Rozdział 20
Powinno się iść do kościółka a nie rozdział czytać xd
Gabinet profesora Dumbledora
Zgarbiony staruszek o jasnych niebieskich oczach wpatrywał się w skupieniu w chłopca siedzącego przed nim. Palcami nerwowo wystukiwał rytm tylko sobie znanej melodii. Jeszcze raz analizował każdy szczegół swojego planu. Tym razem nie mógł sobie pozwolić na błędy tak jak było to w przypadku Pottera.
- Drogi Ronie, zdajesz sobie sprawę dlaczego Cię tu wezwałem? - Zapytał się uważnie obserwując Weasleya.
- Nie, panie profesorze. - Rudzielec był lekko spanikowany siedząc sam na sam w gabinecie dyrektora.
- Otóż Ron, Harry Potter zawiódł. Nie jest w stanie na swoich barkach unieść ciężaru przepowiedni. Uległ jej i Voldemortowi. Przestał być bohaterem, teraz jest zdrajcą. Jednakże świat potrzebuje kolejnego wybawcy. Kogoś komu będzie mógł zawierzyć i za kim będzie mógł podążyć. Świat potrzebuje nadziei. Czy ty Ronaldzie Wealsy jesteś gotowy żeby przyjąć tą rolę?
Zamek Toma
Harry, Draco i Hermiona siedzieli w jadalni spokojnie jedząc śniadanie. Nikogo oprócz nich w pomieszczeniu nie było. Nagle to pokoju wleciała Hedwiga niosąc najnowsze wydanie Proroka Codziennego. Do niego przyczepiony był kawałek pergaminu z wypisanym tylko jednym zdaniem. „Nie każdy może utrzymać tytuł bohatera panie Potter." Brunet od razu rozpoznał pismo dyrektora. Z mieszanymi uczuciami rozłożył gazetę, a jego oczy rozszerzyły się gwałtownie gdy zobaczył nagłówek strony tytułowej.
Ronald Wealsy nowym wybrańcem?
Kiedy Harry Potter, Chłopiec-Który-Przeżył został wydalony ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart za nielegalne praktykowanie czarnej magii, oraz spiskowanie przeciwko Ministerstwu, ludzie zaczęli zastanawiać się, co teraz stanie się z naszym światem? Czy Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać zwycięży? Nie musieliśmy czekać długo na odpowiedź. Wczoraj dyrektor Hogwartu Albus Dumbledore wydał oficjalne oświadczenie, w którym przeprosił świat czarodziei za ostatnie zamieszanie, oraz za swoją największą pomyłkę jaką było uznanie Harry'ego Pottera za Wybrańca. Opowiedział o przepowiedni jaką usłyszał kilkanaście lat temu, i na której mocy uznał Chłopca-Który-Przeżył za tego, który zdolny jest pokonać Ciemnego Lorda. Gdy po jawnej zdradzie przyjrzał się jej jeszcze raz i zobaczył swój niewybaczalny błąd. Otóż przepowiednia mówi o niegdyś najlepszym przyjacielu Złotego Chłopca, Ronaldzie Weasly. To on zawsze pomagał Potterowi i stał przy nim murem, ochraniając go. Gdyby nie on, Złoty Chłopiec już by zginął. To jednak nie koniec rewelacji jakim uraczył nas dyrektor szkoły. Potwierdzeniem tego, że pan Weasly jest nowym Wybrańcem jest jego niezwykła umiejętność. Zapytany o nią, dyrektor powiedział, iż nie może tego zdradzić, ponieważ mogłoby to źle wpłynąć na lasy wojny. Ciąg dalszy artykułu, oraz wywiad z dyrektorem i Ronaldem na stronach 33-38.
Harry w niemym szoku wpatrywał się w artykuł. Każde zdanie było jak cios w brzuch. Dumbledorowi nie wystarczyło wyrzucenie ze szkoły i oskarżenie o spiskowanie przeciw Ministerstwu, oraz o uprawianie czarnej magii. Musiał teraz odebrać mu zasługi jakie dokonał i ogłosić zdrajcą narodu.
To, że by wściekły to mało powiedziane. Miał ochotę rozsadzić wszystko woku. W tej chwili nie obchodziła go żadna przysięga, Tom czy cokolwiek by innego. Chciał tylko zniszczyć dyrektora. Wypruć jego flaki, a ciało nabić na pal i wystawić w publiczne miejsce triumfalnie obwieszczając całemu światu, ze jego życie dobiegło końca.
Potter gwałtownie wstał, jego policzki pokryły różowe plamy, rzucił gazetę na stół i szybkim krokiem wyszedł z pokojem, nawet nie zauważył jak Draco i Hermiona wymieniają zaniepokojone spojrzenia.
Wyszedł z zamku i skierował się na wrzosowiska. Nie obchodziło go gdzie idzie, chciał tylko spokojnie pomyśleć, poukładać wszystkie rzeczy. Z jednej strony obiecał Tomowi, że nie będzie uczestniczył z tej wojnie i dotrzyma danej przysięgi, z drugiej jednak strony to co zrobił dyrektor było niewybaczalne. Nie mógł poświęcić jego, to posłuży się Ronem. Biednego chłopca, który zawsze marzył o sławie, a żył tylko w jego cieniu. Wykorzysta jego chęć zostania bohaterem, a jednocześnie uderzy w jego czuły punkt. Przecież, mimo że ostatnio nie układało mu się rudzielcem, nie oznaczało, ze chce od razu jego śmierci. A to akurat w tym przypadku oznaczało.
Nawet nie zauważył kiedy z jego oczy poleciały łzy. To było takie niesprawiedliwe. Znalazł się pomiędzy dwoma największymi potęgami. Z jednej strony był Dumbledore, którego zawsze traktował jak dziadka, a okazał się manipulatorem działającym tylko dla własnej korzyści. Z drugiej Voldemort, z nim łączyła go tylko nienawiść, która przeistoczyła się w miłość. Wybór pomiędzy jedną a drugą stroną nie był łatwy, ale jak już wybrał wydawało mu się, że jest to słuszne. Teraz jednak okazuje się, ze wcale tak nie jest. Wciąż ma ograniczone pole działania. Wszyscy nadal uważają go za dziecko. Każdy zawsze o nim decyduje.
Nieświadomie zacisnął pięści. Nie chciał być niczyją marionetkę, chciał zgodnie z życzeniem matki wybierać i decydować o sobie. Pragnął wrócić do Hogwartu i dalej kontynuować naukę, chciał ocalić Rona od śmierci, zemścić się na dyrektorze, a przede wszystkim chciał być z Tomem, bo to on był dla niego ukochanym i żeby mógł żyć z nim długo i szczęśliwe. Dlatego tak bardzo tęsknił do Cedrica. Z nim wszystko było łatwe, wszystkie kłopoty znikały i byli tylko oni, cały świat się nie liczył. Z Tomem tych kłopotów tylko przybywało, był przywódcą. Miał władzę, moc i wszystko czego sobie zapragnie,nieraz brakło mu czasu dla niego. Był doświadczony przez co nie bawiły, ani nie interesowały go zabawy których chciał Harry. Był starszy i nie raz nie dwa traktował go jak dziecko. No i był mądrzejszy i nigdy nie omieszkał się nie wypomnieć tej różnicy. Był dla niego ukochanym, kochankiem, nauczycielem i przywódcą. Podczas gdy Cedric tylko, a może aż był wyłącznie jego.
Rozgoryczanie, żal i wściekłość potęgowały w nim z minuty na minutę. To, co zazwyczaj skrywał głęboko w sobie teraz dochodziło do głosu żądając uwagi. Emocje kumulowały się w nim tworząc burzę mieszanych emocji.
Usłyszał za sobą kroki, nie musiał nawet odwracać się żeby wiedzieć kto to. Zamknął oczy i modlił się w duchu żeby to jednak nie był on. Teraz gdy nie panował nad sobą bał się, ze powie coś czego będzie później bardzo żałować. Zwłaszcza teraz, kiedy miał wątpliwości czy to wszystko ma sens.
Kiedy poczuł dotyk ręki na ramieniu jego złudne nadzieje rozwiały się. Za nim w pełnej okazałości stał Tom, który zmartwionymi oczyma wpatrywał się w niego.
- Harry wiem, że jesteś zły i smutny, ale nie możesz pozwolić żeby to Tobą kierowało. Wiem, co czujesz, i że chcesz się zemścić na Dropsie, ale nie możesz. Pamiętasz swoją przysięgę, prawda? - Jego głos brzmiał spokojnie, wręcz uspokajająco. Na Wybrańca jednak podziałało to niczym płachta na byka, strącił jego dłoń, zwęził oczy i spojrzał na Toma.
- A to niby dlaczego ? Ta wojna jest tak samo Twoja jak i moja. Dlaczego niby nie mam wziąć w niej udziału, co? Bo Ty się o mnie martwisz? Dobre sobie. Nie pozwolę, żeby ta kreatura dyrektora dalej niszczyła moje życie. To jest moja zemsta i zniszczę ten jego plan. Nie pozwolę, żeby Ron zginą przez widzi misie starego pryka. A Ty nie będziesz mnie ograniczał, nie jestem już dzieckiem Tom! - Nie wrzeszczał ani nie krzyczał, a mimo to jego głos na wskroś przeniknął Riddle'a.
- Nie myślisz racjonalnie. Jak tylko się uspokoisz sam dostrzeżesz jakie to nielogiczne. Nigdy nie działaj pod wpływem emocji, nie pamiętasz moich lekcji. - Spróbował dotknąć chłopca, ale ten gwałtownie się odsunął.
- Och, kolejna dobra rada? Nie możesz mi pozwolić popełniać błędów? Jak mam się czegokolwiek nauczyć, skoro Ty zawsze czuwasz nade mną ? Mam tego dość. Chce mieć kontrolę nad własnym życiem. Chce móc samodzielnie podejmować decyzję, a nie zawsze zdawać się na innych. Najpierw dyrektor, teraz Ty. Odczepcie się wy wszyscy ode mnie. - Na te słowa Tom gwałtownie zbladł.
- Harry... - Próbował zacząć jeszcze raz.
-Nie. Daj mi święty spokój. Nawet mi pomyśleć nie dajesz spokojnie. - Natłok emocji spowodował, że przestał nad sobą panować. Z oczu poleciały mu łzy, zaczął się trząść. - Ja chce spokojnie żyć. Tak dużo wymagam? A Ty mi nawet kilku godzin nie możesz poświęcić. Przychodzisz dopiero wieczorem, albo tak jak teraz, kiedy coś mi się dzieje. Czy nie potrafisz po prostu być ze mną? - Mówił to cicho, ale i tak każde słowo wisiało w powietrzu. Sparaliżowany Tom, stał nie mogąc się ruszyć. - Tak myślałem. - Dodał jeszcze ciszej, a potem ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
Tom był zły. Nie, on był bardzo bardzo zły. Chodził w kółko po swoim gabinecie i rzucał wściekłe spojrzenia. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał od Harry'ego. To było gorsze od Avady. Jednak nie to było najgorsze, chłopak znikł i nigdzie nie mógł go znaleźć. Wszystko przez tego Dumbledora. To był dobry plan musiał przyznać. Wykorzystać byłego przyjaciela to swojego plan i posłać go na pewny szafot. Wiedział, że to uderzy w czuły punkt Pottera, a ponieważ zna go już od tylu lat, wiedział, że spowoduje to mniej więcej takie efekty. Tak, teraz Potter był bezbronny i jeżeli coś mu się stanie to to uderzy w jego czuły punkt.
Rozesłał wszystkich śmierciożerców do poszukiwania chłopaka. Sam zaś zebrał się do czegoś, co powinien zrobić już dawno temu. Tym razem Dumbledore zginie i to śmiercią tragiczną.
Wyciągną w biurka czystą kartkę papieru i zaczął pisać.
Nowy dzień niosący nowe wiadomości nie był przyjemny dla nikogo. Wszyscy czarodzieje, którzy tego ranka otrzymali jakąkolwiek prasę wstrząsną potężny szok, inni dowiedzieli się tego później, co było dla nich błogosławieństwem, ale na krótko. Niestety.
Sam-Wiecie-Kto wypowiada wojnę czarodziejom.
Wczoraj, około północy Ministerstwo Magii i Albus Dumbledore dostali tajemniczy list, którego nadawcą był Sami-Wiecie-Kto. Zostały one otworzone i zbadane pod każdym kontekstem, niestety wiadomość jest prawdziwa. Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać wypowiedział wojnę światu czarodziejskiemu, a oto przytaczamy treść tego dokumentu:
Ja, Tom Marvolo Riddle zwany także, Lordem Voldemortem, Sami-Wiecie-Kim lub Tym Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać wypowiadam wojnę światu czarodziei. Powodem tej a nie innej decyzji jest zachowanie się przywódców rządu, szkół i innych ważnych instytucji. Premierem jest człowiek niekompetentny, naiwny i łatwy do manipulowania. Nic nowego nie zrobił dla ludzi, a tylko kurczowo trzyma się swojego stołka. Dyrektor szkoły Albus Dumbledore jest człowiekiem wyrachowanym dążącym tylko do swoich celów od lat kilkunastu tamuje wszelkie ustawy które mogłyby zmienić nasz świat, dzięki niemu nadal pozostajemy na poziomie średniowiecza.
Nie pozwolę by ktoś taki był u władzy, obalę każdego kto będzie próbował go bronić, kto będzie jego sojusznikiem. Tych którzy przejdą na moją stronę czeka władza w nowym świecie który stworzę. Moje armie już są gotowe. Uderzę kiedy nie będziecie się tego spodziewać.
To jest mój odwet na działania dyrektora Hogwartu.
Podpisano
Czarny Pan
Lord Vodemort
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro