Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12 | Wspomnienie

Draco, Hermiona i Ron wpadli z rozpędem do Skrzydła Szpitalnego. Wszyscy stojący w nim nauczyciele odwrócili się, nie spodziewając się zobaczyć w drzwiach tak niecodziennego układu uczniów. Paru z nich, między innymi profesor McGonagall zamrugała oczami, nie wierząc w to co widzi.
- Czy Harry się obudził? - spytała Hermiona Granger. Pytanie okazało się jednak retoryczne, bo sekundę potem ujrzała szeroko otwarte oczy Pottera i pisnęła ze szczęścia, podbiegając go przytulić. Uścisnęła go na powitanie, ku wyraźnej dezaprobacie Rona, który stał obok zniesmaczony.
- Harry! Całe szczęście, że się obudziłes!- powiedziała i omiotła wzrokiem jego twarz - i zniknęły ci krwawe linie! - dodała, z szerokim uśmiechem na twarzy.
- K-kim jesteś? - spytał Harry, z zaciekawieniem przyglądając się dziewczynie. Granger zamrugała oczami, a całe szczęście które czuła jeszcze przed chwilą dosłownie wyparowało.
- C-co...?
- Pytałem kim jesteś. - rzucił Potter trochę zirytowany; czy ktoś w tym pomieszczeniu potrafił odpowiedzieć mu na któreś z jego pytań? Czemu ci ludzie byli tacy nierozumni!
- Ja... przecież... jestem Hermiona... twoja przyjaciółka? - rzuciła niepewnie dziewczyna, ale brzmiało to bardziej jak pytanie.
Harry naburmuszył się.
- Nie przypominam sobie. - stwierdził, przenosząc wzrok na rudego chłopaka stojącego nieopodal.
- A ty? Kim jesteś? - zapytał, unosząc brwi.
Ron otworzył szeroko usta, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku; nie wiedział nawet, co ma odpowiedzieć.
Hermiona odwróciła głowę, wymieniając z Draco porozumiewawcze spojrzenia - obydwoje myśleli o tym samym i wcale nie sprawiało im to radości.
- Obawiam się, że Harry został otruty. - powiedział w końcu Dumbledore. Wszyscy w sali zamilkli, pogrążając się w swoich własnych myślach.
Granger przełknęła ślinę, a Draco zauważył, że ścisnęła dłonie w pięści tak mocno, że jej palce prawie pobielały. Wiedział, co myślała, bo myślał to samo.
Chociaż miał nadzieję, że taki stan Wybrańca nie jest winą eliksiru, w głębi serca nękało go jakieś uczucie, które mówiło mu, że to właśnie on jest winny całej sytuacji.
- Czy da się jakoś go uleczyć? - spytał Malfoy słabym głosem, choć postarał się sprawiać wrażenie jak najmniej zainteresowanego zdrowiem Pottera.
Profesor Snape spojrzał na niego znacząco, unosząc kącik ust.
- Od kiedy panu zależy tak na Potterze, panie Malfoy? - spytał cicho, na co blondyn zmrużył oczy. Nie miał zamiaru odpowiadać.
- Och, Severusie. Nie powinieneś raczej pochwalić Draco za to, że w końcu pozbył się nienawiści do Harryego? - spytał pogodnie Albus, podchodząc do Snape'a, który wyglądał na bardzo niezadowolonego. - Może więc powiedz chłopcu... a także dwójce Gryfonów, czy da się uleczyć pamięć Pottera? - zasugerował, wiedząc, że profesor nie będzie w stanie mu odmówić.
Severus mruknął coś pod nosem, po czym odpowiedział na zadane mu pytanie. Malfoy i Granger znowu wymienili spojrzenia- tym razem nie było w nich ani krzty nadziei.

Co mogło wywołać na Harrym aż tak wielkie wrażenie, że zmieniło jego życie? Wiele różnych wspomnień przewijało się przez umysły Rona i Hermiony, którzy za wszelką cenę starali się znaleźć coś o wystarczającej mocy. Draco stał z boku - nie miał zbyt wiele wspomnień z Potterem, a jedno, które pamiętał z nocy halloweenowej nie nadawało się do publicznego pokazywania.
W pewnym momencie Hermiona wybiegła z sali - po chwili wróciła do Skrzydła, trzymając w ręce znicz.
-Patrz, Harry - powiedziała, zbliżając złotą kulkę do twarzy Gryfona. - przyjrzyj się. Pamiętasz... swój pierwszy mecz Quiddicha? Kiedy ja i Ron ci kibicowaliśmy? - spytała spokojnym głosem, patrząc wprost w jego oczy. Potter przełknął ślinę, najwyraźniej lekko zażenowany otaczającą go publicznością i pokiwał głową.

- nie wiem, co to Quidditch. - powiedział, a wszystkie obecne na sali osoby wzięły głęboki oddech. Widząc blade twarze otaczających go czarodziejów, zmarszczył brwi i niepewnie mruknął - przepraszam.
Hermiona otarła rękawem szaty oczy, w których pojawiły się zimne łzy.
- Ty... naprawdę nic nie pamiętasz? - spytała, odsuwając od chłopaka znicz i drżącą dłonią chowając go w kieszeni płaszcza.
Gryfon zaprzeczył.
W sali panowała całkowita, wręcz złowroga cisza, przerywana tylko chlipaniem pani Pomfrey pocieszanej przez profesor McGonagall. Snape patrzył się uważnie na uczniów, dokładnie badając Harryego wzrokiem.
Draco stał nieopodal, trochę z daleka od całego zamieszania, pogrążony we własnych myślach. Czuł nieodpartą chęć pocałowania Pottera lub zabicia siebie za to, że to przez niego Gryfon stracił pamięć. W jego umyśle walczyły dwie ogromne siły, które nie mogły się nigdy pogodzić; pożądanie i zło.
Kiedy Hermiona przyniosła złotego znicza, Draco naprawdę wierzył, że chłopak nagle wyzdrowieje i powrócą jego wspomnienia - kiedy jednak tak się nie stało, krew w jego żyłach zamarła. Skoro wspomnienie o pierwszym meczu ukochanego sportu nie było wystarczająco mocne... Malfoy wziął głęboki oddech. Na razie nie chciał się wychylać.
Tym razem nauczyciele postanowili wziąć sprawę w swoje ręce- Hagrid, gajowy Hogwartu podszedł do zdezorientowanego chłopaka, głośno tupiąc po podłodze swoimi buciorami.
- Harry, chłopie! - powiedział głośno, posyłając mu przyjacielski uśmiech - naprawdę nas nie pamiętasz? Jestem Hagrid, twój przyjaciel! - stwierdził, nieco zbyt entuzjastycznie - pamiętasz jak wyrwałem cię z domu twoich wujków? Jak wyczarowałem Dudleyowi świński ogonek? Jak zabrałem cię na Pokątną i kupiłem ci różdżkę u Ollivandera? - spytał, ale tępy wzrok Pottera był wystarczającą odpowiedzią. W oczach gajowego zebrały się łzy.
- Jak to, Harry? Jak to? Kto ci to zrobił? - załkał tak głośno, że stojąca obok Hermiona musiała zatkać uszy.
Brunet zaczynał być coraz bardziej zirytowany. Pustka w jego głowie wciąż dawała mu się we znaki, a on kompletnie nie mógł przypomnieć sobie tych ludzi, ani historii, o których opowiadali. Nie chciał już więcej z nimi rozmawiać; z każdym ich słowem czuł się jeszcze gorzej.

Draco nie wytrzymał. Nie chciał patrzeć na Pottera, który nie wiedział kim jest. Podszedł do niego, czując w sercu jakiś dziwny przypływ adrenaliny. Jego kolana ugięły się. Wziął głęboki oddech i zamknął oczy, starając sobie wyobrazić, że są tutaj sami.
- Kim jesteś? - spytał cicho Harry - Kim jest ten blondyn? - zapytał głośniej, kiedy Draco zaczął się do niego zbliżać. Nikt jednak nie udzielił mu odpowiedzi. Wszyscy patrzyli uważnie na to, co się działo. Nawet pani Pomfrey przestała płakać, widząc tą niecodzienną scenę.
Malfoy zbliżył swoją twarz do twarzy Wybrańca, w końcu dotykając jego chłodnych, miękkich ust.
Tłum westchnął zszokowany.
Jego ciche myśli eksplodowały w tym momencie, zalewając jego ciało milionem sprzecznych uczuć. Temperatura w sali spadła o jakieś 100 stopni, a patrzący się na scenę nauczyciele i uczniowie wstrzymali oddech i zszokowani patrzyli jak Draco delikatnie przygryza potterowe wargi i ujmuje zdezorientowaną twarzy Harry'ego w swoje blade dłonie. Hermiona westchnęła i usiadła na sąsiednim łóżku, żeby nie zemdleć. Z otwartymi szeroko oczami patrzyła na pocałunek zdając sobie sprawę, że ona nigdy nie będzie mieć możliwości dotknąć w ten sposób pełnych ust Malfoya.
Harry czuł na sobie wzrok wszystkich znajdujących się w Skrzydle, ale w tym momencie jakoś go to nie obchodziło- niespodziewany pocałunek, który blondyn składał na jego ustach sprawiał, że krew w jego żyłach pulsowała, rozgrzewajac zmarznięte ciało. Harry otworzył szeroko oczy. Czarna dziura w jego głowie zdawała się wypełniać. Kiedy poczuł, że pocałunek Draco traci swoją siłę, przejął sprawy w swoje... usta. Całował go ostro i namiętnie, nie chcąc odmówić sobie takiej przyjemności. Smakował jego wargi, przywodzące mu na myśl wszystkie jego pragnienia. Jego zmysły gnały we wszystkie strony, jednocześnie bezpośrednio skupiając się na czynności, której oddał się całkowicie.
Kiedy przestali się całować, Harry spojrzał blondynowi w oczy; pamiętał je. To właśnie w tych oczach zagubił się na balu Halloweenowym. To właśnie te oczy patrzyły na niego z pożądaniem.
- Pamiętam... - szepnął. Świat wokół zawirował i znikł. Potterowi wydawało się, że istnieją tylko oni.
Ślizgon uśmiechnął się, gładząc Gryfona po policzku.
- Ja... kocham cię Draco. - powiedział, ponownie składając na jego ustach namiętny pocałunek... Chciał zapamiętać tą chwilę na wieki.
Wkrótce Potter zaczął delikatnie schodzić w dół, dotykając - ku jego nieszczęściu - odzianą w koszulkę pierś Dracona. Udawał, że nie słyszy pełnych oburzenia głosów dochodzacych z sali, gdzie w międzyczasie zebrało się jeszcze kilku uczniów, zainteresowanych zbiorowiskiem. Całujący się na łóżku szpitalnym CHŁOPCY byli sensacją całej szkoły. Malfoy położył się na łóżku, pozostając nad Harrym i uśmiechnął się łobuzersko, co wprawiło Hermionę jednocześnie w zachwyt i smutek.
G

ryfon drżał z każdym kolejnym gestem, jakby bał się, że nigdy więcej nie będzie miał możliwości dotknąć Ślizgona. Nie chciał więc czekać - jego smukłe palce muskały delikatnie ciało chłopaka, zakradając się pod cienki materiał jego ubrania, co sprawiało, że Draco raz po raz mruczał i jęczał ze szczęścia. Czuł się cudownie - jakby od teraz wszystko miało mieć sens.
Severus Snape wgapiał się w tą scenę wybałuszonymi oczami, zapominając nawet o swoim sarkazmie i kamiennej twarzy, która zawsze towarzyszyła jego wyglądowi- teraz był po prostu zszokowany. Jedynym nauczycielem, który zdawał się cieszyć z takiego obrotu sprawy, był sam dyrektor. Albus wpatrywał się w chłopaków z uśmiechem, raz po raz klaszcząc w dłonie, jakby oglądał swój ulubiony serial.
Harry jęknął z rozkoszy, kiedy poczuł zimny dotyk na górnej części swoich ud i bioder, stopniowo zbliżający się w dół, w stronę... różdżki. Tak, Draco właśnie tak pragnął czarować.
- Jedenaście cali. Cisowa. Rdzeń z serca smoka - wydyszał, bawiąc się w pana Ollivandera, który chyba by się popłakał gdyby wiedział, w jakich okolicznościach uczniowie używają tajemnej wiedzy o różdżkach.
Harry uśmiechnął się, a z jego płuc wkrótce wydobył się szczęśliwy śmiech, wyrażający wszystko, co czuł w tej chwili.
Odzyskał pamięć. Odzyskał miłość. Odzyskał sens życia.
Harry podniósł się i oparwszy swe ciało na łokciach, ponownie pocałował pełne usta Malfoya, które smakowały lepiej niż wszystko, czego kiedykolwiek próbował.
- Kocham cię. - szepnął znowu. Czuł tak wiele pozytywnych uczuć, że nie był w stanie racjonalnie myśleć.
Malfoy uśmiechnął się. Tak długo czekał na te słowa- tak często wyobrażał sobie Pottera wyznającego mu miłość, że chwila, kiedy zrobił to po raz drugi była co najmniej nierealna.
Ślizgon zamruczał i spojrzał w głębokie oczy chłopaka, w których teraz płonęły ognie rozkoszy.
- Ja ciebie też. - wydyszał, a ich usta znowu się złączyły.

_____________________
To już koniec!
Jak podobała wam się historia? ^^
Już wkrótce opublikuję kolejną- tym razem Tomarry ;)
Jeśli podoba Wam się mój styl pisania, zapraszam do zaobserwowania mojego profilu i zapoznania się z innymi moimi historiami ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro