Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5 | Paradoks

Ciało Harry'ego było ciepłe i miękkie. Do Dracona dopiero po chwili dotarł fakt, że znajduje się w jego ramionach, co przechodziło pojęcie nawet jego najskrytszych snów. Z lekko otwartymi ze zdziwienia ustami także objął Pottera, spoglądając w jego pełne płomyków oczy.
Motylki w brzuchu Ślizgona zaczęły latać jak oszalałe, nie mogąc powstrzymać rosnącej ekscytacji. Harry, jego paroletni crush był przy nim, wspierał go i... chyba czuł do niego coś więcej, skoro tak bezceremonialnie postanowił go przytulić. Draco poczuł ciepło rozchodzące się po jego zimnym ciele, a uczucia, które Gryfon ofiarował mu wraz z objęciem, znajdowały drogę do najgłębszych i najciemniejszych zakamarków jego świadomości. Myśli Ślizgona wariowały, ale on sam nie odważył się tego okazać, zachowując tak dobrze wyćwiczone opanowanie. Kiedy już osiągnął jeden ze swoich celów - znalezienie się w ramionach Wybrańca - pragnął czegoś więcej... pragnął bardziej intymnego, głębszego kontaktu, do którego rozpalało się jego ciało. Co prawda nie umiał wyobrazić sobie siebie wraz z Potterem w jednym... łóżku, ale przecież to nie jest najważniejsze w związku. Pragnął rozwinąć z nim głebszą relację, zarówno fizyczną, jak i duchową - pech jednak chciał, że blondyn kompletnie nie wiedział, jak ma to zrobić.
- Teraz kiedy odkryłem twoją tajemnicę... wiem jak się czujesz. Nie chcę, abyś był sam. - powiedział czule Harry, delikatnie ujmując twarz Dracona w swoje delikatne dłonie, tak,że Malfoy był zmuszony, aby patrzeć mu w oczy.
- Ja... naprawdę nie wiem co powiedzieć... - wyszeptał.
Ich twarze były od siebie oddalone o zaledwie kilka centymetrów.
Kiedy Potter dotykał Ślizgona wyczuł, że chłopak drżał cały bojąc się, że wkrótce odezwie się jego głodna krwi, wapirza natura, po raz kolejny zaprzepaszczając ich bliski kontakt. Teraz naprawdę nie chciał tego stracić. Marzył, aby posłuchać, jak Draco gra na gitarze, aby przeczytać jego wiersze... dowiedzieć się o wszystkim, co dzieje się w jego głowie.
- Draco, czy jeśli... mnie ugryziesz... ja umrę? - spytał po chwili Harry, a Malfoy otworzył szeroko oczy.
- To bez znaczenia! wiem o czym myślisz ale... nie, nie ma takiej opcji. Nie chcę Cię ugryźć. Nie chcę... cię zranić. - odpowiedział drżącym głosem. Uwadze Wybrańca nie umknął fakt, że blondyn jest całkowicie przerażony - że boi się cały czas.
- Dlaczego nie chcesz mnie ugryźć? - zapytał ponownie Potter, zbliżając się do twarzy Draco jeszcze bliżej tak, że Ślizgon czuł jego ciepły oddech na swoim policzku.
- Nie chcę, abyś był taki jak ja.
- Czyli jeśli mnie ugryziesz, ja zmienię się w wampira? - zapytał Harry, delikatnie schodząc jedną z dłoni poniżej twarzy i dotykając wystających, idealnych obojczyków Malfoya.
- Tak ale... uwierz, to nic fajnego. Nie chcę, żebyś przez to przechodził. Żebyś każdej nocy musiał....ranić.
- Każdej nocy? Co masz na myśli? - zapytał Harry, unosząc brwi. Był praktycznie przekonany, że jego nowy przyjaciel jest wampirem księżycowym, zmieniającym się w wampira tylko podczas specjalnych świąt i pełni księżyca. Draco opuścił głowę, wyrywając się z uścisku Gryfona. Czuł, że na niego nie zasługuje.
- Widzisz, ja nie jestem zwyczajnym wampirem. Jestem czymś w rodzaju... wampirzej hybrydy. Beznadziejnym połączeniem wampira nocnego i księżycowego, a więc zmieniam się w każdą noc. Potrafię panować nad swoim głodem ale... do czasu. Moje ugryzienie może zabić, ale nie musi. Jestem pełen paradoksów. Nawet w wampirzym świecie jestem wybrykiem natury... nie mówiąc już o świecie czarodziejów. - Draco mówił spokojnym, ale przepełnionym goryczą tonem. Harry był pierwszym człowiekiem, przed którym aż tak się otworzył.
- Co? Czyli... czyli... - zaczął Wybraniec, nie rozumiejąc nic z tego, co powiedział mu Malfoy. Trzeci typ wampirów? Hybryda? Nic nie trzymało się kupy.
- Tak. Jestem wybrykiem natury. Totalnym zerem, rozumiesz? Dlatego właśnie nie chcę, abyś był taki jak ja. Nie pasuję do żadnego ze światów. -
Harry uśmiechnął się smutno.
- Wiem. Ja też nigdzie nie pasuję. W końcu... Wybraniec jest skazany na bycie samotnym.
-Ale ty nie jesteś samotny. Granger, Weasley, Longbottom, Lovegood... oni wszyscy cię wspierają. Ja nie mam nikogo. Ojciec uważa mnie za śmiecia a matka... matka o niczym nie wie. O niczym. - Draco ryknął, zanim zdążył powiedzieć zdanie do końca.  Był głodny. Tak straszliwie głodny. Z szalonym spojrzeniem spojrzał na Pottera, którego wzrok znowu zdawał się być niepewny. Nie mógł już wytrzymać. Oblizał usta szpiczastym językiem, wyobrażając sobie, jak będzie smakować krew tego, który pokonał Czarnego Pana. Blondyn stracił nad sobą panowanie. Koniecznie musiał napić się krwi... dobrej krwi.
Zbliżył się do Harry'ego tak blisko, że Potter poczuł się niekomfortowo. A fakt, że Draco oblizał się po ostrych kłach spoglądając mu w oczy nie zwiastował nic dobrego. Blade dłonie Draco nagle znalazły się na torsie Gryfona, przyciskając go do najbliższej ściany. Harry wydał z siebie zduszony okrzyk, otwierając szeroko oczy. "Umrę" Pomyślał, nie mogąc się wyrwać z silnego uścisku wampira. Malfoy zniżył swoją twarz do wysokości szyi Pottera, znowu się oblizując i wąchając skórę Wybrańca. Pachniała wyśmienicie.
Nagle jego oczy znowu stały się przestraszone.
- Ja... ja... przepraszam... - zaczął, odsuwając się od Pottera. - już nie wytrzymam długo. - stwierdził. Tym razem jednak nie prosił, aby Harry odszedł.
- Ugryź mnie. - odparł łobuzersko Wybraniec.
- Nie ma takiej opcji. Nie zrobię tego. Jesteś czarodziejem i... Harrym Potterem. - odparł, krzyżując ręce na ramionach.
- Czy to, że jestem czarodziejem jest dla ciebie naprawdę aż tak ważne? Tak bardzo zależy ci na czystości krwi? - zapytał znienacka Gryfon, ale Ślizgon nie odpowiedział, mierząc chłopaka wzrokiem.
- Ugryź mnie. Będziesz miał to z głowy. A potem... będziemy mogli porozmawiać. - poprosił znowu Harry, biorąc głęboki oddech. Był na to gotowy. Chciał ulżyć Malfoyowi, a wiedział, że poddanie się ugryzieniu to jedyny sposób.
- Ugryź mnie.
Draco westchnął i nieznacznie zbliżył się do szyi Pottera, jeszcze raz spoglądając mu w oczy. Czuł się naprawdę źle.
Przetarł dłonią miejsce na szyi Pottera, po czym delikatnie dotknął jego policzka. Czując przyjemny przypływ energii i ciepła, otworzył usta, aby ponownie zamknąć je na szyi Gryfona. Zamknął oczy mając nadzieję, że dzięki temu ugryzienie przyjaciela będzie łatwiejsze. W myślach odliczył do dziesięciu.
- Ugryź. -usłyszał cichy szept Harry'ego wystarczająco dobrze.
Draco zbliżył się i szybkim ruchem szczęki zatrzasnął zęby na szyi Pottera, robiąc w niej cztery krwawe rany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro