Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XV

~ ~

29 𝓈𝒾𝑒𝓇𝓅𝓃𝒾𝒶 2016



Steve rozejrzał się dookoła i wpuścił Wandę do swojego mieszkania. Nie chciał żeby ktoś niepowołany dowiedział się o Hayden i jej zdolnościach. Zaprowadził młodą czarownice do salonu, gdzie już czekała na nich brunetka oraz Sam.

— Zależy mi na tym żeby to zostało między  nami — odparł Rogers, spoglądając na koleżankę z zespołu, która tylko mu przytaknęła i spojrzała na Hayden.

— Na pewno mam to robić? — spytała, chcąc się upewnić.

— Raczej nie mamy innego wyjścia — odparł Falcon i odsunął się trochę.

Hayden westchnęła cicho i usiadła na przygotowanym krześle. Wanda stanęła za nią i przymknęła oczy, a jej dłonie spowiła czerwona mgła. Po chwili Maximoff przyłożyła palce do skroń kobiety i skupiła się na swojej mocy.

Steve przyglądał się temu uważnie. Widział jak Hayden z sekundy na sekundę zaciska coraz mocniej szczękę, a z jej oczy zaczynają płynąć łzy.

Po chwili Wanda odsunęła się od niej ciężko dysząc, a brunetka poderwała się z krzesła zezłoszczona. Nie wiedziała co robi. Hayden szybko przewróciła pobliski stolik i rozbiła wazon, wykrzykując przy tym różne słowa. Steve obezwładnił ją szybko, a Sam napełnił strzykawkę środkiem na uspokojenie.

— Trzymaj ją mocno — zawołał czarnoskóry, po czym chciał wbić Hayden igłę, lecz kobieta go ubiegła i przyłożyła mu dłoń do czoła. Falcon upadł na ziemie i jedyne co czuł to otumanienie. Strzykawka wypadła mu z rąk, a on sam nie potrafił trzeźwo myśleć.

— Wanda — oznajmił szybko Kapitan, który już ledwo utrzymywał szamotającą się brunetkę.

Maximoff chwyciła leżącą na ziemi strzykawkę i wbiła ją Hayden w ramię. Wstrzyknęła jej całą substancję i odsunęła się, wyciągając igłę. Po kilku minutach Hayden przestała się szarpać i osłabiona ledwo co stała o własnych siłach. Drżącymi dłońmi chwyciła przedramię Kapitana i spuściła głowę. Nie panowała nad sobą.

— Przepraszam — powiedziała słabo. Po chwili zauważyła również ledwo kontaktującego Wilsona,  przez co wyrzuty sumienia jeszcze bardziej dręczyły.

— Co widziałaś Wando? — spytał Steve, wciąż trzymając brunetkę w swoich objęciach.

— To coś ją wyniszcza... Nie potrafię tego zatrzymać  — odpowiedziała, patrząc na nich smutno.

— Co możemy zrobić? — zapytał blondyn.

  — Musisz się skupić Hayden i próbować przejąć kontrole nad własnym ciałem. To coś chce cie wyprzeć i zawładnąć tobą— stwierdziła Wanda, pomagając Falconowi usiąść na kanapie. Przyłożyła mu dłoń do skroni, a przez jej palce przeszła czerwona wiązka, która zniwelowała uczucie otumanienia.

— Dzięki — mruknął cicho czarnoskóry i przetarł twarz dłońmi.

Hayden po wyjściu młodej Maximoff błagała by Kapitan ją gdzieś zamknął. Nie chciała być zagrożeniem dla innych ludzi. Nie potrafiła kontrolować tych wybuchów. Jednak pod wieczór, po wielu namowach Steve, chciała spróbować... dla niego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro