temu, on jednak nie mógł zasnąć. Poszedł więc się przewietrzyć. Usiadł na ławce, pozwalając swoim emocją pokazać się. Momentalnie jego ciałem wstrząsnął szloch. Zwinął się w kłębek i płakał. Nie zauważając nawet postaci stojącej niedaleko.

Draco obudził się w momencie kiedy Harry wychodził z pokoju. Mimo zmęczenia wstał i cicho poszedł za nim. Nie wiedział co brunetowi może przyjść do głowy, dlatego też postanowił go pilnować. Odkąd tylko Potter się obudził wiedział, że nic już nie będzie tak jak dawniej. Chłopak za dużo stracił w swoim życiu, a gdy tylko układał sobie życie na nowo coś mu zawsze stawało na drodze do szczęścia. Ludzie wokół niego ginęli, a on nie mógł tego znieść.

Kiedy Wybraniec usiadł na ławce i się rozpłakał Draco nie wiedział co ma zrobić. Nie przywykł do okazywania uczuć, do pocieszania. Malfoy'owie cierpieli w samotności. Nie miał pojęcia co może zrobić, żeby jego przyjaciel nie cierpiał tak bardzo. Nie mógł patrzeć na niego, jak cierpiał. Nie chciał widzieć, ponieważ nie potrafił mu pomóc.

Od kilku dni zastanawiał się czy nie powiedzieć Potter'owi o rytuale wezwania Bractwa Śmierci. Wiedział, że wiązało się to z możliwością śmierci, ale im częściej widział załamanego chłopaka dochodził do myśli, że może to i lepiej. Przynajmniej raz dostanie szanse wyboru między swoim życiem, a kogoś kogo kochał. Nigdy nie dostał tej możliwości. Ludzie bez zastanowienia poświęcali dla niego wszystko.

Nie chciał żeby Harry umarł, ale to jak się zachowywał teraz nie można było nazwać życiem. On tylko egzystował. Draco sam ze sobą toczył bój, o to jak postąpić. Zastanawiał się, w którym przypadku byłby lepszym przyjacielem. Odpowiedź była prosta, ale przez to nie stawała się łatwiejsza do wykonania. Westchnął cicho i podszedł do chłopaka. Usiadł obok niego i położył mu rękę na ramieniu. Nic nie mówił. Walczył sam ze sobą, zresztą nawet nie wiedział co miałby powiedzieć. To brunet odezwał się pierwszy, a w jego głosie było tyle bólu i cierpienia, że blondyn aż zadrżał.

- Przepraszam. Ja naprawdę chciałbym Wam pomóc, ale nie potrafię. Wiem, że tylko użalam się nad sobą i nic nie potrafię zrobić. Naprawdę się staram.

- Harry... - Odezwał się, ale Potter mu przerwał.

- A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Ta bierność, świadomość, że nic nie mogę zmienić. Mogę się tylko pogodzić z tym co się stało, ale to do cholery wcale nie jest takie łatwe! Wiesz, że nie możesz wrócić życia człowiekowi, którego pokochałeś. Dlaczego nie możemy mieć wyboru, przecież to nasze życie, a nie możemy mieć na niego wpływu. - Prawie krzyczał, ale jego głos zachrypnięty od płaczu brzmiał niewiele głośniej od szeptu.

- Naprawdę poświęciłbyś życie dla człowieka, który zabił Twoich rodziców, Cedrica, Syriusza? Przecież cały czas się kłóciliście. Harry byłbyś wstanie to zrobić? - Zapytał się, a jego głosie zabrzmiała gorycz.

- Masz rację. Kłóciliśmy się, a jego działania nie raz sprawiały, że traciłem w życiu sens, ale nie dano mi możliwości wyboru w kim mam się zakochać. Wiesz, że on sam nie mógł się temu nadziwić. Chyba tylko dlatego był pewien, że naprawdę go kocham. Żeby tylko przywrócić go do życia zrobiłbym wszystko. Nawet jeśli ja sam miałbym zginąć. To on chciał zmienić świat, ja nawet nie potrafię otrząsnąć się po jego śmierci.

- Sam nie wierzę, że to mówię. - Mruknął do siebie Malfoy. - A jeżeli bym powiedział Ci, że możesz zwrócić mu życie, ale nie wiem jaka byłby cena? - Harry poderwał się.

- Naprawdę? Mogę coś zrobić? - W jego głosie zabrzmiała tak wielka nadzieja, że Draco uświadomił sobie, że postępuje dobrze, ale nie mógł w to uwierzyć.

- Istnieje taka możliwość. - Skrzywił się. - Słyszałeś o Bractwie Śmierci?

- Tom mi o nim opowiadał. - Powiedział starając sobie przypomnieć szczegóły. - To oni decydują czy ktoś ma umrzeć czy nie, oraz gdzie człowiek trafi po śmierci. Do nieba czy do piekła. - Zrobił pauzę wysilając umysł. - Salazar, matka Toma i on posiadali moc kontrolowania ich. Wezwać mógł każdy, kto posiadał medalion Slytherina i miał jego krew. Dodatkowo ten, kto go posiadał był nieśmiertelny. - Zamyślił się, ale nie mógł sobie nic więcej przypomnieć.

- Tak właśnie. Ja i Hermiona znaleźliśmy w bibliotece list ,w którym został opisany rytuał wezwania Bractwa Śmierci, albo nieśmiertelnych. A ponieważ Ty posiadasz medalion Salazara i w krwi Czarnego Pana była też Twoja krew, dzięki czemu Twoja krew została zaakceptowana przez Slytherina. Ty też możesz ich wezwać. - Spojrzał uważnie w zielone oczy przyjaciela - Mogę pokazać Ci ten list i pomóc ich wezwać, ale zanim to zrobimy musisz pamiętać, że nie możesz ich kontrolować. Tą umiejętność posiadały tylko trzy osoby w całej historii. Ty tylko jako posiadacz medalionu i krwi założyciela możesz spróbować się z nimi dogadać. Ceną jednak może być Twoje życie. Jesteś na to gotowy? - Spojrzenie Złotego Chłopca stwardniało. Nie zastanawiał się. Był pewien swojej decyzji.

Harry siedział w wygodnym fotelu i czytał list Meropy do syna. Były mnóstwo rzeczy, które opowiedział mu Tom, niektóre jednak były całkowitą nowością.

Kochany Tomie,

Zapewne gdy to czytasz jestem tylko mętnym wspomnieniem. Chociaż teraz siedzisz niedaleko mnie i patrzysz na mnie tymi swoimi wielkimi oczyma. Ponad pięć lat dano mi Cię poznać i wychować. Tak trudno teraz myśleć, że już niedługo Cię stracę. Zanim jednak to się stanie chciałbym Ci opowiedzieć moją historię i rzeczy, o których nikt inny Ci nie powie.

Jesteś czarodziejem. Tak jak ja i mój ojciec, a przed nim jego ojciec i tak aż do samego Salazara Slytherina. Musisz być dumny z tego, że przynależysz do jego rodu. W całej Anglii jest on jednym z największych czarodziei. W dniu twoich 11 urodzin, kiedy Twoja moc się ustabilizuje będziesz mógł zacząć się uczyć. Księgi z rodowej biblioteki same będą się przed Tobą pojawiać i zaczniesz je czytać. Już teraz wiem, że będę z Ciebie dumna. Widzę to w Twoich oczach. Będziesz kimś wielkim.

Jedną z książek, które będziesz musiał przeczytać jest historia naszego rodu, stamtąd dowiesz się o moim życiu, a także o życiu swojego ojca i wszystkich z rodziny. Tutaj nie będę Ci tego opowiadać. Muszę Ci przekazać ważniejsze rzeczy.

W Twojej krwi płynie moja krew, dlatego też posiadasz niezwykle ważną i rzadką umiejętność. Możesz kontrolować mityczne Bractwo nieśmiertelnych i zdobyć amulet Salazara. Nie jest to łatwe, zwłaszcza, że Ci starcy są strasznie dumni i niełatwo dają sobą rządzić, musisz być jednak silny. Mają oni nieograniczoną władzę. Mogą wszystko, prócz posiadania władzy nad człowiekiem i jeżeli ktoś może zmienić decyzję Bractwa, to tylko człowiek. Na przykład jeżeli zażyczą sobie, Twojej śmierci masz,a ktoś Cię obroni, to Twoje życie się wydłuża dopóki, dopóty znów sobie o Tobie nie przypomną.

Żeby ich kontrolować musisz być sprytny, władczy i bezkompromisowy. Nie wdawaj się z nimi w dyskusję, ponieważ sprowadzą Cię do parteru. Tylko Ty możesz wydawać im polecenia, oraz zawierać kontrakty.

Nigdy nie popełnij mojego błędu i nie zrzekaj się tej mocy. Oni natychmiast to wykorzystają i postarają się żebyś zginął w straszliwych męczarniach. Nie nadużywaj także tej władzy. Nie będzie im się to podobało i będą się starać uprzykrzyć Ci życie w każdy możliwy sposób.

Kiedy będziesz pewny tego, że możesz nad nimi zapanować wezwij ich i upomnij się o amulet, który prawnie należy się Tobie, a którego mnie pozbawili w nieuczciwy sposób. Nie będą mieć wyboru. Oddadzą go. Pamiętaj jednak, że nie jest to zabawka. Żeby medalion działał jak trzeba, musisz zapłacić krwią. Jedna kropla na jeden dzień. Jeżeli zabijesz człowieka medalion działa miesiąc. Nie ma limitu, że musisz to robić codziennie, albo co miesiąc. Możesz wylać całą torbę krwi raz na medalion, a on będzie działał tyle, ile krwi uderzyło w niego. Cena jest straszna, ale tylko dzięki medalionowi będziesz mógł uciec Bractwu, ponieważ nawet oni nie będą w stanie Cię zabić. Pod warunkiem, że będziesz go nosił.

Żeby wezwać Bractwo także potrzebna jest ofiara krwi. Musisz wykonać rytuał, który tutaj opiszę. Pamiętaj jednak musisz być niezwykle ostrożny. Po pierwsze musi się to odbyć na zewnątrz, inaczej siła wezwania Bractwa może skończyć się zawalonym dachem. Po drugie musisz ułożyć krąg. Pentagram, który otacza róża, a w środku jest czaszka. Rysunek narysuję Ci na końcu listu. Gdy już wszystko będzie gotowe, stań w środku i w wężomowie przywołaj Bractwo. Potem musisz złożyć ofiarę z krwi, a wtedy znajdziesz się w Kwaterze Bractwa.

Istnieje też drugi sposób. Mianowicie musisz znaleźć osoby, które będą uczestniczyć w rytuale, ustawić ich w kole i kazać założyć czerwone szaty. Przez to, ktoś z Bractwa przybędzie do Ciebie, a energia życiowa ofiar utrzyma go na ziemi na tak długo, byś mógł zawrzeć z nimi kontrakt.

Życzę Ci powodzenia i mam nadzieję, że ci się to uda. Pamiętaj Tom, masz moją moc. Jesteś magiem umysłu i nikt nie jest w stanie Cię pokonać. Masz też charyzmę ojca i wykorzystaj ją. Ludzie Cię pokochają. Jeżeli to wykorzystasz nic nie stanie na przeszkodzie.

Pamiętaj ja i Twój ojciec kochamy Cię, bez względu na to co robisz. Zawsze będę Cię obserwować i wspierać. Nie zapomnij o tym.

Twoja matka Meropa Riddle

~~~*~~~

Tak na poprawę dnia ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro