Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

- Mamo, widzę ją! - Zawołał Karol trzymając się firany. - Gdzie, gdzie? - Mała Anna podbiegła do brata, próbując się przecisnąć do okna. 

- Faktycznie, jest! Jak pięknie świeci. - Rodzeństwo wpatrywało się w niebo. Oboje byli bardzo podekscytowani.  - Wypatrzyliście już pierwszą gwiazdkę? - Elżbieta podeszła i delikatnie objęła swoje dzieci.

- Zobacz mamo, tam jest. - Karol wskazał palcem na mały jasny punkcik, wyróżniający się na tle granatowego nieba. - Dobrze, zatem możemy zaczynać. - Elżbieta uśmiechnęła się i złożyła pocałunki na czubkach głowy swoich pociech.

- Taaak! -  Dzieci krzyknęły i pobiegły w stronę stołu. Reszta rodziny była już przy nim zebrana. Było już tradycją, że wszyscy zjeżdżali się do Sandringham na Święta Bożego Narodzenia. Rezydencja pięknie udekorowana świątecznymi ozdobami miała bardzo przytulne wnętrza. Zielone choinki stały wokół trzaskającego ogniem kominka. Wszędzie unosił się słodki zapach piernika. Na środku pokoju był ogromny stół z jedzeniem, wokół którego stali członkowie rodziny popijając wino i wymieniając się zdaniami.  Małgorzata rozmawiała razem z matką. Filip był zanurzony w pogawędce z wujem Dickie'm oraz kuzynami.

- Pierwsza gwiazda! - Krzyczała Anna, biegając wokół stołu. - Możemy zaczynać! - Wołał Karol goniąc siostrę. - Zapanowała cisza. Wszystkie oczy skierowały się na dzieci.

- Nareszcie, już zgłodniałam. - Powiedziała Małgorzata i wygasiła papierosa w popielniczce. - Możemy siadać do stołu. - Ogłosiła wszystkim Elżbieta. Zajęła miejsce obok swojego męża i siostry. Reszta rodziny czekała, aż głowa rodziny pierwsza usiądzie. Filip jako prawdziwy dżentelmenem odsunął krzesła obu siostrą.

- Dziękuje. - Odpowiedziały równocześnie, wywołując śmiech na twarzy Księcia Edynburga. - Proszę bardzo drogie damy. - Mrugnął zawadiacko w ich stronę.

- Wygląda wspaniale. - Królowa matka nałożyła kawałek ciasta czekoladowego na talerz. - Kucharze naprawdę się postarali. - Patrica, kuzynka Filipa odrazu podłapała temat do rozmowy obserwując suto zastawiony stół.

- Mamo, ja też chce! - Anna zawołała i sięgnęła do patery z ciastem, w międzyczasie mocząc rękaw swojego sweterka w sosie do sałatki. Filip zachichotał i pomógł córce bezpiecznie przenieść jedzenie na talerz. - Jedzcie, bo zaprosiłem na później specjalnego gościa. - Powiedział z miną zgrywusa.

Elżbieta odwróciła się zaskoczona w jego stronę. - Co ty znowu kombinujesz? To mają być spokojne święta. - Szepnęła. - Nie martw się Lilibet, spodoba Ci się. - Odpowiedział z zapiekanką w ustach i pocałował żonę w policzek. Elżbieta przewróciła oczami i westchnęła zerkając kątem oka na Filipa. Wróciła do spożywania sałatki.

Wszyscy skupili się na jedzeniu. Potrawy w mgnieniu oka zniknęły ze stołu, a służba szybko uwijała się między gośćmi, sprzątając brudne naczynia. Kiedy wieczerza została zakończona do drzwi zapukali kolędnicy. Weszli śpiewając  „In The Bleak Midwinter".

Rodzina usiadła w salonie. Wszyscy zajęli miękkie kanapy i śpiewali pieśni razem z kolędnikami. Piękny, rodzinny, pełen spokoju czas, to było coś, czego im brakowało. Służba roznosiła kieliszki z grzanym winem, dzieląc się uśmiechem i życzeniami.

Elżbieta usiadła na kanapie, opierając głowę na ramieniu Filipa, który objął ją ręką i masował delikatnie plecy. Karol siedział po drugiej stronie przytulając się do matki, a Anna bawiła się klockami na podłodze opierając się wygodnie o nogi królowej. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.

Elżbieta przymknęła oczy wsłuchując się w kołyszącą  melodię kolędy. Nagle Filip zdjął z niej rękę. - Za moment wracam mon petit chou. - Szepnął jej do ucha i wstał z kanapy. Mrugnął okiem do zaskoczonej żony i podszedł do jednego ze służących. Elżbieta obserwowała jak Filip mówi coś do ucha służbie i wychodzi z pokoju.

- Dokąd poszedł twój szanowny małżonek? - Zapytała Małgorzata, dosiadając się do siostry. Zaciągnęła się papierosem i wypuściła mały kłębek dymu. Elżbieta odwróciła się w jej stronę. Już miała otworzyć usta aby odpowiedzieć ale w tej chwili kolędnicy zakończyli swoj koncert i wszyscy zaczęli bić brawo.

- Też bym chciała to wiedzieć. - Odparła Elżbieta i wstała by podziękować chórowi. Każdy dostał po kieliszku z winem (oprócz dzieci, one dostały kubki z gorącą czekoladą). Królowa podziękowała  wszystkim w imieniu całej rodziny i wzniosła toast z życzeniami. Kolędnicy zaśpiewali jeszcze ostatnią piosenkę i wyszli kłaniając się królowej, życząc wszystkim Wesołych Świąt.

Wszyscy z powrotem zanurzyli się w swobodnej rozmowie. Anna i Karol gonili się wokół choinki. Wtedy jeden z służących wyszedł na środek pokoju i głośno odchrząknął. Zapanowała cisza i oczy gości skierowały się na niego. - Czekamy teraz na specjalną osobę, która przybył tu z dalekiej północy. - Zatrzymał się szukając wzrokiem królewskich dzieci.

- Pragnie on osobiście wręczyć prezenty waszym wysokością. - Powiedział i w tym momencie za drzwiami rozległ się dźwięk dzwonka. Głośne „Ho, Ho, Ho" rozeszło się po korytarzach. Wszyscy spojrzeli na drzwi. Brzęczenie dzwonka stało się coraz głośniejsze. - Czy są tu jakieś grzeczne dzieci? - Zawołał gruby męski głos.  Anna i Karol podbiegli do matki i chwycili ją za nogi. Schowali się w fałdy jej sukienki i wyglądali zza materiału na drzwi.

- „Ho, Ho, Ho"- Powtórzył głos i drewniane wrota otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Najpierw gościom ukazała się czerwona czapka z pomponem i burza białych loków. Chwile później cała postać świetego  Mikołaja wyłoniła się zza drzwi. Mężczyzna trzymał w jednej ręce dzwonek, a w drugiej wielki wór z prezentami. Stanął na środku pokoju i przesunął  wzrokiem po wszystkich  zebranych.

- Witajcie - Zawołał donośnym głosem.  Elżbieta otwarła usta i wpatrywala się w Filipa przebranego za Mikołaja. Nie była w stanie się ruszyć, nie spodziewała się takiego pomysłu męża. - Filip jest niemożliwy. - Małgorzata szepnęła do siostry i zaczęła się śmiać. Elżbieta nadal stała jak słup soli. Patrica i wujek Dickie zachichotali komentując po cichu wygląd Filipa. Służący przesunął fotel dla gościa, by mógł usiąść.

Filip usiadł i położył przed sobą wór z prezentami. Potarł ręką długą białą brodę i mruknął. - Przybyłem z dalekiej północy, by osobiście wręczyć wam prezenty. - Powiedział poważnie. - Ale dostaną je tylko osoby, które były grzeczne. Czy byliście grzeczni? - Zawołał i uśmiechnął się pod nosem widząc zdziwioną minę Elżbiety. Musiał powstrzymać się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

- Byliśmy! - Rodzina odpowiedziała chórem. - Jak najbardziej. - Dodała z rozbawieniem królowa matka. - Dobrze, zatem myśle, że mogę wam rozdać upominki... - Otworzył worek i zanim włożył rękę do środka spojrzał na swoje dzieci schowane w sukni Elżbiety. Uśmiechał się do nich i powiedział: - Karol i Anna... - Rodzeństwo z szeroko otwartymi oczami spojrzało się na siebie, a potem na matkę. Elżbieta uśmiechnęła się do nich. - Idźcie do niego. - Dzieci niepewnie puściły materiał sukienki i trzymając się za rękę powoli podeszły do Świętego Mikołaja.

- Nie bójcie się, chodźcie. - Filip zachęcił ich machając ręką. Kiedy stanęli przed nim zmierzył ich wzrokiem od góry do dołu. - Czy byliście grzeczni w tym roku? - Tak! - Odpowiedziała Anna. - A ty? - Filip pochylił się nad Karolem.

- T - Tak... - Wyjąkał chłopiec pocierając z zakłopotaniem nos. - Bardzo dobrze... Odparł Mikołaj. - A czy pomagaliście swojej mamie? - Zapytał i spojrzał na Elżbietę, która uśmiechnęła się nieśmiało. Małgorzata dała jej lekkiego kuksańca w bok nie kryjąc rozbawienia. Filip mrugnął do nich okiem. - Pomagaliśmy! - Odpowiedziało rodzeństwo.

- Dobrze, zatem zobaczmy co kryje się w worku. Pomożecie mi. - Powiedział. - Chodźcie do mnie. - Mówiąc to wskazał na swoje kolana. - Chwycił Annę i posadził ją na jednym kolanie, chwile później  Karol wdrapał się  na drugie kolano. - Trzymajcie worek. - Powiedział i podał im i materiał. Kiedy dzieci trzymały worek, Filip wyciągnął pierwszą paczkę. Przesunął ją pod światło, tak żeby widzieć litery.

- To jest dla Karola. - Przeczytał napis na kolorowym papierze. - Proszę bardzo chłopcze. - Odparł podając mu pakunek. - Dziękuje. - Odpowiedział Karol. Chwycił paczkę i przytulił świetego Mikołaja. Filip poklepał go po ramieniu i z powrotem zanurkował w worku. Wyciągnął z niego kolejne kolorowe pudełko.

- To jest dla Anny. - Powiedział podając pakunek w ręce dziewczynki. - Uważaj, bo jest dość ciężki młoda damo. - Mruknął i pomógł trzymać jej paczkę. - Dziękuję -  Pisnęła Anna i przytuliła się do mężczyzny. Po chwili odparła.

- Pachniesz tak jak tatuś - Trzymała twarz wtuloną w czerwony strój Mikołaja. - Yyyy, No cóż... yyyy. - Zająkał się Filip. I spojrzał w kierunku rodziny. Śmiali się z niego. Królowa matka pokręciła lekko głową, a Dickie złapał się za czoło. Małgorzata zaczęła klaskać. Filip złapał kontakt wzrokowy z Elżbietą, która zakrywała swoje usta dłonią. Jej oczy błyszczały od śmiechu. Filip westchnął i powiedział. - To dlatego, że twój tata pomagał mi wyciągnąć ten wielki worek prezentów z moich sań.

- Och, a gdzie on teraz jest? - Zapytała Anna, patrząc prosto w jego oczy badawczym wzrokiem. - Filip przełknął ślinę. Bał się, że córka go rozpozna. - On teraz pilnuje moich reniferów. - Powiedział szybko. - Zróbmy sobie zdjęcie, co wy na to? - Uśmiechnął się i odwrócił dzieci w stronę rodziny. Elżbieta cicho się zaśmiała i poszła po aparat. Wróciła chwilę później trzymając go w rękach.

- Dobrze, spójrzcie się tutaj i powiedzcie „cheese". - Zawołała i nacisnęła spust migawki. Zrobiła kilka zdjęć i opuściła aparat - Wspaniale. Idźcie teraz usiąść. - Powiedział Mikołaj i delikatnie zepchnął dzieci z kolan. Pomachał ręką i kiedy rodzeństwo odeszło pare metrów otarł z czoła krople potu. - Było blisko -  Powiedział w myślach. - Mamo, ciociu! - Anna podbiegła na swoje miejsce na kanapie.

- Patrzcie jakie dostaliśmy prezenty! - Dziewczynka wpadła na Małgorzatę, nie umiejąc sobie poradzić z ciężkim pudłem. - Uważaj kochanie. - Odpowiedziała księżniczka i pomogła siostrzenicy położyć karton na kanapie. - Poczekajcie na wszystkich, wtedy odpakujemy razem prezenty. - Królowa matka podeszła do swoich wnucząt i wzięła je na kolana. Filip spojrzał się na resztę rodziny, która czekała na dalsze rozwiniecie sytuacji. Wszystkie oczy były zawieszone na mężczyźnie w czerwonym stroju.

- Dobrze, zobaczmy kto jest następny. - Filip wyciągnął kolejną paczkę z worka. - Patrica - Przeczytał kartkę i podszedł do swojej kuzynki wręczając jej prezent. - Dziękuje bardzo. - Powiedziała ze szczerym śmiechem i przytuliła się do niego. Filip wrócił na swoje miejsce po kolejne prezenty. Pogrzebał ręką i wyciągnął z dna dwie paczki.

- Wujek Dickie i Małgorzata. - Powiedział rozglądając się po pokoju. Dickie rozłożył ręce i westchnął: - No, zobaczymy czy znowu będą to kapcie czy może coś innego. - Zawołał i sam podszedł do Filipa wyrywając mu prezent z rąk. Poklepał go po plecach i wrócił na swoje miejsce potrząsając paczką. Filip stał w miejscu patrząc na rękę, w której  przed chwilą jeszcze trzymał prezent dla Dickie'ego. Otrząsnął się i odsunął z twarzy kosmyk białych włosów.

- Tak - Rzekł. - To jeszcze paczka dla księżniczki... - Przyszedł do kobiety i z ukłonem wręczył jej prezent. - Dziękuje Mikołaju. - Powiedziała z błyskiem w oku i pocałowała go w policzek. - Do twarzy Ci w tym czerwonym stroju. - Szepnęła mu do ucha, chichocząc. Filip odwzajemnił uśmiech i skłonił się jeszcze raz. Szybko opróżnił worek rozdając pozostałe prezenty. Wszyscy otrzymali paczki oprócz Elżbiety. Filip usiadł wygodnie w fotelu i potrząsnął workiem.

- Oho... chyba coś tu jeszcze zostało. - Mruknął i uśmiechnął się, doskonale wiedząc, kto jeszcze nie został obdarowany. Ostentacyjnie wyciągnął paczkę tak, żeby wszyscy dokładnie widzieli.

- Elżbieta. - Przeczytał głośno i powoli. Podniósł głowę, spotkał wzrok żony. Uniósł psotnie brew i powiedział: - Jestem już zmęczony... proszę podejdź. - Skinął głową. Elżbieta rozejrzała się wokół siebie. Popatrzyła na siostrę i matkę oraz poczuła palący wzrok pozostałych członków rodziny na swoich plecach. Westchnęła i z zrezygnowaniem pokręciła głową. Stanęła przed Filipem pełna gracji z postawą królowej. Zmierzyła go wzrokiem. Mężczyzna przygryzł wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Rozsunął nogi i poklepał się w kolano.

- Siadaj Madame. - Powiedział ochryple i przeczesał palcami białą brodę. Policzki królowej oblały się czerwonym rumieńcem.

- Filip... - Szepnęła zawstydzona. Filip patrzył się na nią z głupim uśmiechem i podał jej rękę. Elżbieta spojrzała na rodzine szukając ratunku, jednak wszyscy zamiast ją wesprzeć chichotali i wołali, żeby usiadła. - Nie bój się mamusiu. Mikołaj jest bardzo miły. - Powiedziała wesoło Anna. - No właśnie, nie bój się... - Dodał Filip i chwycił ją za talię, powoli prowadząc na swoje kolano. Nie miała wyboru. Delikatnie uniosła suknię i usiadła. Westchnęła cicho, przełknęła ślinę i spojrzała na Mikołaja. Jej mąż wpatrywał się przez chwilę w jej czerwoną twarz i przyciągnął jej ciało bliżej siebie.

- No, teraz jej dobrze. - Powiedział ponętnym głosem, mrugając do niej okiem. - Elżbieta nerwowo odchrząknęła i przetarła twarz dłonią próbując ukryć swoje zażenowanie. Nie pomógł jej w tym chichot Małgorzaty. Policzyła w myślach do 10 i przybrała swój poważny wizerunek. Chociaż jak bardzo poważnie mogła wyglądać królowa siedząca na kolanach Świętego Mikołaja?... Filip nie dał za wygraną i wykrzywił twarz w głupim grymasie, tak jak to uczynił na ich własnym ślubie. Królowa choć próbowała, to nie wytrzymała i cicho parsknęła śmiechem.

- Widzę, że jest Ci bardzo wesoło Wasza Wysokość. - Powiedział Mikołaj. - Czy byłaś grzeczną dziewczynką? - Przechylił głowę, by spojrzeć  jej w oczy. Elżbieta uniosła brew i postanowiła zagrać w tę grę. - Byłam? - Zapytała swoim królewskim tonem głosu nie dając się tym razem zawstydzić.

Filip odpowiedział jej swoim złośliwym uśmiechem, co ją trochę zaniepokoiło.  Zanim zaczęła poważnie zastanawiać się nad tym, czy to była dobra decyzja droczyć się z mężem publicznie, to on wyciągnął z kieszeni zwiniętą kartkę. Powoli rozwinął zawiniątko i odchrząknął zerkając to na żonę, to na kartkę.

- Hmm... - Zamruczał, głęboko zainteresowany lekturą. - Hmmm. - Powtórzył i potarł brodę ręką. Elżbieta zmarszczyła brwi, patrzyła zaintrygowana na Mikołaja. - Mężczyzna zerknął na obserwujących ich gości i przeniósł niepewnie wzrok na królową. To jego dziwne zachowanie odebrało trochę pewności siebie Elżbiety. - Co on do diaska robi?... - Zapytała w myślach.

- Cóż... - Filip przerwał niezręczne oczekiwanie. - Niestety z moich protokołów wynika, że nie byłaś do końca grzeczna... - Smutno spojrzał w jej oczy (teraz był genialnym aktorem). Elżbieta jeszcze mocniej zmarszczyła brwi, zastanawiając się o co mu chodzi. 

- Tak... - Westchnął. - Jej wzrok wypalał w nim dziurę. - Dlaczego nie słuchałaś się swojego przystojnego, idealnego i mądrego męża? - Zapytał całkowicie poważnie, sprawiając, że Elżbietę zatkało. - Ouuu... - Usłyszeli za sobą rozbawione głosy członków rodziny. Czerwone rumieńce na nowo wylały się jej na twarzy.

Pokręciła głową i odpowiedziała z lekką złośliwością: - Ponieważ, opowiadał dużo głupot. - Filip zmarszczył brwi i odwracając głowę w kierunku widowni pokiwał nią znacząco rozkładając ręce. To podsyciło tylko emocję u obserwujących ich gości.

- Twój mąż mówi same mądre rzeczy. - Odpowiedział z uśmiechem głośno i wyraźnie, bardziej do obserwatorów niż do Elżbiety. Dopiero po chwili spojrzał na nią znacząco unosząc brew. Elżbieta wiedziała, że nie wygra tego pojedynku i nie chcąc się bardziej kompromitować, tylko westchnęła, pochyliła się nad uchem Filipa szepcząc: - Późnej dostaniesz za swoje. - Odwróciła się w stronę rodziny i z wymuszonym uśmiechem powiedziała: - Oczywiście, że tak... - Chciała wstać i zakończyć to przedstawienie ale silna męska ręka złapała ją za nadgarstek.

- Poczekaj królewno... - Usłyszała głos swojego męża. - Za te czyny musisz otrzymać karę...5 razy rózgą w tyłek... - Odwróciła na niego swoje oburzone spojrzenie. Tego było już dla niej za wiele. On śmiał się bezczelnie prosto w jej czerwoną (nie wiedział czy bardziej z gniewu czy wstydu) twarz.

- Proszę się przełożyć przez kolano. - Mruknął, a cała rodzina wybuchła śmiechem. Elżbieta już chyba nie mogła być bardziej czerwona. Wszystko czego chciała to zapaść się pod ziemię. Posłała mu zabójcze spojrzenie. -  Fili... znaczy Mikołaju...- Nie zdążyła dokończyć, bo uciszył ją przykładając jej palec do ust.

- Ale!... - Powiedział głośno uciszając całe towarzystwo. Zerknął jeszcze na kartkę z „grzechami" Elżbiety. - Mogą być czynności łagodzące... - Odparł spokojnie. - Uśmiechnął się łobuzersko w stronę żony. - Pocałunek wymaże wszystkie winy. - Powiedział zadowolony z siebie i mrugnął do gości wywołując kolejną falę śmiechu. Elżbieta myślała, że zaraz wyjdzie z siebie. - Na co on sobie tu pozwala! - Głos krzyczał w jej głowie.

- Filip... - Wycedziła cicho przez zęby. Głupi uśmiech nie schodził z jego twarzy, a dwoje niebieskich oczu pobłyskiwało wesoło zza białych kępek włosów. - Musisz zadecydować. - Powiedział spokojnie. - Liczę do trzech. Raz. - Zaczął, a Elżbieta właśnie zabijała go swoim wzrokiem. - Dwa... - Uniósł swoje brwi w znaczący sposób, kiedy królowa wzięła głęboki oddech i podkręciła głową z politowaniem próbując opanować swoje emocje.

- Dzieci zamknijcie oczy, dwa i pół...- Odparł z miną zgrywusa, bo wiedział, że wygrał. Anna i Karol nawzajem przyłożyli swoje ręce do twarzy. Elżbieta czując presje zacisnęła dłonie w pięści i patrzyła prosto w oczy Filipa. - Nie zrobisz tego...- Niewerbalna komunikacja między nimi trwała. Jego błyszczące oczy mówiły coś zupełnie innego.

- Trzy! - On to zrobi... - Myślała zrezygnowana już Elżbieta. Wiedziała, że jest do tego zdolny, on tego po prostu chce... - To wszystko mówiły jego źrenice. Kobieta wzięła głęboki oddech i przyznając mu wygraną, pochyliła się do tych pokrytych bezczelnym uśmiechem ust. Filip odsunął lekko białą brodę i zamknął ich twarze w namiętnym pocałunku. Jego język badał jej wargi całkowicie zaskakując Elżbietę. Gdzieś za jej plecami rodzina zaczęła klaskać i rzucać niezrozumiałe dla niej komentarze. Filip objął ją ramionami dociskając do siebie, wpychając swój język jeszcze głębiej. Jego palce władczo wbiły się w jej talię.

- Wystarczy już! - Wymamrotała mu w usta tracąc oddech i odsunęła się od niego głośno dysząc. Widownia nie przestawała wiwatować, a Dickie głośno zagwizdał. - Filip poklepał ją lekko po plecach i z uśmiechem szepnął do jej ucha. - Szczerze, to nie myślałem, że się na to zgodzisz Kapusta. - Odparł, a ona obdarowała go spojrzeniem z niedowierzaniem i złością.

- Dała się mu wkręcić... -  Grzmiało w jej głowie. Teraz najchętniej uderzyłaby sobie solidnego facepalma. Filip widział jej zakłopotanie więc dał jej szybkiego buziaka w policzek, mówiąc: - Kocham Cię Lilibet.

- Czy możemy już otworzyć oczy? - Zapytał zirytowany Karol. - No właśnie! - Odpowiedział mu Anna, lekko rozchylając palce. -  Oczywiście. - Odparł Święty Mikołaj. - Dzieci odetchnęły z ulgą i zdjęły swoje dłonie z oczu. Elżbieta wstała i z rumieńcem na twarzy ruszyła na swoje miejsce na kanapie. Królowa matka przesunęła jej się zostawiajac kawałek wolnej poduszki.

-  Chwila! - Zawołał mężczyzna. Elżbieta odwróciła  się z powrotem w jego stronę. - Jeszcze prezent! - Dodał Filip i mrugnął okiem podchodząc do niej i podając jej paczkę.

- Jednak ja bym na twoim miejscu tego tutaj nie otwierał. - Szepnął jej figlarnie do ucha i kłaniając nisko pomachał wszystkim wołając „HO, HO, HO", ruszył w kierunku drzwi, zostawiajac zdziwioną Elżbietę na środku pokoju.

- Papa Mikołaju! - Zawołały dzieci i pomachały na pożegnanie. - Do zobaczenia za rok. - Odpowiedział Mikołaj i wychylając jeszcze głowie zza drzwi dodał: - Bądźcie grzeczni! - Zaśmiał się głęboko i drewniane wrota zatrzasnęły się za nim. Wszyscy wrócili do wspólnej rozmowy i zaczęli odpakowywać prezenty.

- No nie... Znowu kapcie! - Jęknął Dickie. Stojący wokół niego kuzyni ryknęli śmiechem. - Ooo, ale jest też jeszcze butelka whisky. - Powiedział rozpromieniony. -  W takim razie trzeba to opić! - Powiedzieli wspólnie i ruszyli po szklanki. - Ale piękne... - Małgorzata przymierzała błyszczące perły i pochwaliła nową chustę Patricy. Królowa matka gładziła ręką jedwabny szal, podziwiając jego kraciasty wzór.

- Wow... - Karol przesunął palcem po błyszczącej karoserii swojego nowego modelu samochodu. - Pokaż! - Powiedziała Anna trzymając w rękach porcelanową lalkę. Zachwycali się przez chwilę swoimi prezentami.

-  A ty co dostałaś mamo? - Chłopiec podszedł do stojącej na środku pokoju Elżbiety. - Ja, yyy cóż. - Powiedziała wpatrując się w pokryte kolorowym papierem pudełko. Potrząsnęła nim lekko i zanim zdążyła wymyślić odpowiedź mała Anna podbiegła i krzyknęła: - Pomogę Ci mamusiu!. Chwyciła jej prezent i zaczęła zrywać z niego papier.

W tej chwili do pokoju wszedł Filip już w swoim zwykłym ubraniu. Cała rodzina zwróciła oczy w jego stronę i zaczęła klaskać i wołać różne komplementy. Anna spojrzała na ojca i rzuciła na podłogę do połowy rozerwane pudełko.

- Tatuś! - Zawołała i podbiegła do mężczyzny wpadając mu w ramiona. - Jest moja księżniczka. - Powiedział okręcając się z nią w ramionach. Dziewczynka głośno się zaśmiała, trzymając się mocno szyi Filipa.

- Tatku, odwiedził nas Święty Mikołaj! Przyniósł nam prezenty! - Anna zeskoczyła z rąk Filipa i pobiegła po swoją nową lalkę. - Zobacz! - Wow, ale super lalka kochanie. - Powiedział mężczyzna i złożył pocałunek na głowie córki. - Idź, pokaż babci swoją nowa zabawkę. - Pchnął ją delikatnie do przodu i obserwował jak chwiejnym krokiem szła w stronę kanapy. Zaśmiał się i przeczesał swoje blond włosy. Wszyscy wrócili do oglądania prezentów.

Oczy Filipa spoczęły na Elżbiecie, która nieco rozkojarzona nadal stała na środku pokoju. Westchnął cicho i schylił się po leżącą na podłodze do połowy rozpakowaną paczkę.

- Było blisko, prawda? - Powiedział i podał prezent swojej żonie. Stanął na przeciwko niej i z zarezerwowanym tylko dla niej uśmiechem pogładził jej policzek. Spojrzała zdezorientowana najpierw na niego, potem na paczkę w swoich rękach.

- Zobacz co jest w środku... - Zamruczał. Elżbieta zamrugała kilka razy oczami i powoli zaczęła zrywać papier do końca. Zajrzała do środka pudełka i jej oczą ukazała się czerwona bielizna z koronkowymi, białymi brzegami. - Podoba Ci się? - Wysapał jej do ucha, sprawiając, że przez plecy przeszedł ją dreszcz. Podniosła głowę i spotkała przenikliwy wzrok męża. Czerwony rumieniec oblał jej twarz.

- Co tam macie gołąbki? - Zawołała za ich plecami Małgorzata. Elżbieta podskoczyła zaskoczona. Odwróciła się do siostry z otwartymi ustami. Stała tak, nie wiedząc, co powiedzieć. - Myślę, że raczej nie powinnaś tego widzieć. - Odparł spokojnie Filip i dał szwagierce jednoznaczne spojrzenie. - Rozumiem... - Kobieta uśmiechnęła się i znacząco uniosła brwi. Filip odpowiedział kiwając głową. Małgorzata poklepała siostrę po ramieniu i śmiejąc się pod nosem odeszła. Gdy oddaliła się na wystarczającą odległość Filip z powrotem zwrócił się w kierunku żony.

- Pomyślałem, że mogłabyś zostać moją odwrotną Panią Mikołajową. - Filip chwycił ją za talię i przysunął do siebie. Elżbieta zmarszczyła brwi. - Dlaczego odwrotną? - Zapytała zdziwiona.

Książę zbliżył się do niej i odsunął z jej czoła kosmyk włosów. - Ja robię „Ho, ho, ho", a ty będziesz robiła „Oh, oh, oh". - Powiedział tak blisko jej twarzy, że mogła poczuć jego gorący oddech.

- Filip! - Pisnęła. - Ktoś mógł to usłyszeć! -  Czerwona jak burak Elżbieta, rozejrzała się wokoło patrząc, czy nikogo niema w pobliżu. Cicho westchnęła i spojrzała na twarz męża. Filip wpatrywał się w nią z pożądliwym blaskiem w oczach. Rozmowa, którą teraz toczyli odbywała się tylko na lini ich wzroku. Filip uniósł jedną brew i głośno wciągnął powietrze nosem. Elżbieta przygryzła wargę i dała mu nieśmiały ale pełen obietnicy uśmiech. Kąciki ust Filipa drgnęły.

Chwycił jej twarz w dłonie i pocałował głęboko i zmysłowo. Po paru sekundach puścili swoje usta. Elżbieta oblizała wargi i zawstydzona jak nastolatka spojrzała na Filipa.

- Ty nie dostałeś prezentu... - Szepnęła strzepując pyłek z jego marynarki. - Och, ty mi z pewnością wystarczysz mon petit chou.- Odparł całując ją w czoło i szczerze się do niej uśmiechnął. Elżbieta odpowiedziała tym samym.

Książę zaoferował ramię swojej królowej. Ona chwyciła go pod rękę i trzymając się blisko siebie wrócili do siedzącej na kanapach rodziny. Zapowiada się obiecująca noc...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro