Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Szok

Annabelle

Następnego dnia zostałam w domu, ale wiedziałam, że nie mogę się tak ukrywać do końca liceum. Więc w środę przebolałam paranoję, wmówiłam sobie, że facet roztacza wokół siebie jakąś aurę, które działa tylko na mnie - albo wręcz przeciwnie - nie działa tylko na mnie.

A więc w środę z mocnym postanowieniem, że nie dam się wyprowadzić z równowagi ruszyłam do szkoły.

„Pan Piękny", jak ochrzciły go dziewczyny, do piątej lekcji się nie pokazał. Na moje szczęście.

Na szóstej, o ironio!, angielskim, wszedł do klasy z tak pewną miną, że chciało mi się zwymiotować. Oczywiście usiadłam na swoim miejscu, niech siedzi w pierwszej ławce, cwaniak jeden. Nie zabierze mi przyjaciółki.

Uśmiechnęłam się do niego wyzywająco, ale nawet na mnie nie spojrzał. Co jest?

Nasza wojna się skończyła?

Usiadł bez najmniejszego protestu w pierwszej ławce.

Zwróciłam pytający wzrok na Amber.

- Siadaj. - powiedziała.

- Co mu jest?

- Nie podoba mi się ten facet.

Uniosłam brwi w niemym zdumieniu.

- Mam ci przypomnieć co było w poniedziałek?

Potrząsnęła przecząco głową.

- Przeszło ci? - spytałam.

- Nie o to chodzi. Słuchaj, on jest jakiś dziwny.

- Witaj w klubie. Też tak uważam. Od początku.

- Nie chodzi o twoje podejrzenia. Chodzi mi o to, że... On wygląda jakby miał coś na sumieniu. Coś strasznego.

- Myślisz, że kogoś zamordował? - spytałam kpiąco.

Ku mojemu najszczerszemu zdumieniu pokiwała głową.

- Żartujesz? - szepnęłam, bo nauczyciel wszedł do klasy.

- Nie. - odszepnęła. - Facet wygląda jakby miał na sumieniu parę ludzi. Czy według ciebie nadal ma czarne włosy?

Zaskoczyła mnie. Myślałam, że nie będziemy do tego wracać.

- Powiedz prawdę. - nalegała.

Chwila milczenia.

- Nie. Musiało mi się coś przewidzieć.

- Kłamiesz. - stwierdziła od razu. Za dobrze mnie zna.

- Amber, posłuchaj. To, że według mnie on jest dziwny, nie oznacza od razu, że jest mordercą.

- Ale spójrz na niego. Uważnie. I powiedz mi, że nie czujesz, że coś jest z nim nie w porządku.

- Amber...

- Cisza! – zagrzmiał nauczyciel. - Zaczynamy lekcję!

- Na twoim miejscu trzymałabym się od niego z daleka. Szczególnie, że od razu widać, że coś od ciebie chce. - zdążyła jeszcze szepnąć.

Na przerwie zapytam ją, o co chodzi z tą nagłą zmianą uczuć do Pana Pięknego.

Bo przecież musi o coś chodzić, prawda?

***

A

le Amber od razu po lekcji uciekła z klasy. Nie miałam najmniejszych szans jej złapać.

Spakowałam się niespiesznie i miałam nadzieję pogadać z Liamem, ale on też gdzieś zniknął.

A że angielski był ostatnią lekcją, poszłam na szkolne boisko. Usiadłam na trybunach i czekałam aż Max mnie zauważy. Nie myliłam się. Po chwili poprosił o zmianę i wbiegł na górę.

- Nie musiałeś. Mogłam poczekać. - powiedziałam, nawet na niego nie patrząc.

- Co się dzieje? - przysiadł obok mnie, patrząc na mecz.

- Dzieją się dziwne rzeczy.

Opowiedziałam mu wszystko. Amber była moją najlepszą przyjaciółką, ale to z Maxem znałam się od dzieciństwa. Zawsze sobie wszystko mówiliśmy.

- Nie mam pojęcia czemu ona się tak zachowuje. - zakończyłam swój wywód. - Najpierw była nim zauroczona, teraz...

- A ty?

- Co ja?

- Jesteś nim zauroczona? - uśmiechnął się porozumiewawczo, za co dostał ode mnie w ramię.

- Oczywiście, że nie!

- Coś za szybko odpowiedziałaś.

- Max! Skończ flirtowanie i chodź tu! Potrzebujemy napastnika!

Przyjaciel przyłożył dłonie do ust. Już wiedziałam co chce powiedzieć i zaczęłam się uśmiechać, zanim z jego ust padło choć jedno słowo.

- To dla mnie obraza, biorąc pod uwagę orientację!

Śmiałam się do łez.

- Uspokój się mała i nie poddawaj paranoi. - klepnął mnie w ramię. - Facet raczej nie jest mordercą. Ale jeśli ta twoja kochliwa przyjaciółeczka odradza ci zadawanie się z nim, to coś jest na rzeczy. I pewnie ma rację.

- Jasne. Dzięki i leć już. Bo twoja drużyna nieudaczników przegra z kretesem! - ostatnie słowa wykrzyczałam.

Wszyscy jak jeden mąż pokazali mi środkowy palec.

Zaśmiałam się jeszcze głośniej i pomachałam im na dowidzenia.

- Ann, pamiętasz?! - krzyknął jeszcze Max.

Odwróciłam się.

- Co?

- Dzisiaj po tej lekcji. Idziemy na pizzę z chłopakami. Obiecałaś, że zaszczycisz nas swoją obecnością!

Ups... Kompletnie zapomniałam.

- Tak! Wiem, pamiętam. Tylko poszukam jeszcze Amber!

- Okej! Będziemy czekać.

To teraz trzeba znaleźć tą pannę od zmieniaczy nastrojów.

Gdzie ona może być?

Wyjęłam telefon.

10 nieodebranych połączeń. Co u licha? Przecież nic nie dzwoniło.

Klepnęłam się w czoło. Wyłączony dźwięk.

Od Amber.

Wybrałam jej numer.

- Co się stało, dziewczyno? Najpierw zaczynasz coś bredzić, później uciekasz na przerwie, a teraz... - zaczęłam.

- Natychmiast tu przychodź! - wydarła się do słuchawki.

Wydawała się zdenerwowana.

- Co się dzieje? Gdzie jesteś?

- Przed szkołą. Szybko, to ważne! Przyłaź tu!

Rozłączyła się.

Pobiegłam przed budynek.

I stanęłam jak wryta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro