Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Pytania bez odpowiedzi

Annabelle

- Boję się. To, co się dzieje jest coraz dziwniejsze.

- Popadasz w paranoję.

- Jeśli tak, to muszę iść do psychiatry. Czuję i widzę rzeczy, które nie mogą mieć miejsca!

Gdy zamknęłam drzwi, od razu poszłam do swojego pokoju, przeszukałam go, zamknęłam drzwi i zadzwoniłam do Amber. Jak widać na załączonym obrazku, moja przyjaciółka zaczyna uważać mnie za wariatkę.

- Nie to miałam na myśli.

A może nie?

-... Nie musisz iść do psychiatry.

- Psycholog?

- Nie!

- To co mam zrobić? Boję się, rozumiesz?!

- Nie bój się. Nie musisz zasięgać porad specjalistów, jeśli zdecydujesz się na...

- Na co?

- Porozmawiaj z nim.

- Z kim? - udawałam głupią.

- Z Liamem.

- Chyba żartujesz! Przecież ci mówię, że się go boję!

- Ale może coś ci wytłumaczy. Zauważ, że jest jakoś w to wszystko zamieszany.

Może...

- Boję się... - wyszeptałam do słuchawki.

- Wiem, kochana. Ale na razie nie masz czego. Będzie dobrze. Przecież nic ci nie zrobi, prawda?

No nie wiem.

- Chyba nie. - mamroczę.

- Głowa do góry! Wiesz, gdzie mieszka. Jedź do niego!

- Teraz? - głos mam niebezpiecznie piskliwy. - Sama?

- Nie bądź tchórzem!

Biorę głęboki oddech.

- Dobra. Ale jeśli nie dam znaku życia w ciągu półtorej godziny dzwoń na policję. - mówię i się rozłączam.

***

Ten jego dom wygląda upiornie w świetle zachodzącego słońca. Jak z horroru. Po kiego licha ja tu przyjechałam?

Wciskam zdecydowanie dzwonek.

I czekam.

Czekam.

Nadal czekam.

Może nikogo nie ma w domu?

Z nadzieją już mam odwrócić się na pięcie i odejść, kiedy brama się otwiera.

Przechodząc przez nią, muszę sobie powtarzać, że to automat ją otwiera, a nie jakaś diabelska siła.

Idę ścieżką, cały czas mając wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.

Zasłona w którymś z górnych okien się rusza.

A może naprawdę ktoś mnie obserwował?

Gdy jestem przy drzwiach, te otwierają się przede mną. Po drugiej stronie czeka gospodarz.

- Ann, jak widzę. Co cię tu sprowadza?

Udaje. Zdecydowanie udaje zdziwionego.

- Muszę ci zadać kilka pytań.

- Szkolna gazetka?

- Nie... - dostawcie tam sobie znak zapytania.

- Ciekawość koleżanki?

- Nie.

- W takim razie nie mogę odpowiedzieć. - chce zamknąć drzwi, ale wpycham stopę między nie a framugę.

- Dlaczego?

Zastanawia się przez chwilę.

- Jesteś zbyt dociekliwa.

- Nie przeszkadza mi to.

- A mnie tak.

- To już nie mój problem. - stwierdzam.

- Chyba jednak twój, bo nie odpowiem.

Wstępuje we mnie jakaś nadludzka i nadnaturalna siła i przepycham się obok niego, wchodząc do środka.

- Jesteś upierdliwa. - mówi.

- Wiem.

- Niekulturalna, arogancka i wkurzająca.

- Najwidoczniej taki mam charakter.

Podchodzi do mnie, zamykając kopniakiem drzwi.

Na szczęście chwilowa adrenalina jeszcze mnie nie opuszcza.

Jeszcze.

Postępuje jeszcze krok, tak, że prawie stykamy się ciałami.

- Po co tu przyszłaś?

- Po odpowiedzi.

- Nie chcesz ich znać.

Stoję pod ścianą, a on opiera dłonie po obu stronach mojej głowy.

Znowu.

- Gdybym nie chciała, nie przychodziłabym tu.

- Nie wiesz, na co się piszesz. - owiewa mnie ten jego lodowaty oddech.

- A może wiem? - czuję jak odwaga powoli ulatuje ze mnie jak z przebitego balona.

- Mogę cię zapewnić, że nie masz najmniejszego pojęcia.

- Słuchaj, cwaniaku. - dźgam go palcem w pierś. - Widzę rzeczy, które nie mogą mieć miejsca i są okropne i słyszę na twój temat jeszcze gorsze rzeczy, którym później ta sama osoba zaprzecza. Możesz uważać mnie za wariatkę, ale jestem pewna, że to ma coś wspólnego z tobą.

- Skąd to podejrzenie?

- Jesteś dziwny, podejrzanie się zachowujesz i z jakiegoś nieznanego mi powodu się mnie uczepiłeś.

- To wszystko?

- Tak. Chcę wiedzieć jaki masz powód.

Milczał przez chwilę.

- Może po prostu mi się podobasz?

Spodziewałam się najprzeróżniejszych odpowiedzi. Ale takiej nie nawet w najśmielszych snach.

- C... Co?

W odpowiedzi przycisnął swoje usta do moich. Po chwili niedowierzania odepchnęłam go.

- Chyba muszę już iść.

Zszokowana wybiegłam stamtąd jak najszybciej mogłam.

Miałam jeszcze wrażenie, że z ulgą wypuścił powietrze z płuc, ale to pewnie tylko wyobraźnia płatała mi figle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro