Rozdział 6 - Uśmiech
W ten jakże piękny poranek, niebieskooki blondyn powoli przeczesywał jasne kosmyki, należące do dziewczyny śpiącej na jego kolanach. Robił to głównie z nudów, jednak musiał przyznać, że spodobała mu się miękkość jej włosów. Jego druga ręka spoczywała na skalnym podłożu, tuż obok nadal nieprzytomnego exceeda. Teoretycznie jego puls i oddech były prawidłowe, lecz małe ciałko nie wyglądało za dobrze. Rozcięcie na boku, które zakryte zostało bandaną Lou, zadrapania na łapkach i pyszczku oraz inne, mniej poważne już, uszkodzenia.
Z transopodobnego stanu wyrwał go pomruk blondynki. Powoli uchyliła powieki i obdarzyła go wpółprzytomnym spojrzeniem.
-Mi się wydaje, czy Sting Jestem-Super-Badassem Eucliffe, właśnie bawi się moimi włosami?- Wychrypiała, na co chłopak przewrócił oczami i zasłonił dłonią, górną część jej twarzy.
-Wydaje ci się.- Mruknął. Słysząc cichy śmiech dziewczyny, sam mimowolnie się uśmiechnął.
-Co z nią?- Zapytała po chwili i usiadła, wcześniej zdejmując jego rękę z oczu.
-Nią?- Lekko zdezorientowany chłopak, odpowiedział jej pytaniem na pytanie.
-Exceed. To jest ona.- Pacnęła go w czoło i westchnęła.
-Do tej pory nazywałem To po prostu kotem.- Mruknął i potarł „pacnięte" przez nią miejsce.
Lou westchnęła po raz kolejny i powiedziała pod nosem coś o idiocie. Uklękła obok kotki, po czym dość szybko sprawdziła jej stan zdrowia.
-Naaah... Powinnam ją wybudzić, ale nie wiem ile jest nieprzytomna, więc to niebezpieczne.
-Dla niej czy dla ciebie?- Zapytał lekko zaniepokojony blondyn.
-W razie czego... łap mnie.- Poprosiła cicho i zebrała w dłoni trochę czarnej wody, do której dodała kapkę elektryczności. Delikatnie rozchyliła czarny pyszczek Exceedka i przelała do niego ciecz, szepcząc niezrozumiałe dla chłopaka słowa. W momencie, w którym kotka zakaszlała i gwałtownie otworzyła oczy, Lou jakby opuściły siły. Zachwiała się i gdyby nie szybka reakcja Stinga, upadłaby na skalną podłogę. Blondyn przyciągnął ją do siebie i oparł o swój tors. Ciche przekleństwo, które wypadło z jej ust potwierdziło jego nadzieję na przytomność dziewczyny. Po chwili usłyszał kolejne słowo, które Lector określiłby mianem „brzydkiego". Wypowiedziała je jednak Exceedka, powoli podnosząca się z podłoża. Spojrzała na magów z lekkim zdezorientowaniem.
-A wy to...?- Zapytała, lustrując wzrokiem na wpółprzytomną Lou i trzymającego ją Stinga.
-Mistrz Sabertooth, Sting Eucliffe i...- Zaczął, lecz przerwała mu członkini Fairy Tail.
-Lou Alberona.- Dokończyła cicho. -Jak się nazywasz i co robiłaś w gnieździe gryfów?- Zapytała trochę głośniej.
-Nikki. Zostałam przez nie złapana razem z moją panią, Sasano.- Odpowiedziała spokojnie Exceedka. Lou szczególną uwagę zwróciła na jej oczy. Heterochromia. Zupełnie jak... Nie! Ona nie żyje od kilku lat, Lou! Kłóciłaby się ze sobą dalej, lecz przerwało jej burczenie własnego brzucha. Sting spojrzał na nią, lekko rozbawiony, a Nikki nawet nie zwróciła na to uwagi, rozglądając się po jaskini.
-Nich ci idioci się pośpieszą...- Jęknęła pod nosem. Jakby odruchowo oparła się, jednak kiedy zamiast zimnej ściany poczuła ciepłe ciało blondyna, uświadomiła sobie, że przez cały ten czas podtrzymywał ją w pionie. W tym samym momencie zauważył to również Sting, przez co natychmiast się od siebie odsunęli z lekkimi rumieńcami. Przed niezręczną ciszą uratował ich krzyk Natsu.
-Lou! Sting! Żyjecie jeszcze?
-Nie, umarliśmy!- Odkrzyknęła mu blondynka z wręcz namacalnym sarkazmem.
-Lou-chan! Co mam robić?- Zapytała, krzykiem oczywiście, Levy.
-Znasz język Sumari? To w nim zostało nałożone zaklęcie! Wystarczy użyć zaklęcia uwolnienia w tym samym języku!- Odpowiedziała Lou i, jakimś sposobem, doczołgała się do sterty głazów. Przez następną godzinę, blondynka i niebieskowłosa pracowały nad odpowiednimi runami i dobrym zaklęciem, a reszta gromadki zabijała czas rozmawiając (oczywiście Sting musiał być cicho, jeśli nie chciał oberwać od Lou).
-Okej... Minna! Odsuńcie się od wejścia!- Krzyknęła w końcu Louise, a każdy grzecznie wykonał jej polecenie. -Eucliffe bądź tak dobry i rusz tu swoje cztery litery.
-Hai, hai...- Westchnął Sting, nie mając ochoty na kłótnię z dziewczyną. -Zakładam, że mam to rozwalić?- Kiedy przytaknęła, uśmiechnął się lekko. -Hakuryū no Hōkō!- Krzyknął i używając swojego Smoczego Ryku rozwalił skały na małe kawałeczki.
-Sting-kun!- Krzyknął znany mu głos, po czym małe ciało kota powaliło go na ziemię. Pech chciał, że tuż za nim stała Lou.
-Jezu Chryste! Matko przenajświętsza!- Pisnęła dziewczyna, czując na sobie ciężar blondyna. -Ile ty do cholery ważysz?!- Zapytała, mordując spojrzeniem wstającego z niej chłopaka.
-No... Chyba nie za dużo...- Wymamrotał, kiedy Lou odtrąciła jego dłoń, którą wyciągnął, aby pomóc jej wstać. Wzdrygnął się, czując dziwne uczucie pod sercem. -Gomen...
-Faceci...- Prychnęły w tym samym czasie Lou i Nikki.
-A ten futrzak to...?- Zaczął pytanie Natsu. Niebieskooka dopiero teraz zerknęła na członków Fairy Tail. Natsu, Levy i Happy patrzyli niepewnie na Nikki. Rogue, Frosh i Lector za to upewniali się, że Stingowi nic nie jest.
-Futrzak?! Jak możesz?!- Pisnęła Nikki i złapała się za serce. -Za futrzaka może być brany ten tu niebieski. Ja jestem exceedem, a nie byle kotem.- Mruknęła wściekła.
-Oi, minna... Myślę, że powinniśmy wracać do gildii.- Odezwała się Levy, a Lou jej przytaknęła.
-Idziesz z nami.- Złapała Exceedka za ogon i posadziła sobie na ramieniu. -Do zobaczenia, Sabertooth!- Spojrzała na Bliźniacze Smoki przez ramię i posłała im uśmiech.
Uśmiech, przez który serce Stinga na chwilę się zatrzymało.
____________________________
824 słowa.
Wrzesień 2015 (sprawdzony 01.09.2018).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro