Rozdział 11 - Pięć godzin
-Cholera, Sting! Wyjdź wreszcie z tego pokoju!- Krzyknął Rogue, uderzając pięścią w drzwi sypialni swojego przyjaciela.
Odkąd wrócili z Fairy Tail, czyli od ponad trzech tygodni, blondyn prawie nie opuszczał swojego pokoju. Wychodził, tylko aby coś zjeść, a i tak robił to, kiedy Rogue, Frosh i Lector byli w gildii. Chaney przejął na ten czas obowiązki mistrza gildii, gdyż ten nie nadawał się nawet do wyjścia z domu. Sypiał po 3-4 godziny, a resztę dnia spędzał na patrzeniu w sufit. Exceedy i czarnowłosy byli przerażeni stanem chłopaka. Wszyscy martwili się stanem Lou, ale Sting po prostu odciął się od świata. Nikt w sumie nie wiedział dlaczego, ale mieli podejrzenia, że Yukino słusznie nazywała go „Zakochańcem".
-Daj mi spokój!- Krzyknął niebieskooki zachrypniętym głosem.
-Nie do cholery! Od trzech tygodni wszyscy zastanawiają się gdzie podziewa się ich „fantastyczny" mistrz gildii! Mam im powiedzieć, że zamknął się w pokoju jak jebana nastolatka z okresem?!- Wydarł się Rogue.
Lector i Frosh, który siedzieli na schodach, zasłaniali sobie nawzajem uszy. Za każdym razem, gdy Rogue i Sting się kłócili, exceedy były przerażone. Ich właściciele nawet podczas walki nie ukazywali wściekłości, lecz kiedy dochodziło do kłótni ich słowa bolały bardziej, niż niejeden cios.
-Zastanów się nad sobą! Nawet nie wiesz, czy nadal jest w śpiączce! Możliwe, że się obudziła, a ty o tym nie wiesz, bo siedzisz jak idiota w tym pieprzonym pokoju! Poza tym... Cholera, Eucliffe. To tylko jakaś sarkastyczna smarkula! - Krzyknął czarnowłosy, gdy jego cierpliwość osiągnęła swój limit.
-Odszczekaj to, idioto!- Warknął Sting, gdy otworzył drzwi i stanął w progu swojego pokoju.
-Nie zamierzam! Przez nią zachowujesz się jak dzieciak, a nie mistrz drugiej najsilniejszej gildii na kontynencie.- Rogue zlustrował blondyna wzrokiem. Chorobliwie blada cera, podkrążone oczy, spękane wargi. Wyglądał jak uosobienie nędzy. -Spójrz na siebie, kretynie, i zobacz, do czego cię doprowadziło to idiotyczne zauroczenie!
-Wyglądałbyś tak samo, gdyby Yukino była na miejscu Lou! I nawet nie próbuj zaprzeczać.- Warknął blondyn, schodząc po schodach.
Kiedy mijał exceedy, poczochrał Lectora po głowie i lekko się uśmiechnął. Naciągnął buty i wyszedł z domu. Mimo okropnego stanu chłopaka, przechodnie witali się z nim z szacunkiem w głosie. Prawie całe miasto znało Stinga i większa jego część traktowała go jak jakąś ważną osobistość, mimo jego niechęci do wyróżniania się. Wolał być traktowany jak zwykły mag z Sabertooth, a nie jak „Wielki Mistrz Eucliffe" czy coś w tym stylu.
W końcu zatrzymał się przed jednym ze sklepów i spojrzał na swoje odbicie w szybie wystawowej. Rogue słusznie ocenił go jako „uosobienie nędzy". Rozczochrane włosy, podkrążone oczy, blada skóra, matowe tęczówki, spękane wargi, luźne jeansy, pomięty szary t-shirt i glany. Wyglądał jak człowiek cierpiący z powodu grypy, a nie jak mistrz sławnej gildii. Westchnął głęboko i ruszył przed siebie. Sam nie wiedział dokąd zmierza. Po prostu nie chciał siedzieć w domu i kłócić się z Roguem...
-Jestem debilem.- Mruknął pod nosem i westchnął. Usiadł na ławce w parku i oparł łokcie na udach, chowając twarz w dłoniach. -Cholera!- Warknął sam na siebie. -Gdybym był w Magnolii nie puściłbym jej...- Wyszeptał.
-Nie obwiniaj się, chłopcze.- Powiedział damski głos, a delikatna dłoń spoczęła na jego ramieniu. -Cokolwiek się stało, nie powinieneś się obwiniać.
Blondyn podniósł głowę i zlustrował wzrokiem ok. czterdziestoletnią kobietę. Piękne, prawie białe, a jednak blond fale gładko opadały na jej ramiona, a niebieskie, radosne tęczówki obserwowały Stinga spod wachlarza gęstych rzęs. Delikatne rysy twarzy, malinowe usta i lekko opalona cera były strasznie znajome. Kobieta wyglądała niemal jak starsza wersja dziewczyny, siedzącej w jego głowie przez ostatnie trzy tygodnie.
-Przepraszam, ale... Kim pani jest?- Zapytał chłopak, wpatrując się w nieznajomą jak w transie.
-To raczej nie ważne... Jestem... wróżką.- Uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła z jeansowej kurki talię kart. Potasowała ją zwinnie i wysunęła z niej trzy karty. Jedna z nich przedstawiała matkę z małym dzieckiem na rękach. Druga łóżko, na której leżała rozkopana kołdra. Trzecia zaś czerwone serce. -Karty mówią, że cierpisz przez Louie, chłopcze. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, a teraz...- Urwała, aby wylosować jeszcze jedną kartę. Była na niej tarcza zegara, której wskazówki wskazywały godzinę 20:15. -Wiesz może, która jest godzina?- Zapytała z lekkim uśmiechem.
-Em... Coś po piętnastej? Może wpół do szesnastej.- Odpowiedział niepewnie.
-Pięć godzin chłopcze. Za pięć godzin skończą się twoje cierpienia.- Powiedziała cicho i wstała. Pare sekund jeszcze wpatrywała się w Stinga, po czym uśmiechnęła się tajwmniczo. -Dbaj o nią.- Szepnęła i skierowała swe kroki w stronę centrum miasta. -O moją małą Lou...- Wyszeptała, lecz mimo dzielącej ich odległości usłyszał wyraźnie każde z jej słów.
Upłynęło parę minut, w których zastanawiał się nad jej słowami. Dopiero po chwili dotarło do niego ich znaczenie.
„Karty mówią, że cierpisz przez Louie, chłopcze."
„Za pięć godzin skończy się twoje cierpienie."
Pięć godzin. Cierpienie. Lou. Śpiączka.
Zerwał się z ławki i ruszył biegiem na dworzec. Miał pięć godzin na dotarcie do Magnolii. Sama podróż trwała cztery, lecz nie wiadomo kiedy zaplanowany był odjazd. Gdy tylko dotarł do dworca, podbiegł do kasy.
-Pierwszy pociąg do Magnolii. Rachunek wyślijcie do Sabertooth.- Powiedział, lustrując wzrokiem tablicę odjazdów.
Magnolia - 16:02
-Mistrz Eucliffe? Oczywiście!- Odpowiedział natychmiastowo kasjer i podał blondynowi świstek papieru. Sting spojrzał na zegar i przeklął cicho.
15:23
Zrezygnowany usiadł na ławce i zaczął zastanawiać się nad słowami przyjaciela.
Zauroczenie?
***
W tym samym czasie, Magnolia.
-Chelia! Tak się cieszę, że zgodziłaś się nam pomóc.- Wykrzyknęła Wendy, przytulając przyjaciółkę.
Po ponad trzech tygodniach czekania, całe Fairy Tail miało już dość. Przez fakt, że Lou leży pogrążona w śpiączce, w gildii było dziwnie spokojnie. Lucy martwiła się o przyjaciółkę, a Natsu widząc jej stan odpuścił sobie bójki, aby pocieszać blondwłosą. Zwykle skłonny do zamieszań Gajeel, teraz był kłębkiem nerwów. Przez to półtora miesiąca polubił niebieskooką i traktował ją jak młodszą siostrę, dlatego znienawidził fakt, że nie może jej pomóc. Cana załamana stanem siostry, od trzech tygodni nie wypiła nawet kropli alkocholu, chcąc być trzeźwą, gdy jej młodsza (o całe dwie minuty) siostrzyczka się obudzi. Levy podzielała stan Gajeela, bądź co bądź chcąc przez to u niego zapunktować. Laxus, Raijinshu oraz, nowa w ich składzie, Ayame starali się ignorować ponurość gildii i normalnie pracować, mimo własnego smutku. Bickslow martwił się o swoją sąsiadkę. Ever o osobę, która wreszcie pochwaliła jej rzeźby. Laxus o dziewczynę, z którą dzielił swoją magię. Freed tak właściwie to martwił się o stan młodego Dreyara. Ayame za to bała się o stan dziewczyny, którą lubiła cała gildiia i o której wysłuchała kilku opowieści.
-Oy... Pinky! Żyjesz?- Zapytał Bickslow, machając dłonią przed twarzą różowowłosej. Magini dusz odtrąciła jego rękę i prychnęła na niego.
-Nie. Umarłam.- Mruknęła dziewczyna.
-Chodźmy na misję!- Powiedziała nagle Lisanna, siedząca przy stoliku z drużyną Natsu. Gajeel, Cana, Lucy i Bickslow spiorunowali ją spojrzeniem.
-Zgłupiałaś? A jak Lou się obudzi?- Warknął Natsu.
-To będzie obudzona? Nie wiem, o co tyle szumu. Zwykła dziewczyna, a cała gildia wokół niej skacze.- Prychnęła białowłosa, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Od początku nie przepadała za Lou. Według Strauss'ówny traktowano ją jak ósmy cud świata, a nie zwykłą dziewczynę.
-Zwykła dziewczyna?- Zapytał zdenerwowany Gajeel. -Ty też jesteś zwykłą dziewczyną, ale gdybyś była w śpiączce chciałabyś, żeby ktokolwiek się o ciebie martwił. I uwierz mi, że Lou byłaby zmartwiona. Tak jak cała gildia! Bo obie należycie do rodziny Fairy Tail. Dlatego zapamiętaj jedno... Jeszcze raz nazwiesz ją „zwykłą dziewczyną", a wyślę cię do piekła. Dziewczyno.- Warknął, nachlając się w stronę Lisanny.
Białowłosa prychnęła tylko. Wstała i wyszła z gildii, mijając w drzwiach Wendy i Chelię.
_____
1231 słów.
Wrzesień 2015 (sprawdzony 01.09.2018).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro