Rozdział 45
Na początek chciałabym was przeprosić za tak długą przerwę w rozdziałach ale mimo, że bardzo się starałam to nie miałam ani czasu ani weny. Dziękuję wam wszystkim za wasze gwiazdki i komentarze i nie przedłużając zapraszam na rozdział.
************************************************************************
Rano Harry obudził się wypoczęty i po wykonaniu porannych czynności udał się do Wielkiej Sali na śniadanie. Tam czekali na niego przyjaciele. W trakcie śniadania wstał dyrektor prosząc o ciszę.
-Moi drodzy na początku tego roku szkolnego zapowiedziałem że w Hogwarcie odbędzie się Turniej Międzyszkolny. Jego czas właśnie nadchodzi, w niedzielę po obiedzie dołączą do nas delegacje z Dumstrangu, Beauxbatons i Salem. Mam nadzieję że przyjmiecie ich ciepło. W trakcie uroczystej kolacji poznacie wszystkie szczegóły.
Kiedy usiadł w sali wybuchła fala szeptów, każdy zastanawiał się jak to będzie wyglądać i czy ich drużyna ma szansę wygrać.
- No nie powiem dyrektor mnie zaskoczył-powiedział Carl.
- Całkiem zapomniałam że to już- powiedziała Lili.
- Ten czas szybko przeleciał- powiedział Draco.
- A wiecie co jest najgorsze? Że w ogóle nie ćwiczyliśmy i nie mamy żadnej taktyki- powiedziała Sara.
- Nie martwcie się na zapas. Damy radę-powiedział Harry.
- Ale i tak przydałby się nam trening-powiedziała Carmen.
- No właśnie, to może dziś o 17 bo wszyscy z tego co wiem mamy wolne- powiedziała Lili.
- Ja nie mogę, mam ważną sprawę do załatwienia- powiedział Harry.
- Coś się stało?- zapytała Carmen.
- Nie, wszystko w porządku tylko mam dziś spotkanie-wytłumaczył Harry.
- Ostatnio często znikasz- powiedziała Carmen.
- Wybacz Słońce ale to naprawdę ważne- powiedział Szpon.
- No dobrze ale w takim razie kiedy zrobimy ten trening?-zapytał Draco.
- Jeżeli się zgodzicie to może jutro o świcie i skończymy na godzinę przed śniadaniem.- zaproponował Harry.
- Ok, ja się zgadzam- powiedział Carl.
- My też- zgodziła się reszta.
- No to ustalone, a teraz musimy iść na lekcje- powiedziała Lili.
Wszyscy dokończył śniadanie i udali się na lekcje. Dziś mieli tylko OPCM, transmutację i zaklęcia. Po lekcjach i obiedzie Harry pożegnał się z przyjaciółmi, i udał się do kwatery na spotkanie z Deimonem. Punkt 17 pojawił się on w Kwaterze.
- Cześć, młody- przywitał się.
- Miło Cię widzieć- odpowiedział Szpon.
- To ruszamy?-zapytał Diabeł.
- Jasne. Tylko wolisz spacer czy teleportację?
- Teleportacja będzie dyskretniejsza.
- Ok, trzymaj się mnie.
Kiedy byli już w komnacie ruszyli obok zwłok bazyliszka wprost do ust posągu Slytherina. Gdy weszli otoczyły ich ciemności, nie przejęli się tym i poszli dalej. Po przejściu długiego korytarza znaleźli się w gnieździe bazyliszka od którego odchodziło 6 par drzwi. Pierwsze do pracowni eliksirów, drugie do sali treningowej, gabinetu, łazienki, sypialni i ostatnie do ogromnej biblioteki. Na początek zdecydowali się przeszukać gabinet a dopiero później bibliotekę. Po przejrzeniu wszystkich książek, szuflad i innych schowków zdecydowali się chwilę odpocząć.
- Przeszukanie tego zajmie nam wieki młody-powiedział Deimon.
- Jakoś damy radę, chociaż przyznaję, że myślałem, że znajdziemy coś w gabinecie.
- Slytherin był bardzo dokładny i nie lubił zostawiać śladów więc może zniszczył wszystkie zapiski zostawiając tylko pułapkę w którą wpaść miał jego dziedzic.-odpowiedział Deimon.
- Jest w tym jakiś sens, ale nawet on mógł o czymś zapomnieć-powiedział zamyślony Harry.
- Masz rację.-westchnął Diabeł-Ale przydała by nam się pomoc-dodał.
Po chwili ciszy Harry nagle zerwał się z fotela na, na którym siedział z nieczytelną miną.
- Jak mogłem nie wpaść na to wcześniej-powiedział.
- Harry, może mnie oświecisz co takiego przyszło Ci do głowy.
- Jasne, już Ci tłumaczę. Slytherin był wężousty i do tego był mistrzem czarnej magii i magii umysłu, więc pewnie wykorzystał to i dodał dodatkowe zabezpieczenia gdyby kiedykolwiek ktoś niepowołany dostał się aż tutaj. A ponieważ ja jestem wężousty to może wystarczy jedynie znaleźć odpowiednie hasło. Jeśli to nie zadziała weźmiemy się za przeszukiwanie biblioteki, a potem reszty pomieszczeń. Ale myślę że to jest właśnie to.
- Warto spróbować, nawet jeśli to nic nie da.-odpowiedział Deimon.
Harry wyszedł więc z powrotem do gniazda bazyliszka i skupił się szukając odpowiednich słów. Po 10 minutach stwierdził, że najprostsze rozwiązanie może okazać się prawidłowe.
- Ukaż mi swój sekret-wysyczał.
W chwili gdy skończył na ścianie przed nim zaczęły ukazywać się czarne drzwi opieczętowane runami. Kiedy stały się całkiem widoczne obaj wypuścili wstrzymywane powietrze. Przed nimi był zapieczętowany portal do kieszeni międzywymiarowej.
- No dobra tego się nie spodziewałem.-powiedział Deimon.
- Jak Slytherin do stu piorunów stworzył to przejście i po co je pieczętował?-zapytał Harry.
- Nie mam pojęcia młody, ale jeśli mam być szczery to lepiej zabierzmy się za otwieranie tego cholerstwa bo może nam to chwilę zająć, a chyba nie chcesz tu siedzieć do rana.
- Ok, tylko mam nadzieję, że znajdziemy tam to czego szukamy.- odpowiedział Harry.
Od razu zabrali się do pracy i tak jak powiedział Deimon ściąganie pieczęci zajęło im 5 godzin. Kiedy wreszcie drzwi stanęły przed nimi otworem byli więcej niż zmęczeni ale też zirytowani.
- No wreszcie, a już myślałem że nigdy nie uda nam się tego otworzyć.- powiedział Szpon.
- Przyznaję, już od dłuższego czasu nie musiałem się tak wysilać.- odpowiedział Deimon i dodał- Ale musisz przyznać, że to była świetna zabawa.
- Chyba ze zmęczenia Ci odbiło.- powiedział Harry.
- Możliwe. To co Młody, zabieramy się za przeszukiwanie tego, czy może wolisz odłożyć to na jutro?
- Zabezpieczmy to i wracajmy. Nie mam już dzisiaj siły na przekopywanie tego.- odpowiedział Harry.
- W porządku, to o której się widzimy?- zapytał Deimon.
- Niech będzie znowu o 17.
- To do zobaczenia Harry.-powiedział po czym zniknął w cieniu.
Harry za to teleportował się do Kwatery Bractwa gdzie czekała na niego Carmen, wyglądała na wściekłą.
- Gdzie byłeś i nie mów mi że w Mieście albo z rodzicami. Andrew też nie wiedział gdzie jesteś. Co Ty ukrywasz i nie mów, że nic nie jestem ślepa.
- Wybacz Słońce ale miałem bardzo ważną sprawę do załatwienia z Deimonem i po prostu nie wiedzieliśmy, że zajmie nam to tyle czasu.-odpowiedział spokojnie po chwili dodając- Chodziło o szkolenie piekielne dla ciebie i Draco, a że w oryginalnym planie miało się ono odbyć w ferie razem z moim to musieliśmy ustalić kiedy mogłoby się odbyć. W dodatku chciałbym żeby reszta też mogła je przejść ale ich moc musi się jeszcze wyrównać więc ciągle czekałem z powiedzeniem wam o tym. Przepraszam za to, że Ci nie powiedziałem ale to miała być trochę niespodzianka.
- To wszystko? Całe to znikanie i wracanie po nocach, żeby przygotować dla nas szkolenie?-powiedziała z niedowierzaniem Carmen.
- Nie.-odpowiedział Harry siadając na jednej z kanap.- Jest jeszcze coś, ale chcę się upewnić co do moich domysłów i dopiero wtedy pogadać z wami wszystkimi.
- Dobrze Harry, cieszę się, że mnie nie okłamałeś, ale nie chcę żebyś zostawał ze wszystkim sam jesteśmy drużyną i powinniśmy się trzymać razem.-powiedziała Carmen siadając obok.
- Wiem, po prostu nie chciałem dawać wam niesprawdzonych informacji i tracić czasu na coś co po prostu nie ma sensu.- odpowiedział Szpon.
- W porządku, nie mówmy o tym teraz jest już późno a my mamy jutro trening.-powiedziała Carmen.- Dobranoc Harry.
- Dobranoc Słońce.-odpowiedział i dał jej całusa na pożegnanie.
Gdy Carmen zniknęła za załomem korytarza Harry udał się do wieży żeby odpocząć. O świcie czekał go w końcu trening a potem lekcje i przeszukanie kieszeni międzywymiarowej w Komnacie. Kiedy kładł się do łóżka ostatnią myślą przed udaniem się do krainy Morfeusza było, że zapowiada się ciężki dzień.
************************************************************************************************************************************************************************************
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Postaram się aby kolejny pojawił się niedługo ale nie wiem czy mi się to uda. Gwiazdkujcie i komentujcie. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro