Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

one

❝ a więc... masz śmietnik pod zlewem ? ❞

***

To był dość ciepły, aczkolwiek wietrzny listopadowy dzień.

Liście już dawno opadły, jedynie kilka najwytrwalszych wciąż kiwało się na suchych gałęziach. Na jasnym niebie leniwie przesuwały się poszarzałe chmury, przez które nieśmiało, lecz licznie przebijały się przebłyski intensywnie świecącego śłońca. Wiatr delikatnie szarpał kurtkami i płaszczami nielicznych przechodni spieszących się ze szkoły i pracy do domu.

Kawiarnia "Chlebuś" była uważana za najlepszą w mieście. Serwowano tam ciepłe napoje, takie jak kawa, herbata i kakao, jak i chłodne koktajle oraz mleczne szejki. Można było zamówić także różnego rodzaju ciastka, od malutkich przekładanych ciasteczek przez pączki, do serników, a w niedziele rano można tam nabyć ciepłe bułeczki drożdżowe i jak sama nazwa kawiarni wskazuje - chleb.

Kolejną rzeczą, za którą mieszkańcy uwielbiali "Chlebuś" to możliwość zakupienia naturalnych lodów przez cały rok. Mało jaka lodziarnia była otwarta w zimę, a jak ktoś miał ochotę to musiał kupować tanie świderki w Żabce, które z resztą rzadko kiedy się tam pojawiały.

Jednak nie tylko to sprawiało, że tyle ludzi tam przesiadywało. Powodem tym były... koty. Małe, jak i całkiem spore tulaśne kulki, które mrucząc domagały się pieszczot. Nie drapały i nie gryzły, gdyż "Chlebusiu" mieszkały same łagodne słodziaki. Nie pałętały sie pod nogami, bowiem w innym wypadku wydarzyłoby się sporo katastrof z uczestnictwem kelnerki, gości, jak i jedzenia bądź picia. Wszystkie sześć kotów miało swój teren we wnęce wielkości małego pokoju oddzielonego od reszty kawiarni regałami.

A jeśli mowa o wystroju "Chlebusia" to on również bardzo zachęcał.

Przez szereg wysokich okien budynku wpadało słońce oświetlając większość pomieszczenia. Było one urządzone dość nowocześnie.

Przy wejściu stały dwa metalowe wieszaki. Przez połowę długości lewej ściany, aż do barku poustawiane były regały na książki zbudowane z metalu z drewnianymi półkami.

Dalej, znajdował się wcześniej wspomniany kontuar z drewna. Blat był ciemny i metalowy, a przy nim stały wysokie krzesła z tego samego materiału, na których leżało parę szarych poduszek. Koniec barku zaznaczała ścianka działowa z cegieł, za którą znajdowały się schodki na wyższe piętro, ale o nim za chwilę.

Za schodami był korytarz, który prowadził do łazienek, urządzonych w prostym stylu.

Naprzeciwko wejścia do kawiarni, na samym końcu pomieszczenia stały dwa regały oddzielające sporą wnękę, w której mieszkały koty. Znajdowały się tam różnego rodzaju drapaki, parę szarych kanap i metalowy stolik.

Przy oknach stały siedziska zrobione z pomalowanych na biało drewnianych palet, a na nich leżało mnóstwo kolorowych poduszek. Niedaleko zajmowały miejsce metalowe okrągłe stoliki. W całym pomieszczeniu porozstawiano nieduże, bo dla maksymalnie czterech osób stoły wraz z krzesłami.

Sufit był dwupiętrowy, od linii barku wgłąb znajdowało się drugie piętro. Barierki zostały zrobione z metalu i wisiało na nich mnóstwo doniczek z roślinami. Góra nie różniła się meblami od dolnego piętra, te same stoliki, krzesła i siedziska.

Ściany w całej kawiarni były szare, a niektóre wzbogacono o ciemne cegły. Większość wolnych miejsc została zapełniona minimalistycznymi obrazami lub roślinami. Pomieszczenia oświetlono nastrojowymi ledowymi lampkami i nisko zawieszonymi żarówkami.

Za każdym razem, po wejściu do środka klienta uderzał zapach kawy, herbaty i starych książek. Wprost idealnie.

Była dość wczesna godzina, bo dopiero trzynasta. W tym czasie w kawiarni nie było za wiele osób, głównie stali bywalcy.

Przy jednym ze stolików siedziała młoda kobieta, na oko dwudziestoparoletnia wraz z laptopem i kubkiem latte. Obok leżał talerzyk z paroma ciastkami. Przeglądała coś na monitorze nieśpiesznie popijając kawę.

Ubrana była w dość eleganckie ubrania. Szare spodnie z szerokimi nogawkami i wysokim stanem dobrze wyglądały przy białym golfie. Na stopach miała zwykłe czarne botki. Przeczesała dłonią wyprostowane ciemnobrązowe włosy sięgające obojczyków. Wstukała coś na klawiaturze pomalowanymi na ciemnoszary kolor paznokciami. Wzrok czarnych oczu ukrytych za okrągłymi oprawkami okularów miała utkwiony w ekranie.

W lokalu przesiadywała głównie od dziesiątej do czternastej. Pracowała zdalnie jako menadżer w jakiejś firmie, a wszelkie kawiarnie, jak i kawę lubiła, więc pracowanie w "Chlebusiu" miało same plusy.

— Podać coś jeszcze ? — Z pracy wyrwał ją czyjś głos.

Uniosła wzrok. Przed nią stała jedna z pracownic, którą już bardzo dobrze znała.

— Nie, nie trzeba. — Uśmiechnęła się i wróciła do pracy.

Dziewczyna skinęła głową, a blond włosy znów opadły jej na niebieskoszare oczy. Odgarnęła je zirytowanym ruchem i wróciła za kontuar.

Skończyła przygotowywać herbatę i zaniosła dwie wysokie szklanki pełne ciepłego napoju do babci z wnuczką siedzącą na siedzisku przy oknie.

Zgodnie ze zwyczajem staruszka wraz z sześciolatką przyszła na herbatę po lekcjach małej. Robiły tak od roku, od kiedy dziewczynka zaczęła chodzić do zerówki.

— Dzienkujem — wysepleniła brązowowłosa.

— Proszę bardzo. — Blondynka posłała jej szeroki uśmiech stawiając szklanki na stoliku.

— Mila, a jak w szkole ? — zagadnęła starsza kobieta. — Ania, to jest jeszcze gorące — rzuciła do wnuczki. Siedmiolatka ostrożnie odstawiła z powrotem herbatę na blat.

— Całkiem dobrze, miło że pani pyta — odparła dziewczyna prostując się.

— A mówiłam ci tyle razy, nie mów do mnie per pani ! — jęknęła staruszka.

— Przepraszam PROSZĘ PANI -
— powiedziała Emilia akcentując z uśmiechem zwrot — ale muszę już iść dosypać kawy do ekspresu.

Kobieta westchnęła, a blondynka chichocząc odeszła za ladę. Zrobiła wspomnianą wcześniej rzecz i rozejrzała się po kawiarnii.

Na jednym z siedzisk przy oknach w rogu siedział młody chłopak w jej wieku. Kolejny stały bywalec. Na razie nic nie zamówił, zwyczajowo miał zamiar to zrobić o określonej godzinie.

Spojrzała na wyświetlacz na telefonie i uśmiechnęła się pod nosem.

Dziesięć,

Dziewięć,

Osiem,

Siedem,

Sześć,

Pięć,

Cztery,

Trzy,

Dwa,

Jeden...

Drzwi do kawiarni otworzyły się wpuszczając do środka zimne powietrze. Po chwili się zatrzasnęły, kiedy klient przeszedł za próg.

-— Jak zwykle idealnie — mruknęła pod nosem. Równo 13:46. Odwróciła się, żeby zawczasu przygotować zieloną herbatę z miodem i cytryną oraz czarną, niesłodzoną kawę.

Punktualnym klientem okazał się niewysoki chłopak, na oko osiemnastoletni. Jego postura nie była powalająca, ale też nienajgorsza, widać kto biega spóźniony do szkoły. Przydługie piaskowe włosy roztrzepał wiatr na wszystkie strony. Tyle czasu w łazience zmarnowane... Brudnozielone oczy w kolorze jego moro kurtki rzucały rozbawione spojrzenie. Na lekko różowych ustach błąkał się blady uśmieszek.

Powiesił kurtkę na wieszak, tam gdzie zawsze, tuż obok czarnego płaszcza. Miał na sobie jasnoszarą bluzę i ciemne jeansy, a na nogach ciemnozielone sportowe buty.

Emilia spodziewała się, że jak zwykle blondyn usiądzie przy oknie, w niedalekiej odległości od czarnowłosego jegomościa, złoży to samo zamówienie pytając, jak jej mija dzień i będzie czekał aż przyniesie mu jego herbatę, zaraz po wysłuchaniu chłopaka w rogu, który jak zawsze zamówi to samo.

Zwyczajny dzień.

Blondynka odgarnęła włosy z twarzy i sięgnęła po dwie duże filiżanki.

Chłopak ruszył w stronę siedzisk przy oknach. Dobra, raz się żyje. Najwyżej się skompromituje czy coś. Minął swoje miejsce i nie pytając o zgodę usiadł obok czarnowłosego.

Ten podniósł wzrok z nad ekranu telefonu. Zamiast uśmiechniętego blondyna zobaczył czarno - białą postać. Zamrugał pośpiesznie pozbywając się wizji. Znowu to samo. Potrząsnął głową i przeanalizował twarz zielonookiego.

Był ładny. To znaczy, przystojny. Rzecz jasna w kontekście czysto wizualnym. Tak jak dziewczyna mówi o innej. Tak tak.

Tylko czemu się tu dosiadł ?

— Cześć, jestem Ace Vanier. — uśmiechnął się szeroko i wyciągnął do niego rękę. — Pochodzę ze Stanów - dodał.

— Damian. — Kiwnął głową czarnowłosy i niepewnie i krótko uścisnął dłoń chłopaka. — Nie pytałem — zauważył unosząc brew.

— Jesteś na hotelarstwie, prawda ? — zapytał blondyn.

— Taak — przytaknął powoli Damian. A co cię to obchodzi, co ? I niby skąd to wiesz ? Stalker jakiś.

— Ja jestem na techniku usług fryzjerskich — oświadczył Ace. Chyba za dużo gada...

— Aha — skwitował czarnowłosy. Prawdę mówiąc, nie obchodziło go to ani trochę. Chciał tylko w spokoju wypić kawę.

I w tym momencie zjawiła się blond kelnerka wybawiająca go z opresji.

— Hej... o, przeszkadzam ? — Zdziwiła się nieco. Zazwyczaj siedzieli osobno. To do nich niepodobne.

— Nie nie, naprawdę — Damian szybko zaprostestował. Jeśli to skróci tą krępującą konwersację to nie ma nic przeciwko.

— Okej, więc dla ciebie Damian, to co zwykle ? — spytała retorycznie. — Czarna kawa bez cukru ?

Czarnowłosy przytaknął głową mrucząc ciche ,,mhm".

— Dla mnie też to co zawsze — wtrącił Ace.

— Zielona herbata z miodem i cytryną. — Kiwnęła głową.

— Dokładnie tak. — Blondyn posłał jej swój uśmiech nr 3, czyli ten mówiący ,,ooo... wiesz jak cię lubię, co nie ?". — A co u ciebie ?

— Całkiem dobrze, miło że pytasz — odparła również z uśmiechem.

— Fajna dzisiaj pogoda, nie sądzisz ? — zapytał.

— Cudowna — zaśmiała się dziewczyna.

Damian za to rozglądnął się po kawiarnii, jakby ktoś miałby go stąd szybko zabrać. Czuł się niezręcznie i to całkiem bardzo. Przyczepił się do niego jakiś ładny typek, który zaczął gadać z kelnerką o pogodzie. Chwila, czy naprawdę właśnie pomyślał o nim, że jest ładny ? Już chyba całkiem mu odbija, powinien wreszcie kupić leki.

— Dobra, to ja lecę po wasze zamówienia, do później chłopaki — powiedziała.

— Miłego dnia, Emila — oznajmił Ace.

Niebieskooka ponownie się uśmiechnęła i uciekła za kontuar, żeby przygotować ich napoje.

— Em... chcesz ode mnie coś konkretnego ? — zapytał skrępowany czarnowłosy.

Nie lubił poznawać nowych ludzi, nie lubił pierwszych rozmów, nie lubił rozmawiać, nie lubił ludzi. A tym bardziej nie lubił prowadzić dziwnych rozmów z nowo poznanymi ludźmi. Fu.

— Aaa... no wiesz, pogadać. Zauważyłem, że często tu siedzisz... — W zasadzie to Ace sam nie wiedział czemu zagadał.

— Aha... — mruknął Damian poprawiając jeden ze srebrnych pierścieni na serdecznym palcu, chociaż w żadnym stopniu tego nie potrzebowały.

Zapadła dość niezręczna cisza. Ace nie wiedział co by powiedzieć, a chłopak obok co rusz spoglądał tęsknie w stronę barku, za którym znajdowała się Emilia mająca wybawić go z opresji jego czarną kawą.

— A więc... masz śmietnik pod zlewem ? — palnął blondyn. Debil. No po prostu skończony debil, przeklinał się w myślach.

— Co ? — zaśmiał się czarnowłosy. Nie robił tego za często, ostatnio praktycznie w ogóle. Szybko się opanował, ale dalej się uśmiechał. — Jasne, że mam. Inna lokalizacja jest niemożliwa.

— Uf, czyli jednak jesteś człowiekiem, a nie żadnym kosmitą — odetchnął teatralnie zielonooki. Brawo Ace, świetny podryw. Znaczy co ?

— Mam rozumieć, że ty też jesteś prawilnym słowianinem ?

— My słowianie wiemy jak nasze na nas działa ! — zaśpiewał Ace przy okazji gestykulując jak prawdziwy tiktoker, na co Damian ponownie parsknął śmiechem. No co za debil.

— Masz naprawdę interesujący gust muzyczny — zauważył z uśmiechem.

— Wiem — Blondyn również posłał mu uśmiech. — Jak już jesteśmy w temacie muzyki... Czego słuchasz ?

— Trudno określić konkretny gatunek, ale według Spotify słucham metalowego hip hopu i rocka. — Wzruszył ramionami. Nie znał wielu osób z takowymi preferencjami.

— A przykłady jakieś ? Może znam — zaproponował chłopak naprzeciwko i oparł brodę o ręce lustrując jego twarz.

Był blady. Bardzo blady. W ciągu rozmowy blondyn zauważył, że Damian miał odruch ciągłego poprawiania włosów. A że sięgały ucha to cały czas opadały na równie czarne oczy. Przypominały mu kolor zamówionej przez chłopaka kawy. Wyglądał dość zwyczajnie nie licząc kolczyków w spierzchniętych ustach.

Jego typ. Znaczy, eee... co ?

— Ghostemane, Suicide Boys, Whitey... — czarnowłosy wymienił parę swoich ulubionych wykonawców.

— O, to znam ! — Podniósł się gwałtownie. — Moja przyjaciółka ich lubi. Może ją z tobą poznam...

W trakcie dalszej rozmowy Damian nie czuł się już tak skrępowany i rozsiadł się wygodnie na swojej połowie siedziska. Ace ciągle trajkotał o praktycznie wszystkim, ale nie przeszkadzało mu to. Wolał słuchać niż mówić.

Za to sam blondyn uwielbiał gadać. Potrafił przesiedzieć pół dnia plotkując z przyjaciółką. Mówił i mówił, jednak dopuszczał czarnowłosego do głosu, żeby nie czuł się za dziwnie. A z resztą, dziwne jest fajne.

— No i wtedy ja jej mówię, laska, ciebie chyba pojebało, nie będę malował paznokci ! — Ace już dawno się rozkręcił i był w trakcie opowiadania jednej ze swoich arcyciekawych historii.

— I... ? — Damian sam był zdziwiony, że go to interesowało. Vanier miał jakąś magiczną moc, dzięki której chciał go słuchać. Albo po prostu czarnowłosy lubił patrzeć na ładnych ludzi.

— A jak myślisz ? Tydzień chodziłem w różowych paznokciach. Czaisz ? TYDZIEŃ — opowiadał rozemocjonowany wspominając jeden z wieczorów. Majka miała jakiś czarodziejski i niezmywający się lakier, a Maryśka nic nie zrobiła, żeby go przed nim obronić. Gupia bycz.

— Przepraszam was, ale muszę przerwać waszą arcyciekawą konwersację, gdyż przyniosłam wasze zamówienia. — Obok nich pojawiła się Emilia z czarną, bo białą już wybudziła, tacą w dłoniach.

— O, dzięki. — Blondyn uśmiechnął się do niej i poklepał stolik. - kładź już tą tackę.

— Dzięki — powtórzył Damian.

— Proszę bardzo. — Niebieskooka uniosła jedną filiżankę i położyła przed czarnowłosym. — Czarna kawa dla Damiana... — Drugą postawiła przed zielonookim. — I zielona herbata dla Ace'a.

Drzwi do kawiarnii otworzyły się i do środka weszły dwie dziewczyny trzymając się za ręce. Jedna z nich miała lekko falowane włosy w kolorze ciemnego blondu, a druga krótkie i czarne. Emilia już znała tą pierwszą, czasami tu przychodziła i rozmawiały.

— O... Alex już przyjechała. — Uśmiechnęła się. — Ślicznie razem wyglądają, co nie ? — rzuciła do chłopaków i nie czekając na potwierdzenie podeszła do kontuaru, odłożyła tacę i przywitała się ze znajomą i czarnowłosą.

— Co za Alex ? — zapytał Damian spoglądając w ich stronę.

— Nie wiem — Wzruszył ramionami blondyn. —  Ale ta pół blondi to chyba Madi z naszej szkoły. Z tego co pamiętam jest na psychologii.

— Madi ? — Czarnowłosy uniósł brwi do góry. Madi nie brzmiało za polsko. Z resztą tak samo jak Alex.

— Magdalena — sprostował chłopak — ale woli Madi.

— Dużo masz informacji — zauważył czarnooki.

— Wiem. — Uśmiechnął się i wymieszał miód ze swojej herbaty.

Damian wbił wzrok w swoją kawę. Była czarna. Była czarna jak jego włosy, jego oczy, płaszcz wiszący przy drzwiach, rurki z dziurami, które założył mimo chłodnej pogody, bluzę z kapturem, którą uwielbiał, jego glany, jego myśli. Była czarna jak dusze wszystkich ludzi. Czarna, jak demony nieodstępujące go nawet na krok.

— Damian ? — Z zamyślenia wyrwał go głos blondyna. Chłopak się produkował a ten go nie słuchał, hultaj jeden.

— A tak, co mówiłeś ? Zamyśliłem się trochę — westchnął czarnowłosy.

— Właśnie widzę. — Ace przewrócił oczami. — Dlaczego zawsze pijesz czarną, gorzką kawę ? Jest taka... gorzka

Już miał odpowiedzieć, ale na coś zwrócił uwagę. Skąd do cholery Vanier wie, co zawsze zamawia ? Stalker.

— Bo lubię czarną gorzką kawę. I lubię gorzkie — odparł wzruszając ramionami. — A ty ? Dlaczego zawsze pijesz zieloną herbatę z cytryną i miodem ? Jest taka... słodka...

You dare use my own spells against me, Potter ?

— Bo lubię zieloną herbatę z cytryną i miodem — odpowiedział z uśmiechem. — I lubię słodkie.

— Swoją drogą, skąd wiedziałeś co zawsze zamawiam ? — zapytał zaciekawiony czarnooki.

— A ty ? — od razu odparował blondyn.

— Pierwszy zadałem pytanie — zauważył.

— A, racja. Zapomniałem o tej cudownej zasadzie — sarknął.

Zaraz później trochę stracił pewność siebie, nie widział co odpowiedzieć, żeby nie wyjść na psycho stalkera.

— Ja... no tak jakoś zauważyłem, że często tu siedzisz i w tym samym czasie i no ten... Wiesz no... — Zaczął się trochę plątać w tym co mówi, co u niego było dość niespotykane. — No obserwowałem cię tak trochę... Jakoś tak, wydajesz się być ciekawy... Czy coś — w końcu wydusił z siebie.

— Stalkowałeś mnie ? — zapytał czarnowłosy z niedowierzaniem. Nie dlatego, że był oburzony, a raczej zaskoczony, że ktoś się nim interesował.

— ja... huh, no tak. — Ace oblał się rumieńcem. Kurde, niezręcznie trochę. — Znaczy no nie ! Siedzisz tu często, ja też i no chodzimy do tej samej szkoły i no... No wiesz... Jakoś chciałem cię poznać.

Jezu Chryste, Vanier, pogrążasz się.

Czarnooki po prostu siedział w ciszy i patrzył na chłopaka przed sobą. Zadziwiony sam sobą stwierdził, że nie przeszkadza mu to. Poczuł się w jakiś chory sposób jakby... doceniony ?

— Okej — powiedział w końcu.

— Co ? — W skrócie, Ace nie ogarniał.

— Nie przeszkadza mi to — wyjaśnił czarnowłosy mieszając swoją kawę poprzez ruch filiżanką.

— Serio ? — zapytał z niedowierzaniem.

— No tak. — Chłopak wzruszył ramionami.

— Oh... — skwitował i z braku innych pomysłów napił się swojej herbaty. Jednak Vanier od zawsze nie potrafił długo wysiedzieć w ciszy, nawet tej najbardziej niezręcznej. — A ty ? Skąd wiedziałeś ?

No co, ciekawiło go to.

— Powiedziałeś Emilii, żeby przyniosła to co zwykle. — Uśmiechnął się lekko. Zauważał takie mało ważne rzeczy.

— A, no rzeczywiście -— przyznał blondyn ciągle się rumieniąc. Debil debil debil.

Okej Ace, pora na twoją specjalność.

— Lubisz serniki ? — palnął po chwili ciszy.

— A można ich nie lubić ? — zapytał retorycznie czarnowłosy. I w taki jakże płynny jak składniki na owe ciasto sposób przeszli do zwyczajnej rozmowy.

Czas mijał, a ich dwoje nawet nie zauważyło, że już skończyły się im napoje. Zorientował się dopiero Damian, który po raz kolejny podniósł do ust pustą filiżankę.

Blondyn to zobaczył i nagle go oświeciło.

— A właśnie, która godzina ? — zapytał rozglądając się pośpiesznie jakby kogoś szukał.

— Piętnasta dwadzieścia trzy — spokojnie odparł czarnooki po zerknięciu w ekran telefonu. Chwila, co ?! Jaka piętnasta ?!

— O shit, muszę się zbierać — mruknął Ace. Majka go zje.

— Ja też powinienem — stwierdził chłopak naprzeciwko.

— Może cię odprowadzę ? — zaproponował. To się źle skończy...

— A nie spieszysz się przypadkiem ? — zapytał czarnowłosy unosząc brwi.

— Poczekają. — Machnął dłonią. Jakoś się wywinie.

— A... no okej. — O kurde. Tego się nie spodziewał.

Po chwili podeszła Emilia i zabrała ich filiżanki. Zapłacili, podziękowali, wzięli swoje rzeczy i wyszli z kawiarni. Damian ruszył w stronę swojego osiedla a Ace za nim zaczynając jedną z opowieści ze swojego życia.

Po kilkunastu minutach minęli wejście do parku i żabkę, pod którą stało parę, na oko, jedenastolatków z hulajnogami.

— Stąd już mam jakieś pięć minut, pójdę dalej sam. — Damian przerwał monolog blondyna obok.

— Spoko. Podać ci numer ? Zdzwonimy się na jakąś kawę — zaproponował z uśmiechem.

— Czemu nie — zgodził się. A co mu tam, jeden numer więcej nic mu nie zrobi, a ludzie czasami się przydają. Nasłuchał się już marudzenia rodziny, że nie ma przyjaciół.

Czarnowłosy podał mu odblokowany telefon z włączonymi kontaktami. Ace po zapisaniu swojego numeru z uśmiechem oddał mu urządzenie. Damian z przyzwyczajenia spojrzał na nazwę. Spodziewał się zwykłego imienia z nazwiska, ale zamiast tego ukazał mu się napis ozdobną czcionką z aplikacji, którą używał w zasadzie raz na ruski rok, głoszącą ,,Ten ładny od herbaty". Uśmiechnął się lekko i schował telefon do kieszeni.

— To co, do zobaczenia — pożegnał się blondyn.

— Tak... do zobaczenia.

Czarnowłosy odwrócił się i wolnym krokiem odszedł w kierunku swojej klatki schodowej. Ace patrzył chwilę za nim i skierował się w przeciwną stronę.

Po chwili usłyszał dzwonek swojego telefonu. Przewrócił oczami i wyjął go z kieszeni zwiększając tempo chodu.

— Vanier, jesteś udupiony. — Usłyszał damski głos po odebraniu.

— Nie zesraj się tam — odparł z szerokim uśmiechem.

***

Jeśli dalej są dywizy zamiast pauz to naprawdę nie moja wina a ja już nie mam siły, żeby znowu to poprawiać

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro