XXIII
~ ★ ~
15 𝓁𝒾𝓅𝒸𝒶 2017
Blondyn stał na dachu, wpatrując się w panoramę miasta. Trzymał dłonie w kieszeniach kurtki, a na głowę miał zaciągnięty kaptur. Był zmęczony ciągłą ucieczką, ale wiedział, że nie skończy się ona w najbliższym czasie. Ratując przyjaciela, nagiął prawo... zawiódł. Nie traktował się już jako bohatera. Nie mówiono już o nim jako wzorze do naśladowania, stał się zbiegiem i zdrajcą stanu.
Steve westchnął głośno i uniósł lekko głowę, patrząc cały czas przed siebie. Żałował, że tyle osób wciągnął w tę sprawę, naraził swoich przyjaciół, czego nie mógł sobie wybaczyć. W pewnym momencie poczuł drobne dłonie chwytające go za ramie. Spojrzał na kobietę, a na jego twarzy pojawił się ledwo widoczny uśmiech.
Hayden była dla niego ostoją. Z nią u boku nie zadręczał się swoimi błędami, był po prostu szczęśliwy. Mimo że na początku kazał jej zostać razem z Natashą w Niemczech, cieszył się, że brunetka go nie posłuchała.
— Gdzie teraz Stevie? — spytała, wtulając się w jego ramie.
— Szwajcaria — odparł od razu.
Hayden myślała, że blondyn ma jakiś plan i z głową wybiera miejsca, do których wyjadą. Prawda była taka, że Steve w głowie miał całkowitą pustkę. Miejsca były zupełnie przypadkowe i niemające większego celu. Po prostu mówił to, co pierwsze przyszło mu na myśl.
— Kocham cię — powiedziała cicho, a Steve uśmiechnął się szerzej.
— Ja ciebie też — przyznał i ucałował ją w głowę, po czym chwycił jej dłoń.
W pewnym momencie cały się spiął, jakby wyczuł z dala nadciągające zagrożenie. Hayden spojrzała na niego, chcąc dowiedzieć się, co się dzieje. Jednak Steve nie zdążył się odezwać, a kobieta ugięła się z bólu.
Kapitan rozejrzał się uważnie, po czym chwycił kobietę pod ramie i zszedł z nią z widoku. Zatrzymał się przy schodach i zlustrował szybko wzrokiem Hayden. Brunetka trzymała się kurczowo za brzuch, a między jej palcami zaczęła spływać krew. Podniosła słabo wzrok na blondyna.
Steve od razu po zauważeniu krwi zaczął mocno przyciskać jej dłoń do rany. W jego oczach zagościł strach i obawa, że może ją stracić.
— Przyciskaj mocno — oznajmił i zabrał kobietę na ręce, po czym zaczął schodzić pośpiesznie na dół, uważając, żeby nie spaść ze schodów.
Zszedł na parter i wyszedł z budynku, idąc szybkim krokiem w stronę ich kryjówki i zerkając czasami za siebie. Hayden starała się, jak najlepiej tamować krwotok i nie stracić przytomności przy tym.
Po kilkunastu minutach znaleźli się w starym mieszkaniu, a Steve odłożył ją ostrożnie na kanapę. Blondyn zaczął szukać apteczki, a Hayden czuła, jak siły zaczynają ją opuszczać. Obserwowała Rogersa i zmrużyła lekko oczy, gdy ostrość jej widzenia się zgorszyła.
Mężczyzna natychmiast po znalezieniu apteczki zabrał się do opatrywania brunetki. Najlepiej było się wybrać do szpitala z tą raną, ale Steve nie chciał bardziej ryzykować. Już i tak zastanawiał się, kto mógł otworzyć w ich stronę ogień.
— Tylko mi nie zasypiaj — powiedział zmartwiony, spoglądając na nią. Ostrożnie wyciągnął pocisk i zaczął oczyszczać i zszywać ranę.
Hayden przy końcu zaczęła odpływać. Starała się pozostać świadoma, ale przychodziło jej to z wielkim trudem. Nie miała już siły. Wyciągnęła ledwo dłoń w stronę mężczyzny i dotknęła jego ramienia, po czym jej ręką opadła bezwładnie.
Steve z przejęciem sprawdził jej stan i odetchnął z ulgą, upewniając się, że kobieta żyje. Po skończeniu ratowania jej życia przykrył brunetkę kocem i westchnął cicho. Wiedział, że muszą, jak najszybciej stąd uciec...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro