Rozdział 18
Skoro jest aż 11 gwiazdek a pięć było w przeciągu kilku godzin to rozdział jest już dziś. CZYTAJCIE!
**********************************************************************************************
Harry po raz kolejny w tym roku obudził się w skrzydle szpitalnym. Próbował otworzyć oczy ale oślepiło go światło. Spróbował ponownie. Na początku obraz był rozmazany, ale potem się wyostrzył. Chwila, chwila ja widzę bez okularów. Harry uśmiechnął się w duchu. Przy jego łóżku siedziała Carmen.
-Witaj moje słoneczko.
-HARRY!!!!
-No co?
-Ty wariacie.
Rzuciła mu się naszyję i pocałowała, a on odwzajemnił pocałunek. Byli w sobie szaleńczo zakochani.
-W święta ogłosimy, że jesteśmy parą.
-Nie ma sprawy mój ty Szponie.
-Och moja Cętko. Chodźmy na śniadanie.
Harry i Carmen ruszyli do Wielkiej Sali, gdy weszli do środka wszyscy o czymś zawzięcie rozmawiali.
-Co jest?
<Lepiej czytaj> -przekazał Draco(w ten sposób będę przekazywać wiadomości telepatyczne)
Harry usiadł koło Lilki i wziął gazetę.
TAJEMNICZY BOHATEROWIE-BRACTWO, NA KTÓRE ZAWSZE MOŻEMY LICZYĆ. CZY FENIKSY TO NOWI OBROŃCY?PORAŻKA MINISTERSTWA.
Przedwczoraj w nocy odbyła się walka. Zostało zaatakowane mugolskie miasto. W akcji pojawili się tajemniczy bohaterowie, którzy nazywają siebie Bractwem Złotego Feniksa. Ich członkowie to Szpon -przywódca, Cętka, Larysa, Sasza, Pyton i Pazur. Nasi nowi obrońcy. W walce zginęło nie więcej niż trzech mugoli. Są to bardzo małe straty. Zostało schwytanych wielu śmierciożerców, a wielu nawet zabitych. Ministerstwo zjawiło się pod koniec walki ,aby tylko posprzątać po naszych wybawcach. Tak na nich na pewno możemy liczyć. Więcej na ich temat w moim czwartkowym artykule.
RITA SKEETER
<Kurcze, wszyscy o nas gadają>- marudzi Carl.
<U mnie to samo>- wtrąciła Carmen
<A u mnie gadają jaki to ja muszę być przystojny>-jęknął szpon.<Za co?>
<Nas się pytasz?>
Harry w końcu zabrał się za swoje tosty przysłuchując się rozmowie dwóch młodszych Gryfonów.
-Ja słyszałem, że są bardzo brutalni.
-Tak to prawda, mój tata jest aurorem i mówił, że widział ich w akcji.
-O kurcze
Harry cieszył się swoim autorytetem. Nagle dostrzegł Neville'a. Właśnie przypomniał sobie, że obiecał trochę go podszkolić.
-Hej Neville.
-Cześć.
-Przepraszam za wczoraj, ale wiesz leżałem w skrzydle.
-Nie ma sprawy-powiedział z obrażoną miną jakby myślał, że słynny Harry Potter nie chce się z nim zadawać.
-A może dzisiaj?
-O NAPRAWDĘ?!-zdziwił się.
-Jasne.
-Dzięki. Coś się stało?
-Eee tak. Mam do ciebie pilną sprawę, ale powiem ci to już wieczorem.
Harry wyszedł z sali. Zdecydował się na to, iż pójdzie do wierzy bractwa. Szedł przez korytarze kiedy nagle wpadł na Syriusza.
-O cześć.
-Harry tak się cieszę, że już jesteś zdrowy. Stracha mi wczoraj napędziłeś.
-Przepraszam i dziękuję za ratunek. No i za to, że jesteś.
-Nie ma sprawy, a i wiedz, że zawsze będziesz dla mnie jak syn.
-Dziękuję
Harry już miał odejść kiedy to ujrzał w swej głowie wodospad, a przy nim stał Merlin.
-Nadchodzi czas szkolenia. Opowiedz bractwie o mnie, ale tylko 6 wybranych.
Harry ocknął się, ale teraz słyszał już tylko...
-Harry, Harry...
-Wszystko w porządku Syri. Czas już na mnie.
-Tylko mi nie zemdlej młody.
-Postaram się.
Harry porzucił postanowienie pójścia do wierzy bractwa i skierował się do pokoju wspólnego Gryffindoru.
W tym samym czasie Lili i Michael siedzieli koło siebie w jednej z opuszczonych klas.Michael pocałował Lili. Kiedy się od niej oderwał poczuł się nieswojo.
-Lili nie obraź się,ale ja nic nie poczułem i od dłuższego czasu nic do ciebie nie czuję.
-Wiesz to ironia losu bo ja też chciałam ci to powiedzieć i jeszcze to, że...
-Ja tez muszę ci coś powiedzieć. Bo ja...
-...zakochałam się w Carlu.
-...kocham Sarah.
-O kurcze-krzyknęli oboje. Roześmiali się. Byli dobrymi przyjaciółmi.
-To może idź już do dormitorium ślizgonów.
-Eee dobra.
Gdy Michael znalazł się w swoim dormitorium, znalazł tam Draco.
-Co jest?
-Denerwuje się
-Czym?
Draco pokazał mu karteczkę
Hej przyszły braciszku!!!
Spotkajmy się dziś o 20.00 w pokoju życzeń. Chciałbym ci coś pokazać. Coś co od dawna czujesz, ale nie chcesz się do tego przyznać. Nie rozumiesz? Trudno, zrozumiesz na miejscu.
Harry
-Jak to przyszły braciszku?
-Harry chce mi dać rodzinę i przeprowadzić rytuał bractwa krwi.
-Acha. W takim razie witaj wśród dziwactw i niebezpieczeństw. Życie i przyjaźń z Harrym nie są proste. Łatwo go zranić jest świetnym aktorem. Nawet nie wiesz ile on przeżył, ale się dowiesz. Już wkrótce.
-Dzięki za pocieszenie, ale o co mu chodzi?
-Eee...
<Harry o co ci chodzi z Draco?>-zapytał telepatycznie
<No bo on czuje mię...kurde ktoś tu idzie, powiem ci później>
<no dobra>
-Wiesz to ja idę, bo już dochodzi 20.00
-To idź.
Draco udał się do pokoju życzeń. Był otwarty, gdy tylko tam wszedł zobaczył jakąś osobę, ale to nie był Harry tylko...HERMIONA!!! Pokój zamknął się, a Hermiona podskoczyła. Obróciła się i zobaczyła Draco.
-O Draco co tu robisz?
-Miałem się spotkać z Harrym.
-Ja też.
-To poczekajmy razem.
-Dobra.
Draco przysiadł się koło niej. Jej burza włosów była tak lśniąca. Draconowi jeszcze bardziej się spodobała.
-Hermiona?
-Miona, mów mi Miona
-Dobrze więc chciałbym cię przeprosić.
-Za co?
-Za te wyzwiska i za to, że nazywałem cię szlamą.
-Nie ma sprawy.
-Tak naprawdę nie mam nic do mugolaczek.
-Dzięki.
-Wiewiór potraktował cię okropnie. Nie przejmuj się nim. Jeszcze zrozumie co stracił.
-Wiem, ej do czego zmierzasz?
-Podobasz mi się. Jesteś ładna, mądra i utalentowana. Kocham cię i chciałbym cię zapytać czy nie mogłabyś dać mi szansy? Zostałabyś dziewczyną durnego ślizgona.
-Och. Po pierwsze nie jesteś durny, a po drugie zgadzam się.
-Naprawdę?
-Jasne.
Draco był tak szczęśliwy jak nigdy. Miał przyjaciół i dziewczynę, ale taką prawdziwą. Wyczarował róże i podał jej bukiet. Harry przyglądał się tej scenie z ukrycia. Przygasił światło i wystrzelił z palców złote iskry. Draco wiedział, że to wszystko jego sprawka i dziękował mu za to. Pocałował Mionę, a ona odwzajemniła pocałunek. Gdyy to wszystko się skończyło Draco powiedział.
-Harry chyba już nie przyjdzie.
-Chyba masz rację. Chodźmy już.
Miona i Draco rozeszli się do dormitoriów.
Wtedy do Pokoju życzeń przyszedł Neville. Dziś kolacja była poźniej więc mogli poćwiczyć.
Weszli do pokoju.
-Neville mam zamiar nauczyć cię wielu przydatnych zaklęć oraz innych potrzebnych magicznych umiejętności. W poniedziałek zajmiemy się OPCM'em, wtorek broń biała, środa magia umysłu, czwartek kondycja, piątek pojedynki, sobota transmutacja i eliksiry.
-Ojej czy to dozwolone.
-No nie i nikt nie może o tym wiedzieć. Codziennie o tej samej porze.
-Dobrze, ale po co mi aż tyle?
-Po pierwsze muszę cię do czegoś przygotować. Po drugie musisz umieć się bronić, po trzecie chcę ci wyjawić pewną tajemnicę, ale dopiero gdy nauczysz się oklumencji.
- Tajemnice?
-Tak przyjacielu-uśmiechnął się do niego. Mieli dziś ciężki trening.
-Zaczynamy.
*********************************************************************************************
Myślę że rozdział się spodobał czekam na wasze gwiazdki i komentarze. Od was zależy kiedy następny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro