Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Profesorski fach

Annabelle

Zatrzymaliśmy się przed starą, ogromną posiadłością. Brama otworzyła się przed nami z głośnym zgrzytem. Liam powoli wtoczył samochód na podjazd, zatrzymał się drzwiami wejściowymi, zgasił silnik i nacisnął na klamkę. Również wysiadłam z pojazdu i stanęłam przed nim, opierając się o maskę.

- Ten dom ma wygląd rodem z horroru. - skomentowałam.

Wysokie okiennice, ciężkie zasłony, stara farba - to wszystko nie zapowiadało miłego pobytu.

- To nasz dzisiejszy hotel?

- To nasza pomoc. - odpowiedział i ruszył do drzwi. Odepchnęłam się od maski i ruszyłam za nim.

- Powiedz, że nie spędzimy tu nocy? - proszę, proszę, proszę, nie...

- Tak. To też nasz dzisiejszy nocleg.

A niech to.

- Nie bój się. Najgorsze jeszcze przed nami.

- Ale ty potrafisz pocieszyć człowieka. - zrównałam się z nim, przez co mogłam zobaczyć cień uśmiechu na jego twarzy.

- Masz rację. Nie potrafię pocieszać. - zapukał kołatką do drzwi.

Te otworzyły się prawie od razu. Po drugiej stronie stał niski człowieczek w stroju lokaja.

- W czym mogę pomóc? - jego wzrok padł na mojego towarzysza. - Ach, to pan. Proszę wejść.

Otworzył szerzej drzwi i zaprosił nas gestem do środka.

- Mogę prosić państwa płaszcze?

Podałam mu kurtkę. Liam został w swojej.

- Kawy, herbaty? - drążył lokaj.

- Nie, dziękujemy. Chcielibyśmy zobaczyć się z panem domu.

- Już, już prowadzę. Proszę za mną.

Pokuśtykał po schodach na piętro.

Mimo ponurego wyglądu dom w środku prezentował się przepięknie. Urządzony został w staromodnym stylu z olbrzymim holem i kryształowym żyrandolem zwisającym dumnie z sufitu. W dole widać było drzwi prowadzące do poszczególnych pomieszczeń.

Szliśmy długim korytarzem do ostatnich drzwi. Prowadziły one do największej biblioteki, jaką widziałam w życiu. W jednym z foteli siedział starszy człowiek w okularach na nosie. Siwe włosy miał gładko zaczesane, na staromodnym garniturze nie widać było żadnej plamki. Podniósł się na nasz widok.

- Kogóż ja widzę! - rzekł gromkim głosem. - Czyżby ktoś tam stwierdził, że za długo już chodzę po tym świecie?

Uniosłam brwi, na co Liam tylko wzruszył ramionami.

- Jeszcze nie, stary druhu. Jeszcze nie. - podszedł do mężczyzny. Tamten uściskał go serdecznie, co mnie trochę zdziwiło.

- A kogóż to moje stare oczy widzą? Cóż to za piękna panienka? - poprawił okulary i wyciągnął do mnie rękę.

- Annabelle, proszę pana. - uśmiechnęłam się niepewnie.

- Jakiż tam pan! - zaprotestował żywo. - Mów mi André.

- André, potrzebujemy twojej pomocy.

- No jasne. Starego przyjaciela to już tak po prostu nie można odwiedzić, co? Zawsze coś potrzeba.

- Wiesz dobrze, że nie mogę.

- Wiem, wiem. Siadajcie. - wskazał na fotele ustawione wokół stolika. - A więc co was sprowadza?

Liam nachylił się do niego.

- Potrzebuję informacji na temat jednej z bardzo starych relikwii.

Starzec wyraźnie się ożywił.

- Jakiej relikwii?

- Chrześcijańskiej. A dokładnie włóczni.

Mężczyzna wyprostował się gwałtownie.

- Słynna Włócznia Przeznaczenie! - wykrzyknął. - Po co ci ona?

- Właśnie. Po co ci ona? - powtórzyła zdumiona. Nie miałam pojęcia, co tu się dzieje.

- Potrzebujemy jej.

- I nie masz zamiaru mi powiedzieć do czego?

- Myślę, że już sam wiesz.

Starzec wstał, założył ręce na plecach i zaczął się przechadzać przed nami.

-Powiem ci wszystko, co wiem, ale to niezbyt dużo. - usiadł z powrotem na miejscu. - Jak zapewne sam wiesz, według Pisma Świętego, rzymski legionista Kasjusz, który zresztą po nawróceniu przyjął imię Lucjan, przebił nią ciało zmarłego Chrystusa przed zdjęciem go z krzyża.

Chłopak pokiwał głową.

- Pamiętam to.

Dopiero po chwili do mnie dotarło, że on to naprawdę PAMIĘTA. Sama przecież widziałam, że tam był.

- Po co to zrobił? - spytałam.

- Poczekajcie chwilę. Po co ja wam będę mówił.

Wstał i podszedł do innego stolika, zawalonego książkami i papierami.

- Gdzie to było... - mruczał do siebie. - A! Jest.

Wrócił do nas z egzemplarzem Biblii, szukał chwilę jakiejś strony i dopiero zaczął czytać.

- „Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę». Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!». I skłoniwszy głowę oddał ducha."

André przerwał na chwilę, by napić się wody.

- Słuchajcie teraz:

„Ponieważ był to dzień Przygotowania, aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat - ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem - Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kość jego nie będzie złamana. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili."*

Zamilkł na chwilę.

- Jeśli mnie pamięć nie myli, nie ma innego fragmentu w Biblii mówiącego o włóczni. Na tym trop się urywa. Do dziś nie mamy pojęcia co się z nią stało później.

Liam patrzył nieobecnym wzrokiem w okno i jeździł palcem po brodzie.

- Wiadomo, co się stało z Lucjanem?

- Nie.

- Czyli jesteśmy w kropce.

- Niekoniecznie. Mój przyjaciel mógł wiedzieć więcej na ten temat niż ja.

- Wiem jeszcze tylko, że Włócznia jest uważana za relikwię Męki Pańskiej oraz, że przypisywana jest jej cudowna moc uzdrawiania.

- Nie tylko. - mruknął Liam.

Staruszek popatrzył na niego niedowierzając.

- Co masz na myśli? - pyta.

- A jeśli może zabić kogoś, kto wymyka się śmierci?

Patrzą po sobie.

- Nigdy nie słyszałem gorszych bredni. - André stwierdza w końcu. - Włócznia to święta relikwia. Jeśli jeszcze istnieje na pewno służy dobru.

- Ale nie zaprzeczysz, że musi być ostra.

- Pewnie tak. Ale została umoczona w krwi Chrystusa.

- Jeśli wbijesz ją w serce, może zabić.

- To nie ma nic do rzeczy! - starzec protestuje. - Poza tym kogo chcesz zabić?

- Jej niedoszłego zabójcę. - wskazuje na mnie. - Podpisał ze mną pakt. JA nie mogę go zabić.

- Aha. Czyli Śmierć nie może go dosięgnąć, tak? Pod jakim warunkiem może zginąć?

- Gdy ją zabiję. - znów wskazuje na mnie.

- Aha. A ty nie chcesz, żeby ona umarła. I wszystko jasne.

- Czytasz mi w myślach. - mówi Liam. - Potrzebujemy czegoś, co nie zabije ciała, tylko duszę.

- Nie można zabić duszy! Wiesz to!

- To co mam zrobić? Ona nie uwolni się od prześladowców.

André zastanawia się przez chwilę.

- Jeśli nie można zabić duszy, zabijcie cyrograf.

- Co? -mówimy jednocześnie.

- Zabijcie to, co cię z nim wiąże. - mówi, patrząc w oczy Liamowi. - Umowa stanie się nieważna, a ty będziesz mógł go zabić.

- Jak?

- Słyszałeś jak mówiłem, że została umoczona w krwi Chrystusa? Jak mówiłem, że ma moc uzdrawiania? Jego dusza jest „chora" - robi cudzysłów w powietrzu. - Uzdrówcie ją. Zabijcie źródło choroby.

- Wbijemy ją w cyrograf. - zaczynam rozumieć.

- Tak. - kiwa głową. - Bardzo dobrze.

- Są dwa egzemplarze. Ja mam jeden, on drugi. Trzeba zniszczyć oba.

- Pewnie tak.

- A jeśli to nie wypali? - pytam.

Patrzą na mnie ponuro.

- Nie mamy innych pomysłów. Musimy spróbować.

- Najpierw musimy ją znaleźć. Mówiłeś coś o jakimś przyjacielu. Możemy z nim porozmawiać?

- Nie żyje. Zmarł wiele lat temu.

Patrzę wściekłym wzrokiem na Liama.

- No co? - broni się. - To, że go zabrałem z tego świata to nie znaczy, że to moja wina.

- Ale prowadził dużo badań. Wyniki zapisywał w dziennikach. Musicie je tylko odnaleźć. Tam coś może być.

- Gdzie je znajdziemy?

- W jego domu. Mieszkał w małym miasteczku we Francji. Wprawdzie rodzina próbowała sprzedać posiadłość, ale z tego wiem, do dzisiaj nikt jej nie kupił. Podobno tam straszy.

- Świetnie. - mruczę pod nosem.

- Dam wam adres. Wyruszcie z samego rana. Teraz jazda po ciemku może być niebezpieczna.



*fragment z Nowego Testamentu (J 19, 28-37), Biblia Tysiąclecia


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro