Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

   Nagły huk wyrwał Mey ze snu. Otworzyła oczy, rozglądając się dookoła. W komnacie nic się nie zmieniło, jednak gdy ziemia zatrzęsła się, dziewczyna pobiegła w stronę drzwi. Te niespodziewanie otworzyły się, a w nich gwiazda zobaczyła swojego ukochanego. Na jego twarzy jednak malował się strach i niepokój.

- Co się stało? - Zapytała się Mey, przerażona. Mężczyzna ze smutkiem pokręcił głową, łapiąc dziewczynę za dłoń. 

- Nic nie mów. Chodź! - Gwiazda posłusznie biegła za Cieniem. Dias kierował ich w stronę ogrodów, drogę jednak nie pokonywali tak jak zawsze. Śmiech, który im towarzyszył, teraz gdzieś zaginął. Czasem dziewczynie wydawało się, że twarz ukochanego wykrzywia się z jakiegoś jej nieznajomego dyskomfortu. Nie zapytał o nic, nie śmiała nawet wyszeptać słowa. Coś musiało się dziać złego.

   Gdy Dias w końcu zatrzymał się, Mey spostrzegła, iż znajdują w centrum ogrodów. Cień podniósł gwiazdę i usadowił ją na łódce. 

- Co się dzieje! Powiedz mi! - Błagała dziewczyna ze łzami w oczach. Mężczyzna uśmiechnął się do niej słabo ale sam wiedział, iż wyszedł z tego tylko krzywy grymas. Kiedy rozległ się kolejny huk oraz towarzyszące im krzyki mężczyzn, Mey był już prawie pewna.

- Piraci… oni nas znaleźli. 

   Cień bez słowa przyzwał ciemność, która otuliła łódź i powoli unosiła ją do góry. Dziewczyna starał wrócić na ziemię, jednak cienie nie pozwoliły jej na to. 

- Kocham cię. - Wyszeptał Dias, wpatrując się w oczy gwiazdy. Zanim zdążyła odpowiedzieć, Cień odwrócił się i odszedł.

   Dziewczyna unosiła się cały czas do góry. Ciemność otoczyła ją ze wszystkich stron, zakrywając jej widok. Gwieździe wydawało się, iż słyszała krzyki bitwy. Głosy mieszały się ze sobą a trzaski powtarzały. Była przerażona nie tylko daną sytuacją ale także swoją bezsilnością. Siedział po prostu i trwała. W końcu w jej wnętrzu zebrała się taka ilość uczuć, że nie mogła wytrzymać. 

- Wypuście mnie stąd! - Zażądała. Ciemność przez chwilę zafalowała ale nic się nie zmieniło. Dziewczyna postanowiła się nie poddawać. Szukała jakiegoś rozwiązania i w końcu wpadła na pomysł. Jeśli Dias mógł formować ciemność, to ona może wykorzystać światło. Mey skupiła się na swoich dłoniach a uczucie temu towarzyszące, było takie same jak przy formowaniu mgły. Zrozumiała jednak, iż było to jej światło. 

   Gwiazda wyciągnęła dłonie w stronę ciemności. Blask pojawiał się powoli na jej palcach. Kiedy się powiększył, dziewczyna wysłała go w stronę mroku.

   Ciemność szybko zaczęła się wycofywać aż w końcu zniknęła. Mey używając światła, powoli leciała w dół. Gdy łódka wylądowała, wyszła z niej pośpiesznie. W zasięgu wzroku nic dziwnego nie zobaczyła. Cisza panująca wokoło, przerażała ją. Dziewczyna przez sekundę zastanawiała się ile tak naprawdę czasu minęło i czy wszystko naprawdę się wydarzyło. 

   Gwiazda przebiegła przez ogrody oraz pałac, kierując się w stronę fontanny. Widok jaki ją zastał, zamroził jej krew w żyłach. Szara trawa zabarwiona była kolorem krwii a gdzieniegdzie leżały rozszarpane zwłoki. Niedaleko na niebie unosił się statek o czarnych żaglach, a jego kotwice wbite były w ziemię. Dziewczyna szła między martwymi ciałami piratów oraz zwierząt cieni. Mroczny pył unosił się w powietrzu i przez chwilę Mey myślała, że znalazła się w piekle. Wzrokiem szukała konkretnej osoby. Kiedy ujrzała czarny płaszcz a pod nim sylwetkę jakiejś osoby, jej serce boleśnie zabiło. Podbiegła do nie poruszającej się istoty i podniosła materiał. 

   Gwiazda westchnęła głęboko, widząc zimne ciało kapitana. Jego ranne oko zakryte było opaską a na miejscu odciętej ręki, znajdowało się działo. Na piersi miał głęboką i długą ranę śmiertelną.

   Mey odwróciła od niego wzrok i poszła dalej. Natknęła się na wielką wyrwę w ziemi, w niej zaś gwiazda dostrzegła specyficzny kamień. Był średniej wielkości, mieniąc się błękitem i ciemnością. Otaczały go pęta, które tkwiły także w dziurze. Był jednak pęknięty. Gdy ponownie się rozejrzała, ujrzała w końcu swojego ukochanego. 

   Cień siedział, opierając się o kolumnę. Na jego twarzy trwał smutek a swoją dłoń dociskał do brzucha. 

- Dias! - Wrzasnęła dziewczyna, podbiegając do Cienia. Padła na kolana przy jego boku, a z jej oczu popłynęły łzy.

- Nie! Nie! Nie! - Szeptała płacząc i dotykając dłońmi polika oraz ręki mężczyzny. Dias złapał delikatnie jej twarz silnymi palcami. Jego oddech był wolny, urwany ale stanowczy.

- Wszytko dobrze. Już cię nie skrzywdzą. Już dobrze… nie płacz.

- Ale… ale…! - Szlochała dziewczyna w amoku.

- Posłuchaj mnie, Maju! - Rzekł Cień uspokajającym tonem. Gwiazda przestała się szamotać, wpatrując się w oczy wypełnione miłością. Jego twarz przyozdabiał mały uśmiech, a z czoła kapał pot. Serce dziewczyny pękało na ten widok. - Posłuchaj mnie… Wiesz dlaczego stałaś się gwiazdą błyszczącą niczym słońce? Ponieważ nie poddałaś się, kiedy cierpiałaś. Twoje serce było kochające i czyste. Takie piękne. Odkąd po raz pierwszy cię ujrzałem, ja wiedziałem jakim jesteś cudem… Moje serce całkowicie ci się oddało. 

- Proszę niee…

- Będzie dobrze… Kocham cię. Na zawsze.

- Nieee! - Wrzasnęła Mey dłonie ukochanego wtuliła w swoje puliki. Jej łzy moczyły jego palce, czyszcząc je od krwii. Czuła jak serce Cienia biło coraz wolniej. 

" Gdybym tylko mogła czymś utrzymać twoje serce" - Pomyślała przez chwilę i nagle olśniło ją. 

   Gwiazda puściła dłonie mężczyzny, ruszając w stronę wyrwy. Za sobą słyszała słaby krzyk ukochanego. Mimo, że nie powiedziała mu o planie, to jednak Dias cudem domyślił się tego, o czym pomyślała. Nie mogła się zatrzymać. Musiała za wszelką cenę go uratować. 

   Gwiazda wskoczyła do wyrwy i otuliła kamień własnym ciałem. Czuła jego nikłe ciepło, oraz słaby puls. Ścisnęła rdzeń planety, delikatnie go całując

- Zawsze mnie chroniłeś. - Zaczęła mówić, wiedząc, że w jakiś sposób ukochany ją słyszy. Jego smutek, strach, błagania, rozbrzmiewały w głowie dziewczyny. - Zawsze przy mnie byłeś. Jako przyjaciel, moja miłość. Ofiarowałeś mi tak wiele. Ty chronisz, kochasz. Jesteś jak mrok otulający światło, walczący, nie pozwalając by zostało skrzywdzone. 

   Gwiazda zalśniła. Jej blask powoli zaczął wnikać w głąb skały. Im więcej go traciła, tym bardziej chciało jej się spać. Opuszczały ją wszystkie siły. Aż w końcu, gdy nawet najmniejsze światełko znikło z jej wnętrza, zamknęła oczy, zasypiając.

//////////

   Dziękuję za waszą obecność i przepraszam za błędy!

   Zmierzamy już do finału! Został już tylko ostatni rozdział! Yey!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro