Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Wysiadłam z samochodu i ruszyłam razem z ludźmi w głąb lasu, gdzie jeden z naszych ludzi złapał człowieka Jima. Kim jestem? Wiem kim nie jestem, nie ma już słodkiej i biednej Moran, teraz mam inną tożsamość i życie. Podeszłam z ludźmi do Toma i głupiego szpiega.
- Witaj- uśmiechnęłam się uroczo.
- Proszę... nie zabijajcie mnie- zaczął prosić za co uderzyłam go w twarz.
- Było trzeba pomyśleć zanim wysłałeś zdjęcia Sebastianowi.- wyciągnęłam broń i wycelowałam mu w głowę.
- Dozobaczenia w piekle- powiedziałam po rosyjsku i strzeliłam mu w głowę. Jego ciało od razu wpadło do wykopanego grobu. Machnęłam głową do Anglika by go zakopał i jak gdyby nigdy nic się odwróciłam i wróciłam do samochodu.
- Gdzie jedziemy Pani Nadio?- spytał kierowca imieniem Borys.
- Do domu, muszę zobaczyć się z narzeczonym- jestem tu od pół roku i mówię idealnie w języku rosyjskim, rzeczywiście łatwiej jest nauczyć się innego języka w kraju, gdzie nim wszyscy się posługują. Miałam zamiar wrócić do domu, powiedzieć mojemu narzeczonemu o tym, że pozbyłam się natręta i pójść spać od razu, bez kąpieli, przebierania, po prostu chce się położyć i zasnąć. Droga do domu strasznie mi się dłużyła, więc z nudów zaczęłam szukać w szybę. Kiedy w końcu dojechaliśmy to pożegnałam kierowcę i biegiem ruszyłam do willi. Szczęśliwa z powrotu poszłam od razu do salonu.
- Jest czysto- uśmiechnęłam się do Ivana.
- Chwilowo, myślę, że Jim tu przyjedzie.- spojrzałam na niego zaskoczona.
- Nawet jeśli, to nie ma z nami szans...czyż nie?- pocałowałam go w policzek i ruszyłam do pokoju. Ivan jest bratem Jima, to dzięki niemu nie skończyłam z dachu.

Kiedy już miałam zrobić krok by spaść usłyszałam głos.
- Witaj, Moja Droga.- odwróciłam głowę i zobaczyłam obcego sobie mężczyznę.
- Nie podchodź!- krzyknęłam zdesperowana i gotowa do tego kroku ostatecznego.

Przypominając to sobie, uśmiechnęłam się pod nosem. Nie byliśmy może w sobie zakochani po uszy, ale to dzięki niemu żyje. Początki były trudne, ale polubiłam go, zresztą całe te zaręczyny są raczej... z rozsądku. Łączy nas silna więź i to mi wystarczy. Po chwili tych rozważań przebrałam się i poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro