Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

;P

     Zacisnął rękę w pięść i uderzył w biurko, przez co po pomieszczeniu rozniósł się jego cichy syk. Przełożył kolejną kartkę na kolejną stertę i odwrócił wzrok na monitor. Siedział już nad tym kilka dni, dzień w dzień przekładał kartki i kolejne strony. Jeździł po miejscach kolejnej to zbrodni, zapisywał wszystko jak leci. Nie wysypiał się, ani też praktycznie nie jadł. Miał jeden cel, udowodnić i pokazać każdemu, że jest najlepszy w swoim fachu. Nic mu nie umknęło, każde zachwianie, źle postawiony krok i inaczej rozegrany set, miał to pod kontrolą. Chociaż nie miał czasu na nic innego, nie zostawało mu czasu na przyjaciół, a tym bardziej na chłopaka, który się o niego strasznie martwił i z dnia na dzień czuł się coraz gorzej.

      Xander mimo, że nie przepadał za ciągłym spędzaniem czasu z innymi i wolałby raczej siedzieć sam w domu i zadowalać się samotnością. To była jedna osoba, przez którą polubił przebywanie w towarzystwie. Lecz nienawidził, kiedy nie miał dla niego czasu. Był atencyjny, to prawda, ale do tego momentu nie przeszkadzało to Nelsonowi, wręcz sam oddawał wyższemu chłopakowi cały swój czas i uwagę.

      Nagle drzwi od biura otworzyły się z głośnym hukiem i stanął w nich wysoki sierżant. Kapitan uniósł głowę do góry, chcąc już powiedzieć, że się puka, ale kiedy zobaczył kim była ta osoba to nie odezwał się, tylko wpatrywał w niego, czekając aż coś powie.

—  Ponad dwa jebane tygodnie. — Zamknął za sobą drzwi na klucz i wyciągnął go z zamka, gdyż nie lubił jak mu ktoś przeszkadzał. Podszedł do biurka, odkładając klucz na nie i oparł ręce, nachylając się nad wpatrującym się w niego czarnowłosym.
— Siedzisz tutaj i masz na mnie wyjebane, tak jak na resztę. Wiesz może, że istnieje coś takiego jak świeże powietrze? Jedzenie? Przyjaciele? — Warknął, wytykając mu wszystko po kolei. Zobaczył, że chłopak otwiera usta, dlatego znowu zaczął mówić.
— Albo się ogarniesz, albo cię do tego zmuszę! Mam dość patrzenia na to, jak coraz bardziej zamykasz się na świat i toniesz w tym! — Strącił ręką karki z jego biurka i obszedł je. Odwrócił krzesło na którym siedział Tommy przodem do siebie i oparł ręce o podłokietniki, znowu się nad nim nachylając, żeby pokazać swoją wyższość.

      Patrzył na niego i na arkusze z dokumentami, jego wzrok latał praktycznie po całym pokoju. Kiedy wspomniał o jedzeniu, nagle zabolał go brzuch, a gdy o przyjaciołach to zaczęło go kuć w sercu. Szkoda gadać.
— Ja mam pracę.. — Wymamrotał, kręcąc głową i wtopił się bardziej w fotel, patrząc do góry na Xandera.

— Też mam prace, ale nie siedzę w niej dniami i nocami. — Parsknął, zaciskając ręce na fotelu.
— I czy ty się w ogóle słyszysz? Wyniszczasz się psychicznie i fizycznie. Dlatego teraz wstajesz i idziesz ze mną do Alexa, bierzesz wolne na ten tydzień. Jedziemy do mnie, zjesz coś normalnego i się prześpisz. — Złapał za jego dłonie i pociągnął do stania. Było to jednak trudniejsze niż myślał, bo mężczyzna dosłownie leżał na krześle i nie pozwalał sobie samemu wstać.
— Kurwa, Nelson! Mam cię wyruchać?! — Pociągnął go mocno, przez co niższy się podniósł i poleciał na niego, bo równowaga go zawiodła.

— Nie mogę no, muszę w końcu zebrać to wszystko.. i... — Wziął większy oddech i spojrzał mu w oczy, zobaczył w nich wiele emocji, których wcześniej nie widział. Wayne patrzył na niego w smutku i zmartwieniu, przez to przelewał się też zawód, a i może strach? Martwił się, i to jeszcze jak. Stał w ramionach chłopaka, podtrzymując się jego ramion i coraz bardziej czuł, że robi mu się niedobrze.
— Dobrze, przepraszam. — Westchnął, przymykając oczy, a głowę oparł o klatę starszego.

— Mhm, już nie przepraszaj i chodź. — Pogładził go po plecach, chcąc się ruszyć i wyjść z nim.

— Nie mam siły. — Mruknął cicho, przenosząc większość ciężaru na sierżanta i zarzucił mu ręce na kark. Niebiesko włosy zrozumiał i zsunął dłonie po jego ciele, łapiąc go pod udami i podniósł mężczyznę. Ten od razu objął nogami jego biodra, przytulając się jak koala do drzewa.

— Uhh, ciężki jesteś — Złapał go mocniej pod nogami, raczej by nigdy tak nie narzekał, ale miał dzisiaj zapierdol w pracy. Na początku dnia zwykły napad, później ganianie się na piechotę z pół godziny. Szybka siłownia w przerwie, później znowu napadzik i pościg, przy tym też szła strzelanina, gdzie musiał nosić dwóch swoich, by nie wykrwawili mu się. Westchnął i wyszedł z Tommym, jadąc do domu i ogarniając go..

..........

      Sypialnia, jak i reszta mieszkania, były wysprzątane. Gdzie nie gdzie, co prawda, można było zauważyć, że został kurz, lecz kto by się tym przejmował? No na pewno nie osoba, która w domu jest tylko po to, by się wyspać i może rano zjeść jakieś śniadanie.

Wyczerpany Nelson przeszedł z kuchni do toalety i przemył twarz, patrząc w lustro. Od dnia, kiedy wyszedł z komendy na rękach Xandera, minęły równo trzy dni. Jego kochany chłopak postanowił, że weźmie sprawy w swoje ręce, i zabierając ze sobą Tommy'ego, wziął również klucze do swojego mieszkania, jak i załatwił mu kilka dni wolnego. Nie, żeby młodszy się jakoś stawiał, bo jednak nie miał zbytnio na to siły, ale na początku był bardzo sfrustrowany tym, że jego własny chłopak chce go trzymać u siebie, bo niby zaczynał być pracoholikiem? Może tak było, z każdym dniem coraz bardziej zgadzał się z Xanderem, ale czy mu to przyznał? Podziękował? Czy zrobił cokolwiek, żeby się odwdzięczyć, że mu pomógł? Odpowiedź jest chyba tylko jedna, atrząc na to, że wysprzątał mieszkanie, ugotował przepysznie wyglądającą carbonare, a do tego podał wino i, co najlepsze, ubrał się dość kusząco. Założył czarne dżinsowe biodrówki, spod których widać było białą bieliznę, na górę zarzucił koszulę, którą wcześniej przyciął, żeby było widać jego brzuch i do tego pierścienie na palcach, a na szyi obroża, co najmniej mu się podobało, ale wiedział, że jego chłopak tym nie pogardzi. Poprawił jeszcze swoje włosy, a słysząc odgłos zamka w drzwiach, wyszedł z toalety i przeszedł spokojnie do nich. Widząc odwróconego do niego tyłem mężczyznę, kaszlnął cicho, dając mu znać, że ma się odwrócić.

— Oh! Tak, cześć Nel.. — Przerwał swoją wypowiedz, gdy zobaczył jak chłopak jest ubrany. Odłożył bluzę, którą trzymał w rękach na bok i podszedł do niego. Położył ręce na biodrach chłopaka, nachylając się nad nim.
— Ślicznie wyglądasz. — Szepnął mu w usta i go pocałował. Dłonie obu od razu ruszyły, nie widząc sensu w czekaniu, czy jakiejś spokojnej rozkoszy. Przez to całe zamieszanie, nie mieli czasu na jakiekolwiek igraszki, czy większe czułości. A teraz, gdy było już normalniej i jakoś tak lepiej, to nie chcieli dłużej czekać i zastanawiać się, kiedy będzie na to wszystko odpowiedni moment. Nelson złapał jedną ręką za szyje chłopaka, a druga wtopiła się w niebieskie włosy, był dość delikatny jak na niego przystało. Xander natomiast się nie powstrzymywał i zacisnął jedną rękę na jego biodrze, a drugą przeniósł na pośladek chłopaka, który zaczął gnieść i jeździł tak od niego do uda, przez co uniósł lewą nogę czarnowłosego do góry.

— Kolacja.. stygnie.. — Wyszeptał między pocałunkami, które stawały się coraz bardziej intensywne, pełne agresywności i pragnienia. Sierżant nawet nie zainteresował się słowami młodszego. Jedzenie mogą przecież podgrzać, nie ucieknie. Złapał go pod udami i podniósł, przesuwając się z nim do ściany. Naparł swoim ciałem na to chłopaka, ocierając się biodrami o jego krocze, na co dostawał ciche sapnięcia i pomruki. Tommy odwrócił w pewnym momencie głowę, ciągnąc za jego włosy i zaczął łapczywie nabierać powietrza, patrząc zmrużonymi oczami na chłopaka. Xander tylko wykorzystał okazję i przysunął usta do jego szyi. Zaczął niewinnie składać na niej pocałunki, lizał ją i przegryzał, w miejscach, w których stwierdził, że będą doskonale widoczne. Kapitan nie przeszkadzał chłopakowi, wiedział, że próba oderwania jego ust od swojej szyi nie będzie zwycięska, więc nawet nie próbował. Masował ręką jego głowę i pociągnął lekko za włosy, kiedy był naznaczany.

      Odchylając lekko głowę na bok, poddał się. Oddał mu wtedy całą kontrolę nad swoim ciałem i umysłem, wiedział, że przez to następny dzień raczej spędzi w łóżku, ale też nie miałby na co narzekać, bo w końcu dzisiejsza noc powinna być magiczna.

      Starszy oderwał się od szyi Nelsona i spojrzał w jego oczy, z widocznym pożądaniem. Na ustach malował się złowieszczy uśmiech, widać było, że długo czekał na ten dzień. Coś czuje, że nie zakończy się on szybko...
      Przesunął ręce z jego ud na nogi i pociągnął w dół, żeby ustał on o własnych nogach.
— Dla mnie się tak wystroiłeś? — Nachylił się nad jego policzkiem i zaczął składać na nim słodkie pocałunki. Tommy dalej się go trzymał i opierał o ścianę, czując jak spodnie zaczynają go uwierać, a nogi lekko zginały się w kolanach. Pokiwał głową, oddychając nieco szybciej i przyglądał się wyższemu.
— Posprzątałeś w domu i zrobiłeś kolacje. — Wyszeptał, zbliżając się ustami do jego ucha, które zaczął lizać i całować, chuchając co chwile na nie, tym samym doprowadzał chłopaka do coraz to gorszego stanu. On mu tylko potwierdził kolejnym kiwnięciem głowy i zacisnął rękę na jego ramieniu.
— Niczym dziwka dla swojego pana.. — Prychnął rozbawiony, kładąc dłonie na jego tali i podnosząc go na równe nogi.
— Nawet nie zacząłem, a ty już odpadasz, chyba trochę cię rozpuściłem hmm? —
Kontynuował swój chamski monolog, który coraz bardziej podniecał ich obu. Tommy tylko przytakiwał, starając się nie pośpieszać i trzymać tempo swojego kochanka.
— Mm.. ale nie wiem, czy chcę cię dotykać, skoro już się łamiesz? Tragiczne to pierwsze wrażenie. — Westchnął, udając zawiedzionego i odsunął ręce, po czym chciał zrobić krok w tył, ale mocny uścisk, przyciskający go do siebie, go powstrzymał.

— Nie, proszę... — Szepnął młodszy, patrząc w jego oczy, widocznym pragnieniem.
— Daj się przekonać — Zsunął rękę do spodni chłopaka i zahaczył palcami o pasek, w który włożył dwa palce, chcąc go rozpiąć. Cichy pomruk wyszedł z ust dominującego, który wrócił powoli rękami na ciało czarnowłosego.

— Postaraj się lepiej królewno — Warknął w jego usta, całując je niechlujnie. Odciągnął go od ściany, odsuwając również głowę i puścił mu ostatnie ostrzegawcze spojrzenie. Nelson przełknął ślinę i upadł na kolana. Nie protestował na ruch Xandera, mimo że lekko go to zabolało, przez co syknął, karcąc się w myślach, że jednak mógł sam uklęknąć nieco wcześniej. Dokończył zdejmowanie paska i odłożył go na podłogę, rozpiął rozporek w jego spodniach, zsuwając je razem z bokserkami. Przed twarzą zobaczył pulsującego penisa chłopaka, który już dawno stał i był dość twardy. Podniósł wzrok do góry, na wpatrującego się w niego niebieskowłosego. Odetchnął i oplótł palcami jego przyrodzenie, znowu wracając na nie wzrokiem. Powoli muskał palcami jego całą długość, przez co uzyskał odzew, w postaci ręki we włosach i cichych westchnieniach. Przejechał kciukiem po erekcji, zataczając na niej kółka, co wywołało jeszcze większe doznania.
— Przestań się bawić i weź go do ust — Wycharczał, przybliżając głowę młodszego do swojego krocza. Nelson słysząc jego słowa przestał kreślić kciukiem wzorki, przesunął rękę po jego długości i oblizał jego główkę, biorąc ją do ust. Językiem zaczął go pieścić najlepiej jak tylko umiał. Xander wydał z siebie głośniejszy jęk i przeczesał włosy chłopaka, patrząc na niego jak na jakiś obraz. Ciemnooki wziął więcej i zaczął poruszać głową i ssać, starając się zadowolić chłopaka. Gładził rękami jego uda, kreśląc palcami wiele śladów, które nie miały większego znaczenia, niż pieszczenie skóry kochanka. Zacisnął powieki, jak i ręce na nogach chłopaka, kiedy ten docisnął głowę Nelsona jeszcze bardziej. Mniejszy zaczął się dławić, ale mimo to dalej starał się go zadowolić. Ssał jego penisa, który coraz bardziej naciskał na jego gardło i podrażniał je.

      Pociągnął mocno za jego włosy do tyłu, zatrzymując tym samym ruchy komendanta. Był bliski spełnienia, a to nie była nawet połowa z ich cudownej nocy.
— Wstań — Rozkazał siedzącemu na podłodze mężczyźnie. Tommy łapiąc powietrze do płuc i podniósł się, przytrzymując ściany. Ustał na ugiętych nogach, wbijając swój zamglony wzrok w klatkę mężczyzny.
— No już skarbie, pokazałeś że nie jesteś taką ciamajdą — Zamruczał, zdejmując z niego koszulę i wziął go na ręce.
— Zasłużyłeś, żebym to ja się teraz zajął tobą — Szepnął, całując jego usta i powoli skierował swoje kroki do ich sypialni. Nelson dopiero po chwili zaczął oddawać pocałunki, mrucząc przy tym cicho i znowu wsunął dłonie w jego miękkie włosy.

      Na pół ślepo weszli do pokoju, Xander położył swojego chłopaka na łóżko, składając ostatniego całusa na jego czerwonych ustach i przystawił się do rozpalonej klatki chłopaka, którą zaczął obdarowywać wieloma pocałunkami i malinkami. Dłońmi powędrował do dolnej części ubrań chłopaka, szybko się ich pozbył, zostawiając go nagiego. Odsunął się, zwisając nad nim, a ostatnie ubranie poleciało na ziemię. Teraz Nelson mógł zobaczyć umięśnioną klatkę swojego seksownego kochanka, mimo że widział ją tak często, to zawsze kiedy znowu ją widział, zakochiwał się na nowo i w niej i w nim.

— Kurwa, czemu musisz być taki pociągający — Wymamrotał, przyciągając go do kolejnego namiętnego pocałunku. Wyższy uśmiechnął się w jego usta, przejmując kontrolę nad całusem i odsunął się na chwile.

— Zadałbym ci to samo pytanie — Wyszeptał, patrząc w jego oczy i muskając delikatnie jego wargi. Był agresywny, to prawda, ale też był bardzo uczuciowy i lubił właśnie je pokazywać drugiemu mężczyźnie.
      Przysunął biodra, odchylając uda młodszego i potarł swoim penisem o jego wejście. Robiąc to jeszcze kilka razy, dostał wiele uległych jęków, które go wręcz błagały by w końcu go wyruchał. Sam już dłużej nie mógł czekać, a z każdą minutą, w której bawił się i drażnił chłopaka, jeszcze bardziej denerwował siebie. W końcu wsunął się, jednym i pełnym ruchem w chłopaka. Nelson zajęczał, odchylając głowę i wyginając swoje ciało w nieznaczny łuk. Zacisnął się od razu na jego kutasie, spinając swoje ciało. Wbił paznokcie w barki chłopaka. Jego oddech przyśpieszył, a klatka zaczęła się unosić i opuszczać jeszcze szybciej. Najgorsze było to, że mimo bólu, on czuł przyjemność i jej właśnie było więcej. Wayne znowu wrócił do składania pocałunków na jego klatce, a dłońmi masował biodra chłopaka i boki. Sam nie był w lepszym stanie, czując jak ciasny jest jego chłopak, bił się wręcz z myślami. Nie chciał go skrzywdzić, ale podniecenie powoli stawało się większe.
— Skup się na moim dotyku — Wymamrotał, chcąc go uspokoić. Niższy wysunął paznokcie, gładząc ostrożnie miejsce w którym powstały ślady po jego pazurach. Rozluźnił się i uniósł nogi, obejmując nimi biodrach górującego. Xander bez większej chwili namysłu zaczął powoli się poruszać. Młodszy praktycznie od razu odpowiedział jęcząc. Przymknął oczy, zatapiając się bardziej w materac. Z każdym kolejnym pchnięciem, czuł jak Xander przyśpiesza, jego ruchy były wręcz dokładne. Az zbyt dokładne.

— Ah! szybciej.. proszę! — Jęczał, czując jak rozpada się pod jego dotykiem.
— Xander, kurwa~ahh! proszę.. — Wysapał, kiedy ten znalazł jego czuły punkt i zaczął wręcz na niego napierać. Nie zaprzestał również pieścić ustami jego klatki, szyi jak i obojczyków. Zatrzymując się na jego sutku, przegryzł go lekko i zassał się, po czym przeniósł się na drugiego. Rękami błądził po chudszym ciele, starając się dotykać chłopaka tak, żeby on to poczuł, i tak żeby każdy mógł zobaczyć, że jest jego i tylko jego. Dostawał w zamian za to wszystko uległe jęki, które roznosiły się po całym pokoju, szukając ujścia w uszach kochanka.

      Jego ciało zadrżało, palce zacisnęły się znowu na barkach Xandera i wykrzyczał wręcz jego imię, dochodząc na ich brzuchy. Patrzył się na niego ledwo, dalej dociskając biodra do swojego wejścia, żeby i on mój poczuć spełnienie. Jęk wyleciał z ust starszego, a za nim poleciało kilka przekleństw. Przez to, że młodszy się na nim zacisnął, to doszedł dość szybko, we wnętrzu chłopaka. Ale to nie był koniec, tak jak Tommy myślał. Kolejny długi całus, łączący ich usta i wcale nie ustające swoim ruchom biodra sierżanta upewniły go tylko, że to co było do tej pory, to tylko wstęp do całej nocy...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro