Rozdział 36
Rano Harry obudził się jak zwykle jako pierwszy, wziął więc ubrania i poszedł do łazienki. Po 19 minutach wyszedł gotowy i postanowił pójść do Kwatery Bractwa żeby stamtąd przenieść się do piekła.
***
Lucyfer siedział właśnie w swoim gabinecie gdy usłyszał pukanie.
-Proszę.-powiedział.
-Hej. Nie przeszkadzam?-przywitał się Harry.
-Młody, a co ty tu robisz?- zdziwiony ale i szczęśliwy Szatan.
-Cóż dziś zaczynam operację Srebrni i chciałem z tobą pogadać.-powiedział.
-To o czym chciałeś pogadać?-zapytał Deimon.
-Chodzi o to że dziś mamy bal i chciałbym być w mojej postaci, tylko że nie chciałbym się ujawniać i potrzebuję twojej pomocy w charakteryzacji.-wyjaśnił.
-Ile mamy czasu?-zapytał Lucyfer z uśmiechem.
-Do wieczora.-odpowiedział Harry i uśmiechnął się.
-No to do roboty!-powiedział Szatan.
*** Harry przeniósł się do KB i od razu przebrał się w swój strój i widząc że jego przyjaciele już zabrali swoje skierował się pod zaklęciem kameleona do Pokoju Życzeń. Cały zespół już czekał i widać było że są bardzo zdenerwowani. Zdjął więc zaklęcie i czekał aż go zauważą. Pierwsza zobaczyła go Carmen i aż otworzyła oczy ze zdumienia. Chwilę później zorientowała się reszta i także o mały włos nie zemdleli.
-Hej, mam nadzieję że wszyscy gotowi.- powiedział Harry.
-Harry, gdzie byłeś cały dzień?-spytała Hermiona która jako pierwsza otrząsnęła się z szoku.
-Zabarykadowałem się w łazience na drugim piętrze i robiłem charakteryzację i kostium.
-Ok. Skoro jesteśmy już wszyscy to idziemy bo za chwilę się spóźnimy.
Pierwsze wyszły osoby nie należące jeszcze do bractwa. Po ich wyjściu reszta zdjęła zaklęcie iluzji ze swoich kostiumów i również udała się do Wielkiej Sali. Gdy stanęli przed drzwiami upewnili się że wszystko jest idealne i zaklęciem popchnęli drzwi które rozwarły się ca całą szerokość. Kiedy weszli na sali zaległa cisza wszyscy wpatrywali się w szóstkę przybyszów.
Jako pierwsza para wkroczyli Carl i Lili. Carl miał zgniło zieloną koszulę z rzemieniami na przedramionach. Skórzane spodnie i wysokie do kolan glany, na plecach miał łuk i strzały, jego skrzydła były brązowe z dolnymi piórami w kolorze zieleni i srebra. Na twarzy miał zielony tatuaż z motywem roślinnym a we włosach srebrne i zielone pasemka. Lili ubrała się w brązową długą suknię a'la syrenka z bordową koronką i dekoltem w kształcie łódki, do tego założyła brązowe szpilki z cekinami, przy pasie miała przyczepione sztylety z wygrawerowanymi złotymi runami, założyła piękny łańcuszek ze złotymi igłami. Włosy upięła w kok i zmieniła końcówki na bordowe, jej twarz podkreślał tatuaż z czerwonymi różami i ciemne cienie na powiekach. Jej skrzydła były bordowe z brązową górą i mieniły się lekko na złoto. Drugą parą byli Michael i Sara. Michael założył granatową togę z srebrnymi runami i białe buty, na plecach przewieszona była włócznia z srebrnym grotem poprzecinanym szafirowymi kreskami. Jego włosy pokrywał niebieski brokatowy proszek a na twarzy miał świecące na niebiesko runy. Skrzydła miały kolor błękitu z dodatkiem srebra. Sara założyła różową sukienkę z dopinanym czarnym dołem który kończył się wieloma falbankami. Do tego ubrała różowe szpilki a do pasa przypięła sakiewki ze skóry w których były zatrute strzałki. Jej skrzydła były białe z różowymi detalami, na twarzy miała lekki makijaż i świecące na różowo runy, włosy miała przepasane czarną wstążką i związane w warkocz. Na końcu do sali wkroczył Harry z Carmen, która ubrała fioletową suknię z dekoltem w serce. Na suknie naszyta była czarna koronka która praktycznie zasłaniała jej kolor. Góra sukni schodziła marszczeniami do kolan stopniowo się rozszerzając, a dół w kolorze głębokiej czerni rozchodził się tworząc kopułę o poszarpanym brzegu. Założyła czarne koturny z fioletowymi dodatkami. Ramiączka sukienki były czarne i marszczone, doczepione były do nich czarne długie rękawy z delikatnej półprzezroczystej i prześwitującej czarnej tkaniny. Do pasa miała przypięte gwiazdki ninja. Twarz zdobił czarny makijaż z nakładającym się tatuażem. Włosy zmieniła na białe z fioletowymi pasemkami i rozpuściła przez co obadały na plecy falami. We włosach był czarny diadem z fioletowym kamieniem. Jej skrzydła były czarne z fioletowymi piórami na dole. Harry natomiast założył białą szatę która była przesiąknięta krwią u dołu i poszarpana. Pod szatą ubrane miał czarne glany okute metalem, czarne spodnie i czerwoną koszulę. Do pasa miał przypięty miecz w biało czarnej pochwie z złotymi runami. Szata zapięta była sprzączką w kształcie złotego pentagramu i taki był też wyszyty z tyłu. Jego twarz pokrywały czarne runy, oczy natomiast zmieniły barwę na czerwoną z plamami zieleni. Krucze włosy były ułożone w artystyczny nieład a na głowie tkwiła biało-złota korona. Jego skrzydła natomiast były najbardziej przerażające. Były całe z kości świecących bielą na których wyryte były czarne i czerwone runy, skrzydła dodatkowo otaczała złota aura.
Cała sala wpatrywała się w przybyszów w przerażeniu, szoku i zachwycie. Kiedy cała szóstka stanęła pośrodku sali popłynęła muzyka a oni zaczęli tańczyć. Wszystkim zaparło dech w piersiach, w pewnym momencie pary unosiły się w powietrze i opadły z gracją gdy muzyka dobiegła końca z całej sali rozległy się brawa. W tym czasie dyrektor wstał i podszedł do tajemniczej szóstki.
-Naprawdę niesamowita charakteryzacja moi drodzy-powiedział
-Dziękujemy, staraliśmy się-odpowiedział Harry.
-Tylko mogliście uprzedzić nauczycieli, bo już chcieliśmy interweniować-powiedział dyrektor-Życzę miłej zabawy-i odszedł do stołu.
Po tym na scenę wkroczyła kapela i zaczęły się tańce.
Kiedy minęła 10 Fatalne Jędze zeszły ze sceny żegnane gromkimi brawami. Na scenę wszedł dyrektor i poprosił o ciszę w tym czasie zespół przygotowywał się do wejścia na scenę.
-Gotowi?-zapytał Harry
-Tak!-odpowiedzieli chórem.
W sali zgasły światła a w miejscu sceny pojawiła się mgła który wypełniła całą salę po chwili zaczęła płynąć muzyka i scena została oświetlona. Brakowało tam jednak jednej osoby a mianowicie wokalisty. Kiedy jednak usłyszeli śpiew spojrzeli w górę i zobaczyli unoszącego się Harry'ego z gitarą w ręku. Po zagraniu 10 piosenek przyszedł czas na finał. Gdy pierwsze nuty piosenki zostały zagrane skrzydła Szpona zaczęły się zmieniać, a gdy zaczął śpiewać refren zamigotały i stały się śnieżno białe z piórami pokrytymi złotym pyłem. Kiedy ostatnie nuty piosenki ucichły na sali była cisza która po chwili zmieniła się w burzę oklasków. Po około godzinie bisów dyrektor zakończył bal i wysłał wszystkich do dormitoriów. Cały zespół był naprawdę zadowolony ale i zmęczony. Natomiast jutro czekał ich będzie równie ciekawy dzień, ale o tym wiedziało tylko sześcioro z nich.
*****************************************************************************************************
Rozdział wcześniej niż myślałam ale to dzięki waszym komentarzom i gwiazdką. Ten jest dłuższy niż poprzednie bo ma równo 1000 słów. Czekam na wasze komentarze i gwiazdki. Jeśli do jutra będzie 20 komentarzy i 20 gwiazdek to do końca tygodnia będzie rozdział. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro