X
~ ★ ~
4 𝓈𝒾𝑒𝓇𝓅𝓃𝒾𝒶 2016
Zaspanym krokiem wkroczyła do kuchni. Na drewnianym stole od razu zauważyła pusty karton po mleku, który tylko jedna osoba mogła tu zostawić. Hayden westchnęła cicho, a po chwili do jej uszu dobiegło ciche skrzypnięcie podłogi.
— Mógłbyś po sobie sprzątać — oznajmiła, podchodząc do lodówki i wyciągając z niej sałatkę.
— A to ty — jęknął niezadowolony. — Myślałem, że to menel zrobił włam — powiedział z przekąsem, na co Hayden wywróciła oczami.
Już drugiego dnia przekonała się co miała na myśli Natasha. Do Rogersa prawie, że codziennie przychodził Samuel Wilson, z którym Hayden nie złapała dobrego kontaktu. Widzieli się już kilka razy, ale nigdy nie musieli tyle ze sobą przebywać.
— Bardzo śmieszne — mruknęła, siadając przy stole.
— Raczej przykre... Brakuje ci jeszcze tylko taniej wódki — oznajmił, opierając się o blat.
— Kiedy będzie Steve? — zapytała, ignorując jego uwagę.
— Pewnie koło jedenastej — założył ręce na piersi i uważnie obserwował kobietę.
Hayden zerknęła na niego na chwile, po czym zabrała się za jedzenie. Próbowała ignorować złośliwości oraz nieufny wzrok mężczyzny, ale z czasem była już przy granicy wybuchu. Przymknęła oczy by się uspokoić, a kiedy je otworzyła, zacisnęła mocniej dłoń na widelcu. Kolor jej oczu uległ zauważalnej zmianie. Nie był już blado zielony... raczej przyjął kolor szmaragdu.
— Jesteś nieznośny — warknęła, rzucając w niego widelcem. Mężczyzna sprawnie uniknął sztućca i chciał zastosować odwet, ale w tym samym czasie w progu pojawił się Steve.
— Czy wy musicie się tak nienawidzić?— zapytał, lecz nie uzyskał odpowiedzi. Sam spojrzał na przyjaciela z dezaprobatą, po czym wyminął go udając się do salonu.
— Przepraszam za niego. Już tak ma — skierował się do siedzącej brunetki.
— Zdarzają się i też takie debile — wzruszyła ramionami, po czym uśmiechnęła się słysząc z salonu złość Sama.
Szybko zjadła swoje śniadanie, po czym udała się z powrotem do swojego pokoju. Steve zapewnił jej wszystko, by tylko czuła się jak u siebie. Brunetka poczuła czyiś oddech na sobie i odwróciła głowę w stronę drzwi, zauważyła stojącego koło niej mężczyznę.
— Dawno się nie widzieliśmy — oznajmił, wyciągając z marynarki jakieś urządzenie.
— Po co przyszedłeś? — zapytała, cofając się.
— Uaktywnić pewną rzecz, która znajduje się w tobie — sprawnie powalił ją na ziemię i przyłożył urządzenie do karku kobiety.
Hayden szarpała się i chciała krzyknąć, kiedy nieznajomy zakrył jej usta swoją dłonią i odczekał aż po pokoju rozejdzie się krótkie pikanie.
— Niedługo znowu się spotkamy— mruknął, a kiedy brunetka się podniosła, już go nie było.
Ze strachem przejechała dłonią po karku, lecz nic nie wyczuła. Osunęła się po ścianie na ziem i zakryła twarz dłońmi. Chciała żeby to się nigdy nie wydarzyło... pragnęła cofnąć czas i wrócić do swojego wcześniejszego życia, ale nie mogła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro