Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23. No to może zmienimy sobie kierunek


Annabelle

- Stój. - powiedziałam nagle. Od paru godzin siedzieliśmy w samochodzie jadąc drogą międzynarodową.

- Czemu? - spytał Max za kierownicą.

- Po prostu się zatrzymaj.

Chłopak zjechał na pobocze.

- Co się stało?

Zamknęłam oczy i próbowałam zrozumieć o co mi dokładnie chodzi. Daremnie.

- Mam nieodparte wrażenie, że jedziemy w złą stronę.

- Ale tak było na wskazówkach. - odezwał się Liam z tylnego siedzenia. Wzrok miał utkwiony w mapie, a wokół niego na siedzeniu leżało mnóstwo kartek. - I jedziemy dobrą drogą. Tak pokazuje mapa.

- Wiem, że tak pokazuje mapa. Ale mam po prostu wrażenie, że tracimy czas.

- Stojąc tak na pewno. - spojrzał na mnie i uniósł w brwi.

Przekrzywiłam głowę.

- Chcesz mnie wkurzyć?

- A chcesz się powkurzać?

Udałam, że się zastanawiam.

- Hmm... Muszę to przemyśleć.

Odwróciłam się i popatrzyłam na drogę. Wciąż miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Westchnęłam i otworzyłam drzwi.

- Hej, gdzie idziesz? - Liam wychylił się do przodu.

Nie odpowiedziałam, wysiadając. Patrzyli na mnie, gdy okrążałam samochód.

- Wysiadaj. Teraz ja poprowadzę.

Spojrzeli po sobie.

- Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł... - zaczął Maks.

- Masz rację. - kiwnęłam głową, łapiąc go za łokieć i ciągnąc w swoją stronę. - Jest znakomity.

Po paru sekundach wreszcie dopięłam swego.

I zawróciłam auto.

***

- To był bardzo zły pomysł, żeby jej pozwolić prowadzić. - stwierdził Max.

- Tak. Był fatalny. Możesz mi powiedzieć czemu przywiozłaś nas do Rzymu?

- Nie wiem. - stwierdziłam.

Spojrzał na mnie jakbym postradała zmysły.

- Naprawdę. Nie mam pojęcia. Ale wiem, że to dobra droga. Że powinniśmy tu być.

- A ja nie jestem zbytnio przekonany.

- Och, nie marudź tylko wysiadaj.

- To się źle skończy. Zobaczysz.

Weszliśmy we trójkę na Plac Świętego Piotra.

- A może chociaż wiesz czego mamy tu szukać? To tak, jakbyśmy zaczynali od zera.

- Nie wiem czego mamy szukać! Może krzyży, umarłych, relikwii! Nie wiem!

- To w takim razie mam świetny pomysł! - Max klasnął w ręce.

- Ach tak?

- Taaak. - puścił mi oczko. - Znajdziemy jakiś nocleg...

- Yhm... Jak zawsze.

- Zrelaksujemy się.

- Yhm...

- I pójdziemy się czegoś napić!

- Czemu wiedziałam, że to powiesz? - pokręciłam głową.

- Och, daj spokój. To wycieczka. Musimy mieć z tego jakąś radochę.

- Jestem z nim. - Liam objął go za ramiona. - Więc słonko, jesteś przegłosowana.

Przewróciłam oczami.

- Nie jadę nigdzie więcej z wami przysięgam. Na żadną misję!

Zgarnęli mnie do środka i otoczyli z obu stron. Obaj byli wyżsi ode mnie, więc musiało to wyglądać komicznie. Dwóch mięśniaków w ciemnych podkoszulkach. Jakbym miała ochroniarzy.

- O czym myślisz?

- O niczym. - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i wyprzedziłam ich.

- O czymś musisz!

Zaczęłam biec, by być pierwsza przy aucie.

- Nieprawda!

Liam dogonił mnie i oparł się o drzwi kierowcy.

- Prawda. Coś przede mną ukrywasz. I mam zamiar dowiedzieć się co to takiego. - szepnął i dodał głośniej. - Nie ma mowy. Tym razem nie prowadzisz.

Otworzył mi drzwi z tyłu.

- Zapraszam panią.

Zmierzyłam go wzrokiem zanim wsiadłam i zmrużyłam oczy.

- Jeszcze mi podziękujesz, że tu przyjechałeś.

- Zobaczymy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro