Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Smutek zakiełkował w sercach wszystkich zebranych i badał teraz na jaką ziemię padł. Jeśli na żyzną, na człowieka wrażliwego i delikatnego mógł przerodzić się w coś większego, mroczniejszego. Jeśli natomiast na serce twardsze, gotów był już teraz dać sobie spokój i nawet nie próbować wzrosnąć, bo i tak wiedział, że najbliższy potok łez nie będzie zbawiennym deszczem, lecz ręką ogrodnika, która wyrwie go jak chwast wśród kwiatów.

Bo łzy na pewno się pojawią. Jeśli nie teraz, to na pewno później, po ceremonii, kiedy nikt nie będzie mógł ich widzieć.

Gdy ostatnia grudka ziemi znalazła swoje miejsce, zebrani zaczęli powoli się rozchodzić. Po odejściu wszystkich osoba stojąca dotąd na uboczu, nie rzucająca się w oczy, której nikt nie zauważył - albo nie chciał widzieć - podeszła bliżej. Ubrana na czarno, z kapturem naciągniętym na głowę, dłońmi zasłoniętymi długimi rękawami. Ręką bladą jak płótno urwała jedną z róż rosnących nieopodal i obróciła ją w palcach. Jej kolor z krwistoczerwonego zmienił się w głęboką czerń. Postać schyliła się i położyła kwiat na stosie innych, na samym czubku.

Jego barwa odstawała od reszty jak czarna owca, niepasująca do wszystkich innych.

A jednak była najwłaściwsza do dzisiejszego dnia.

Postać jakby wyczuwając spojrzenie obcej osoby, odwróciła się w stronę, z której pochodziło.

Ale dziewczyna nie zwróciła uwagi na dziwną postać pochyloną nad grobem. Jakby w ogóle jej nie widziała. Wpatrywała się okrągłymi oczami w czarny kwiat.

Mogłaby przysiąc, że przed chwilą go tam nie było. A na krzakach za świeżym grobem była o jedna, czerwona więcej.

Bardzo dziwne.

Lecz nie dziwniejsze niż dym unoszący się w miejscu, gdzie przed chwilą stała tajemnicza postać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro