Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5


— Żebym ja się musiała zajmować takimi sprawami. Po jaką cholerę mamy tylu ludzi — marudzę do siebie ciągnąc za nogi pewnego więźnia. Stracił przytomność podczas tortur więc muszę go odstawić do jednej z cel. Nie mogę go zostawić bez nadzoru, bo cholera wie kiedy się ocknie.

Udaje mi się go dociągnąć na miejsce. Daje sobie chwilę odpocząć i odpinam z pasa kajdanki. Zapinam go. Podchodzę też do szafki i i wpisuje kod, ona się otwiera. Mamy dobre zabezpieczenia, bo nie możemy sobie pozwolić na ucieczkę więźniów. Wyciągam sznur i dla pewności unieruchomiam jego nogi. Ostrożności nigdy nie za wiele.

Opuszczam pomieszczenie zamykając pancerne drzwi na kod.

Jestem już zmęczona, a przede mną jeszcze sporo pracy. W ogóle jednak nie żałuję wyczerpującej nocy, którą spędziłam z David'em. Gdyby nie ważne obowiązki to z całą pewnością dałabym się namówić na wspólne śniadanie.

Wypełnia też mnie wściekłość, bo ten facet nic nie powiedział. Byłam pewna, że wyśpiewa mi nazwiska zdrajców. On jednak uparcie milczy i jak tak dalej pójdzie to będę musiała zastosować bardziej radykalne metody. Nie lubię krzywdzić rodzin więźniów, ale jak trzeba to to robię. Gdybym bawiła się w sentymenty to nigdy bym do niczego nie doszła. W tym świecie nie ma miejsca na dobre serce.

— Giulia! — nagle dociera do mnie głos Antonia. Kurwa, ale ten ma wyczucie czasu, odzywa się dopiero jak robota skończona.

— Teraz to się pierdol — mówię poirytowana.

— Ale humorek — wtrąca z wrednym uśmiechem. — Wracaj do domu, bo dziś masz spotkanie ze swoim narzeczonym.

Nie, no zaraz tak mu przyłożę, że się nie wyprostuje.

— On nie jest moim narzeczonym i nigdy nie będzie — co za podły dzień. Mam pełne ręce roboty, a na dodatek jeszcze to wymuszone spotkanie z tym facetem. Liczę na to, że szybko zrozumieją, że nie chce mieć z nim nic wspólnego i gładko pójdzie.

Na spotkanie z tym mężczyzną ubieram się normalnie. Czarna obcisła sukienka na ramiączka, z chęcią wymieniłabym to na dres, ale podejrzewam, że otrzymałabym za to ostrą reprymendę. A nie chce zaogniać sytuacji.

Spotkanie ma się odbyć w restauracji, nie zgodziłam się, bo wiem, że niektórzy próbowali by wywierać na mnie naciski. Jak pojawiam się w ekskluzywnym lokalu to ten facet już na mnie czeka.

Jest starszy, ale nie tyle ile się spodziewałam. Dzieli nas z dwanaście może piętnaście lat. Nie jest oszałamiająco przystojny, ale nie mogę też go nazwać brzydkim. Zwyczajny szatyn o piwnych oczach, w których nie ma tego błysku co u Davida.

— Cieszę się, że zgodziłaś się na to spotkanie Giulio — wita się ze mną wstając. Odsuwam krzesło i pozwala mi usiąść.

Ma miły głos, ale podejrzewam, że to jest jedynie gra. Mężczyźni przeważnie udają.

Składamy zamówienie i przechodzimy do najważniejszej części naszego spotkania czyli rozmowy.

— Wiem, że nadal się wahasz. Po części to rozumiem, bo małżeństwo to bardzo poważna rzecz. Mogę cię jednak zapewnić, że ja zrobię wszystko by nam się udało — posyłam mu delikatny uśmiech. Może mi dalej opowiadać te bajki, ale moje zdanie pozostanie niezmienne.

— Nie jestem zbyt dobrym materiałem na żonę o czym wyraźnie zapomnieli cię poinformować — mówię szczerze do Nicolasa, bo tak mi się przedstawił. Muszę już na samym początku zaznaczyć, że nic z tego nie będzie. Oby tylko okazał się rozumnym człowiekiem i szybko pojął, że nie ma na co liczyć.

— Wiem o tobie sporo i mi to nie przeszkadza.

— Wybacz, ale nie uwierzę, że pozwoliłbyś mi prowadzić takie samo życie jak dotąd. A ja nie nie zamierzam się zmieniać — oznajmiaj i upijam łyk wina, które przed chwilą zostało nam przyniesione.

— Widać, że nie chcesz tego związku — chociaż szybko kojarzy fakty. Jeden jest plus.

— Tu nie chodzi o ciebie. Nie chce się wiązać z kimkolwiek — wypowiadam te słowa i spodziewam się zobaczyć u niego gniew. On jednak robi coś zaskakującego, bo posyła mi delikatny uśmiech.

— Wiesz co, podobasz mi się. Jesteś szczera, a na dodatek silna z ciebie kobieta. Nie masz pojęcia jak żałuję, że nie zostaniesz moją żoną, sądzę, że stalibyśmy się idealną parą.

— Zawsze możemy być współpracownikami — rzucam by odrobinę rozluźnić atmosferę. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie postanowi zerwać z nami współpracy.

— Z przyjemnością, ale jeśli kiedyś zmienisz zdanie to pamiętaj o mnie.

Reszta kolacji mija nam w zaskakująco przyjemnej atmosferze. Jak już mam jechać do domu to dostaje wiadomość od Davida, prosi o pilne spotkanie. Mam dobry humor, więc od razu odpisuje mu, że zaraz się pojawię.

Zresztą nie jest to wcale takie głupie, ojcu do jutra złość powinna przejść, więc łatwiej będzie mi go spotkać rano. A ja przynajmniej rozluźnię się w ramionach mojego kochanka.

Znów zamówił dla nas ten sam hotel i pokój. Szczerze jest to zaskakujące gdyż to bardzo oblegany przybytek, więc musi dodatkowo dopłacać by ten pokój mógł być, w każdej chwili dla nas przygotowywany.

Dla mnie jednak wystarczyłoby tylko jego towarzystwo.

— Chyba spodziewałaś się wiadomości ode mnie — mówi skanując mnie wzrokiem. Rozumiem jego zdziwienie, bo minęło zaledwie dwadzieścia minut od jego smsa, a ja jestem ładnie ubrana i pomalowana.

— Zawsze jestem dla ciebie gotowa — mówię i się do niego zbliżam po czym łącze nasze usta w namiętnym pocałunku.

— Jesteś głodna? — pyta po zakończonym pocałunku, ale ja jedynie kręcę przecząco głową. — Ale szampana to się na pewno napijesz. Zaraz wracam kochanie — daje mi jeszcze króciutkiego buziaka i wychodzi.

Leniwym krokiem podchodzę do łóżka i zauważam leżący na szafce obok jego portfel. Wiem, że sama poprosiłam byśmy zachowywali anonimowość, ale skłamałabym twierdząc, że nie jestem ciekawa kim on jest.

Szybko więc chwytam za jego rzecz i szukam dowodu.

Odnajduje go i z wrażenia aż siadam.

Mój kochanek to David Pierelli. Największy i najgroźniejszy wróg mojej rodziny.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro