Rozdział 10
Dostałam telefon ^^
Nadrabiam braki xd *patrzy podejrzliwym wzrokiem na zebranych* Hm, wczoraj dodałam dwa rozdziały po mino kary wiec dziś nie powinno być xD
Ale z mojego dobrego serca dodaje.
Miłego czytania!
wspomnienia Czarnego Pana
Gdy Harry i Tom wrócili do szkoły, zrobiło się niezłe zamieszanie. Zresztą nie na codzień, widzi się przemokniętego nauczyciela i ucznia wchodzącego do Wielkiej Sali, a w dodatku Potter miał na sobie płaszcz profesora,co wzbudziło już plotki. Oni jednak nie przejmowali się tym. Wystarczyło, że oni znają prawdę nikt więcej nie musiał. Tom ani razu nie wspomniał o wydarzeniach, które miały miejsce na cmentarzu. obaj zgrabnie omijali ten temat. Był on kłopotliwy dla nich obu, dlatego też puścili to w nie pamięć. Tymczasem wszystko wracało do normu. Harry codziennie uczył się oklumencji, pod czujnym okiem Voldemorta i zaczął juz czynić w tej sztuce spore postępy. Potrafił utrzymać swój mur, podczas słabego ataku, jednak ze starciem z Dumbledore'm wciąż nie miał najmniejszych szans. Oprócz oklumencju Czarny Pan uczył Pottera logicznego myślenia. Przynosił mu różnego rodzaju zagadki, które ten musiał rozwiązywać, albo dawał tekst, z którego musiał wyciągnąć nie napisane wiadomości. Za każdym razem, gdy Harry pytał go czemu ten nie uczy go Czarnej Magii odpowiadał zawsze tak samo.
- Nie jesteś gotowy. Czarna Magia pochłania każdego, kto nie jest na nią gotowy. Najpierw niszczy jego serce, umysł, a na końcu duszę. Więc z łaski swojej skup się na tym co Ci zadaje, a im prędzej to opanujesz tym prędzej przejdziemy do Czarnej Magii.
Oczywiście Harry uczył się zaklęć, magii niewerbalnej, a nawet podstaw bezróżdżkowej, jednak były to dopiero podstawy podstwaw.
Pewnego wieczoru, gdy skończyli zajęcia wcześcniej, Wybraniec postanowić spytać Toma o coś, co zawsze go zastananawiało.
- Dlaczego nie chciałeś zabić mojej matki? - Pytanie to zawisło między nimi. Voldemort wpatrywał się w chłopaka z niemym szokiem. Spodziewał się, że ten kiedyś zada to pytanie, ale nie teraz.
- Czemu, o to pytasz? - Chciał zyskać na czasie i móc pozbierać myśli.
- Zwykła ciekawość. Nic więcej. - Wzruszył ramionami.
Wyciągnął z szafki małą fiołkę i zamieszał ją. Jej zawartość wylał w powietrze i zachęcił Pottera, by ten jej dotknął.
Wspomnienie
Tom Riddle siedział w niewielkim gabinecie urządzonym z wielkim smakiem i skromnością. Na środku stało olbrzymie biurko zrobione z dębu, całe zawalone papierami, choć były uporządkowane. W rogu stała dość duża szafa, zamknięta na cztery spusty. Voldemort siedział przy biurku i zastanawiał się.
Czego ode mnie chce Severus, tak nagle przysyła mi sowę i prosi o spotkanie. To do niego zupełnie nie podobne. Zazwyczaj unika ze mną spotkań na osobności, jak ognia, a tu takie coś. Tu musi chodzić o coś ważnego, w takim razie.
Czarny Pan przemierzał pokój w tę i spowrotem. Czuł, że dziś stanie się coś ważnego. Nagle jak burza do pokoju, wpadł młody Severus Snape. Harry na początku go nie poznał, gdyż ten miał starannie uczesanie i umyte włosy, a jego szaty uszyte były z wysokiej jakości materiałów, przez co wyglądał bardzo korzystnie.
- Panie. - Ukłonił się, a Tom ze zniecierpliwieniem machnął ręką i wskazał mu krzesło. - Wiem, że moja prośba była dość niespodziewana, ale usłyszałem coś, co może Cię zaintersować. Dzisiaj Dumbledore spotkał się z Sybilią Trelawney, jest na wieszczką, która chce uczyć wróżbiarstwa w Hogwarcie...
- Do rzeczy Severusie. Wciąż nie rozumiem, co to za ważna sprawa.
- Ta kobieta, jest potomkinią słynnej wróżbiarki Syblii. Na co dzień, nie wykazuje żadnych zdolności w tym kierunku, ale dzisiaj przepowiedziała prawdziwą przepowiednię:
Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana. Narodzi sie, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca. A ponieważ Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc jakiej ten nie zna. Zrodzi sie z tych, co trzykrotnie mu się oparli i żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje... Narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca.
Tom w zamyśleniu wpatrywał się w swojego sługę.
- Dobrze się spisałeś Severusie. Możesz odejść. - Chłopak podniósł się z krzesła uklęknął i ruszył w strone drzwi . - Twoja lojalność nie pozostanie niezuważona. - Dodał jeszcze Tom, gdy tamten zamykał drzwi.
Nagle zmienił się wystrój. Tom siedział na kamiennym tronie i spoglądał na swych Śmierciożerców.
- Wezwałem was tutaj, ponieważ muszę wam coś oznajmić, oraz wydać ostatnie rozkazy. - Zamilknął na chwilę, by słowa dotarły do każdego. - Jak zapewne już wiecie, została wygłoszona przepowiednia na mój temat. Wedłud niej ma się pojawić chłopiec, który będzie miał moc, by mnie pokonać. Urodzi sie pod koniec lipca, a jego rodzicami będą Ci, którzy trzy razy mi się oparli. Wskazówki są dość dokładne do tego, by określić tego, o którym jest mowa. Po wielu badaniach wiem, że jest to albo Harry Potter, albo Nevil Longbottom. Wybór należy do mnie, a ponieważ bardziej szanuje ród Potterów, niż Longbottom'ów więc tym dzieckiem będzie Harry. 31 października ruszę do ich domu, żeby go zabić. Oczywiście przepowiednia podaje jeszcze jedną rzecz. Nie uda mi się. Chłopiec jakimś cudem odbije zaklęcie, a to uderzy we mnie. Będę żyć, ale nie będę miał ciała. Pewnie zadajecie sobie pytanie dlaczego więc idę. Odpowiem wam, ponieważ przez kilka jak nie kilkanaście lat będziecie musieli udawać prawych obywateli, by jak powrócę znów stawic się u mojego boku. Dumbledore będzie robił wszsytko, by przepowiednia się sprawdziła, więc gdy teraz nie podejmę próby zabicia dziecka, ten go wyszkoli, dodatkowo jego rodzice też będą starali się by ten był dobry i prawy. Więc może się on później okazać prawdziwym zagrożeniem, a do tego nie możemy dopuścić. Atakując go teraz spełnię pierwszą część przepowiedni, a pozwalając mu żyć niweluje drugą część przez co będzie możliwość, iż przeciągne go później na swoją stronę bez konieczności zabijania go. I zapewnie tym samym sobie nietykalność. Spytacie dlaczego, otóż w przepowiedni jest mowa, że żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje więc jego śmierć spowoduje i moją . Ja więc poświęcając swoje życie niweluje tą część przepowniedni. Wasze zadanie jest proste. Podczas mojej nieobecności macie strzec chłopaka, nie możecie pozwolić, by cokolwiek mu się stało i co, by zagrażało jego życiu jednocześnie ma was uważać za ludzi złych. Dumbledore dostanie ode mnie szansę uratowania go,a znając jego - zmarnuje ją. Do mojego powrotu, żaden śmierciożerca nie może mu nic zrobić. Oprócz tego mam nadzieję, że się wykażecie i podczas mojej nieobecności zajmiecie wysokie stanowiska w świecie czarodziejskim. Możecie sie rozejść, ale ma pozostać wewnętrzny krąg, oraz Severus Snape. - Śmierciożecy spojrzeli na młodego dzieciaka, a w ich oczach można było dostrzec zazdrość. Gdy wszyscy znikli oprócz wyznaczonych osób, Czarny Pan znów przemówił.
- Chyba nie muszę mówić, że wiele od was oczekuję. Zwłaszcza podczas mojej nieobecności. Waszym głównym zadaniem jest utrzymanie w ryzach tego matłochu, żeby nic nieodpowiedniego nie dotarło do nieodpowednich uszu. Jeżeli coś takiego się stanie, możecie karać wedle własnego sumienia. Nie możecie wykonywać żadnych ryzykownych akcji. Trzeba uśpić społeczność czarodziejską. Jeżeli zawiedziecie, nie muszę mówić co was spotka. Severusie od dziś jesteś członkiem wewnętrzego kręgu i otrzymasz największe zadanie ode mnie. Zaraz po spotkaniu, pójdziesz do Dumbledor'a i powiesz mu, że planuję zabić Potterów. Wyrazisz też skruchę i rzekniesz, że nie chcesz już dla mnie pracować, że chcesz się zmienić, oraz spróbujesz jakoś wcisnąć się do Hogwartu. Nie będzie to łatwe i będzie wymagało od Ciebie dużego talentu aktorskiego, ale wierzę w Ciebie. Albus nie będzie oczywiście, aż tak głupi, dlatego będzie chciał sprawdzić Twój umysł. Możesz pokazać mu wszystkie wspomnienia ze spotkań, ukryj tylko tą rozmowę i fragmenty poprzedniej. - Popatrzył chwilę na chłopaka i wiedział, że wykaże się perfekcyjnie z zadania. - Natomiast, Ty Lucjuszu zajmniesz się polityką. Chcę żebyś w miarę możliwości wkręcił się do rady nadzorczej Hogwartu, oraz kontrolował ministra magii. Muszisz zachowywać się, jak typowy arystokrata, który bawi się Czarną Magią, wtedy nie będziesz wzbudzać podejrzeń. Co do reszty macie jednakowe zadanie, ale równie ważne. Każdy z was musi obserwować Pottera ; co robi, jak się ubiera. A gdy wrócę chcę mieć szczegółowy opis na biurku. Macie też go chronić przed Dumbledorem i dopóki, nie pójdzie do Hogwartu, i jeżeli nie będzie wiedział o magii, to macie dopilnować, żeby się dowiedział dopiero po otrzymaniu listu. Zrozumiano? - Wszyscy kiwneli głowami. - Możecie się rozejść. - Teleportowali sę wszyscy, prócz młodego Snape.
- Panie? - Gdy Tom kiwnął głową na znak, że udziela mu głosu, tamten zaczął mówić. - Co z rodziną Pottera, jeżeli mogę zapytać?
- Jamesa osobiście zabiję. Ten chłopak działa mi tylko i wyłącznie na nerwy. Ślepo oddany Dropsowi i nic więcej, ale pewnie nie o niego Ci chodziło. - Uśmiechnął się słabo. - Jeżeli Lilly nie będzie stawiać zbytnich oporów, to ją zostawię przy życiu. Ktoś przecież musi wychowywać Harry'ego. Niczego jednak nie obiecuję. Wszystko okaże sie na miejscu, a teraz odejdź Severusie, muszę załatwić jeszcze wszystkie sprawy. Liczę, że mnie nie zawiedziesz.
- Tak, panie. - Chłopak uklęknął i teleportował się.
Następne wspomnienie było z dnia, gdy Voldemort chciał go zabić.
Tom szedł w stronę ładnego, piętrowego domku jednorodzinnego. Nie była, to rodowa rezydencja Potterów, jednak i tak robiła wrażenie. Czarnemu Panu nie zależało na ciszy, więc wysadził drzwi i zgodnie z przewidywaniami zastał Jamesa Pottera gotowego do walki. Z nim nie chciało mu się nawet walczyć. Rzucił tylko:
- Avada Kendrava. - Ciało osuneło się na ziemię z hukiem. Tom wszedł na górę, gdzie według jego informacji, był pokój dziecięcy. Zatrzymał go krzyk Lili.
- Nie pozwolę zabić Ci mojego synka. - Powiedziała, a w jej głosie pobrzmiewała twarda nuta.
- Doskonale wiesz, że to ja zginę. Dumbledore wyjawił wam przepowiednie, a tym doszłaś do tego, czego nie zrozumiał nawet ten starzec. - Rudowłosa zmieszała się.
- Skoro wiesz, że zginiesz to po co próbujesz go zabić? - Mimo tego, że stała tak blisko największego Czarnego Lorda swoich czasów, nie bała się.
- Czy to nie oczywiste? Dzięki temu, zniweluję drugą część przepowiedni. - Odparł beztrosko
- Nie możesz po prostu zignorować tej przepowiedni. Przecież jeżeli, nic nie uczynisz ona się nie sprawdzi. - Odpowiedział jej śmiech
- Nawet jeżeli ja bym ją zignorował, to nie uczyni tego Dumbledore. Myślisz, że nie skorzysta z szansy i nie uczyni go swoim Złotym Rycerzykiem? Chyba nie jesteś, aż tak głupia.
- Ale Albus, nie zrobiłby tego dziecku. On jest dziwny, lecz ma serce. - Wywołało to jeszcze większy śmiech Toma.
- Naprawdę wierzysz, w czystego jak łza Albusa? Nie łódź się. Pozostawię Ci wybór. Możesz zginąć, lecz możesz też żyć dalej. - Popatrzył na nią z ciekawością.
- Czy to nie oczywiste, że wybieram śmierć? - Brwi Toma powędrowały do góry. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Nie chcesz żyć, ze swoim synkiem spokojnie?
- Oczywiście, że chcę, ale jeżeli zginę, Albus odda go Petuni, a to zapewni mu życie z dala od magii. Będzie mógł sam podejmować decyzję i żyć tak jak chce.
- Nie rozumiem Cię. Pozbawiasz go matki, tylko dlatego, żeby mógł mieć wybór, który i tak by miał.
- Nie. Nie rozumiesz. Teraz przekażesz mu część swojej mocy, będzie silny, będzie mógł pokonać Ciebie, albo Albusa. W przyszłości zadecyduje, to o losach wojny. A ta, po której stanie Harry zwycięży. Ja bym wychowała go na rozpuszczonego dzieciaka co ma wszystko. Żyły w dobrobycie, a to ograniczyłoby jego myślenie. A tak, będzie zdany na siebie, nauczy się walczyć o przetrwanie, tak jak ja. Jego ojciec miał wszystko i zachowywał się jak gówniarz. Praktycznie przez cały czas, a ja nie chcę, żeby on też taki był. Chcę żeby sam decydował czym jest dobro, a czym zło. - Westchnęła, a w jej oczach zalśniły łzy.
- W zasadzie masz rację. Przez to, że umrzesz uczyni go silnym. Jednak ja na Twoim miejscu wybrałbym inaczej. - Podniósł różdżkę.
- Zaczekaj. Mam prośbę. Proszę zmodyfikuj to wspomnienie. Nie chcę, żeby mnie taką pamiętał.
- Dlaczego miałbym to robić? - I tym razem ta kobieta go zaskoczyła.
- Nie wiem po prostu proszę, a jeżeli Harry kiedykolwiek stanął, by po Twojej stronie, to proszę, pokaż mu to. - W jej tonie dało się usłyszeć błaganie.
- Dobrze. Zrobię to. Przyjmij to jak rekompensatę. Avada Kedrava. - Zielony płomień ugodził ją w pierś i osuneła się na ziemię.
Tom podszedł do łóżeczka, w którym siedział roczny Harry. Pochylił się nad nim i mrucząc coś pod nosem, zaczął ruszać różdżką nad głową malucha.
- Jeszcze się spotkamy Harry Potterze. Avada Kedrava. - Zielony strumień uderzył w czoło chłopca i odbił się od niego, poleciał prosto w Voldemorta. Tom uśmiechnął się tylko i przyjął zaklęcie.
Wspomnienia skończyły się tak szybko, że Harry przez chwilę nie wiedział, gdzie się znajduje. Dopiero po chwili dotarło do niego wszystko.
- Jak to możliwe, że przewidziałeś to wszystko? - Zapytał się. Nie mógł tego pojąć.
- Ja, Potter w przeciwieństwie do Ciebie myślę. Rozszyfrować przepowiednie to bułka z masłem. Potem tylko połączyć wszystko w całość i pomyśleć jakby to zrobić, żeby się sprawdziła, ale z korzyścią dla siebie. - Powiedział patrząc uważnie na Pottera. Stało się tak jak chciał. Każdy jego plan wypalił, Śmierciożercy zrobili wszystko tak jak chciał i zdobył chłopaka.
- Jesteś niesamowity. - Przyznał szczerze.
Czarnego Pana zaskoczył ten komplement, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Wiem. Nie Ty jeden to zauważyłeś. A teraz idź spać, jest już późno, a Ty pewnie musisz dużo przemyśleć.
- Tak, to prawda. Dobranoc. - Wciąż skołowany opuścił pokój Toma, a ten wyraźnie się rozluźnił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro