guys my age
Szczupłe palce nastolatka zacisnęły się mocno na poręczy krzesła. Krótkie westchnięcie wydobyło się z jego ust, gdy zirytowany przewracał oczami, a Tony Stark spokojnie gasił papierosa w szklance, w której jeszcze chwilę temu były resztki alkoholu. Spokojnie. Można było znaleźć wiele określeń na osobę Starka, jednak bez wątpienia do spokojnych niekoniecznie mógł się zaliczać. Peter doskonale o tym wiedział, dlatego też milczał, wzrok próbując skupić na nocnej panoramie Nowego Jorku. Nie chciał być tym, który tym razem wywoła burzę - co z tego, że nieświadomie, ale jednak do całej sytuacji sam doprowadził.
Stark parsknął znikąd, w dziwnym rozbawieniu kręcąc głową. Wysunął kolejnego papierosa z paczki, nie podnosząc nawet wzroku na Petera, który opadł bezwładnie na oparcie krzesła na skraju własnej wytrzymałości. Gęsta, toksyczna atmosfera rozrywała jego młode, naiwne jeszcze serce, a spojrzenie, jakim obdarzył go starszy mężczyzna wcześniej musiało pozostawić po sobie niewidoczną dla oka bliznę. Nie tylko, że był na niego wściekły i zazdrosny - co, swoją drogą wywołało u Parkera czerwień na policzkach - był nim zawiedziony. A do tego nigdy nie chciał dopuścić. Patrzył więc w ciszy, jak rozchyla spierzchnięte wargi, żeby wypuścić z płuc chmurę dymu i jak zaciska je na filtrze papierosa, zaciągając się. Peter nieświadomie przygryzł dolną wargę.
- Powiesz coś wreszcie?
Słowa zawisły między nimi gdzieś w powietrzu razem z resztą niedopowiedzeń. Tony wzruszył ramionami obojętnie, nie zwracając na nie większej uwagi. W tym właśnie był najlepszy. W ignorowaniu swoich i cudzych uczuć oraz rozmów o nich. Dlatego też nie bawił się w związki. A potem pojawił się Peter. Niedopowiedzenia zmieniły się w długie rozmowy, które kończyły się tym, że Peter zasypiał z głową na kolanach Starka. A Tony znał siebie bardzo dobrze; tak samo dobrze wiedział, że przepadł dla swojego chłopca, za którego byłby w stanie oddać wszystko.
Tony zignorował ból przeszywający jego skroń i ukłucie w klatce piersiowej, maskując chęć skrzywienia się głębokim wdechem.
- Powiedziałem już wszystko. - uniósł wzrok, jakby w stronę niebios z widocznym zirytowaniem w oczach.
- Nie odezwałeś się do mnie od rana. - skrzywił się Peter, odwracając się w stronę mentora. Oparł się łokciem o blat stolika, dłonią podpierając swoją brodę. - Chcę porozmawiać.
Tony żałował, że tego wieczoru nie zdecydował się wypić więcej. Nie miał jednak nic do stracenia. Spojrzał na zegarek; dochodziła dwunasta. Peter będzie musiał zostać na noc. Westchnął, a jego myśli rozpoczęły burzliwą walkę.
- Proponuję najpierw napierdolić się jak stodoła, jak już było wczoraj. - prychnął i podniósł się z miejsca. Młodszy jednak złapał go za nadgarstek, zamykając w silnym uścisku palców, na co zdziwiony Stark odwrócił się, unosząc brew z niemym pytaniem w oczach. - Pozwalasz sobie, dzieciaku.
- Wiesz, że szybko się upijam. - westchnął, kiedy próba złapania mężczyzny za rękę zakończyła się oburzonym fuknięciem i wyrwaniem jej z uścisku. Zignorował jego dalsze próby nawiązania kontaktu wzrokowego i skierował się w stronę wyjścia z tarasu dosyć szybkim krokiem, nie odwracając się ani na sekundę. Chłopak wstał, powoli zmierzając w tym samym kierunku.
- To nie pij wcale. - burknął na odchodne.
- Powiedział alkoholik - parsknął Peter, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że powiedział to głośno. Czuł ból; zupełnie, jakby to miał być koniec. Może i był. Nie sądził, że będzie właśnie taki, kiedy kilka miesięcy temu, tylko troszkę podpity, zacisnął dłonie na kołnierzu koszuli starszego mężczyzny i przyciągnął go do swojego pierwszego w życiu pocałunku. Cóż, nie wspominał go dobrze. Peter niezbyt wiedział, co robi, zderzając się z nim zębami, a dodatkowo ugryzł go w wargę. Nie w taki sposób, jaki później dowiedział się, że lubi. Tony zaśmiał się wtedy tylko i powiedział, że jest uroczy. Potem pocałował go w czoło, a nastolatek potraktował to jako dziwną obietnicę. Zawsze później myślał o tej sytuacji przed snem i nie potrafił nie uśmiechać się wtedy do ściany.
- Brzmisz jak wściekły szczeniak, kiedy próbujesz kogoś obrazić. - prychnął, opierając się plecami o jasną ścianę przy wyjściu. - Zadzwoń do kolegi z wczoraj. Nie jest trzydzieści lat starszy i nie wygląda na alkoholika ze stanami lękowymi. Na pewno będzie ci lepiej, niż...
- Tony - jęknął prawie, dramatycznie przeciągając głoski. - Usiądź, proszę. I nie zachowuj się jak królowa dramatu.
Peter skupił się, próbując ułożyć wirujące w jego umyśle słowa w sensowne zdania. Stark przeszedł obok niego jak cień, zajmując krzesło bliżej niego. Oboje mieli dość niewypowiedzianych słów i problemów, o których bali się zacząć rozmawiać.
- Poszedłem tam, bo wcześniej widziałem cię z kimś. - przyznał, wbijając swoje spojrzenie w ziemię. - Z dziennikarką, z którą pewnie kiedyś spałeś. I... i trzymałeś ją tak, jak chciałbym, żebyś...
- Peter. - przerwał mu. - Dlaczego zakładasz, że teraz...
- Nie wiem, okej? - zaśmiał się nerwowo. - Po prostu... myślę, że jestem... zazdrosny?
Tony dalej był wściekły, ale uśmiechnął się rozczulony, gdy jego chłopiec zarumienił się cały, w nerwach przygryzając znów wargę. Chciał zabrać go do łóżka, schować przed całym światem w swoich ramionach i całować go po twarzy. Wszędzie. Ale nie mógł, bo Peter wszystko popsuł w trzy minuty. Gdyby się nie pojawił, w kolejne cztery by go zdradził.
- Spałem z nią, to prawda. - kiwnął głową. Widział, jak młodszy przełyka ciężko ślinę, a w jego spojrzeniu buduje się żal. - Dziesięć lat temu. Teraz odprowadzałem ją do windy, bo przyszła poprosić o wywiad.
Usłyszał tylko krótkie och wydobywające się z ust Petera.
- Jaką teraz znajdziesz wymówkę?
Nie potrafił się oprzeć, gdy podszedł bliżej niego i położył dłonie na jego spiętych ramionach, dlatego też objął rękoma tył jego ud i przyciągnął go bliżej, na swoje kolana. Podciągnął się, siadając na udach Starka, a ręce z ramion przeniósł na jego kark.
- Wystarczy to, że jestem tak zakochany, że czasem zapominam, jak mam na imię, bo nie potrafię przestać o tobie myśleć? - uśmiechnął się, drażniąc palcem wskazującym włoski na karku mężczyzny. - Nie interesują mnie goście w moim wieku, kiedy mam ciebie.
I może właśnie to był moment, w którym Tony kompletnie stracił głowę.
Silne dłonie objęły talię Petera, a zarost podrażnił wrażliwą skórę na jego szyi, gdy przytulił go do siebie tak mocno, że na moment zapomniał, jak się oddycha. Cóż, i tak woleli siebie od powietrza. Złożył krótki pocałunek na jego szyi, nieznacznie odchylając głowę.
- Było ci z nim dobrze? - spytał nagle, przymykając oczy. Zdezorientowany Peter zmarszczył brwi, a jego usta zamarły w bezruchu, jakby chciał odpowiedzieć, ale nie miał pojęcia jak. - Lepiej niż ze mną?
- Nie wiem, o czym mówisz. - powiedział beztrosko.
- A ja myślę, że doskonale wiesz. - szepnął wprost do jego ucha, muskając je lekko ustami. Głos chłopaka złamał się wpół słowa.
- Co, jeśli tak? - mruknął cicho, wplątując palce w ciemne włosy. Tony westchnął, gdy ten pociągnął za nie mocno. - Co wtedy?
- Co wtedy? - powtórzył jego pytanie, uśmiechając się nieznacznie. - Wtedy przekonam cię, że to niemożliwe. Masz mi dużo do wynagrodzenia.
Peter prychnął w jego usta, gdy ręka powoli zsuwała się do zapięcia paska.
- Na pewno, To... - przerwał, gdy napotkał karcące spojrzenie - Panie Stark. Na pewno.
**
nie wiem co to jest i nie pytajcie mnie idę się wyspowiadać dziękuje
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro