rozdział 12
Nastepnego dnia Elsa zawołała nas na śniadanie do jadalni która była naszą wspólną jadalnią.
-Jak dzieci dziś jest wasz ostatni dzień tutaj ,zaraz dołączy do nas kolejna osoba
-Chcesz powiedzieć, że ktoś został wylosowany Przez myśl przeszło mi żeby to nie byla moja siostra przeciez ona nie ma jeszcze 13lat
-Nie po prostu będzie to wasz ,jakby to powiedzieć. O już wiem nauczyciel.
Za chwilę pojawił się w drzwiach przystojny dobrze ubrany faceta. Był ubrany w granatowy garnitur ,czarne włosy postawione na żel. Jego brązowe oczy spojrzały w moją stronę. Uśmiechnął się i wszedł do środka.
-Witam was moi drodzy jestem Leon, bede wam trochę pomagać
-Co znaczny trochę- zapytałam
Jego głos był bardzo śliczny
-Nie mogę wam pomóc wygrać, ale bede sie starał pomagać. Ułatwić wam leczenie, wysłać picie czy co kolwiek bedzie wam potrzebne o ile znajdą się sponsorzy
-Jacy sponsorzy- zapytał Eryk
-Sponsorzy to osoby bogate które będą chcieli zapłacić by was utrzymać przy życiu
-A jak nie bedzie
- tego nie wiem będziecie musieli czekać aż kogoś znajdę.
-a jak nie to co?
-Raczej się tak nie zdarzy. Lecz tego nie jestem pewny
-Właśnie nie jesteś pewny
-Eryk przestań się czepiać
-Bo co Eva ,co mi zarobisz. Myślisz że się ciebie boję
-Dosyć! Jako wasz nauczyciel nie chcę słuchać kłótni z waszej strony. Macie działać razem bo inaczej zginiecie szybciej niż ja znajdę sponsora. Czy wam to się podoba czy nie musicie się trzymać razem. Ja wam nie każe się w sobie zakochiwać tylko być pomocnym dla drugiej strony.
-Przecież i tak będziemy musieli się zabić, to powiedz jak mam zabić Eve,Eryka i Mirande. Powiedz jak
-Nie wiem
-No właśnie nie wiesz tego
-Dobrze
-Odpuść sobie
-Nie gadaj tak do mnie
-Bo co ty nie idziesz na śmierć tylko my
Po tym Peter wstał od stołu i wyszedł a ja za nim
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro