XXI
~ ★ ~
25 𝓅𝒶𝓏𝒹𝓏𝒾𝑒𝓇𝓃𝒾𝓀𝒶 2016
Hayden siedziała znudzona z tyłu i przysypała powoli, gdy nagle usłyszała, jak coś spada. Uniosła od razu głowę i spojrzała na osobę siedzącą koło niej. Clint po drodze zabrał jeszcze jakiegoś mężczyznę, który cały czas gadał, przez co Hayden miała ochotę udusić. Scott, bo tak miał na imię ów człowiek, miał zdolności zmniejszania się i powiększania dzięki specjalnemu strojowi. Brunetkę to zainteresowało, ale wolała porozmawiać o tym z kimś bardziej ogarniętym.
— Też do nich należysz? — zapytał, nie potrafiąc już usiedzieć spokojnie.
— Nie — odparła krótko i bardziej otuliła się kurtką łucznika.
— A masz jakieś zdolności? — spytał, a Hayden mimowolnie się uśmiechnęła.
— Mogę ci pokazać — zauważyła i odpięła pas bezpieczeństwa.
— Z chęcią — uśmiechnął się, nie wiedząc, co go czeka. Brunetka przyłożyła dłoń do jego czoła, a mężczyzna opadł na siedzenia śpiący. Kobieta pokręciła głową, po czym zabrała spod jego głowy koc i sprawnie przeskoczyła fotele, prawie lądując na drzwiach. Poświęciła wygodę i położyła się na ziemi, ówcześnie rozkładając sobie na podłożu pled. Do jej uszu dobiegł śmiech, przez co zmrużyła lekko oczy.
— Nie śmiać się, sam chciał się przekonać — burknęła i ułożyła się do snu.
Jej sen przerwał dźwięk otwieranych drzwi, przetarła ospale oczy i podniosła się do siadu. Słyszała głosy poszczególnych osób z drużyny i uśmiechnęła się lekko, gdy Steve zaczął rozmawiać ze Scottem. Clint odsunął siedzenie i wyciągnął rękę w stronę kobiety. Hayden chwyciła jego dłoń i wysiadła z białej furgonetki.
Steve od razu przeniósł na nią swój wzrok i ucieszył się w duchu, chociaż na zewnątrz nic nie dał po sobie poznać. Hayden podeszła do niego i przytuliła go mocno, ciesząc się jego bliskością.
— Była w bazie — zauważył Clint, przyglądając się im.
— Stark zabrał ją, by cię zmusić do odwrotu — przyznała Wanda.
Steve uśmiechnął się lekko i odgarnął brązowe włosy kobiety, które opadały jej na twarz, po czym pocałował ją delikatnie. Łucznik w tym czasie wyciągnął z furgonetki plecak i podał go Hayden.
— Musisz się ukryć — oznajmił Steve.
— W plecaku masz wszystko, co potrzebne oraz adres kryjówki — powiedział Barton.
— A co z wami? — spytała cicho.
— Musimy coś załatwić jeszcze — stwierdził blondyn. — Zostań w kryjówce i poczekaj na mnie — pocałował ją ten ostatni raz, po czym nakazał reszcie się przygotować. Hayden uśmiechnęła się smutno i założyła na swoje ramiona plecak.
— Uważaj na siebie Steve — powiedziała cicho, na co Rogers tylko przytaknął głową.
— Nie wychylaj się — oznajmił, gdy Hayden zaczęła iść przez parking.
Kobieta weszła do łazienki na stacji benzynowej i zamknęła drzwi. Na przewijaku dla dzieci położyła plecak i zaczęła przeglądać zawarte w nim rzeczy. W środku znalazła ubrania i torbę, w której były fałszywe dokumenty, notes i trochę pieniędzy.
Szybko przebrała się i niedbale spięła swoje włosy w kucyk. Przełożyła przez ramię torbę, a do plecaka spakowała stare ubrania. Wyszła z łazienki i wyrzuciła plecak do pobliskiego kontenera na śmieci, po czym udała się przed siebie. Miała trochę ponad sto kilometrów drogi do przebycia, by dostać się do Drezna, gdzie znajdowała się domniemana kryjówka. Westchnęła cicho i usiadła na pobliskim przystanku.
— To może trochę potrwać — pomyślała, wkładając dłonie do kieszeń.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro