9 | Noc
- Hermiona, ja naprawdę cię nie rozumiem. Czemu gadałaś z Draco? - spytał Ron, idąc za Hermioną na śniadanie. Dziewczyna od samego rana musiała wysłuchiwać narzekań Rona.
- Bo czytamy te same książki, Ronald. Ty NIC nie czytasz. - powiedziała, siadając przy stole obok Ginny Weasley. Młodsza siostra Rona widząc,że są pokłóceni, nie chciała zaczynać rozmowy i dała im spokój, odwracając się, żeby pogadać z Luną Lovegood.
- Hermiona! Ale to jest Malfoy! Rozumiesz? To nasz wróg! - kontynuował rudy agresywnie, zaczynając jeść śniadanie.
- Zamknij się, Ron. Jesteś po prostu zazdrosny. - stwierdziła dziewczyna, odwracając się do niego plecami. Spojrzała w stronę stołu Slytherinu, szukając wzrokiem Draco, który za wszelką cenę starał się jej unikać.
Jego poczucie winy nie przeszło i wciąż stresował się stanem zdrowia Pottera. Co kilka godzin chodził do Skrzydła Szpitalnego, aby zapytać się Pomfrey, czy Harry przypadkiem się nie obudził, ale kobieta za każdym razem kręciła smutno głową. Jego stan wciąż się pogarszał, a krwiste linie na twarzy nabrały bordowej i niebieskawej barwy. Draco zjadł śniadanie, kompletnie nie czując jego smaku i postanowił, że tej nocy musi koniecznie znaleźć się w dziale ksiąg zakazanych. Najgorsze jednak było to,że siedzący w nim wampir ostatnio nie dostał jedzenia, więc po zachodzie słońca jego głód powróci ze zdwojoną siłą...
●
Nadeszła noc, a Hogwart pogrążył się w błogim śnie - tej zimnej nocy nawet duchy zdawały się przysypiać na skąpanych w świetle świec korytarzach. Draco otworzył oczy i usiadł na łóżku. I tak nie potrafił zasnąć - nie teraz, kiedy Harry walczył o życie. Cicho wstał z łóżka i na palcach przeszedł przez pokój. Chciał znaleźć się już w bibliotece, w dziale ksiąg zakazanych. Wziął głęboki oddech i wyszedł z dormitorium na ciemny korytarz.
Przywitał go chłód kamiennych murów i dobijająca, nieprzenikniona cisza- czynniki, które bynajmniej nie sprzyjały w nocnych wyprawach.
Draco ruszył korytarzem, starając się iść jak najciszej - nie było to łatwe, bo w nocy wszystkie dźwięki były dużo głośniejsze niż za dnia.
Chociaż była dopiero 22, Malfoy czuł w żołądku narastające uczucie głodu. Wiedział, że wkrótce wampir nie wytrzyma i będzie musiał kogoś zaatakować. Biblioteka na szczęście nie znajdowała się tak daleko od dormitorium Slytherinu, więc odetchnął z ulgą, kiedy znalazł się pod jej drzwiami. Odczekał w milczeniu kilkanaście sekund mając nadzieję, że w środku Filch i pani Pince nie urządzili sobie nocnych pogaduszek - chyba by tego nie przeżył.
Kiedy upewnił się, że wszędzie do okoła niego panuje cisza, wyciągnął z kieszeni różdżkę i zaklęciem otworzył drewniane drzwi; zamek wydał stłumione kliknięcie i odskoczył.
J
ego oczom ukazała się mroczna, ciemna biblioteka, w której - jak zresztą zazwyczaj - nie było nikogo, kto by mu mógł przeszkodzić.
Draco, wciąż z szeroko otwartymi oczami i wyostrzonymi zmysłami, udał się dalej, na same tyły pomieszczenia, gdzie za kratą znajdował się dział pełen mrocznych tajemnic, na którego odwiedzeniu tak bardzo mu zależało.
- Alohomora - szepnął, lecz zaklęcie otwierające drzwi nie poskutkowało. Chłopak zmarszczył brwi. Lekko zirytowany spróbował jeszcze raz, trochę dobitniej akcentując magiczne słowo. Drzwi nadal pozostawały zamknięte. Draco miał ochotę coś kopnąć ze złości, ale w odpowiednim momencie powstrzymał się od rozwalenia stojącego nieopodal krzesła - taki hałas na pewno byłby dobrze słyszalny, więc ściągnął by do biblioteki pełno wkurzonych nauczycieli.
- To zaklęcie nie zadziała - usłyszał za plecami cichy szept. Odwrócił się przerażony, myśląc, że został złapany przez jakiegoś nauczyciela. Kiedy jednak zobaczył osobę stojącą za nim, jego mina trochę zrzedła - tuż za jego plecami stała Hermiona Granger, z latarnią w dłoni, która rzucała nikłą poświatę na jej twarz.
- Granger?! - syknął Malfoy, blednąc na twarzy. Dziewczyna musiała go śledzić... teraz jego plan legł w gruzach.
- Tak tego nie otworzysz. - szepnęła znowu, podchodząc do drzwi i lekko wymachując różdżką w stronę zatrzasniętego zamka. Wypowiedziała jakieś zaklęcie, a drzwi delikatnie się otworzyły.
Hermiona uśmiechnęła się dumnie do Draco i weszła do pomieszczenia. Malfoy pokiwał głową z podziwem i cicho poszedł za dziewczyną.
- Co ty tu robisz? - syknął, kiedy znaleźli się sami w centrum zakazanego działu, otoczeni przez miliony starych ksiąg.
- Ja... mi też zależy na Harrym. Ja także chciałam poszukać czegoś, co mogłoby mu pomóc.
Draco przełknął ślinę.
- Dobra. - warknął - tylko błagam, bądź cicho. Nie chcę, aby nas odkryli. - powiedział, odwracając się w stronę jednej z pierwszych półek i spoglądając na zakurzone okładki książek.
- Nie musisz być taki ordynarny - prychnęła dziewczyna, odgarniając swoje długie włosy.
- Nie pouczaj mnie. - szepnął Malfoy. Ostatnie, czego chciał, to przebywanie w towarzystwie szalonej fanki wampirów.
- O, tu coś jest. - powiedziała nagle dziewczyna, delikatnie wyciągając z półki jedną z bordowych książek, której tytuł był kaligrafowany złotymi literami.
Hermiona otworzyła księgę na pierwszej stronie, na spisie treści.
"Wampiryzm- leczenie i diagnoza" - przeczytała przyciszonym głosem, a Malfoy zmarszczył brwi. Głód krwi wciąż nabierał na sile. Przełknął ślinę, spoglądając na Gryfonkę. Mimo wszystko nie chciał, aby coś jej się stało- a przy nim nikt nie był bezpieczny.
- Granger, słuchaj... - zaczął, chcąc powiedzieć jej żeby szła spać, ale dziewczyna położyła palec na ustach, nie pozwalając mu dokończyć zdania.
Draco zamilkł, trochę urażony.
Przez chwilę stali w ciszy, a Ślizgon patrzył, jak gałki oczne Granger szybko poruszają się po stronie pełnej kaligrafowanych, pisanych czarnym tuszem liter. Najwyraźniej znalazła coś ciekawego.
- Patrz! - szepnęła rozentuzjazmowana. Malfoy zbliżył się w jej stronę, chcąc zobaczyć, co przyciągnęło jej uwagę, ale w tym momencie usłyszeli kliknięcie zamka do drzwi. Oczy chłopaka się rozszerzyły. Hermiona przeklęła pod nosem i zaczęła grzebać w swojej torebce w poszukiwaniu czegoś.
Draco nerwowo rozejrzał się w około. Nie miał gdzie się schować,a osoba, która weszła do biblioteki o tej porze z pewnością nie ucieszyłaby się widząc ich tutaj. Nagle poczuł, jak Gryfonka okrywa go czymś w rodzaju prześcieradła. Już chciał zaprotestować i powiedzieć, żeby zdjęła z niego tą szmatę, ale dziewczyna zdawała się czytać w jego myślach.
- To peleryna niewidka. Wzięłam ja od Harryego. - powiedziała jednym tchem, zaraz potem wstrzymując oddech. Malfoy zrobił to samo, ale w głębi duszy rosła w nim wdzięczność i szacunek dla Gryfonki, która już drugi raz podczas tej nocy popisała się jasnością myślenia.
Draco i Hermiona wlepili wzrok w korytarz, a którym pojawiła się smuga żółtego światła z latarni. Chwilę potem w korytarzu pojawił się szkolny woźny, Filch. Uczniowie spojrzeli po sobie, starając się nie wykonywać żadnych ruchów, ani nawet nie oddychać- charłak przez lata pilnowania szkoły nauczył się wychwytywać każdy, nawet najmniejszy hałas, jeśli tylko był on wytworem uczniów lub Irytka, którego mężczyzna nienawidził chyba jeszcze bardziej, niż swojej pracy.
- Kto tu jest? - spytał ostro, a Draco poczuł w brzuchu nieprzyjemny uścisk - zbliżała się ta pora.
- Kto tu jest?! - woźny powtórzył pytanie, jednak nikt nie był na tyle głupi, aby mu odpowiedzieć. Mężczyzna warknął i przeszedł dalej, do kolejnych rzędów książek. Hermiona, jak najciszej umiała, wypuściła powietrze z ust. Gestem wskazała na książkę i schowała ją do swojej torebki- chociaż była zbyt mała, aby pomieścić pradawną księgę zaklęć, tomisko zniknęło w odmętach niepozornej torby. Draco zamrugał oczami, zastanawiając się, czy dziewczyna specjalnie robi to wszystko, aby go zaskakiwać. Hermiona tylko uśmiechnęła się z satysfakcją i położyła sobie palec na ustach, poczym na migi pokazała, że powinni już iść. Malfoy potaknął- północ zbliżała się nieubłaganie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro