Rozdział 26+informacja
Przepraszam was bardzo za opóźnienie ale nie mam czasu na pisanie ale o tym potem teraz rozdział.
*****************************************************************************************************
-Dajcie mi spokój!!
-No wstawaj Harry.-krzyczał Neville.
-Ty nie tańczyłeś cały czas na balu-no i na drugim. -Jak ja mam wstać?
-Stary i tak cię podziwiam, że nie padłeś na miejscu.
-Ma się ten talent. Tak właściwie, jaki dziś dzień.
-Pierwszy dzień ferii, jak chcesz jechać do domu to się pospiesz.
Harry zerwał się na równe nogi. Nadal go bolały.
-Ale mam zakwasy!! Dobra, czas się spakować-powiedział Harry.
-Ja już idę, a i dzięki za zaproszenie.
-Nie ma sprawy.
Gdy Neville wyszedł, Harry wymruczał jakieś zaklęcie, którym zmniejszył swoje książki, a potem oczywiście je spakował. Potem wyszedł na śniadanie.
Po drodze wpadł na Carmen, więc sprzedał jaj całusa w policzek.
-Kocham cię, moje wężowe słoneczko.
-Kocham cię mój odważny Gryfiaku.
Chwycili się za ręce i szli tak korytarzem. Inne dziewczyny, jeszcze nie przyzwyczaiły się do tego widoku. Chciały walczyć o Harry'ego Pottera za wszelką cenę.
Potem do tej grupy dołączyły inne pary.
Neville z Luną, Draco i Miona, Lilly i Carl oraz Michael i Sarah. Ginny jak zwykle szła za nimi marząc o wielkiej miłości. Weszli do wielkiej sali. Każdy chciał do nich dołączyć.
No, może nie każdy. Byli jeszcze ci, którzy nadal uważali ich za śmierciożerców.
-Carmen?-zapytał Harry
-Tak złotko?
-Możesz podać mi bułki.
-Oczywiście.-podała mu koszyk z chlebem.
-A sok.
-Bardzo proszę-podała mu również dzbanek soku.
-A całusa?
-Weź sobie sam.-Harry nachylił się nad nią i czule pocałował.
-Dziękuję.
Rozmawiali o nadciągających świętach.
-Harry?
-Tak Syriuszu?
-Bądź za dwie godziny z przyjaciółmi w gabinecie dyrektora. Przeniesiemy się na Grimmauld Place.
-Tak jest kapitanie.-skinął głową na przyjaciół i wszyscy zgodnie wyszli z sali.
-Słyszeliście co mówił Syrii, więc macie jeszcze dwie godziny. Tylko się nie spóźnijcie.
Harry zaś sam powłóczył się do swojego dormitorium, a było to trudne po tej tanecznej nocy. Kiedy dotarł do dormitorium, czekała go niemiła niespodzianka. To był Ron.
-Przyszedłeś się szykować na spotkanie śmierciożerców?
-Tak, a co?-zdecydował się trochę zabawić.
-Kogo dziś zabijecie? Mugola czy czarownicę.
-Zrobimy losowanie. Co ty na to? Orzeł czy reszka?
Ron czerwony jak burak, aż kipiał ze złości.
-Zapłacisz mi za wszystko!!!
-Czyli?
-Omamiłeś mi rodzinę.-wrzeszczał Ron.
-Tak?
-Tak.
-Wiesz Ron, to chyba ich sprawa z kim się zadają.
Harry wziął swoje kufry, oczywiście wcześniej je pomniejszył i wybiegł z dormitorium. Zostało mu jeszcze 1,5 godziny, więc postanowił odwiedzić Złotogrzywego.
Wyszedł na błonia rozmyślając o swoim życiu. To prawda, było pełne śmierci, ale także szczęśliwych chwil.
-Witaj Harry.
-Złotogrzywy?
-Tak?
-Miałbyś może ochotę na przejażdżkę.
-Z chęcią.
Harry wsiadł na swojego przyjaciela, po czym ten się wzniósł. Lecieli nad zakazanym lasem, widok zapierał dech w piersiach. Później szybowali tuż ponad taflą jeziora,gdy zaś skierowali się ku szkole, uczniowie zaczęli podbiegać do okien. Dziewczyny aż piszczały.
-Jaki on przystojny i opiekuńczy.
-A jaki odważny.
-Chciałabym się znaleźć w jego ramionach.-wzdychała Puchonka.
Harry wylądował na błoniach. Pogłaskał Złotogrzywego i skierował się pod gabinet dyrektora. Wszyscy już się tam zebrali i z wielkim wysiłkiem próbowali odgadnąć hasło.
Harry podszedł do rozzłoszczonej Carmen. Była nieźle wkurzona.
-KRWOTOCZKI TRUSKAWKOWE!!-krzyczał chyba nazwę 40 z kolei magicznego przysmaku.
Harry przytulił się do niej,a potem szepnął:
-Może teraz ja spróbuję-Carmen pokiwała głową.
-Czekoladowe żaby-nic. Potem Harry wyrzucił kilka następnych.
-Pomarańczowe wymiotki, wiśniówki alkoholowe, paraliżki miętowe.
Harry nie mogąc już nic wymyślić, upadł na podłogę.
-GŁUPIE HASŁO!!-wydarła się Carmen
-No, ale by były jaja, jakby się okazało, że hasło to serowe gacie z niespodzianką-powiedział Draco.
Jakież było zdziwienie, gdy chimera odskoczyła. Cała banda ryknęła niepohamowanym śmiechem. Zgodnie ruszyli do gabinetu, gdzie czekali już Syriusz, Tonks, Lupin, Fred oraz George. Ten pierwszy szczerzył się jak wariat.
-Co się tak śmiejesz?-zapytał Draco równo z Harry'm.
-Nie ważne-mruknął.
-Do kwatery dotrzemy przez sieć Fiuu?-spytała Miona.
-Tak, skoro już wiecie to ruszajcie. Draco ty pierwszy-powiedział Lupin.
-Draco zrobił głupią minę.-Jest taki szczegół.
-Tak?-spytał Remi.
-Nie znam adresu. Halo?-powiedział sarkastycznie.
-Grimmauld Place 12. Zapamiętasz Draco?-zapytała jego dziewczyna.
-Chyba tak-zrobił słodką minkę na co Hermiona zachichotała. Draco wszedł do kominka i nabrał trochę proszku, wypowiedział nazwę i już go nie było.
Potem w kominku po kolei znikali pozostali goście. Zostali tylko Syriusz i Harry. Harry popatrzył na niego smutno. Syriusz spuścił głowę.
-Pamiętaj, idę z tobą czy chcesz, czy też nie.
-Ale...
-Żadne „ale". Zrozum wreszcie, że nie chcę cię stracić, a w przeciwieństwie do ciebie wiem na co mnie stać. Mówię tu o rozwaleniu kilku piesków Tomeczka.-uśmiechnął się drwiąco, aż Syriuszowi przeszły ciarki po plecach. Po czym Harry zniknął w zielonym płomieniu.
TYM CZASEM W KWATERZE
Draco wylądował w kwaterze.
-A więc to jest dom Blacków, ale chata.
-Zgadzam się, ale trzeba by ją odnowić przed świętami-rzekł Harry.
-Masz rację-wtórowała mu Carmen-totalne bezguście.
Wszyscy się zaśmiali. Harry pokazał im pokoje. Wszystkie znajdowały się na drugim piętrze. Zajął pokój na końcu korytarza z Draco. Michael z Carlem i Nevillem na przeciwko.
Po prawej stronie umieścił Carmen, Lilly oraz Mionę. Zaś na przeciwko dziewczyn pomieszkiwały Ginny z Luną.
Tonks z Remusem postanowili, że zajmą pokój po drugiej stronie korytarza zaraz koło Syriusza, który mieszkał na przeciw bliźniaków Weasley.
Harry i Draco zmienili wystrój pokoju na ślizgoński?
Tak ślizgoński, ale przeważał w nim czarny. Draco był zdziwiony gustem Harry'ego, ale skoro mu pasuje. Jemu pozostaje się tylko cieszyć.
-Braciszku?
-Tak?
-Od kiedy ty lubisz takie kolory?
-Od dawna, a poza tym...-uśmiechnął się i powiedział w taki sposób jak mówią to modnisie-...czarny mnie wyszczupla, zaś zielony podkreśla kolor moich oczu-wykonał serie gestów niczym super modelka.
-Mrrau!-pokazał pazurki-Och, tylko nie szpanuj-zaśmiał się świeżo upieczony Potter.
-Nie będę.-Harry postanowił, że teraz poćwiczy. Dawno nie trenował.-Przepraszam, muszę na chwilę wyjść.
-Ok.
Harry skierował się w stronę lustra, a potem dotknął niewidzialnej klamki. Ucieszył się, że znowu widzi to miejsce. Wziął do ręki miecz i zaczął ćwiczyć. Potem z uśmiechem stwierdził:
-Że też ja nie mam dość po wczorajszych tańcach.
Harry podszedł do z powrotem do gabloty i odłożył miecz.
W lewym rogu sali treningowej zauważył lustro. Podszedł do niego. Nagle w zimnej tafli szkła pojawił się Andrew.
-Harry, twoi uczniowie czekają. Wejdź w lustro, to portal do Złotego Miasta.
Harry posłusznie spełnił prośbę.
Po drugiej stronie zobaczył 30 młodych czekających na szkolenie. Nikt nie wiedział kim jest ich nauczyciel, gdyż Harry naciągnął kaptur. Potter uważnie się im przyglądał i wyczytywał ich myśli. Wszyscy byli aroganccy i pewni siebie.
Już ja im zedrę te uśmieszki z twarzy-pomyślał.
-Od dziś spędzicie ze mną rok treningów. Zaczniemy od kondycji fizycznej i wytrzymałości na ból. Na początek 100 okrążeń wokół zamku.
Uczniowie niechętnie, lecz zgodnie zaczęli biec. Skończyli po jakichś 5 godzinach.
-Kiepsko moi drodzy. Teraz pompki150 na początek.
-Nie będę robił pompek!-wrzasnął któryś.
-Chcesz zrezygnować? Poddać się?
-NIE!!
-No to do roboty!!
Po jakichś 100 pompkach powiedział-więcej nie dam rady.
W takim razie Crucio.
Chłopak zwijał się z bólu.
-Teraz rób pompki-chłopak upadł na ziemię.
-Jak?-zapytał zmęczony.
-Zignoruj ból i przestań być taki pewny siebie i się wywyższać. Moje treningi nie są łatwe, ale jak się przyłożysz będziesz dobrym wojownikiem. Masz duży potencjał, ale to za mało. Naucz się kochać i szanować innych.-kiwnął głową.
-Jak się nazywasz?-zapytał złoty chłopiec.
-John i jestem Nekromantą.
-Ta sztuka może tobą zawładnąć, nie daj się omamić-wyciągnął do niego rękę. John chwycił rękę, a Harry pomógł mu wstać.
-Ze mną nie ma lekko.
-A tak właściwie to się nam pan nie przedstawił.
Harry ściągnął kaptur.
-Panie-John ukłonił się, a pozostali widząc swojego nauczyciela powtórzyli gest.
-Wstańcie. Macie mi być bezgranicznie posłuszni ale bez pokłonów w sali zajęć.
Pokiwali głowami. Harry wyszedł-zapowiada się ciężki rok.
*************************************************************************************************
INFORMACJA
Ludzie nie mam kompletnie czasu na pisanie myślałam że 3 gimnazjum nie będzie taka ciężka a w domu jestem dopiero o 16:30 i to dzień w dzień. Następny rozdział nie prędzej jak za 2-3 tygodnie. Przepraszam was bardzo ale wcześniej nie dam rady. Jeżeli już to pojawią się rozdziały w opowiadaniu ,,Harry Potter i Księga Magii". Do zobaczenia wkrótce(mam nadzieję) !!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro