Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Kłótnia

- Toooom proszę. Proszę, proszę. - Harry stał przed Riddle'm z miną smutnego psiaka, z rękami złożonymi jak do modlitwy.

- Nie. Nie przekonasz mnie. Powiem dosadniej. Żadna siła na niebie i z ziemi mnie do tego nie zmusi. - Voldemort unikał wzroku Pottera.

- No, ale czemu? To tylko jedna, głupia kolacja. A ja nie chcę iść tam sam. - Wybraniec zrobił i ile to jeszcze możliwe jeszcze bardziej nieszczęśliwą minę.

- Będziesz musiał. Powiem po raz setny. NIE PÓJDĘ. - Warknął Tom.

- No, ale będzie tam Hermioma. - Starszy czarodziej prychnął. - No i ona przyjdzie z Wiktorem. Będzie też Draco, a z ni, Fleur. A ja będę sam jak palec. Nie po to jesteśmy razem, żebym nie mógł nigdzie z Tobą wyjść. - Twarz Harry'ego wykrzywiała wściekłość. - Skoro wstydzisz się ze mną pokazywać, to wystarczyło powiedzieć. - Odwrócił się do Riddle'a plecami, a tamten westchnął.

- Nie o to chodzi. Po prostu jestem największym czarnoksiężnikiem. Nie mogę się spoufalać z synem Śmierciożercy, szlamą i innymi. Harry zrozum, to nie moje towarzystwo. - Próbował położyć rękę na ramieniu chłopca, ale ten strącił ją szybko.

- Nie, nie rozumiem tego. To jest jedna, głupia kolacja, na którą również zostałeś zaproszony. Czy tak trudno przez jeden wieczór przestał być taki dumny? Nie możesz pójść tam jako mój chłopak., tak po prostu. Po za tym nikt prócz Hermiony i Draco nie będzie wiedział kim jesteś. I uwierz mi, nie nadszarpnie to Twojego wizerunku. - W jego zielonych oczach pojawiły się łzy.

- Harry... - Nie wiedział co powiedzieć. Zwłaszcza, że Potter przez połączenie przesłał mu swoje uczucia. Wyrażały one gniew, wściekłość i co za tym idzie zawód i smutek. - Czemu tak Ci zależy, żebyśmy poszli tam razem?

- Czy Ty naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? - Wściekłość w jego głosie, zaskoczyła Toma. - Odkąd pogodziłem się z Hermioną, raz w tygodniu chodzimy na takie spotkania. Za każdym razem, ona jest z Wiktorem, a Draco z Fleur. A ja jestem sam. To chyba logiczne, że skoro jesteśmy razem, to też chciałbym pójść gdzieś z Tobą i z nimi. Cholera Tom, nie obchodzi mnie, że jesteś Lordem Voldemortem. Bo to nie jego pochochałem. Ja pokochałem tylko Toma Riddle'a i jeżeli będzie tylko wielkim czarnoksiężnikiem, to sądzę, że będziemy musieli to skończyć. - Oczy Czarnego Pana rozszerzyły się.

- Pragnę Cię poinformować, że ja jestem Lordem Voldemortem w takim samym stopniu, jak Tomem Riddle ' m, więc skoro nie potrafisz tego zaakceptować, to chyba masz rację. - Jego głos brzmiał niezwykle chłodno.

- Nie no co Ty, w życiu nie wpadł bym na to. - Warknął. - Myślałem, że jesteś inny, ale skoro tak stawiasz sprawę... Skoro nie chcesz się poświęcić na kilka godzin i porzucić swojej dumy, to nie mam wyboru Tom. Z nami koniec. - Powiedział prawie szeptem i wyszedł z pokoju, nie oglądając się za siebie. Zablokował połączenie między nimi i dopiero wtedy pozwolił sobie na jakiekolwiek uczucia.

Szybkim krokiem szedł wzdłuż korytarzy. Nie mógł uwierzyć, w to co właśnie zrobił. Nie to miał w planach, jak szedł do Toma. Miał go tylko przekonać do pójścia na kolację z okazji urodzin Wiktora. Nic więcej, ale oczywiście Riddle nie potrafił zniżyć się do tak niskiego poziomu. W jego oczach mimowolnie pojawiły się łzy. Nie chciał z nim zrywać, kochał go i teraz nie potrafił wyobrazić sobie, bez niego życia, ale także nie chciał zaakceptować tego, że jego chłopak to największy czarnoksiężnik naszych czasów. Musiał z czegoś zrezygnować, a doświadczenie nauczyło go, że na przyjaciół może zawsze liczyć, bez względu na okoliczności. Przed wejściem do dormitorium jego twarz przybrała wyraz obojętności. Nie zamierzał nikomu niczego tłumaczyć. Wszedł do salonu i od razu skierował swoje kroki do sypialni. Rzucił się na łóżko i pozwolił se na łzy. Tylko one pozostały mu w tej chwili. Draco nie było, więc gdy trochę ochłonął poszedł do łazienki i napuścił sobie całą wannę wody z bąbelkami. Tylko kąpiel mogła mu teraz pomóc odprężyć się. Tylko ona, go uspokajała. Gdy wyszedł z łazienki, godzinę później Draco siedział na łóżku i czytał książkę. Jak tylko zobaczył Pottera od razu spostrzegł, że coś jest nie tak. Jego oczy były puste.

- Harry, co się stało?! - Pytanie Malfoy'a przerwało ciszę.

- Zerwałem z Tomem. To koniec. - Jego głos, zupełnie jak oczy, były zupełnie pozbawione emocji.

- Co? Przecież wy nie możecie, bez siebie żyć! Widziałem jak on na Ciebie patrzy na balu i na lekcjach. On nie pozwoliłby Ci odejść, nie z własnej woli.

- Nie prawda. Gdy powiedziałem mu, że mogę z nim zerwać on stwierdził, że tak może być lepiej. - Jego oczy na powrót zapełniły się łzami. - Widocznie on, nie czuje tego samego co ja. Być może to lepiej, żebym dowiedział się teraz, niż później. W ogóle co mi odbiło, żeby zakochać się w osobie, która zabiła mi rodziców i Cedrica?! Jestem kompletnym idiotom. Nie powinienem mieć z nim nic wspólnego. Jakim cudem, wpadł mi do głowy pomysł, żeby się do niego przyłączyć?! - Brunet rzucił się na łóżko i ukrył twarz w poduszce.

- Harry, nawet ja wiem, że Ty tak nie myślisz. A teraz łaskawie wytłumacz mi dlaczego z nim zerwałeś. - Draco powiedział spokojnie siadając obok niego. Potter podniósł głowę, usiadł i patrząc w przestrzeń opowiedział mu całą kłótnię.

- ... i wtedy powiedziałem mu, że skoro nie potrafi poświęcić dla mnie na chwilę swojej dumy, to z nami koniec i wyszedłem. - Zakończył zerkając na Malfoya.

- Jesteś kompletnym idiotą. Każdy czarodziej, który jest przy zdrowych zmysłach zdawałby sobie sprawę, że z wielkiego Lorda nie da się zrobić kogoś pospolitego. Kogoś kto chodziłby na skromne kolację dla kilku osób. Gdyby to był bal, to owszem. Nie oszukujmy się, on nie jest kimś zwykłym. Dla niego rzeczy niskiego formatu nie mają znaczenia. I on ma rację, powinieneś się z tym pogodzić. - Odpowiedział miękko Draco.

- Ja to rozumiem. Wiem, że on nie jest kimś zwykłym. Kimś kto przejmuje się małymi rzeczami i nie prosiłem go o to, żeby się zmienił. Chciałem tylko, żeby dla mnie przez jeden wieczór przestał być Voldemortem, a stał się tylko i wyłącznie moim chłopakiem. Kimś, kogo mógłbym przytulić i pożartować w towarzystwie, które dobrze znam i cenie. Gdzie mógłbym być sobą, ale on nawet tego nie potrafi dla mnie zrobić.

- To nie prawda i Ty o tym wiesz. On zrobiłby dla Ciebie wszystko, ale nie czułby się z nami dobrze. Bądź co bądź ma już swoje lata, a my jesteśmy tylko nastolatkami. Nie rozumiem wogóle jak mogłeś pomyśleć, że on się zgodzi, a w dodatku zrobiłeś z tego wielką kłótnię.

- Nic mnie to nie obchodzi. - Warknął Potter, a na jego lice wstąpiły czerwone plamy. - Ja też nie czuję się dobrze w towarzystwie Śmierciożerców i co? Potrafię się poświęcić mimo że, też jest różnica wieków. Więc on też by mógł. To jego wina. - Skrzyżował ręce.

- Wiesz co, wy naprawdę pasujecie do siebie. - Zaśmiał się krótko. - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że on Cię tak łatwo nie wypuści ze swoich szponów. Nie minie tydzień, a wy się pogodzicie. - Wstał i podszedł do szafeczki. - Łap. - Rzucił mu fiolkę z przezroczystą cieczą. - To eliksir Słodkiego Snu, dzięki niemu prześpisz całą noc.

- Nie, dzięki. - Już chciał odrzucić fiolkę, gdy zamarł w pół ruchu. - Draco jesteś genialny! Wypiję to i pójdę spać i on też będzie mógł spać, a przez to pomyśli, że ja się tym nic, a nic nie przejmuję. A to da mu do myślenia. - Szybko odkręcił fiolkę i wypił zawartość. - Malfoy przewrócił oczyma, ale nic nie powiedział.

Tom siedział w fotelu kominkiem i myślał. To ci się wydarzyło przed kilkoma godzinami wytrąciło go z równowagi. Już sam pomysł Pottera sprawił, że zjeżyły mu się włosy na karku. On w takim towarzystwie! No chyba nie. A ten z nim zerwał. Nawet nie wiedział jak ma się zachować. Z jednej strony nie chciał go stracić, a z drugiej nie mógł postępować wbrew sobie. Riddle nalał sobie wina do kieliszka i wypił wszystko prawie jednym ruchem. Jednak nie to było najgorsze. Czuł jak głowa opada mu na ramiona. Oznaczało to, że Potter śpi sobie smacznie. Przecież to nie możliwe. Jak mógł tak szybko i łatwo zasnąć? W dodatku nie wyczuwał żadnych emocji. Nic. Kompletna pustka. Voldemort jednym ruchem rozbił kieliszek o ścianę. Skoro ten chłopak nie chciał z nim być, to on nie będzie nikogo do niczego zmuszał. Jeżeli chłopak coś do niego czuje, to sam przyjdzie i będzie przepraszał. Stwierdził, że nie będzie się wysilał, skoro Potter wszystko olał. Wziął eliksir Słodkiego Snu i poszedł spać.

Następnego dnia, Harry obudził się wypoczęty i prawie radosny. Prawie. Niestety wraz otwarciem powiek, wróciły wspomnienia z wczorajszego wieczora. I mimo że, nie przemyślał sytuacji postanowił nie przepraszać jako pierwszy. Do tej pory nie będzie istniał. Będzie chodził na jego zajęcia, żeby pokazać mu, że ten nic go już nie obchodzi. Nie da mu tej chorej satysfakcji. Idąc na śniadanie z Draco i Zambinim rozmawiali o najbliższym meczu Quidditch'a. W końcu to był jeden z dwóch decydujących meczy, które mieli zagrać w tym sezonie i nie mogli sobie pozwolić na porażkę. Prowadzili wesołą konwersację nie zwracając uwagi na otoczenie. Harry nawet nie zwrócił uwagi na stół nauczycielski. W Wielkiej Sali przywitał się z Hermioną i poinformował ją prawie wesoło, że z przyjemnością przyjdzie na kolację Wiktora. Potem wraz z Draco zjadł śniadanie rozmawiając na wszystkie możliwe tematy. Potem zaczęły się lekcje, oczywiście pochłonęły Wybrańca do reszty. Nie miał czasu myśleć o niczym innym. Jedną z nich była czarna magia. Harry przyszedł na nią, jakby nigdy nic, zajął swoje miejsce i przyjął obojętną maskę. Skrupulatnie notował przez całą lekcję i czasami odważył się spojrzeć na nauczyciela, ale ich spojrzenia się nie spotkały. Sam nie widział jak przetrwał te dwie godziny. Gdy wszystkie lekcje dobiegły końca, poszedł do biblioteki i zaczął odrabiać lekcje. Nie zwracał uwagi na otoczenie, nauka pochłonęła go bez reszty. Potem poszedł do dormitorium. Minął Toma, ale nawet nie zwrócił na niego uwagi. Tak jakby nie istniał. I chociaż na zewnątrz był taki obojętny, to od wewnątrz serce pękało mu na połowę, gdy robił to co robił. Najchętniej zamknąłby się w pokoju i płakał, chociaż o wiele bardziej kuszącą myślą było pogodzenie się, ale wiedział, że się nie ugnie. Zresztą Tom też nie wykazywał żadnych uczuć.

Voldemort był wściekły. Choć nie, to za duże niedopowiedzenie. Gdyby mógł, to rozwaliłby tą szkołę w drobny mak. A wszystko przez Pottera. Nie dość, że przyszedł na śniadanie i normalnie rozmawiał, to nawet nie zwrócił na niego uwagi, to poszedł do tej Granger i poinformował ją, że przyjdzie na te przyjęcie. I jakby było mało, to miał czelność pojawić się na jego zajęciach i normalnie w nich uczestniczyć. Wszystko w Lordzie było rozgrzane do granic możliwości. Najchętniej przytargałby Pottera i zrobiłby mu coś... bardzo złego. Wybraniec jest jego. Tylko jego. Nikt inny nie ma do niego prawa. Da mu jeszcze dwa dni, a potem pożałuje, że ośmielił się ignorować Czarnego Pana.

Następne dwa dni minęły w podobnej atmosferze. Z taką różnicą, że samopoczucie Harry'ego i Toma znacznie się pogorszyły. Im więcej czasu mijało od ich kłótni, tym bardziej ignorowali siebie. Jednak było to tylko na pozór. Gdy tylko znajdowali się w swoich komnatach ich uczucia, nagle się ujawniały. Harry zamykał się w sobie i żadne bodźce do niego nie docierały, a Tom wracał do swojego zamku i wyżywał się na wszystkim co akurat było pod ręką. Jednak trzeciego dnia nastąpiła zmiana. Harry gdy tylko zobaczył Toma korytarzu zapragnął przytulić się do niego i nie puszczać przez najbliższe dni. Powstrzymała go tylko duma i to, że wtedy cała szkoła dowiedziałaby się o ich romansie. Byłym co prawda, ale romansie. Teraz nawet był w stanie wybaczyć mu to, że nie chciał pójść na przyjęcie. Sam chętnie teraz został z nim sam na sam. Tom co prawda nie poczuł tego samego, ale sam widok Potter'a sprawiał, że chciał przykuć go kajdankami do siebie, a klucz zniszczyć lub zgubić. Wtedy przyszło mu na myśl coś zupełnie innego, że gdyby to zrobił musiałby pójść na to przyjęcie i na dziesięć następnych. Jedna teraz ta wizja nie wydawała się już tak bardzo przerażająca, wręcz przeciwnie. Zrobiłby to z największą przyjemnością. Byle tylko móc usiąść koło chłopaka i go pocałować. Lekcje ciągnęły im się strasznie. Chcieli je jak najszybciej skończyć i mieć wolne. W przerwach między nimi, gdy nie mieli co ze sobą zrobić, chcieli by trwały jak najdłużej. W końcu zaś minęła ostatnia lekcja. Minął też czas na naukę. Zostało już tylko jedno. Kolacja. Harry poszedł na nią, jak na skazanie. Przez cały dzień chciał tylko jednego. Toma. Czuł, że jak zobaczy go jeszcze raz, to nie wytrzyma i się załamie. Ale z drugiej strony, jakby na nią nie poszedł, to też by się załamał. Gdy tylko wszedł do Wielkiej Sali w jego głowie pojawił się szatański i genialny plan. Usiadł spokojnie na swoim miejscu i zaczął jeść, opróżniając umysł z niechcianych emocji, a następnie otworzył połączenie i wysłał Tomowi wszystkie te uczucia, które dręczyły go odkąd zerwali ze sobą. Tom obserwował Harry'ego odkąd ten tylko wszedł do sali. Nie mógł go już tak po prostu ignorować, zbyt wiele dla niego znaczył. Dopiero teraz to zrozumiał i nawet jeśli miało to, kosztować jego dumę i postanowił go przeprosić. Poczuł jak połączenie między nimi otwiera się, a do jego umysłu napływają, coraz to nowe emocje i wspomnienia, oraz uczucia, które on tak zranił. Nagle zrozumiał, co zrobił i o co tak naprawdę chodziło w tej kłótni. Harry ostatkami siły woli powstrzymał się przed spojrzeniem na Toma i zobaczeniem jego reakcji. Nagle w jego głowie pojawiło się jedno słowo. Przepraszam. Potter poderwał głowę i ich oczy w końcu się spotkały. Wybraniec posłał odpowiedź. Ja Ciebie też przepraszam. Jakąś godzinę później siedzieli w prywatnych apartamentach Toma. Żaden z nich nie odzywał się. Nie wiedzieli od czego zacząć. Tym razem ciszę postanowił przerwać Harry.

- Przepraszam, że próbowałem zmusić Cię do czegoś, co jest przeciwko Twojej naturze. Nie będę próbował więcej tego robić. Nie musisz iść ze mną na tą, ani na żadną inną kolację. - Spojrzał mu w oczy i przytulił go. To było coś za czym najbardziej tęsknił. Sam nie wiedział dlaczego, ale uwielbiał się do niego tulić.

- Ale ja bardzo chętnie tam z Tobą pójdę. Przecież jesteśmy razem, mogę się czasem dla Ciebie poświęcić. - Widząc szeroki uśmiech chłopca dodał szybko. - Ale nie za często. Bądź co bądź jestem Lordem Voldemortem.

- Oczywiście. - Harry objął go jeszcze mocniej. - Tom?

-Hmm?

- Kocham Cię.

- Ja Ciebie też.

~~~*~~~

Łapajcie rozdział xd
Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro