18. Profesorski fach
Annabelle
Zatrzymaliśmy się przed starą, ogromną posiadłością. Brama otworzyła się przed nami z głośnym zgrzytem. Liam powoli wtoczył samochód na podjazd, zatrzymał się drzwiami wejściowymi, zgasił silnik i nacisnął na klamkę. Również wysiadłam z pojazdu i stanęłam przed nim, opierając się o maskę.
- Ten dom ma wygląd rodem z horroru. - skomentowałam.
Wysokie okiennice, ciężkie zasłony, stara farba - to wszystko nie zapowiadało miłego pobytu.
- To nasz dzisiejszy hotel?
- To nasza pomoc. - odpowiedział i ruszył do drzwi. Odepchnęłam się od maski i ruszyłam za nim.
- Powiedz, że nie spędzimy tu nocy? - proszę, proszę, proszę, nie...
- Tak. To też nasz dzisiejszy nocleg.
A niech to.
- Nie bój się. Najgorsze jeszcze przed nami.
- Ale ty potrafisz pocieszyć człowieka. - zrównałam się z nim, przez co mogłam zobaczyć cień uśmiechu na jego twarzy.
- Masz rację. Nie potrafię pocieszać. - zapukał kołatką do drzwi.
Te otworzyły się prawie od razu. Po drugiej stronie stał niski człowieczek w stroju lokaja.
- W czym mogę pomóc? - jego wzrok padł na mojego towarzysza. - Ach, to pan. Proszę wejść.
Otworzył szerzej drzwi i zaprosił nas gestem do środka.
- Mogę prosić państwa płaszcze?
Podałam mu kurtkę. Liam został w swojej.
- Kawy, herbaty? - drążył lokaj.
- Nie, dziękujemy. Chcielibyśmy zobaczyć się z panem domu.
- Już, już prowadzę. Proszę za mną.
Pokuśtykał po schodach na piętro.
Mimo ponurego wyglądu dom w środku prezentował się przepięknie. Urządzony został w staromodnym stylu z olbrzymim holem i kryształowym żyrandolem zwisającym dumnie z sufitu. W dole widać było drzwi prowadzące do poszczególnych pomieszczeń.
Szliśmy długim korytarzem do ostatnich drzwi. Prowadziły one do największej biblioteki, jaką widziałam w życiu. W jednym z foteli siedział starszy człowiek w okularach na nosie. Siwe włosy miał gładko zaczesane, na staromodnym garniturze nie widać było żadnej plamki. Podniósł się na nasz widok.
- Kogóż ja widzę! - rzekł gromkim głosem. - Czyżby ktoś tam stwierdził, że za długo już chodzę po tym świecie?
Uniosłam brwi, na co Liam tylko wzruszył ramionami.
- Jeszcze nie, stary druhu. Jeszcze nie. - podszedł do mężczyzny. Tamten uściskał go serdecznie, co mnie trochę zdziwiło.
- A kogóż to moje stare oczy widzą? Cóż to za piękna panienka? - poprawił okulary i wyciągnął do mnie rękę.
- Annabelle, proszę pana. - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Jakiż tam pan! - zaprotestował żywo. - Mów mi André.
- André, potrzebujemy twojej pomocy.
- No jasne. Starego przyjaciela to już tak po prostu nie można odwiedzić, co? Zawsze coś potrzeba.
- Wiesz dobrze, że nie mogę.
- Wiem, wiem. Siadajcie. - wskazał na fotele ustawione wokół stolika. - A więc co was sprowadza?
Liam nachylił się do niego.
- Potrzebuję informacji na temat jednej z bardzo starych relikwii.
Starzec wyraźnie się ożywił.
- Jakiej relikwii?
- Chrześcijańskiej. A dokładnie włóczni.
Mężczyzna wyprostował się gwałtownie.
- Słynna Włócznia Przeznaczenie! - wykrzyknął. - Po co ci ona?
- Właśnie. Po co ci ona? - powtórzyła zdumiona. Nie miałam pojęcia, co tu się dzieje.
- Potrzebujemy jej.
- I nie masz zamiaru mi powiedzieć do czego?
- Myślę, że już sam wiesz.
Starzec wstał, założył ręce na plecach i zaczął się przechadzać przed nami.
-Powiem ci wszystko, co wiem, ale to niezbyt dużo. - usiadł z powrotem na miejscu. - Jak zapewne sam wiesz, według Pisma Świętego, rzymski legionista Kasjusz, który zresztą po nawróceniu przyjął imię Lucjan, przebił nią ciało zmarłego Chrystusa przed zdjęciem go z krzyża.
Chłopak pokiwał głową.
- Pamiętam to.
Dopiero po chwili do mnie dotarło, że on to naprawdę PAMIĘTA. Sama przecież widziałam, że tam był.
- Po co to zrobił? - spytałam.
- Poczekajcie chwilę. Po co ja wam będę mówił.
Wstał i podszedł do innego stolika, zawalonego książkami i papierami.
- Gdzie to było... - mruczał do siebie. - A! Jest.
Wrócił do nas z egzemplarzem Biblii, szukał chwilę jakiejś strony i dopiero zaczął czytać.
- „Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę». Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!». I skłoniwszy głowę oddał ducha."
André przerwał na chwilę, by napić się wody.
- Słuchajcie teraz:
„Ponieważ był to dzień Przygotowania, aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat - ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem - Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kość jego nie będzie złamana. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili."*
Zamilkł na chwilę.
- Jeśli mnie pamięć nie myli, nie ma innego fragmentu w Biblii mówiącego o włóczni. Na tym trop się urywa. Do dziś nie mamy pojęcia co się z nią stało później.
Liam patrzył nieobecnym wzrokiem w okno i jeździł palcem po brodzie.
- Wiadomo, co się stało z Lucjanem?
- Nie.
- Czyli jesteśmy w kropce.
- Niekoniecznie. Mój przyjaciel mógł wiedzieć więcej na ten temat niż ja.
- Wiem jeszcze tylko, że Włócznia jest uważana za relikwię Męki Pańskiej oraz, że przypisywana jest jej cudowna moc uzdrawiania.
- Nie tylko. - mruknął Liam.
Staruszek popatrzył na niego niedowierzając.
- Co masz na myśli? - pyta.
- A jeśli może zabić kogoś, kto wymyka się śmierci?
Patrzą po sobie.
- Nigdy nie słyszałem gorszych bredni. - André stwierdza w końcu. - Włócznia to święta relikwia. Jeśli jeszcze istnieje na pewno służy dobru.
- Ale nie zaprzeczysz, że musi być ostra.
- Pewnie tak. Ale została umoczona w krwi Chrystusa.
- Jeśli wbijesz ją w serce, może zabić.
- To nie ma nic do rzeczy! - starzec protestuje. - Poza tym kogo chcesz zabić?
- Jej niedoszłego zabójcę. - wskazuje na mnie. - Podpisał ze mną pakt. JA nie mogę go zabić.
- Aha. Czyli Śmierć nie może go dosięgnąć, tak? Pod jakim warunkiem może zginąć?
- Gdy ją zabiję. - znów wskazuje na mnie.
- Aha. A ty nie chcesz, żeby ona umarła. I wszystko jasne.
- Czytasz mi w myślach. - mówi Liam. - Potrzebujemy czegoś, co nie zabije ciała, tylko duszę.
- Nie można zabić duszy! Wiesz to!
- To co mam zrobić? Ona nie uwolni się od prześladowców.
André zastanawia się przez chwilę.
- Jeśli nie można zabić duszy, zabijcie cyrograf.
- Co? -mówimy jednocześnie.
- Zabijcie to, co cię z nim wiąże. - mówi, patrząc w oczy Liamowi. - Umowa stanie się nieważna, a ty będziesz mógł go zabić.
- Jak?
- Słyszałeś jak mówiłem, że została umoczona w krwi Chrystusa? Jak mówiłem, że ma moc uzdrawiania? Jego dusza jest „chora" - robi cudzysłów w powietrzu. - Uzdrówcie ją. Zabijcie źródło choroby.
- Wbijemy ją w cyrograf. - zaczynam rozumieć.
- Tak. - kiwa głową. - Bardzo dobrze.
- Są dwa egzemplarze. Ja mam jeden, on drugi. Trzeba zniszczyć oba.
- Pewnie tak.
- A jeśli to nie wypali? - pytam.
Patrzą na mnie ponuro.
- Nie mamy innych pomysłów. Musimy spróbować.
- Najpierw musimy ją znaleźć. Mówiłeś coś o jakimś przyjacielu. Możemy z nim porozmawiać?
- Nie żyje. Zmarł wiele lat temu.
Patrzę wściekłym wzrokiem na Liama.
- No co? - broni się. - To, że go zabrałem z tego świata to nie znaczy, że to moja wina.
- Ale prowadził dużo badań. Wyniki zapisywał w dziennikach. Musicie je tylko odnaleźć. Tam coś może być.
- Gdzie je znajdziemy?
- W jego domu. Mieszkał w małym miasteczku we Francji. Wprawdzie rodzina próbowała sprzedać posiadłość, ale z tego wiem, do dzisiaj nikt jej nie kupił. Podobno tam straszy.
- Świetnie. - mruczę pod nosem.
- Dam wam adres. Wyruszcie z samego rana. Teraz jazda po ciemku może być niebezpieczna.
*fragment z Nowego Testamentu (J 19, 28-37), Biblia Tysiąclecia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro