Rozdział 46
Cześć wszystkim, na początku proszę o wybaczenie za tak długi brak rozdziału ale miałam w ostatnim czasie tyle na głowie że kompletnie nie miałam weny do pisania. Dziękuję wszystkim którzy nie zapomnieli o tej książce i cierpliwie czekali na nowy rozdział. Tak jak na początku obiecałam nie zawiesiłam tej książki i zamierzam doprowadzić ją do końca. Nie przedłużając, zapraszam was do czytania.
*********************************************************************************************
O czwartej nad ranem Harry'ego obudził alarm w różdżce. Niechętnie wstał, wciąż zmęczony po wczorajszym dniu powlókł się do łazienki żeby wziąć prysznic. Dwadzieścia minut później schodził już do pokoju wspólnego gdzie o dziwo czekała na niego Lilii.
- Dzień dobry.-powiedział Harry.
- Cześć Harry, dobrze spałeś?- odpowiedziała z zatroskaną miną.
- Dobrze, ale trochę za krótko- odpowiedział.
- Sam zaproponowałeś taką porę, po za tym, o której poszedłeś spać?
- Wiem, po prostu myślałem że wczorajsze spotkanie krócej mi zajmie, a na drugą część nie odpowiem bo nie wiem.-odpowiedział Harry i dodał - choćmy już, bo będą się martwić.
- W porządku, ale pamiętaj że nie musisz wszystkiego robić sam, ok?- powiedziała Lilii idąc w stronę przejścia.
-Tak wiem, dzięki Lilii. -odpowiedział jej Harry ruszając za nią.
Dziesięć minut później byli już na stadionie. Reszta czekała już na nich ze zniecierpliwieniem.
- No wreszcie! Co wam tak długo zajęło?- przywitał ich Michael.
- Cześć, wszystkim. Po prostu się zagadaliśmy. A teraz wszyscy na miotły i robimy rozgrzewkę.- odpowiedział Harry.
Po tym pocałował jeszcze Carmen w policzek na powitanie i wzbił się w powietrze na swojej miotle. Reszta ruszyła za jego przykładem i po chwili latali po całym boisku robiąc różne zwroty, i slalomy. Po pół godzinnej rozgrzewce postanowili poćwiczyć zagrania dla ścigających i umiejętności Sary jako obrońcy. Po godzinie przyszedł czas na piłkarzy i znicza. Carmen wypuściła tłuczki i znicza, a Michael, i Carl zabrali się do roboty. Harry podleciał wyżej i kiedy był już na pozycji zaczął szukać znicza. Gdy tylko go dostrzegł i ruszył za nim w pogoń musiał już uważać na tłuczki posyłane przez jego przyjaciół. To był najlepszy sposób żeby cała trójka przećwiczyła swoje umiejętności. Oczywiście chłopaki nie chcieli zrobić mu krzywdy więc nie posyłali tłuczków z taką siłą jak będą to robić na meczu. Równo o siódmej kiedy kończyli już trening byli tylko lekko zmęczeni. Do śniadania została im równo godzina więc mogli na spokojnie wrócić do swoich dormitoriów się przebrać. Po drodze wesoło ze sobą rozmawiali zapominając na chwilę o wojnie i roli jaką wszyscy w niej odgrywają. Pięć minut przed ósmą spotkali się ponownie tym razem przed Wielką Salą żeby wejść razem na śniadanie. Ponieważ wszyscy zaczynali dziś dopiero na 10 to mieli czas na to żeby spokojnie zjeść zanim udają się na swoje zajęcia. Przy stole czekali na nich Syriusz, który wciąż nie wyglądał na w pełni obudzonego oraz Hermiona i Neville.
- Dzień dobry wszystkim.- powiedział Harry siadając przy stole.
- Dzień dobry, co tak późno? Zawsze jesteście wcześniej. - powiedział Syriusz patrząc na nich z lekkim niepokojem.
- Mieliśmy trening, w końcu niedługo zawody. A reszta szkół niedługo tu będzie i będziemy mieć problem ze swobodnym korzystaniem z boiska.- odpowiedziała mu Carmen.
- OK rozumiem, więc jak wam poszło?- zapytał Łapa z ciekawością. Tym samym wciągnął połowę drużyny w rozmowę o treningu. Harry w tym czasie zajął się śniadaniem i rozmyślaniem co takiego może się znajdować za drzwiami w komnacie tajemnic. Hermiona, która oczywiście nie uczestniczyła w dyskusji od razu to zauważyła.
- Coś nie tak, Harry?- powiedziała.
- Wszystko w porządku, Miona.- odpowiedział jej wyrwany ze swoich myśli Harry.
- Jesteś pewny? Bo wyglądasz jakbyś się czymś martwił.- powiedziała zmartwiona.
- Tak, po prostu mam ostatnio trochę na głowie. - odpowiedział jej spokojnie, patrząc jej w oczy.
- Dobrze, ale pamiętaj że nie jesteś sam i zawsze możesz poprosić o pomoc. - powiedziała Hermiona.
- Wiesz, Miona że słyszę to już po raz trzeci w ciągu niecałej doby.- powiedział z uśmiechem Harry, po czym zapytał.- Czy ja naprawdę wyglądam tak źle?
- Nie wyglądasz źle, po prostu zachowujesz się inaczej niż zwykle i mniej się uśmiechasz, a jako twoi przyjaciele po prostu chcemy wiedzieć co jest tego przyczyną.
- Dzięki za szczerość Miona, po prostu na razie muszę się upewnić czy moje przypuszczenia są słuszne i wszystko wam potem opowiem obiecuję.- odpowiedział jej Harry.
- OK, nie będę więcej pytać, chociaż wiesz, że to będzie dla mnie koszmar.- powiedziała z uśmiechem Hermiona.
- Jakoś to przeżyjesz.- odpowiedział jej Harry, po czym oboje zaczęli się śmiać.
Reszta przerwała na chwilę swoją dyskusję chcąc wiedzieć o co chodzi ale po chwili sobie odpuścili wracając do poprzedniej rozmowy, kiedy nagle odezwał się Neville.
- Ale zauważyliście że ostatnio się znowu zrobiło jakoś spokojniej?
- To znaczy?- zapytał Michael.
Wszyscy spojrzeli na Neville' a, który nie przyzwyczajony do takiej ilości uwagi trochę się spłoszył.
- No bo wszyscy w szkole się jakoś przyzwyczaili do tego naszego rozejmu i nikomu to jakoś nie przeszkadza tak jak na początku.- powiedział.
- Faktycznie, jakby się nad tym zastanowić to wszyscy zaczęli się tak jakoś lepiej do siebie odnosić i nie ma tyle kłótni.- odpowiedział mu Draco.
- No i ostatnio nie było też żadnych ataków.- powiedział Neville, po czym popatrzył przerażony na Harry'ego, który zrobił się lekko blady.
- No to wykrakałeś- powiedział szeptem.
- I co teraz, jak znikniemy to wszyscy się dowiedzą, a jak nie pójdziemy to cała wioska pójdzie z dymem.- powiedział Carl.
- Chyba czas na to żeby Srebrni ruszyli do akcji.-powiedział Syriusz.
- Zbieraj Severusa i Remusa, i powiadomcie Tonks , a ja powiadomię rodziców i Cedrica- odpowiedział mu telepatycznie Harry.
- Już się za to zabieram.-odpowiedział mu Łapa po czym błyskawicznie się ulotnił.
- Czy to nie będzie dziwnie wyglądać jeśli znikną w momencie ataku.- powiedziała Sarah.
- Przecież są członkami zakonu więc nikt się nie domyśli.- odpowiedziała jej Hermiona.
W tym czasie Harry powiadomił Andrew, rodziców i Cedrica o sytuacji.
- Dziwnie się czuję że tym razem nie idziemy ale wiem że oni sobie poradzą.- powiedział Michael.
- Szkoda że my też nie możemy iść z nimi, w końcu też jesteśmy w bractwie.- powiedziała Ginny, która niedawno przyszła.
- Srebrni mieli być tajemnicą jak najdłużej, ale skoro nie mieliśmy innego wyjścia to przynajmniej niech przeciwnik nie wie że jest ich więcej.- powiedział Harry.
- Już wiedzą?- spytała Carmen.
- Tak, załatwione. Tata ucieszył się jak dziecko że może iść powalczyć- odpowiedział jej Harry.
- W takim razie powinniśmy się zbierać na lekcje, żeby nie wzbudzać podejrzeń.- powiedziała Hermiona.
Chwilę później zaczęli się zbierać, a w tym czasie dyrektor ogłosił odwołanie eliksirów i obrony co spotkało się z mieszanymi reakcjami uczniów. Młodsze roczniki cieszyły się z dodatkowego wolnego, natomiast starsi uczniowie zastanawiali się co takiego znowu musiało się stać że trzech nauczycieli i dyrektor opuszczają salę w takim pośpiechu.
***
Tymczasem w małym miasteczku na południu Anglii trwał rajd śmierciożerców. Nagle cała miejscowość została zalana mgłą, zrobiło się zimno i słychać było przedziwne szepty. Śmierciożercy, pomyśleli że ich pan przysłał do zabawy dementorów nie zwracali na to uwagi nadal torturując mugoli i walcząc z Zakonem który właśnie się pojawił, dopóki w jednej chwili całego miasteczka nie zalało oślepiające światło, z którego wyszło siedem postaci w czarnych pelerynach, i srebrnych maskach. Na niebie górowała osłona antyteleportacyjna, a wszyscy mugole, którzy jeszcze chwilę temu byli wszędzie rozwiali się i został po nich tylko piasek i pióra. Wszyscy patrzyli na tę siódemkę jak na zjawy, a po dziesięciu minutach wszyscy śmierciożercy leżeli martwi. Członkowie Zakonu stali jak zmrożeni, patrząc na tą masakrę. Pierwszy głos odzyskał Dumbledore.
- Kim jesteście, i dlaczego się tu zjawiliście?- zapytał wychodząc naprzeciw Srebrnych.
- Jesteśmy bractwem Srebrnych, powołanych przez Szpona do walki z Voldemortem.- odezwał się James.
- Rozumiem, moi drodzy.-odpowiedział dyrektor, po czym dodał.- Czy mogę poznać wasze imiona?
- Ależ oczywiście panie Dumbledore, ja jestem Łowca, a pozostali to Skrzydło, Wilk, Zmienna, Ponurak, Furia i Anubis- powiedział James wskazując po kolei na Severusa, Remusa, Tonks, Syriusza, Lilii i Cedrica.
- Dziękuję za waszą odpowiedź. -powiedział dyrektor ale zanim mógł coś dodać przerwała mu Lilii.
- Naprawdę miło się z panem gawędzi, ale to nie jest ani czas ani miejsce na takie rzeczy. Mieszkańcy są bezpieczni w domach i obudzą się za dwie godziny. To co widzieliście wcześniej to była iluzja jednakże trupy wypadałoby posprzątać. To zostawimy już wam, a teraz żegnam- po tych wypowiedzianych zimnym głosem słowach cała siódemka zniknęła a wraz z nią bariera nad wioską.
- Co oni sobie wyobrażają, co to za ludzie.- powiedział zirytowany Moody.
- Kolejni sprzymierzeńcy do walki, nie pochwalam co prawda ich metod, ale nie będę im wchodził w drogę.- odpowiedział mu Albus.
- Czyli mamy im dalej pozwalać się bawić i mordować każdego którego uznają za złego?
- Na razie ich potrzebujemy, później podejmiemy co do nich odpowiednie kroki- odpowiedział Dumbledore.- Na razie zacznijmy porządki, zanim mieszkańcy się obudzą.
Po tych słowach cały Zakon zabrał się do sprzątania pobojowiska, w między czasie wmieszali się w nich Syriusz, Tonks, Remus i Severus tak by razem z resztą przenieść się później na spotkanie i do szkoły. James, Lilii i Cedric wrócili w tym czasie do Złotego Miasta żeby zdać raport Andrew i odpocząć. Andrew przekazał wieści Harry'emu, który mógł z ulgą odetchnąć, że cała akcja przebiegła pomyślnie.
***
W tym czasie Złoci i reszta Srebrnych byli na lekcjach, a ponieważ tego dnia mieli mieć tylko zielarstwo i transmutację to po obiedzie mieli już wolne, a z wiedzą że cała akcja przebiegła pomyślnie czego dowiedzieli się już przed drugim śniadaniem to postanowili że zrobią sobie dodatkowy trening. Oczywiście magicznym sposobem dowiedziało się o tym pół szkoły więc długo sobie nie potrenowali w samotności. Skończyli trening o wpół do czwartej i rozeszli się do swoich zajęć. Hermiona poszła z Luną i Ginny do biblioteki pod przykrywką koleżeńskiej pomocy w nauce do SUM' ów. Carl, Michael i Draco poszli pogadać z Blaisem i Teodorem, których pierwsza dwójka polubiła. Natomiast Lilii, Carmen i Sarah poszły do kwatery ważyć eliksiry lecznicze tak na wszelki wypadek. Harry natomiast ulotnił się do Komnaty Tajemnic na spotkanie z Deimonem. Równo o siedemnastej zjawił się on w Komnacie z uśmiechem na twarzy i błyskiem ciekawości w oczach.
- Cześć, Harry i jak, gotowy dowiedzieć się co siedzi za tymi drzwiami?- zapytał.
- Cześć. Chyba bardziej gotowy nie będę. Choć mam nadzieję, że nie znajdziemy tam tylko kupy śmieci, albo jakiegoś monstrum.- powiedział Szpon.
- No cóż, jak tam nie zajrzymy to się nie dowiemy, a teraz prowadź.- powiedział Diabeł.
Po tych słowach ruszyli znajomym już przejściem aż dotarli do czarnych drzwi. Ostrożnie otwarli je, przygotowani na pojawienie się wszelkiego niebezpieczeństwa. Lecz kiedy nic się nie stało powoli zajrzeli do środka zostawiając przy okazji blokadę przed zamknięciem się drzwi. W środku było ciemno i cicho, gdy weszli do środka z małą kulą światła zobaczyli średniej wielkości pokój, z jednym cokołem na którym leżała gruba księga w skórzanej oprawie. Ale to nie ona przykuła ich wzrok, a mglista postać która była widoczna zza cokołu. Gdy podeszli bliżej mogli dostrzec ją wyraźniej w nikłym świetle jakie mieli. Biła od niej lekka poświata jaką mają duchy choć wydawała się bardziej materialna. Był to młody chłopak, wysoki, szczupły z ładnie ułożonymi włosami w dość niemodną już fryzurę. Ale to co najbardziej przykuło wzrok Harry'ego to szata Slytherinu i odznaka prefekta na piersi. Już wiedział kto przed nimi stoi ale, kiedy wypowiadał jego imię nie był gotowy na to co ujrzy.
- Tom?- zapytał szeptem Harry, ale w pustce tego miejsca jego głos był doskonale słyszalny.
Duch podniósł swój wzrok na przybyłych i ich oczom ukazała się przystojna twarz młodzieńca o oczach tak pustych że mogłyby należeć do trupa.
********************************************************************************************
Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał, zostawcie po sobie gwiazdki i komentarze jeśli tak. Mam nadzieję że następny rozdział pojawi się już wkrótce ale niczego nie obiecuję. Dziękuję raz jeszcze wszystkim tym którzy zostali tutaj pomimo tak długiej przerwy, wasze komentarze były i zawsze będą dla mnie wielką motywacją aby doprowadzić te historię do końca. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro