Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Harry szczęśliwy,że ma rodzinę nie wytrzymał. Wpadł do kuchni i wrzasnął.

-Witaj kochana rodzinko.-większość zaczęła chichotać.

Harry usiadł koło Syriusza, który miał wielki uśmiech na ustach. Zaczęło się przedstawienie Harry'ego.

-Lunio, nie zostałbyś moim wujkiem. No wiesz jak rodzina ma się rozrastać no to od razu do maximum.

-Eeee....no dobra Harry masz teraz wujka.

-Remus śmiał się w duch z tego, że Harry zachowuje się jak Lilli, albo James gdy zapraszał ją na randkę.

-No to kiedy zjazd rodzinny?

Wszyscy wybuchli śmiechem.

-No co? Może nie będzie bardzo duży, ale zawsze.

-W Hogwarcie chyba będzie ciężko urządzić taki zjazd.

-O nie na śmierć zapomniałem to już jutro.

-Masz problemy z pamięcią Harry?

-No chyba. Czy czasem jak spałem ktoś nie rzucił na mnie Oblivate?-popatrzył na Syriusza.

-Ależ skąd-zaśmiał się Remus.

-Wiedziałem to jakiś spisek.

-No nie, wydało się-powiedział Ron.

Teraz wszyscy się śmiali. Tylko, że to ich trochę niepokoiło. Harry nigdy nie był taki ironiczny. Nawet Snape, który był wtedy w kuchni zastanawiał się co jest przyczyną zmiany chłopaka. Faktycznie jest inny niż jego ojciec, ale nie był w stanie się do tego przyznać. On nie naśmiewa się kosztem innych jest trochę jak Lily z ironicznością i pomocą, ale z wyglądu przypomina Jamesa. Ma po nim tylko kilka odzywek i gestów. Uśmiechnął się tylko ironicznie. Gdy śmiech ustał wszyscy się rozeszli.

-Spakujcie się-krzyczała z kuchni mama Rona.

Harry szybko się spakował. Użył swojej nowej różdżki, aby użyć zaklęć bo jest nie wykrywalna. Potem i ją spakował. Już nie mógł się doczekać spotkania z bractwem, a szczególnie z Carmen. Była taka piękna i taka mądra, ale i odważna. Po prostu idealna, na lepszą nie mógł trafić. Wyszedł z pokoju i zobaczył, że lustro, które jest na ścianie przedstawia małe drzwi, których na przeciwko wcale nie było. Harry jeszcze raz przyjrzał się odbiciu i podszedł do miejsca, w którym powinny znajdować się drzwi. Dotknął miejsca gdzie powinna być klamka i aż się zdziwił, gdy ją wyczuł. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Znajdowało się tam tajne miejsce do treningów. Harry postanowił poćwiczyć. W pomieszczeniu znajdowały się dwa zegary. Jeden był czasowo ze światem na zewnątrz, a drugi z czasem w pomieszczeniu. Tu musi być pętla czasowa-pomyślał. Harry zobaczył miecz rodu Blacków w gablocie. Wyciągnął go i zaczął ćwiczyć.

Cios...uderzenie...unik...cios...osłona...atak...unik... uderzenie.

Harry po tym treningu był trochę poraniony, ale zanim wyszedł zauważył książkę z godłem Merlina i Blacków. Zaczął ją czytać. Miecz Merlina może zjednoczyć miecze z nim spokrewnione. Będą nimi władać wojownicy, a będzie ich sześciu. Miecz rodu Blacków przejmie dziewczyna, która siłą swą będzie niewiele słabsza od wybrańca tego czasu. Ukochana najsilniejszego czarodzieja i władcy ras.

-Czyżby to mowa o mnie? Czyli muszę dać ten miecz Carmen.-czytał dalej

Miecze należące do; Godryka Gryfindora, Roveny Ravenclav, Helgi Huffelpuff oraz Salazara Slytherina przejmą pozostali. Miecze same ich wybiorą. Będą oni bronić dobra. Miecze te są niezniszczalne. Potrafią odbijać nawet najgroźniejsze zaklęcia. Wytworzyć tarczę, a po zjednoczeniu wytwarzają kulę energii. Zjednoczyć je może tylko wybraniec. Gdy zetkną się wszystkie miecze zostanie odprawiony rytuał, który łączy wojowników ze sobą więzią i uwalnia ich moc. Miecze te są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Mieczami mogą władać tylko ich właściciele lub ich przywódca. Harry nie mógł uwierzyć w to co czytał. Wyszedł z pokoju ubabrany krwią. Gdy wszedł do kuchni wszystkich zamurowało.

-Harry co ci się stało -zapiszczała Hermiona

-Ale o co...a rozumiem. Ćwiczyłem sobie no i mi się zaklęcie noży odbiło nie w tę stronę. Już to usuwam.

-Przecież nie wolno Ci używać magii.

-Jest tu tyle osób, że Ministerstwo nie wie, kto rzucił zaklęcie.

-No racja. Czemu rzuciłeś zaklęcie noży?

-Musiałem poćwiczyć, przecież samym expelliarmusem nie zabiję Voldemorta.

-No masz rację.

-No jasne, że mam.

-Harry możemy pogadać?-zapytał Remus.

-Jasne. Chodźmy do mojego pokoju.

Remus usiadł na przeciwko Harry'ego.

-Harry czy to prawda, że użyłeś cruciatusa?

O nie tylko nie ten temat.

-Tak, na Belli trochę mi nie wyszedł, ale dobre i to. Nienawidziłem jej za śmierć Syriusza. Potem ona powtarzała, że muszę tego chcieć. Niech zginie w męczarniach wredna suka.

-Dlaczego nic mi o tym nie powiedziałeś.

-A co mogłem ci powiedzieć. Cześć Remus wiesz, że walnąłem Belle cruciatusem?

-No nie, ale martwię się o ciebie.

-Wiem Remusie, ale to niczego nie zmieni, ja się zmieniłem.

-Rozumiem, przepraszam.

-Nie ma za co.

Harry następnego dnia pomniejszył miecz dla Carmen i wsadził go do kufra. Użyli teleportacji i już byli na dworcu Kings Cross. Przeszli przez mur i już znajdowali się na peronie 9 i 3/4. Pożegnał się z panią Weasley i wsiadł do pociągu. Syriusz i Remus w kapturach wsiedli do pociągu. Mieli chronić uczniów w trakcie przejazdu. Harry uściskał huncwotów i poszedł zająć przedział. Ron i Hermiona musieli patrolować pociąg, ponieważ są prefektami. Harry skorzystał z sytuacji i poszukał reszty bractwa. Gdy znalazł przedział Carmen rzuciła mu się na szyję.

-Ty głąbie jeden. Nie wiesz jak się o ciebie bałam. Jak śmiałeś zostać poraniony przez demona. Ty, ty....

-Ja też cię kocham.-pocałował ją w policzek.

-Jesteś nie możliwy.

-I za to mnie tak kochasz.

-No jasne, ale nie waż mi się tak więcej narażać, jasne? Bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia.

-Ma się rozumieć kochanie.

-Hej my też tu jesteśmy-wtrącił się Carl

-Spoko nie zapomnieliśmy o was.

Harry śmiał się razem z innymi członkami bractwa. Potem opowiedział im o mieczach.

-No to mamy zadanie-powiedziała Sarah.-Musimy znaleźć miecze.

-Dla Carmen już mam. Mój dostałem na szkoleniu, a miecz Gryffindora ma Drops.

-To musimy go wykraść-dodał Michael.

-To będzie trudne, ale da się zrobić. Ja muszę iść bo zaczną się martwić o ,,złotego chłopca".

-To cześć, zobaczymy się na przydziale.

Wysiedli na peronie w Hogsmead. Znajomy głos dobiegł zza rogu.

-Pirszoroczni do mnie oraz nowi uczniowie.

-Cześć Hagridzie.

-Witaj Harry jak samopoczucie.

-Dobrze

-Dlaczego uciekłeś?

-Miałem swoje powody. Życzę ci miłego dnia.

-Dziękuję.

Harry razem z Ronem,Hermioną i Nevillem pojechali do zamku. Usiedli przy stole Gryffindoru.

Przy stole nauczycielskim siedzieli dwaj nowi nauczyciele w kapturach.Harry zastanawiał się kim są, lecz do sali weszli pierwszoroczni oraz reszta bractwa.

-Gdy wyczytam imię proszę o podejście i włożenie tiary na głowę. Najpierw ci, którzy dołączą na 6 rok.-przemówiła McGonagal.

-Carmen Nilson.

Harry uśmiechnął się do niej, a ona go odwzajemniła.

-Slytherin.

Carmen niechętnie ze smutkiem podeszła do stołu ślizgonów.

-Uważaj na nietoperza, jest wredny. No i nie spoufalaj się z Malfoy'em to kretyn i śmierciożerca.-przekazał jej telepatycznie Harry.

-Nie przestaniesz mnie lubić.

-Nie, jasne, że nie tylko muszę się przyzwyczaić do faktu iż jesteś ślizgonką-uśmiechnął się.

-Lilanna Rox.

-Gryffindor.-gryfoni szczęśliwi zaczęli wiwatować

-Sarah Resto

-Hufflepuff-pomachała im dyskretnie i podeszła do swojego stołu.

-Carl Ravel

-Ravenclav

-Michael Moris

-Slytherin

-A teraz pierwszoroczni.

-Vivan Tomer

-Hufflepuff

-Angel Merisan

-Gryffindor

Do gryfonów dołączyło jeszcze 4 uczniów, do ślizgonów 2, a do krukonów i puchonów po 3.

Harry był zawiedziony, że jego dziewczyna nie jest w Gryffindorze, właściwie sam mógł być ślizgonem. Chyba nawet by nim został, gdyby tiara teraz została mu włożona na głowę.

-Pragnę przypomnieć, że wejście do Zakazanego Lasu jest zabronione-tu popatrzył na Harry'ego.-Lista zakazanych przedmiotów wisi na drzwiach naszego woźnego. Teraz pragnę wam przedstawić nowych nauczycieli OPCM'u. Będą nimi profesor znany już uczniom z przed 3 lat czyli nie kto inny jak Remus Lupin. Na sali rozległy się okrzyki szczęścia, gdy Remus ściągnął kaptur. Harry'emu szczęka opadła.

-Czemu mi nie powiedział?-oburzył się Harry.

-A drugim nauczycielem zostaje Syriusz Black- gryfoni wrzasnęli z zachwytu, gdyż wiedzieli, że jest niewinny. Syriusz uśmiechnął się do Harry'ego.

-Zdrajcy-mruknął

-Profesor Lupin będzie uczył klasy od 1 do 5, a profesor Black klasy 6 i 7.

Większość była zaskoczona, ponieważ ten człowiek był martwy. Wkurzony Malfoy poczerwieniał.

-A teraz wsuwajcie- powiedział dyrektor, a na talerzach pojawiły się przepyszne dania.

Po skończonej uczcie Harry rozmawiał z Lilką, Ron i Hermiona poczuli się odsunięci, ale i tak musieli odprowadzić uczniów do dormitorium. Nagle podszedł do nich arystokrata o blond włosach.

-O Potter, gdzie ta szlama Grenger i Wieprzley.

-A co cię to obchodzi?

-Co to za dziewczyna Potter. To też szlama?

-Zamknij się.

Wokół nich zebrała się grupka uczniów, ale przysłuchiwali się też nauczyciele.

-Można było się spodziewać. Wielki Harry Potter obrońca szlam i zdrajców krwi. Jak tam twój ojciec chrzestny. Bella mówiła, że płakałeś po jego śmierci. Co tęsknisz za swoją szlamowatą matką.

Harry zerwał się i podszedł do Malfoy'a. Przyłożył mu różdżkę do gardła.

-Nigdy nie obrażaj moich przyjaciół, a tym bardziej mojej rodziny.-powiedział zimnym głosem. Malfoy się przestraszył, bo wokół Harry'ego zaczęły wirować przedmioty. W jego rękach pojawiła się czarna kula.

Pewien głos przemówił.

-Oto następca jasności ale też ciemności. Jeśli nie zapanuje nad swoim gniewem, zło zwycięży, a wybraniec stanie się księciem ciemności.

Wszyscy patrzyli i słuchali z niedowierzaniem, a zwłaszcza Syriusz. Harry rzucił kulę w stronę Draco. Po jego prawej stronie została wybita wielka dziura. Harry się uspokoił i zemdlał. Przerażony Draco ciągle patrzył w tę dziurę, którą wybił Potter. Był pełen podziwu i strachu. Syriusz podszedł do chrześniaka. Uniósł go zaklęciem i przeniósł do Skrzydła Szpitalnego. Harry obudził się po godzinie.

-No pięknie znów Skrzydło Szpitalne. Chyba naprawdę tu zamieszkam.

Przy nim siedzieli Ron i Hermiona z Syriuszem.

-Nareszcie stary, martwiliśmy się.

-Mogę już wyjść.

-Chyba tak-powiedział Syrii.-Coś ty tam wtedy zrobił?

-Ja wiem-powiedziała Hermiona.-Harry usłyszał proroctwo, które może się wypełnić,a to co się tam działo to wybuch mocy. Przechodzą go silni czarodzieje pod wpływem emocji. Jak nad tym nie zapanujesz to będzie źle.

-Dzięki za pocieszenie. Nie uśmiecha mi się zostanie nowym Czarnym Panem. Dobra chodźmy. Poszli do swojego dormitorium, ale Harry zamiast usiąść tak jak zawsze z Ronem i Hermioną, to usiadł z Lili. Rozmawiali bardzo długo, a oni zastanawiali się o czym?

TYMCZASEM

-Harry ten wybuch mocy był niezły. Powiadomiłam Carla, bo on tego nie widział. Tylko nie musiałeś mnie bronić.

-Wiem, ale chciałem. Nikt nie zasługuje na obelgi Malfoy'a. Martwi mnie tylko ten głos, a jeśli to prawda i stanę się mroczny.

-Nie jesteś zły. Dookoła ciebie jest pełno zła, ale ty nie należysz do ciemności tylko do światła.

-Dzięki, ty zawsze potrafisz mnie pocieszyć. Dobranoc.

Harry poszedł do swojego dormitorium i ledwo się położył, a już zasnął.

***************************************************************************

Cześć jestem z kolejnym rozdziałem i myślę że się spodoba. Kolejny może będzie jutro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro