Epilog
- Pięknie… - Powiedział mężczyzna stojąc na szczycie wzgórza. Patrzył przed siebie, na otaczający go krajobraz. Wszystko było żywe i kolorowe. Z szarej trawy wyrastały barwne rośliny, drzewa cudownie rozkwitały a księżyc swym blaskiem, idealnie komponował się z nocą. Niebo przyozdabiały miliony gwiazd i planet.
Dias dotknął swojej piersi. Nadal czasami odczuwał ból, ale było teraz o wiele lepiej niż wcześniej. Z smutnym uśmiechem wspominał dawne czasy, razem ze swoją ukochaną.
- Wybacz, że czekałeś! - Oznajmiła radośnie pewna istota, przytulając się do pleców Cienia. Mężczyzna odwrócił się, unosząc dziewczynę w ramionach. Okręcił się z nią dookoła i postawił na ziemi. Ubrana była w białą suknię a twarz zakrywał jej welon.
- Zawsze mogłem zasnąć moja połówko serca. - Wyszeptał Dias z uśmiechem.
- Na pewno byś tego nie zrobił! - Zachichotała dziewczyna a następnie dodała. - Wygląda na to, że dosłownie jestem twoją połową.
- Tak… - Odpowiedział z uśmiechem Cień. Kiedy Mey oddała swoje światło rdzeniowi, jednocześnie połączyła ich serca w jedno. Dlatego żaden z nich nie umarł. Stali się mrokiem i światłem, trwające w idealnej harmonii zwanej miłością.
- Więc jesteś gotowa? - Zapytał mężczyzna.
- Jestem! - Wyszeptała. Dias podniósł welon z twarzy Gwiazdy i przystąpili do ślubnej ceremonii.
Koniec.
//////
Yyyy...
Był pewna że dawno już opublikowałam ten rozdział... No cóż, rzecz ludzka się mylić 😂😂
Dziękuję za waszą obecność, przepraszam za błędy i spóźnienie (szczególnie dla tak krótkiej końcówki) oraz życzę wam Wesołych Świąt!!! 🐣🐣🐣
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro