~6~
Dabi po dość długim spacerze wrócił do kryjówki Ligii. Rozmowa z Hawksem go bardzo zaciekawiła. Czyli są już jakieś tajemnicze podejrzenia o tym kim jest na prawdę. Toya? Dobre sobie. Jak ten dzieciak mógłby jeszcze żyć? Uciekł z rodzinnego domu wcale nie myśląc nad konsekwencjami. Jak prawie każda młoda osoba. Dlatego jego życie skończyło się w momencie, gdy tak na prawdę miał je dopiero rozpoczynać.
Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem. Szukają Toyi, też mu coś. I tak tego dzieciaka już nie ma, nie żyje. Nie ma co się nawet wysilać. Jednak... z drugiej strony jak spojrzeć na sprawę... skoro w nim widzą tego zaginionego Todorokiego, to może można to w jakiś fajny sposób wykorzystać? Z całą pewnością można i to właśnie zamierza zrobić.
Otworzył drzwi uprzednio sprawdzając czy nikt go nie śledzi. Już na wejściu czuć było alkohol. Ktoś znów miał ciężki dzień najprawdopodobniej. Od razu pomyślał o Twice'ie. W końcu tylko jego twarzy nie zarejestrowała żadna kamera i wciąż pozostaje anonimowy. Pracuje w sklepie zoologicznym. Niby nie ma z tego żadnych profitów niż kasa, ale obecność małych futrzanych piesków czy uroczych gadów nieco go odpręża i wycisza. Mógł jako jedyny wieść w miarę normalne życie. Tego brakowało pozostałym członkom Ligii.
Podszedł do barku i usiał obok blondyna. Miał rację, to był Twice. Westchnął zażenowany. Znów będzie go musiał taszczyć jak worek ziemniaków do jego pokoju. Nie lubił tego, ale nie chciał, żeby tutaj spał. Ktoś by się rano o niego zabił z dużym prawdopodobieństwem. Zerknął na niego kątem oka.
- No dobra, czemu tym razem chlasz?- mruknął patrząc na 4 puste już butelki.- Wiesz, że masz już przez to wszystko słabą głowę? Chyba nie chcesz źle skończyć, prawda?- blondyn spojrzał na niego nieobecnym wzrokiem. Już mało co do niego docierało.
- Ale o co ci chodzi Dabi? Przecież ja już codziennie piję.- rzucił niewzruszony i wziął kolejnego łyka. Niebieskooki westchnął na jego słowa i podparł głowę ręką.
- Zauważyć nie trudno, ale ja pytam o konkretny powód. O ile wiem masz pracę i nieźle ci się układa tak poza naszą Ligą. Na co możesz narzekać? Mam więcej powodów dla upijania się niż normalny człowiek.- musiał przyznać, że często sam się upijał gdy nikt nie widział. Brał różne narkotyki i używki, ale jakoś umiał zachować umiar. Tylko z jednym mu nie wychodziło, czego szczerze nienawidził.
- Nie zawsze musi być powód, wiesz? Czasem człowiek pije z przyzwyczajenia, lub by zabić czas. Nie musi być taki powód w tylu: dziewczyna mnie rzuciła. To aż głupie.- usiadł bokiem, by patrzeć na swojego rozmówcę. Jego obraz mu się rozmazywał, ale przynajmniej nie wyszedł na chama i prostaka. Te słowa pasują do Dabiego bardziej. Mężczyzna pokiwał głową na te słowa.
- Może i masz rację. Ja to robię z nudów. Tak samo jak wynajduję sobie laski, które same pchają mi się dziwnym trafem do łóżka. Chyba nigdy bab nie zrozumiem...- po chwili wstał i podszedł do witryny, gdzie stały wszystkie alkohole. Wybrał sobie swój ulubiony niebieski i wrócił na swoje miejsce. Otworzył go i napił się z gwinta. Nigdy nie lubił ze szklanki. Twierdził, że to zmienia smak.
- Zauważyłem. Często jak wychodzisz, wracasz z pijaną laską. Przyznaj się, pół miasta zaliczyłeś.- zaśmiał się Twice próbując balansować na krześle by nie spaść.- Zaraz ci dojdzie nowy nałóg.- Dabi na jego słowa się obruszył. Wziął porządnego łyka i spojrzał na niego.
- Nie pozwalaj sobie. Tak zabijam czas w nocy. Mało śpię. Toga za ścianą nie pomaga ani trochę. Swoją drogą, ta też jest powalona do kwadratu. Pakuje mi się do łóżka i liczy, że będę jej. Ile razy mam mówić, że nie jestem zainteresowany związkiem? Nic do niej nie dociera i jest...
- Uparta? Tak, to fakt. Ja byłem zainteresowany to mnie wyśmiała. Cóż, jesteś młodszy ode mnie chyba, więc nic dziwnego, że na ciebie leci. Nie na mnie. Czekaj, ile ty masz lat tak w ogóle? Masz w ogóle jakieś dane osobowe? Nigdy nic nie mówisz a jak cię pytają to od razu jest...
- A po co ci to wiedzieć?
-... No właśnie to. No weź, znamy się już trochę długo. Możesz nam coś o sobie powiedzieć chyba nie?
Dabi na to nie odpowiedział. Zajął się butelką i tylko to mu było w głowie. Po co ktoś ma o nim wiedzieć więcej niż potrzeba? Z resztą, nie lubił się spoufalać z innymi. Na co się to komuś zdało. Nawet jak szedł z kimś do łóżka, nie podawał żadnych informacji. Uważał, że są to zwyczajnie zbędne informacje.
W głowie dalej kołatała mu się rozmowa z Hawksem. Szukają Toyi... ciekawe co ich wzięło po tylu latach. Endeavor zmienił tok myślenia, że szuka zmarłego syna? A może po prostu ruszyło go... Nie, co to to nie. Od razu uśmiechnął się do siebie w myślach. Jakże by on, zakalec świata miał mieć sumienie? To chyba bardziej nierealnie niż ufoludki. Ten człowiek jest nastawiony tylko i wyłącznie na siebie. Każdy zdążył się już zorientować. Czemu teraz? Z resztą... jaka różnica i tak niczego nie znajdzie.
W pewnym momencie dało się słyszeć kroki na schodach. Sypialnie a raczej małe pokoju znajdowały się w piwnicy budynku. Górne piętra raczej nie były używane. Walały się tam jakieś stare graty i inne mało ważne rzeczy. Sądząc po krokach był to Tomura. Tylko on ma tak powolny rozruch niczym żółw o poranku. Wzrok obecnych osób powędrował od razu na jego postać. Chłopak 20 lat i bardzo jasnej skórze i czerwonych oczach. Jasnoniebieskie włosy sterczały mu w nieładzie na wszystkie strony świata. Znów był nie w humorze. Od razu można to było zauważyć. Teraz gdy nie nosił "ojca" na twarzy, widać było każdy, nawet najmniejszy grymas. Podrapał się po szyi zostawiając na niej czerwone ślady i rozejrzał się. Uniósł brew na widok pijących współpracowników.
- Znów chlejecie jak uliczne menele?- mruknął z przekąsem podchodząc do nich.- Ile można. Połowa barku już poszła. Kurogiri się wkurzy.
- Jakby to kogoś obchodziło...- mruknął Dabi opróżniając butelkę.- Kurwa... skończyło się....- westchnął i wstał chwiejąc się przy tym. Poszedł po coś mocniejszego. Może sake? Zaraz został zatrzymany przez Tomurę.- Czego?
- Nie chlej już. Znów będą dziwne akcje. Zaraz nie będziesz miał gdzie spać, albo ktoś cię znienawidzi. Mamy współpracować a nie walczyć między sobą, bo ktoś jest kretynem. Opanujcie się. Niedługo mamy wcielić w życie plan szefa, który ma do nas przyjść. Więc ogarnąć się albo polecicie na zbity pysk.- warknął wkurzony na koniec i odepchnął czarnowłosego. Alkohol źle na niego działał. Toga to od razu szła spać. Twice gadał jakieś bliżej nieokreślone farmazony a Dabi stawał się agresywniejszy niż normalnie. Tylko Tomura się trzymał. Dlaczego? Kurogiri dostał rozkaz, że chłopak ma nie pić. W sumie jest liderem i powinien dawać przykład. Słabo to mu jednak wychodziło. Dalej miał w sobie coś z dziecka, które pragnie zostać zauważone.
- Kiedy szef ma przyjść?- zagadnął po długiej chwili milczenia czarnowłosy. Już alkohol został rozprowadzony po jego ciele i powoli dawał o sobie znać. Tomura westchnął.
- Jakoś jutro wieczorem. Do tego czasu każdy z was ma być trzeźw i zachowywać się normalnie. Zwalicie coś, to was zmienię w proch.
- Tak, tak.- Dabi machnął tylko na to ręką.- Zobaczymy czy twój samodzielny plan wypali.Nie prosiłeś o pomoc a jesteś jeszcze nie doświadczony i...
- Coś powiedział?!- niebieskowłosy od razu był obok niego. Wkurzony jak nigdy i dawał to dość mocno odczuć.- Ty niewiele starszy jesteś!
- Mam 25 lat jeśli chcesz wiedzieć. Jestem starszy do twojej wiadomości. I nie unoś się tak. To nic złego prosić o pomoc wspólników. Każdy ci to powie. Nie wiem czemu jesteś tak na siebie nastawiony.- wzruszył ramionami.- To może mi powiesz co chcesz zrobić?
- Porwać jednego z tego U.A głupiego. I nie, nie chodzi mi tu o podrzędną sztukę a o konkretnego osobnika.- na jego twarzy zagościł dziwny uśmiech. Nie zwiastował on nic dobrego. Wręcz przeciwnie.
- Kogo ty chcesz porwać? Na litość boską no...
- Todorokiego. Wiesz, szef stwierdził, że jak pozbędziemy się głównego filaru to siła bohaterów upadnie. Nie jest to głupie na jakie wygląda. To ma głębszy sens. Jeśli zabijemy Endeavora to będzie już klucz do sukcesu. Ludzkość zwątpi w siłę bohaterów a wtedy my przyjdziemy z pomocą. Każdy będzie robił to co chce. Nie będzie jakiś ograniczających zasad dla darów. Zrobimy wszystko tak jak my chcemy.
Trzeba przyznać, że plan brzmiał sensownie i nie był aż taki z kosmosu jak się Dabiemu wydawało. Chłopak liczył na jakieś dzikie zabijanie wszystkiego co się rusza. To go zaskoczyło pozytywnie. Problem leży w złapanej osobie. Shoto... Czemu akurat on? Jakby nie mógł kogoś innego złapać... Ale z drugiej strony będzie mógł się pozbyć swojego wroga numer jeden. Są jakieś plusy. Pytanie teraz, jak zabić Endeavora?
- Brzmi dobrze.- odezwał się gdy tylko zniknęła mu czkawka.- Ale jak ty chcesz...
- Szef już o to zadba. Nie przejmuj się zbędnościami. Mówiłeś, że nie lubisz Todorokich.... konkretny powód?- uniósł lekko brew. Nie pytał go już o nic więcej od ich spotkania. Może warto go zmusić do mówienia. Dabi wzruszył tylko ramionami.
- Endeavor to bohater numer jeden, prawda? Tym bardziej chcę go wyeliminować. To chyba dobra decyzja, nie? Poza tym, kiedyś przyglądałem się ich rodzinie. Im i nie tylko. To co ten tyran robił dzieciom to woła o karę. I ją dostanie.- chłopak wcale nie wkładał w to emocji. Był chyba bardziej beznamiętny niż normalnie jest.- Naszym celem jest zabicie wszystkich bohaterów. To właśnie zrobimy. Ale wiesz co... Powiem ci, że chyba wpadłem na cudowny plan odnośnie naszego małego Shoto....
****
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro