7 | Potwór
- CO WY TU ROBICIE?! - zapytał profesor Snape, kiedy Harry i Draco błyskawicznie poderwali się z podłogi chcąc sprawiać wrażenie niewinnych. Potter musiał oprzeć się o ścianę, aby się nie przewrócić.
- Zadałem wam pytanie. - rzucił lodowato Snape, mierząc ich wzrokiem.
- My... - zaczął Gryfon, ale zamknął usta, nie wiedząc, jak się wytłumaczyć. Sytuacja była aż nazbyt oczywista, a Potter bynajmniej nie chciał rozmawiać z profesorem o swoich preferencjach seksualnych.
Severus podniósł lekceważąco kącik ust. Był wściekły, ale jakimś cudem udało mu się zachować kamienną twarz.
- Potter, czemu nie masz koszulki? Czy w zamku jest aż tak... gorąco? - spytał ironicznie, chcąc jeszcze bardziej pogrążyć chłopaka. Jego sposób poskutkował, bo rumieniec na twarzy Gryfona był teraz mocno purpurowy.
Harry przeklął w myślach. Kompletnie zapomniał, że nie ma na sobie koszulki. Było mu wstyd za to, że Snape widział go pół nagiego. Potter automatycznie, nie zastanawiając się długo nad tym, co właśnie robi, podniósł z ziemi wymięty tshirt i wrzucił go na siebie ukrywając tors pod materiałem.
- Dziękuję, że w końcu skończyłeś ten striptiz dla ubogich. - rzucił chamsko Snape, unosząc brwi z dezaprobatą.
Malfoy chciał się uśmiechnąć, ale w porę się opamiętał. Jeszcze kilka godzin wcześniej zaśmiałby się, gdyby usłyszał taki komentarz pod adresem Pottera, szczególnie w wykonaniu Severusa, ale teraz lepiej było zachować milczenie. Wiedział, że ma już wystarczająco przechlapane.
- A ty, Malfoy? Co robisz tutaj z... nim? - zapytał znowu, znacząco spoglądając na Gryfona. Draco otworzył usta. Wiedział, że jego wzrok wyrażał dużo więcej niż tylko troskę o to, gdzie przebywał.
- My... zabłądziliśmy... panie profesorze. - powiedział Malfoy, co było najgłupszą rzeczą, jaka mogła mu przyjść do głowy. Snape spojrzał na ich obu spode łba, unosząc kącik ust.
- Zabłądziliście? Coś takiego... Wydawało mi się, że po tylu latach nauki wiecie gdzie jest Wielka Sala. - stwierdził, krzyżując ręce na piersi.
Na to żaden z chłopców nie miał wytłumaczenia.
- Do łóżek! NATYCHMIAST! - warknął nauczyciel, wyprowadzając Gryfona i Ślizgona z wieży, trzymając ich mocno za rękawy koszulek. Harry jęknął, ale się nie odzywał. Wiedział,że będzie miał jeszcze bardziej przechlapane niż zazwyczaj. Snape wyrzucił ich przed drzwi wieży astronomicznej, z udawaną grzecznością wskazując im drogę do dormitoriów, po czym zamknął drzwi od pomieszczenia, w którym siedzieli chłopcy, z niewiadomych powodów pozostając na miejscu "zbrodni".
Draco i Harry spojrzeli po sobie. Dopiero teraz dotarło do nich co tak naprawdę się stało i jak bardzo tego pożałują w najbliższych dniach.
- Skąd on się tu wziął? - spytał Harry z irytacją, kiedy wraz z odprowadzającym do Draconem zmierzali ku dormitorium Gryffindoru.
- Nie mam pojęcia. - blondyn wzruszył ramionami - chyba nie myślisz, że nas śledził?
- Niee... gdyby tak było, znalazłby nas dużo wcześniej. - stwierdził Potter, chwytając Ślizgona za rękę. Malfoy uśmiechnął się, ale jego mina szybko zmarkotniała.
- Słuchaj, Pott... Harry. Gdybyś czuł się źle... gdyby cokolwiek się działo, powiedz mi. Nie wiem, jak twoje ciało zareaguje na moje ugryzienie. Na razie nie widać, żeby coś było nie tak, ale...-
Potter położył palec na jego ustach, a zdziwiony Draco przestał mówić.
- Spokojnie. Nic mi nie będzie. - zapewnił, uśmiechając się.
Wkrótce doszli do wieży Gryfonów, która pomimo niedawnego końca imprezy, zdawała się być ospała i cicha. Harry zatrzymał się przed obrazem Grubej Damy, która chrapała.
- Dziękuję że mnie odprowadziłeś. - powiedział, ostatni raz ujmując zimną twarz blondyna w swoje ciepłe dłonie.
- To ja dziękuję... że w końcu mogliśmy się poznać. - odparł Malfoy, składając na ustach Gryfona delikatny, ale energetyzujący pocałunek, wypełniony milionem emocji.
- Dobranoc. - szepnął Draco, przytulając go a potem oddalają się ciemnym korytarzem. Harry wypowiedział hasło do dormitorium dopiero wtedy, kiedy wampir całkowicie zniknął mu z oczu.
●
- Harry, wstawaj! - Potter usłyszał nad głową znajomy głos swojego przyjaciela Rona. Wybraniec ziewnał i przeciągnął się na łóżku.
Nie czuł się dobrze. Wszystko go bolało i było mu słabo.
- Harry... wszystko w porządku? - tym razem głos przyjaciela zdawał się być zaniepokojony. Potter usiadł na łóżku i nieprzytomnie rozejrzał się po dormitorium. Nie było tu już nikogo - pewnie wszyscy Gryfoni udali się już na śniadanie.
- Harry.... może powinieneś iść do Skrzydła Szpitalnego. - szepnął Ron z obawą.
- O co ci chodzi, stary? - spytał Wybraniec lekko zirytowany. Miał już dość tego, że jego przyjaciele byli tacy nachalni.
- Popatrz na siebie. - stwierdził rudy, podsuwając mu pod nos jedno z lusterek Hermiony (które znalazło się w dormitorium chłopców z niewiadomych powodów).
Harry spojrzał w gładką taflę średniej wielkości lustra i... wystraszył się.
Całą jego twarz i szyję pokrywały czerwone linie, wyglądające jakby żyły wyszły mu nawierzch. Skóra poszarzała, przybierając niezdrowego koloru, a przekrwione oczy patrzyły przestraszone na to, co się dzieje. Harry otworzył usta, ale zanim zdążył coś powiedzieć, Weasley chwycił go za ramię.
-Chodź. Idziemy do Skrzydła Szpitalnego. To nie jest normalne. - stwierdził, a Gryfon tylko kiwnął głową. Nie chciał się kłócić z przyjacielem, szczególnie, że nie byłby mu w stanie wytłumaczyć ostatniej nocy. Miał tylko nadzieję, że nic mu się nie stanie i, że Draco nie martwi się o niego.
A
le Draco się martwił.
Ślizgon siedział przy stole, dłubiąc widelcem w jedzeniu, które zdawało się być bezkształtną masą. Śniadanie dobiegało do końca, a miejsce Pottera przy przeciwległym stole wciąż pozostawało puste. Malfoy czuł się okropnie, a gula w jego gardle powiększała się z każdą minutą. Wiedział, że tak to się skończy. Za żadne skarby nie powinien się zgadzać na ugryzienie Harry'ego. Gryfon na to nie zasłużył, a teraz na pewno czuł się okropnie. Blondyn ze zdenerwowania przygryzał co chwila swoją wargę, póki nie poczuł smaku krwi.
"Cholera. Cholera. Cholera." Powtarzał w myślach, widząc przed oczami wyobraźni najgorsze, najbardziej mroczne scenariusze. A co, jeśli Potter umarł? A co, jeśli zmieni się w taką obrzydliwą hybrydę jaką był on sam? Jeśli... jeśli już do końca życia pozostanie potworem? Malfoy zacisnął zęby, nie mogąc juz znieść swoich myśli. Nerwowo stukał palcami w drewniany blat stołu mając nadzieję, że nagle wielkie drzwi sali otworzą się i pojawi się w nich uśmiechnięty Wybraniec. Nic takiego jednak się nie stało, a śniadanie zdążyło już dobiec końca.
- Wszystko w porządku? - jego niespokojne rozmyślania przerwał Goyle, z ustami pełnymi jakichś ciastek. Draco spojrzał na niego bezbarwnym wzrokiem, dopiero po chwili zrozumiawszy, co chłopak do niego mówi.
- Taaaak. Wszystko ok. Tylko trochę jest mi słabo. - stwierdził, siląc się na mały uśmiech. Goyle kiwnął głową, najwyraźniej nie chcąc drążyć tematu i wrócił do opychania sie jedzeniem. Kiedy skończył, szturchnął Malfoya w ramię.
- Idziesz do dormitorium? - spytał tępo. Draco kiwnął głową i wstał od stołu, z którego magicznie zaczęły znikać puste naczynia pozostałe po śniadaniu.
- Tak. Ale wcześniej muszę coś załatwić. - rzucił, kierując się na schody, w stronę wieży Gryffindoru.
●
Draco zatrzymał się pod portretem Grubej Damy, czekając na jakiegoś Gryfona, który byłby na tyle głupi, że zdradziłby mu hasło. Przez kilka minut nikt nie przychodził, więc Ślizgon zaczynał denerwować się coraz bardziej. Miał nadzieję, że z Harrym wszystko w porządku... gdyby tak nie było, nie wybaczyłby sobie tego.
- Malfoy, co ty tu robisz? - spytała ostro Hermiona, która wraz z Ronem właśnie podeszła pod drzwi do dormitorium.
- Granger. - odparł Draco, starając się przybrać jak najbardziej pewną siebie minę.
- Co tu robisz? To dormitorium Gryffindoru. - wtrącił się Weasley, marszcząc brwi. Blondyn przeczesał włosy.
- No shit Sherlock. No co ty nie powiesz. -odparł sarkastycznie - Gdzie zgubiliście Pottera? - spytał zaczepnym tonem.
- A co cię to obchodzi? Odejdź stąd. - powiedziała Hermiona odpychając go i podchodząc pod Grubą Damę, która z uwagą przysłuchiwała się kłótni.
- Czemu Pottera nie było na śniadaniu? - spytał znowu, mając nadzieję, że Gryfoni szybko udzielą mu odpowiedzi.
- Jest w Skrzydle Szpitalnym, gamoniu! Odejdź stąd, to nie jest twoja sprawa! - wypalił Ron, a Draco uśmiechnął się.
- Dzięki za informację - odparł, odpychając rudego ze swojej drogi i zostawiając go z dziwną miną na środku korytarza.
- Eh Ronald. Następnym razem się nie odzywaj. - Draco usłyszał jeszcze syk Granger, zanim para zniknęła w wieży Gryffindoru.
____________________
Hej :) dziękuję za przeczytanie historii i ciesze się, jeśli Wam się podoba!
Zapraszam was na mojego bloga o książkach, serialach i fandomach ( https://tworczyswiat.wordpress.com/ ), a także na instagrama (@/kimm129) i snapchata (lilunicorn12), gdzie już niedługo czeka na was relacja z Targów Książki i Zlotu Harryego Pottera, a także pełno randomowych zdjęć z mojego życia ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro