Rozdział 3
Do gabinetu weszły trzy osoby, których wygląd mnie rozbawił.
- Nie mogliście się przynajmniej przebrać?- spytałam.
Stojący z przodu Xal parsknął.
- Mówiłem im, ale nie chcieli słuchać- wskazał na pozostałych gości.
Oboje ściągnęli kaptury, rozluźniając się nieco.
Młody mężczyzna o oliwkowyn odcieniu skóry, krótkich, brązowych włosach i ciemnych, lekko skośnych oczach, zasłaniał swoim ciałem blondynkę z dużymi, błękitno-szarymi oczami.
Miał twarz bez wyrazu, ale rozpromienił się, gdy na niego spojrzałam.
- Twój brat narozrabiał. Maz jest zła.
- Jak zwykle- skomentował, wzruszając ramionami.- Co znowu zrobił?
Nasze oczy się spotkały i jego dobry humor wyparował.
- Av?- ponaglił mnie, wyraźnie zaniepokojony.
- Wpadł razem z Poe...
Blondynka gwałtownie wciągnęła powietrze, a Xal zacisnął dłoń w pięść.
- Nie rozpoznano go i udało mu się uciec- dokończyłam.- Ale nadal nie wiemy, gdzie jest.
- Jest ktoś, kto może nam pomóc- wtrącił Rhys.- Na zewnątrz siedzi Han Solo razem z dwójką dzieciaków chcących się wykazać. Mogę z nimi pogadać.
- Dlaczego mieliby ci niby coś powiedzieć?- spytał, wciąż wstrząśnięty skośnooki młodzieniec.
- Ponieważ, drogi Jazanie, każdy chciałby poznać sławnego Xala- uśmiechnął się szeroko i wyszedł.
Reszta ruszyła za nim.
Ja musiałam założyć maskę zakrywającą mi usta oraz nos i dopiero wtedy do nich dołączyłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro