Rozdział 10
Harry szczęśliwy,że ma rodzinę nie wytrzymał. Wpadł do kuchni i wrzasnął.
-Witaj kochana rodzinko.-większość zaczęła chichotać.
Harry usiadł koło Syriusza, który miał wielki uśmiech na ustach. Zaczęło się przedstawienie Harry'ego.
-Lunio, nie zostałbyś moim wujkiem. No wiesz jak rodzina ma się rozrastać no to od razu do maximum.
-Eeee....no dobra Harry masz teraz wujka.
-Remus śmiał się w duch z tego, że Harry zachowuje się jak Lilli, albo James gdy zapraszał ją na randkę.
-No to kiedy zjazd rodzinny?
Wszyscy wybuchli śmiechem.
-No co? Może nie będzie bardzo duży, ale zawsze.
-W Hogwarcie chyba będzie ciężko urządzić taki zjazd.
-O nie na śmierć zapomniałem to już jutro.
-Masz problemy z pamięcią Harry?
-No chyba. Czy czasem jak spałem ktoś nie rzucił na mnie Oblivate?-popatrzył na Syriusza.
-Ależ skąd-zaśmiał się Remus.
-Wiedziałem to jakiś spisek.
-No nie, wydało się-powiedział Ron.
Teraz wszyscy się śmiali. Tylko, że to ich trochę niepokoiło. Harry nigdy nie był taki ironiczny. Nawet Snape, który był wtedy w kuchni zastanawiał się co jest przyczyną zmiany chłopaka. Faktycznie jest inny niż jego ojciec, ale nie był w stanie się do tego przyznać. On nie naśmiewa się kosztem innych jest trochę jak Lily z ironicznością i pomocą, ale z wyglądu przypomina Jamesa. Ma po nim tylko kilka odzywek i gestów. Uśmiechnął się tylko ironicznie. Gdy śmiech ustał wszyscy się rozeszli.
-Spakujcie się-krzyczała z kuchni mama Rona.
Harry szybko się spakował. Użył swojej nowej różdżki, aby użyć zaklęć bo jest nie wykrywalna. Potem i ją spakował. Już nie mógł się doczekać spotkania z bractwem, a szczególnie z Carmen. Była taka piękna i taka mądra, ale i odważna. Po prostu idealna, na lepszą nie mógł trafić. Wyszedł z pokoju i zobaczył, że lustro, które jest na ścianie przedstawia małe drzwi, których na przeciwko wcale nie było. Harry jeszcze raz przyjrzał się odbiciu i podszedł do miejsca, w którym powinny znajdować się drzwi. Dotknął miejsca gdzie powinna być klamka i aż się zdziwił, gdy ją wyczuł. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Znajdowało się tam tajne miejsce do treningów. Harry postanowił poćwiczyć. W pomieszczeniu znajdowały się dwa zegary. Jeden był czasowo ze światem na zewnątrz, a drugi z czasem w pomieszczeniu. Tu musi być pętla czasowa-pomyślał. Harry zobaczył miecz rodu Blacków w gablocie. Wyciągnął go i zaczął ćwiczyć.
Cios...uderzenie...unik...cios...osłona...atak...unik... uderzenie.
Harry po tym treningu był trochę poraniony, ale zanim wyszedł zauważył książkę z godłem Merlina i Blacków. Zaczął ją czytać. Miecz Merlina może zjednoczyć miecze z nim spokrewnione. Będą nimi władać wojownicy, a będzie ich sześciu. Miecz rodu Blacków przejmie dziewczyna, która siłą swą będzie niewiele słabsza od wybrańca tego czasu. Ukochana najsilniejszego czarodzieja i władcy ras.
-Czyżby to mowa o mnie? Czyli muszę dać ten miecz Carmen.-czytał dalej
Miecze należące do; Godryka Gryfindora, Roveny Ravenclav, Helgi Huffelpuff oraz Salazara Slytherina przejmą pozostali. Miecze same ich wybiorą. Będą oni bronić dobra. Miecze te są niezniszczalne. Potrafią odbijać nawet najgroźniejsze zaklęcia. Wytworzyć tarczę, a po zjednoczeniu wytwarzają kulę energii. Zjednoczyć je może tylko wybraniec. Gdy zetkną się wszystkie miecze zostanie odprawiony rytuał, który łączy wojowników ze sobą więzią i uwalnia ich moc. Miecze te są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Mieczami mogą władać tylko ich właściciele lub ich przywódca. Harry nie mógł uwierzyć w to co czytał. Wyszedł z pokoju ubabrany krwią. Gdy wszedł do kuchni wszystkich zamurowało.
-Harry co ci się stało -zapiszczała Hermiona
-Ale o co...a rozumiem. Ćwiczyłem sobie no i mi się zaklęcie noży odbiło nie w tę stronę. Już to usuwam.
-Przecież nie wolno Ci używać magii.
-Jest tu tyle osób, że Ministerstwo nie wie, kto rzucił zaklęcie.
-No racja. Czemu rzuciłeś zaklęcie noży?
-Musiałem poćwiczyć, przecież samym expelliarmusem nie zabiję Voldemorta.
-No masz rację.
-No jasne, że mam.
-Harry możemy pogadać?-zapytał Remus.
-Jasne. Chodźmy do mojego pokoju.
Remus usiadł na przeciwko Harry'ego.
-Harry czy to prawda, że użyłeś cruciatusa?
O nie tylko nie ten temat.
-Tak, na Belli trochę mi nie wyszedł, ale dobre i to. Nienawidziłem jej za śmierć Syriusza. Potem ona powtarzała, że muszę tego chcieć. Niech zginie w męczarniach wredna suka.
-Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałeś.
-A co mogłem ci powiedzieć. Cześć Remus wiesz, że walnąłem Belle cruciatusem?
-No nie, ale martwię się o ciebie.
-Wiem Remusie, ale to niczego nie zmieni, ja się zmieniłem.
-Rozumiem, przepraszam.
-Nie ma za co.
Harry następnego dnia pomniejszył miecz dla Carmen i wsadził go do kufra. Użyli teleportacji i już byli na dworcu Kings Cross. Przeszli przez mur i już znajdowali się na peronie 9 i 3/4. Pożegnał się z panią Weasley i wsiadł do pociągu. Syriusz i Remus w kapturach wsiedli do pociągu. Mieli chronić uczniów w trakcie przejazdu. Harry uściskał huncwotów i poszedł zająć przedział. Ron i Hermiona musieli patrolować pociąg, ponieważ są prefektami. Harry skorzystał z sytuacji i poszukał reszty bractwa. Gdy znalazł przedział Carmen rzuciła mu się na szyję.
-Ty głąbie jeden. Nie wiesz jak się o ciebie bałam. Jak śmiałeś zostać poraniony przez demona. Ty, ty....
-Ja też cię kocham.-pocałował ją w policzek.
-Jesteś nie możliwy.
-I za to mnie tak kochasz.
-No jasne, ale nie waż mi się tak więcej narażać, jasne? Bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia.
-Ma się rozumieć kochanie.
-Hej my też tu jesteśmy-wtrącił się Carl
-Spoko nie zapomnieliśmy o was.
Harry śmiał się razem z innymi członkami bractwa. Potem opowiedział im o mieczach.
-No to mamy zadanie-powiedziała Sarah.-Musimy znaleźć miecze.
-Dla Carmen już mam. Mój dostałem na szkoleniu, a miecz Gryffindora ma Drops.
-To musimy go wykraść-dodał Michael.
-To będzie trudne, ale da się zrobić. Ja muszę iść bo zaczną się martwić o ,,złotego chłopca".
-To cześć, zobaczymy się na przydziale.
Wysiedli na peronie w Hogsmead. Znajomy głos dobiegł zza rogu.
-Pirszoroczni do mnie oraz nowi uczniowie.
-Cześć Hagridzie.
-Witaj Harry jak samopoczucie.
-Dobrze
-Dlaczego uciekłeś?
-Miałem swoje powody. Życzę ci miłego dnia.
-Dziękuję.
Harry razem z Ronem,Hermioną i Nevillem pojechali do zamku. Usiedli przy stole Gryffindoru.
Przy stole nauczycielskim siedzieli dwaj nowi nauczyciele w kapturach.Harry zastanawiał się kim są, lecz do sali weszli pierwszoroczni oraz reszta bractwa.
-Gdy wyczytam imię proszę o podejście i włożenie tiary na głowę. Najpierw ci, którzy dołączą na 6 rok.-przemówiła McGonagal.
-Carmen Nilson.
Harry uśmiechnął się do niej, a ona go odwzajemniła.
-Slytherin.
Carmen niechętnie ze smutkiem podeszła do stołu ślizgonów.
-Uważaj na nietoperza, jest wredny. No i nie spoufalaj się z Malfoy'em to kretyn i śmierciożerca.-przekazał jej telepatycznie Harry.
-Nie przestaniesz mnie lubić.
-Nie, jasne, że nie tylko muszę się przyzwyczaić do faktu iż jesteś ślizgonką-uśmiechnął się.
-Lilanna Rox.
-Gryffindor.-gryfoni szczęśliwi zaczęli wiwatować
-Sarah Resto
-Hufflepuff-pomachała im dyskretnie i podeszła do swojego stołu.
-Carl Ravel
-Ravenclav
-Michael Moris
-Slytherin
-A teraz pierwszoroczni.
-Vivan Tomer
-Hufflepuff
-Angel Merisan
-Gryffindor
Do gryfonów dołączyło jeszcze 4 uczniów, do ślizgonów 2, a do krukonów i puchonów po 3.
Harry był zawiedziony, że jego dziewczyna nie jest w Gryffindorze, właściwie sam mógł być ślizgonem. Chyba nawet by nim został, gdyby tiara teraz została mu włożona na głowę.
-Pragnę przypomnieć, że wejście do Zakazanego Lasu jest zabronione-tu popatrzył na Harry'ego.-Lista zakazanych przedmiotów wisi na drzwiach naszego woźnego. Teraz pragnę wam przedstawić nowych nauczycieli OPCM'u. Będą nimi profesor znany już uczniom z przed 3 lat czyli nie kto inny jak Remus Lupin. Na sali rozległy się okrzyki szczęścia, gdy Remus ściągnął kaptur. Harry'emu szczęka opadła.
-Czemu mi nie powiedział?-oburzył się Harry.
-A drugim nauczycielem zostaje Syriusz Black- gryfoni wrzasnęli z zachwytu, gdyż wiedzieli, że jest niewinny. Syriusz uśmiechnął się do Harry'ego.
-Zdrajcy-mruknął
-Profesor Lupin będzie uczył klasy od 1 do 5, a profesor Black klasy 6 i 7.
Większość była zaskoczona, ponieważ ten człowiek był martwy. Wkurzony Malfoy poczerwieniał.
-A teraz wsuwajcie- powiedział dyrektor, a na talerzach pojawiły się przepyszne dania.
Po skończonej uczcie Harry rozmawiał z Lilką, Ron i Hermiona poczuli się odsunięci, ale i tak musieli odprowadzić uczniów do dormitorium. Nagle podszedł do nich arystokrata o blond włosach.
-O Potter, gdzie ta szlama Grenger i Wieprzley.
-A co cię to obchodzi?
-Co to za dziewczyna Potter. To też szlama?
-Zamknij się.
Wokół nich zebrała się grupka uczniów, ale przysłuchiwali się też nauczyciele.
-Można było się spodziewać. Wielki Harry Potter obrońca szlam i zdrajców krwi. Jak tam twój ojciec chrzestny. Bella mówiła, że płakałeś po jego śmierci. Co tęsknisz za swoją szlamowatą matką.
Harry zerwał się i podszedł do Malfoy'a. Przyłożył mu różdżkę do gardła.
-Nigdy nie obrażaj moich przyjaciół, a tym bardziej mojej rodziny.-powiedział zimnym głosem. Malfoy się przestraszył, bo wokół Harry'ego zaczęły wirować przedmioty. W jego rękach pojawiła się czarna kula.
Pewien głos przemówił.
-Oto następca jasności ale też ciemności. Jeśli nie zapanuje nad swoim gniewem, zło zwycięży, a wybraniec stanie się księciem ciemności.
Wszyscy patrzyli i słuchali z niedowierzaniem, a zwłaszcza Syriusz. Harry rzucił kulę w stronę Draco. Po jego prawej stronie została wybita wielka dziura. Harry się uspokoił i zemdlał. Przerażony Draco ciągle patrzył w tę dziurę, którą wybił Potter. Był pełen podziwu i strachu. Syriusz podszedł do chrześniaka. Uniósł go zaklęciem i przeniósł do Skrzydła Szpitalnego. Harry obudził się po godzinie.
-No pięknie znów Skrzydło Szpitalne. Chyba naprawdę tu zamieszkam.
Przy nim siedzieli Ron i Hermiona z Syriuszem.
-Nareszcie stary, martwiliśmy się.
-Mogę już wyjść.
-Chyba tak-powiedział Syrii.-Coś ty tam wtedy zrobił?
-Ja wiem-powiedziała Hermiona.-Harry usłyszał proroctwo, które może się wypełnić,a to co się tam działo to wybuch mocy. Przechodzą go silni czarodzieje pod wpływem emocji. Jak nad tym nie zapanujesz to będzie źle.
-Dzięki za pocieszenie. Nie uśmiecha mi się zostanie nowym Czarnym Panem. Dobra chodźmy. Poszli do swojego dormitorium, ale Harry zamiast usiąść tak jak zawsze z Ronem i Hermioną, to usiadł z Lili. Rozmawiali bardzo długo, a oni zastanawiali się o czym?
TYMCZASEM
-Harry ten wybuch mocy był niezły. Powiadomiłam Carla, bo on tego nie widział. Tylko nie musiałeś mnie bronić.
-Wiem, ale chciałem. Nikt nie zasługuje na obelgi Malfoy'a. Martwi mnie tylko ten głos, a jeśli to prawda i stanę się mroczny.
-Nie jesteś zły. Dookoła ciebie jest pełno zła, ale ty nie należysz do ciemności tylko do światła.
-Dzięki, ty zawsze potrafisz mnie pocieszyć. Dobranoc.
Harry poszedł do swojego dormitorium i ledwo się położył, a już zasnął.
***************************************************************************
Cześć jestem z kolejnym rozdziałem i myślę że się spodoba. Kolejny może będzie jutro.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro