Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22 - "Raz. Dwa. Kocham Cię. Trzy."


  -Odpuść sobie, kimkolwiek jesteś.- Mruknęłam, słysząc kroki. Od kłótni ze Stingiem minęło trochę ponad godzinę, przez które stałam na dachu i opierałam się łokciami o barierkę. Już dwie osoby przyszły sprawdzić, czy żyję, ale i w przypadku Nicole, i w przypadku Redfoxa odesłałam ich do gildii.
-Nie.- Usłyszałam w odpowiedzi. Jedno, krótkie "nie", wypowiedziane głosem, od którego moje serce zaczęło bić szybciej. Chwilę później poczułam jak Jego ramiona oplatają mnie w talii, a Jego tors przylega do moich pleców. Ciepły oddech blondyna obił się o mój kark, przez co przeszły mnie dreszcze. -Możesz powiedzieć mi, że jestem idiotą i spoliczkować, jednak... Pamiętaj, cokolwiek się stanie, jestem tu. Przepraszam, że cię zdenerwowałem, ale kiedy zobaczyłem cię poobijaną i chudą jak szkielet... uświadomiłem sobie jak bardzo mi na tobie zależy.- Powiedział i przekręcił mnie w swoją stronę. Automatycznie opuściłam głowę w dół, aby nie zobaczył moich łez, lecz on postanowił inaczej i dwoma palcami uniósł mój podbródek. -Cholera... Louise Delilah Alberona. Kocham cię i jestem gotów powiedzieć to całemu światu, abyś tego nie kwestionowała.- Wyszeptał, patrząc mi w oczy. Z każdym słowem jego twarz się zbliżała, aż w końcu nasze wargi dzieliły milimetry.
-Po prostu mnie pocałuj, idioto.- Mruknęłam, na co on uśmiechnął się i złączył nasze usta. Przez następne parę minut rozkoszowaliśmy się tym pocałunkiem, a ja wręcz błagałam bogów, aby ta chwila nigdy się nie kończyła. Jednak oczywiście mnie nie posłuchali... Bo po co?
-Lou! Dlaczego ucie...- Głos Lectora ucichł, kiedy zobaczył mnie i Stinga.
-Wy się lllubicieee!- Wykrzyknął Happy w ten typowy dla siebie sposób. Oba exceedy podleciały do nas, a niebieski usiadł na mojej głowie.
-Lou, Sting-kun... Czemu gryźliście swoje wargi?- Zapytał Lector, przez co z trudem powstrzymywałam śmiech. -Natsu i Lucy też tak robią. Mówią, że tak pokazują sobie, że się kochają.- Powiedział Happy bawiąc się moją grzywką.
-Natsu i Lu, huh?- Uśmiechnęłam się lekko.
-Sting-kun, dlaczego miłość wyraża się gryzieniem czyichś ust?- Spytał brązowy exceed, który aktualnie przesiadywał na ramieniu blondyna.
-To nie do końca tak... Miłość można ukazywać na wiele sposobów. Małe gesty, jak przytulanie czy trzymanie za ręce oraz te większe jak całowanie się.- Wyjaśnił Sting, łapiąc mnie za ręce.
-Czyli... Jeśli Charla mnie przytuli, kocha mnie?- Zapytał Happy z nadzieją w oczach.
-Na jakiś sposób, tak.- Odpowiedziałam mu, a on wymamrotał coś o tuleniu i łapce.
-Sting-kun... Powinniśmy wracać do gildii... Wyszliśmy bez słowa, a Rogue i Orga są na misjach...- Powiedział cicho Lector, a blondyn westchnął.
-Happy, Lector, poczekajcie na nas na dole, dobrze?- Poprosiłam, a oni skinęli główkami i odlecieli. Od razu zostałam przyciągnięta do klatki piersiowej chłopaka, w którego wtuliłam się z westchnięciem. -Będę tęsknić.- Wymamrotałam w jego kamizelkę i mocno objęłam go ramionami.
-Zobaczymy się niedługo, mała. Obiecuję.- Szepnął do mojego ucha. Skinęłam głową i niechętnie go puściłam. Złapał mnie za rękę i poprowadził na dół, gdzie czekały na nas koty. Stanęłam naprzeciw Stinga i spojrzałam w jego oczy. Nadal trzymał moją dłoń w żelaznym uścisku, którego raczej nie zamierzał rozluźniać.
-Więc...- Zaczęłam cicho.
-Więc...- Powtórzył po mnie i uśmiechnął się lekko.
-Naprawdę powinieneś już wracać. Sabertooth nie powinno być długo bez mistrza.- Powiedziałam, a blondyn westchnął. Przyciągnął mnie za rękę i pocałował.
-Ledwo cię zyskałem i już tracę...- Mruknął niezadowolony, kiedy przerwaliśmy pocałunek.
-Uwierz, mi też to średnio pasuje.- Westchnęłam i cmoknęłam go w nos. -Niedługo się zobaczymy, smutasie!- Uśmiechnęłam się i odsunęłam od blondyna.
-Więc... Do zobaczenia...?- Bardziej zapytał niż stwierdził.
-Do zobaczenia.- Skinęłam głową i niechętnie puściłam jego rękę. Powoli cofnęliśmy się o parę kroków, nadal na siebie patrząc. -W ten sposób nigdy nie wrócimy do gildii.
-Na trzy?- Zaśmiał się, a ja skinęłam. -Raz.
-Dwa.
-Kocham cię, trzy.- Powiedział i odwrócił się w tym samym momencie co ja.
-Ja ciebie też.- Powiedziałam cicho, wiedząc, że i tak usłyszy.

________



600 słów.

Listopad 2015.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro