Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~4~

- Rety, jak chcesz Endi.- mruknął pierzasty krzyżując ręce na piersi.- Ale mówię tylko, że to powinno być dla ciebie światełkiem. Może nie wszystko stracone.- mówiąc to ruszył do wyjścia. W drzwiach kuchennych zderzył się jednak z kimś. Od razu uśmiechnął się niezręczne.- O, Shoto wrócił do domu. To ja się zmywam.- czym prędzej się ewakuował. Wiedział dobrze, dlaczego Shoto ma się o niczym nie dowiedzieć. Chciał to jednak zachować dla siebie. 

Nastolatek cicho mruknął. Hawks... ta ptaszynka stała się ostatnio bardziej aktywna niż zwykle. Nie miał pojęcia dlaczego. Zwykle siedział w swojej dzielnicy i nie raczył się tu pokazywać. Co się więc zmieniło? 

Wzruszył tylko ramionami i zajrzał do kuchni. Ojciec właśnie coś pichcił a raczej przypalał. To już powoli staje się tradycją. Nie ma cierpliwości do gotowania i dlatego tak to się wszystko kończy. Nie jest w najlepszym humorze toteż rozmowa może być na prawdę ciężka. Może nawet niemożliwa do zrealizowania. Wszedł do pomieszczenia i usiadł przy stole stawiając szkolną torbę obok. Enji nawet nie drgnął. Wiedział o obecności syna, ale zwyczajnie to olewał. Nie miał ochoty w żadnym razie rozmawiać. Nawet jeśli słyszał tę rozmowę to nie będzie mu odpowiadał na żadne pytania. Nie jego sprawa.

Dopiero po jakimś czasie Shoto zdecydował się coś powiedzieć. W końcu po to chciał się widzieć z ojcem. 

- Ojcze... chciałbym zadać ci jedno pytanie.- zaczął posępnie jakby od niechcenia.

- Cicho! Nie przeszkadzaj mi!- od razu się rzucił zdenerwowany.- Nie obchodzi mnie co masz do powiedzenia!

- Chciałem tylko powiedzieć, że jajecznica się pali....

- Co?- zaraz spojrzał na patelnię. No jak zwykle. Zrzucił resztki na talerz i westchnął. To jedziemy z kanapkami.

- Wracając... słyszałem, że Hawks tak samo jak ja zastanawia się nad tym całym Dabim... chciałbym, żebyś mi powiedział co o nim wiesz. Ma bardzo podobny dar do twojego. Co prawda jest gorętszy i nieco bardziej niebezpieczny, ale jednak podobny. Istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że jest jakoś z nami połączony?- bohater odwrócił się do niego. Nie był zadowolony sądząc po jego minie. 

- Nie obchodzi mnie to ani trochę. Mówiłem ci o tym.- mruknął już poddenerwowany.- Sprawa Dabiego i Toyi nie jest ważna i proszę, żebyście o tym nie wspominali. 

- Jest rejestr darów po urodzeniu przecież. Można łatwo sprawdzić kto to taki ma ten dar.- kontynuował niewzruszony kolorowowłosy.- To nie jest możliwe, żeby był aż tak podobny do nas. Może to kuzyn? Lub...

- Nie kończ tego!- mężczyźnie puściły nerwy.- Toya nie żyje! Ile ja mam razy wam to powtarzać?! Co to za obsesja na jego punkcie!

- Bo może mamy nadzieję, że on jednak żyje!- Enji prychnął tylko i cym prędzej wyszedł zły z kuchni. Też mu coś. Przecież Toya nie żyje, każdy dobrze o tym wie, a ta dwójka wymyśla coś dziwnego. Ciągle sobie powtarzał, że to nie ma sensu, ale powoli zaczynał w to wierzyć. Może to nie jest aż tak niemożliwe jak mu się wydaje. Olał jednak te myśli i poszedł do siebie przy okazji trzaskając drzwiami. 

Shoto westchnął zrezygnowany. Awantura i sobie poszedł. Czego innego mógł się spodziewać? Po tym człowieku niczego dobrego. Wstał od stołu i poszedł do salonu skąd wydobywały się dźwięki meczu w telewizorze. To oznaczało, że jego starszy brat jest w domu.  Odkąd zaczął studiować nie często go widywał. Sam by się wyniósł, ale nie miał dokąd. Poza tym nie chciał zostawiać Fuyumi samej. Jeszcze tylko trochę i odetchnie wydostając się z tego pomylonego domu. Wszedł do salonu i zajął miejsce obok brata. Natsuo akurat siorbał sobę na zimno.

- Awantura?- spytał białowłosy wsuwając kolejną porcję klusek. Shoto tylko pokiwał głową.

- Niestety tak. Jak zwykle z resztą. Chciałem go zapytać tylko o Dabiego.- Natsu uniósł brew.

- A czemu akurat on cie interesuje? Zwykły złoczyńca.- mruknął zdziwiony.

- Interesuje mnie tylko jego dar. Nie uważasz, że jest podobny do ojca?- brat wzruszył tylko ramionami.

- Nie ważne to jest  Shoto. Nie szukaj dziury w całym.- mówiąc to wstał z poważną minął.- Pogódź się z tym co jest. - zaraz poszedł do kuchni pozmywać naczynia. Czemu się tak wszyscy dziwnie zachowują. To wygląda na jakiś spisek. Czyżby każdy był świadomy tylko nie Shoto? 

****

Jedena z ciemniejszych uliczek w mieście. Tylko w tym miejscu mogą znaleźć schronienie złoczyńcy. Właśnie tam wybrał się Hawks. Mimo upomnień Endeavora poleciał się zobaczyć z Dabim. Obserwował go już od dawna i mniej więcej wiedział gdzie może go spotkać. Śledził go z dachu i czekał aż ten znajdzie się z dala od innych złoczyńców. Nie chciał, aby rozpętała się z tego jakaś afera.

Chłopak o czarnych włosach szedł akurat boczną uliczką paląc sobie papierosa. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że był śledzony. W pewnym momencie przed nim pojawił się cień o wielkich skrzydłach. Zatrzymał się i otrzepał papierosa. 

- Hawks, tak?- mruknął mrużąc oczy.- Więc to ty mnie prześladujesz od jakiegoś czasu. Sprytne, nawet nie wiedziałem, że jesteś moim fanem.- jasnowłosy zaśmiał się tylko na te słowa. 

- Kto jest czyim fanem. Nie przychodzę tu jako fan. Chciałbym się czegoś o tobie dowiedzieć. 

****

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro