Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16,5 - Nigdy


 -Gajeel!- Krzyknęła czerwonowłosa dziewczyna, widząc ciało swojego towarzysza upadające bezwładnie na ziemię. Z rany na jego klatce piersiowej powoli sączyła się czerwona posoka, którą umorusaną miał również twarz. Stojąca nad nim postać śmiała się niczym rasowy psychopata, patrząc z radością na okaleczonego Redfoxa. Nicole przymknęła oczy i otarła łzy z policzków. - Pater... Da mihi numine diuum...*- Szepnęła, po czym oblizała językiem dolną wargę. Podniosła się z klęku i lekko zachwiała. Wróg odwrócił się w jej stronę i zachichotał.

-Twoja kolej, Nicole.- Wymruczał i postawił krok w jej stronę. Następnego jednak nie wykonał, gdyż obie kończyny unieruchomił łańcuch. Stal powoli pięła się po nogach mężczyzny, aby w końcu splątać jego ręce.
-Nie. Twoja kolej, Edvinie.- Szepnęła dziewczyna, kierując łańcuch na jego szyję.
-T-t-tryb mędrca?!- Krzyknął zszokowany, widząc jej oczy. Dwukolorowe do tej pory tęczówki, teraz łśniły pięknym szkarłatem.
-Sayonara.- Mruknęła i zacisnęła pięść, a tym samym łańcuch na jego szyi oraz kończynach. Nie patrząc nawet na bezgłowe ciało, leżące w kałuży ciepłej krwi, podbiegła do Gajeela. Drżącą dłonią sprawdziła jego puls, który nie zwiastował niczego dobrego. -Błagam, nie...- Wyszeptała. Rozdarła koszulkę chłopaka, aby zobaczyć, w jakim stanie jest jego tors. Wstrzymała pisk, gdy zobaczyła dziurę w klatce piersiowej, wyrwaną, ostrymi jak brzytwa, pazurami.
Muszę zdążyć... Muszę...
Szybko nacięła swój nadgarstek, nadstawiając go nad ranę. Uważnie odliczyła trzy krople swojej krwi i zamknęła oczy. Zasłoniła ranę dłońmi, cicho odmawiając modlitwy. Energia magiczna, która skumulowała się wokół niej, emanowała czerwienią. Ten sam kolor miało światło, znajdujące się pod jej dłońmi. -Ojcze... Pomóż...- Szepnęła. W tym samym momencie Gajeel podniósł się gwałtownie do siadu i zakaszlał krwią. Oddychał głęboko, próbując powstrzymać drganie swojego ciała.
-Nikki?- Zapytał szeptem, widząc klęczącą obok niego dziewczynę. Skalana krwią i łzami twarz dziewczyny, teraz przyozdobił lekki uśmiech. Uniosła drżącą dłoń i otarła łzy z policzków, brudząc je lekko krwią czarnowłosego.
-Bogom niech będą dzięki...- Wyszeptała i rzuciła się zdezorientowanemu chłopakowi na szyję. Mimo otępienia, od razu otoczył ją ramionami. -Bałam się, że cię stracę.- Wymamrotała w jego ramię.
-Ale... Co się...- Zaczął, jednak widząc zmasakrowane ciało ich wroga od razu umilkł. Po chwili, kiedy poczuł, że Nicole się uspokoiła, odsunął ją o kawałek i uniósł jej podbródek dwoma palcami. -Baka... Nigdy mnie nie stracisz.- Pokręcił głową z lekkim rozbawieniem, po czym musnął jej usta wargami.
-Nigdy?- Zapytała szeptem, pomimo szoku wywołanego pocałunkiem.
-Nigdy.- Potwierdził, na co czerwonowłosa się uśmiechnęła.
-No to nigdy.- Powiedziała cichutko i ponowiła pocałunek.

*- " Pater... Da mihi numine diuum..." - Uproszczona łacina: "Ojcze... Daj mi siłę..."
______

400 słów.

Październik 2015 (sprawdzony 01.09.2018).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro