Rozdział 4
Do mojego małego więzienia zaprosiłam moją znajomą Sonie. Sonia to dziewczyna bardzo dobrego znajomego Ivana. To ona pokazała mi Rosję, to ona pomogła mi zapomnieć o problemach i stworzyć Nadię.
- Nadia!!!!!- rzuciła się na mnie jak tylko przekroczyła próg.
- Jeju... kobieto udusisz mnie kiedyś wiesz?- zaśmiałam się na co ona również to zrobiła.
- Oj tam, nie marudź! Choć do ogrodu a nie siedzisz tutaj.- pociagneła mnie na zewnątrz. Wzięłam ją pod ramię.
- Nudziło mi się bez ciebie- zaczęła.
- Widziałyśmy się wczoraj rano- zaśmiałam się.
- Oj, naprawdę minęło dużo czasu.- uśmiechnęła się. - Wiem od Ivana, że jesteś uziemiona, ale może byśmy uciekły na miasto.- spojrzałam na nią zaskoczona.
- Nie... odpada.- uciełam od razu.
- No weś! Dawno nie byłyśmy na zakupach czy na kawie!
- Kawę mogę ci zrobić - zaśmiałam się. Sonia przewróciła oczami i przez jakiś czas szłyśmy pogrążone w myślach.
- Wiesz, że moglibyśmy wymknąć się i potem po cichu wrócić?- wypaliła znów, pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Naprawdę nie mogę, nie teraz kiedy sprawy się pokomplikowały.
- To co robimy?- spytała zatrzymując się, wzruszyłam ramionami. Po chwili przewróciłam oczami.
- To jaki masz ten genialny plan wielkiej ucieczki?- na te pytanie podskoczyła i klasnęła z radości. Ta kobieta mnie rozbraja. Po głębszych analizach dochodzę... że nie skończy się to dobrze.
***
I oto kolejny rozdział specjalnie dla was na umilenie wieczoru 🖤🖤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro