Rozdział 21
Trwała kolejna próba zespołu Devils. Postanowili nagrać całą płytę pt."Przeznaczenie"
Nagrali już 14 piosenek. Ćwiczyli i jeszcze raz ćwiczyli, aby zachwycić wszystkich na koncercie. Harry jeszcze nie poprosił Carmen o chodzenie, więc wszystkie dziewczyny ze szkoły zabiegały o jego względy. Właśnie przechodził korytarzem kiedy napotkał grupę śmiejących się piątoklasistek.
-Czego?
Dziewczyny znowu zachichotały. Okrążyły go.
-Jakiś ty męski-powiedziała jakaś blondynka.
-A jaki odważny.
Nagle puchonka zaczęła go przytulać. Zaczerwienił się. Z opresji wyratował go Draco.
-Drogie panie. Pan Potter jest zajęty.
Szarpnął go za rękę i wyciągnął z kręgu.
-Dzięki.
-Nie ma sprawy. Tylko zaproś Carmen.
-Tak zrobię, a ty zaprosiłeś Mionę?
Draco spłonął rumieńcem.
-Jeszcze nie.
-To zrób to zanim wiewiór cię uprzedzi.
-Hahaha. On mnie?
-Masz racje to było śmieszne.
Dziewczyny z tyłu znów zachichotały.
-Czy nie mówiłem, że macie spadać?
Dziewczyny pobiegły wzdłuż korytarza.
-Kiedy następna próba?
-Dziś po kolacji.
-Nie ma problemu.
Harry i Draco udali się na lekcje Syriusza.
-Witam wszystkich. Ze względu, że za trzy dni już wielki bal, mam dla was kilka pytań związanych z przedmiotem. Klasa się zmartwiła. Nic się nie uczyli.
-A więc wszyscy chłopcy, którzy poderwali już jakieś panienki i zaprosili je na bal niech wstaną.
Zachwyceni chłopcy wstali. Siedzieli tylko Harry i Draco.
-No i oto mi chodziło, a teraz niech panowie Potterowie powiedzą dlaczego nie zaprosili jeszcze nikogo na bal?
-No więc ja mam zamiar zaprosić pewną osobę.-rzekł Draco.
Podszedł do Miony.
-Czy pójdziesz ze mną na bal?
-Oczywiście, że tak głuptasie?
Zadowolony Syriusz uśmiechnął się.
-Po 10 punktów dla Gryffindoru i Slytherinu za śmiałość i zakłócanie lekcji.
Klasa roześmiała się.
-A ty Harry?-zapytał Syriusz
-Ja zaproszę dziś pewną osobę podczas kolacji.
-Pan Potter rusza na łowy-zadrwił Syriusz
-Kim jest twa wybranka?
-Słodka tajemnica. Czy pan profesor też rozpoczął zaloty?
-Taki stary piernik jak ja?
-Boże święty mam staruszka za ojca chrzestnego.
Klasa zaczęła się śmiać.
-Bardzo śmieszne Harry.
-Nawet bardziej. Poderwij jakąś laskę.
-Zastanowię się.
Na resztę lekcji Syriusz zamienił się w psa i zabawiał dzieciaki sztuczkami.
-Teraz mi się coś należy-upomniał się Syriusz.
-UWIELBIAMY CIĘ SYRIUSZU!!-wykrzyczała klasa.
Wszyscy wyszli z klasy, no oprócz Harry'ego. Chciał podejść do Syriego, ale wtedy na jego biurku wylądował sokół.
Mina Syriusza wyrażała strach i obawę. Harry nie miał pojęcia co go zmartwiło, ale musiał się dowiedzieć. Syriusz rozwijał pergamin.
-Od kogo to?-myślał
Zaczął czytać.
Witaj Black
Cieszysz się ze szczęścia Harry'ego? Wiedz, że go stracisz i to już nie długo. Znalazłem sposób, aby go dopaść. Jeśli nie chcesz jego śmierci przyjdź po świętach do wrzeszczącej chaty, ale nie waż się mu o tym powiedzieć. Czekam na ciebie. Wiem, że chcesz mu pomóc.
Lord Voldemort
Syriusz był blady.Schował kartkę do szuflady.
-Coś się stało Syri?
-Nie nic.
-Syriuszu...
-Naprawdę nic mi nie jest.
-Wiedz, że możesz mi powiedzieć wszystko.
-Tak wiem, ale...
-Dobrze nie mów-a potem dodał w myślach-I tak się dowiem.
Nadszedł czas kolacji. Harry zauważył Carmen i Michaela przy stole ślizgonów. Razem z Draco przywołali resztę paczki i usiedli przy stole węży.
-Wynocha z naszego stołu.
-Nie widzisz, że jem-powiedziała Lili
Ślizgoni wrogo patrzyli na tę grupę.
-Dyrektorze?
-Tak Harry?
-Czy mógłby pan wyczarować dodatkowy stół?
-No dobrze. Dyrektor pstryknął i na końcu sali pojawił się biały stół. Harry wziął różdżkę i wyszeptał inkantację.
Na stole pojawił się złoty napis „W jedności siła".
Harry i jego przyjaciele usiedli przy nowym stole.
Harry usiadł na rogu, lecz zaraz po tym przemówił.
-Kogo nie interesują podziały niech się przysiądzie.
Wstało kilka osób i przysiadło się do stołu „jedności"-jak go sobie nazwali.
-Syriuszu czy zechcesz zaszczycić nasz stół swoją obecnością wraz z Luniem?
Syriusz uśmiechnął się i podszedł do chrześniaka.
-Z miłą chęcią.
-Huncwoci górą?
-Zgadzam się z Harrym-powiedział Remus.
Wszyscy przy stole jedności śmiali się. Przy innych stołach nie było tak wesoło.
-Hagridzie może się dosiądziesz? Może pani profesor też zechce?-skierował swą wypowiedź do McGonnagal.
-Z miłą chęcią Potter.
Profesorowie podeszli do ich stołu.
-A pan profesor Snape?
-Nie Potter. Posiedzę tutaj.
-Szkoda
-Nie sądzę Potter .
-No cóż.
Harry przyłożył różdżkę do gardła.
-UWAGA!! UWAGA!! TERAZ OKAŻE SIĘ Z KIM SŁYNNY HARRY POTTER PÓJDZIE NA BAL.
Podszedł do Carmen i wyczarował czarną różę.
-O czarna. Moja ulubiona. -Czy chciałeś o coś zapytać dzielny Gryfonie? -Tak. -Czy tak piękna ślizgonka zaszczyci mnie faktem, iż pójdzie ze mną na bal?
-Ależ oczywiście.
Wszystkie dziewczyny na sali posmutniały. Większa część patrzyła z nienawiścią na Carmen.
Gdy Harry usiadł na swym miejscu usłyszał.
-Gratulacje stary-powiedział Carl.
Syriusz sztucznie się rozpłakał.
-Mój mały Harry dorasta.
-Och Syri.
Potem wstał dyrektor.
-Na balu wystąpi tajemniczy zespół o nazwie Devils oraz znana kapela Fatalne Jędze. Mam nadzieję, że przyjmiecie ich gorąco.
Harry uśmiechnął się w duchu na samą myśl o śpiewie z Carmen.
***************************************************************************************************
Mam nadzieję że się podobał rozdział czekam na wasze komentarze!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro